Wirtualny Świat Donalda Tuska

Obrazek użytkownika Gawrion
Kraj
Zainspirowany wpisem Kokosa o  expose i głuchoniemych postanowiłem odświeżyć sobie swój wpis z salonu24 sprzed ponad roku (tak, tak - kiedyś nawet pisałem ;). Był napisany po wygranych przez PO wyborach z 2007.
Myślę, że tekst nie stracił aktualności, a przypomina niektóre ważne wydarzenia i stany faktyczne. Wklejam go tutaj bo jest dla mnie ważny i nie chcę by zginął gdzies wraz z kolejnymi awariami salonu24. Swoją droga może wydać się wam zabawny ;)
#########
I stało się. Wybory wygrał sponiewierany poprzednimi porażkami wyborczymi Tusk. Kluczem (być może jedynym) do wygranej okazały się obietnice złożone społeczeństwu. Przecież nikt, nigdy ludziom tyle nie naobiecywał? Dlaczego ten obłąkany, chory, głupi i straszny w skutkach dla Tuska (jak to dziś zdajemy się doskonale zauważać) krok? Czy dzisiejszy premier skutkiem jakiegoś amoku, obłędu, desperacji wierzył w swoje obietnice? A może to tylko oszustwo ze szczerymi intencjami i pobożnymi życzeniami? A może raczej nawet brak intencji? Prawdziwość jednego spośród powyższych twierdzeń czyni z Tuska albo nieświadomego procedur, mechanizmów, podstaw funkcjonowania państwa naiwniaka, albo średnio rozgarniętego, pragmatycznego polityka stawiającego wszystko z jakichś powodów na jedną kartę, albo fałszywego, obłudnego, intencjonalnie złego człowieka...Które zdanie jest prawdziwe? Możliwe, że prawda leży gdzieś pośrodku..Tak na marginesie - nie lepiej było wygrać wybory nie obiecując niczego oprócz powrotu do normalności IIIRP i zarzucając tylko drożejące jabłka? Jak to jest?

Trzecia wielka porażka Donalda, po wcześniejszej klęsce inicjatywy KLD, UW, byłaby dla niego wielkim wstydem, a w środowisku zawodowym i partyjnym dowodem politycznej nieskuteczności. Tym razem trzeba było zagrać va banque, zaryzykować..Zaryzykować nie tylko dla siebie, dla Polski. Dla IIIRP!!! Jej to zagrażała teraz, dotąd uśpiona w początku lat dziewięćdziesiątych, siła. Za wszelką cenę, kosztem ryzyka, eksperymentu składania fałszywych przyrzeczeń na wielką skalę, znając swą pustkę programową i merytoryczną jeśli chodzi o rozwiązania ustawowe w newralgicznych sprawach, trzeba było odsunąć kaczystowski, bolszewicki, totalitarny, rozprzestrzeniający swój morderczy uścisk na wolnym narodzie, reżim od władzy.

Wirtualny Świat.

Reżim ten narobił przecież tyle zła, że nie można było dalej czekać. Kaczyści, realizując swój tajemniczy, wprowadzony podstępem i nieznany wcześniej społeczeństwu program, zlikwidowali przecież cenne, rdzennie polskie służby wywiadowcze, zawłaszczyli niezawłaszczalną dotąd przez nikogo telewizję, zaczęli tworzyć korupcję poprzez walkę z nią (wbrew regułom logiki zaczęli od własnych szeregów!!), pokazywali ostentacyjnie swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich i patriotycznych, tak wstydliwych dla naszego narodu i wyśmiewanych jako zacofane przez cywilizowany świat Matki Europy. Co więcej śmiertelnie zagrozili prawom człowieka intencją otworzenia strasznie groźnej,
Lustracyjnej Puszki Pandory, szczelnie i bezpiecznie zamkniętej razem z Donaldem (bynajmniej nie w środku, ale poniekąd może także) przez naszego noblistę, bohatera narodowego w roku '92. Puszkę tą zgubnie próbowało dotąd uchylić niewielu. Kaczyńscy dzięki uskutecznianiu polityki zagranicznej polegającej na wyrażaniu własnego zdania bez kompleksów i obaw, w sposób prosty i zrozumiały (asertywnie), zrobili z nas pośmiewisko Całej Europy - bo kto w świecie wyraża się dziś jasno i zrozumiale? A ostrzegali nas tacy wielcy Europejczycy jak Geremek, Bartoszewski, Chirac... Jak można było tyle razy przegapić doskonałe sytuacje do milczenia i głosić brednie o jakimś
bezpieczeństwie energetycznym, niepoważnie korzystać ze swego prawa i wetować poważne decyzje, kłócić Rosję z Unią. A to wszystko pod pretekstem obrony naszych interesów narodowych.. Sromotny wstyd! Podłożem egoizm.. Jednym mądrym słowem wymyślonym przez nazbyt mądrego bawarskiego pseudoprofesora - "dyplomatolstwo"..

Co więcej PiS związało się z chorym, upośledzonym, obłąkanym, zasługującym na społeczną dyskryminację i potępienie środowiskiem sekciarzy i oszołomów z pewnego katolickiego Radia, którego sympatycy nie są godni bycia przedmiotem tolerancji (wyjątek) z racji noszenia przez nich moherowych nakryć głowy, które to nakrycia automatycznie skazują na infamię w godnych poszanowania i tolerancji środowiskach artystycznych, gejowskich, wolnomularskich. Dla moherowego środowiska osoby zaciekle walczące o dzień przeciwko karze śmierci zrobiłyby wyjątek i karę taką by niecodziennie, doraźnie zastosowały,
nawet w mniej cywilizowanej, ale w tym przypadku nawet akceptowalnej formie spalenia na stosie lub wbicia na pal. Bez próby ognia i wody, wszystko to w obronie wyższych wartości - smaku, estetyki. No bo gdzie moher? Jeszcze w dodatku śmierdzący naftaliną...Nadmierne przywiązanie do prawych wartości - patriotyzmu, dekalogu zgodnie z prawami logiki i natury w IIIRP jest gorsze i niesie bardziej śmiertelne zagrożenie niż kompletny brak tych wartości i pusty nowoczesny ateizm...Starzy ludzie są z reguły głupsi życiowo od 18-letnich dzieci, siwa broda to symbol głupoty, a w starożytnych mędrców biegających po pobrzeżach rzeki Paluxy razem z dinozaurami wierzy już dziś tylko, prawie zmieciony ze sceny politycznej, eurodeputowany Maciej Giertych..

Mniej czy bardziej poważnych błędów totalitaryzmu Kaczyńskich można wymieniać cały dzień. Ja nie wspomniałem jednak o najgorszym - jak premier może być legitymowany do sprawowania władzy skoro nie ma prawa jazdy, konta w banku, jest kawalerem, ma kota i mieszka z matką? Te ostatnie rzeczy wydają się przecież być wystarczającymi powodami, dla których trzeba było odsunąć PiS od władzy. Dlatego nie warto już wspominać szerzej o strasznych i stalinowskich metodach nieuczciwej, bo wykorzystującej rozum i spryt, walki z opozycją koalicyjną. Walki, która doprowadziła do bardzo groźnego (nie tak jak brak prawa jazdy i konta) stanu rzeczy - pluralizm na polskiej scenie politycznej zaczął się niebezpiecznie zawężać, co groziło (nie tak jak mieszkanie z matką i posiadanie kota) monopartyjnym, zawsze mającym rację system władzy Kaczystowskiej.

Odsiecz..

Wobec faktów powyższych, a ogromnego zagrożenia dla młodziutkiej, idealnej demokracji IIIRP, Donald w skrywanym głęboko (dla niepoznaki dla śmiechu cywilizowanej Europy) odruchu patriotycznym, postanowił zrobić wszystko co w jego mocy, by stan powyższy zmienić. Wolne, niezależne media, szczególnie te niebiesko kółkowe i czerwono kwadratowe, widząc jak wielką propagandą kaczystowski system zaczął karmić swój naród i patrząc na brak zrozumienia fachowości i merytoryczności PO wśród ciemnego ludu, postanowiły iść z odsieczą dla jedynej, prawdziwie POmarańczowej, pozornie wyjałowionej z jasnych poglądów i programu partii i wytłumaczyć ludziom o co tak naprawdę
chodzi. Reakcja przyszła szybko. Wielu Polaków leczonych przez niecałe dwa lata, zaczęło spowrotem słusznie wierzyć, że jedyną drogą powrotu do wmówionej, ukochanej przez nich normalności IIIRP jest wybór PO na następną kadencję. Wszystko między innymi dzięki temu, że co wieczór, na wizji profesjonalnej telewizji, której misją jest "cała prawda, całą dobę", utwierdzało ich w tym przekonaniu rozsądne koło wyznawców wypaczonej soczewki (która w czołówce programu najbardziej przypomina zdrowotną rtęć), którzy dowartościowani skierowanym w ich stronę pojęciem wykształciucha zrobiliby wszystko, aby honor ten, pozornie tylko dla głupców i Sołżenicyna pejoratywnym określeniem nazwany, możliwie jak najdłużej zachować i dotkniętych prawie nieuleczalną chorobą Polaków jak najwięcej wyleczyć i przeciągnąć na swoją stronę. W walkę o Ojczyznę włączyli się protegowani dotąd nietykalnych z racji
swojej szlachetności Oligarchów, Mecenasów sztuki, nowocześni bardowie demokratycznej opozycji, którzy przypominając do dziś wybrzmiewające hasła "komuno wróć" stworzyli nowe, skłaniające do zadumy, refleksji i nostalgii nad błogimi czasami przedrywinowskiej IIIRP, hasła w postaci: "jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie przepięknie". Dzięki tej naszej narodowej zdolności mobilizacji w obliczu zagrożenia (nie mylić z głupotą), dzięki zmasowanej akcji w żłobkach, przedszkolach, i szkołach (praca u podstaw), udało się przekonać dotąd niezdecydowanych, nie zawsze już modnych rodziców, że światowa moda ma się nijak do mody Kaczyńskich i ktoś w tej walce musi wygrać. Dziadkowie z reguły pozostali przy swoim - starych drzew się nie przesadza. Donald wszakże jest bardziej trendy niż obaj Kaczyńscy razem wzięci, jest wyluzowany, żuje gumę i bardziej pasowałby do Big Brothera, lub Tańca z Gwiazdami. Dlatego lepiej żeby wygrał - jabłka cudownym trafem nie będą drożeć po klęskach żywiołowych, emigranci wrócą z Irlandii (do drugiej Irlandii), będą nas leczyć dobrze zarabiający lekarze, bezpieczeństwa będą strzec dobrze zarabiający policjanci, będziemy
jeździć po nowoczesnych drogach i autostradach, wokół których wyrosną nowoczesne boiska i stadiony. Przecież to nawet nie kwestia mody!!! Żyć nie umierać! Dało się nawet przekonać niemodnych, naiwnych dziwaków, że tak lepiej.. Na co czekamy? Zabierz babci, która i tak już w piłkę na stadionie nie pogra, na pływalni nie popływa, dziadkowi który wzorem wodza nie użyje prawa jazdy do jazdy po nowoczesnej autostradzie dowód i do urn!!

Udało się..

Zapanowała nieokiełznana, ogólnopolska euforia. Na każdym zdjęciu uśmiechnięty Tusk, słowa o miłości, braterstwie, bliźniemu. Goebels byłby w szoku jak dalece można zastosować instrumenty masowego ogłupiania ludzi i robienia im wody z mózgów. Przeciętny Polak w rytm melodii przedwyborczych obietnic snuł wielkie plany i marzenia o doskonałym, pełnym pozytywnych zmian "irlandzkim" roku 2008. Elektorat PiS z poczuciem wstydu, klęski i rozgoryczenia poczuł naprawdę zmianę - był w stanie przyznać się do oślepienia fałszywym blaskiem PiSu, który wobec obecnego zdawał się tylko niewyraźnym źródłem światła z latarki o wyładowanej prawie do końca baterii. Faktycznie było inaczej. Zgodny chór mediów, gazet, artystów, Oligarchów, konstytucjonalistów TK, pseudoprofesorów, mędrców narodowych, wspieranych doskonałymi zdjęciami, relacjami, analizami sztuki socjotechnicznej obwieścił niesamowity sukces,
rewolucję moralną, ogłosił nową epokę. Teraz miała rozpocząć się prawdziwa walka z korupcją, prawdziwe reformy służby zdrowia, prawdziwa polityka zagraniczna i niesamowicie skuteczne rządy - przyszli przecież fachowcy. Całe watahy nieudolnych, nieprofesjonalnych partaczy z PiS w ramach dorżnięcia pożegnało się z posadami. W ich miejsce powołano profesjonalistów i tymże uzasadniono fakt powoływania ich bez konkursów..Wszystko w imię odpolitycznienia instytucji państwowych (sic!). Pełne, wylewające się dokumentami szuflady ustaw sumiennie przygotowanych przez opozycyjny
gabinet cieni, w ekspresowym tempie miały teraz trafić pod obrady sejmu i bez żadnych przeszkód, dzięki doskonałej, zgodnej jak nigdy większości parlamentarnej, przejść głosowanie, co z kolei miało gwarantować szybkie zmiany i natychmiastową poprawę sytuacji. Polska stanęła przed wielką szansą. Państwa Europy zachodniej a także Rosja poinformowały o bezprecedensowym, ekspresowym ociepleniu stosunków z Polską. Przez kilka dni wydawało się, że naprawdę chce się żyć - tylko się wydawało, ach ta iluzja Donalda. Cudownie tworzona wirtualna rzeczywistość...Wszyscy jednak zapomnieli, że nowa era, której znakiem rozpoznawczym jest wszędzie obecna, uśmiechnięta twarz Donalda, miała być tak naprawdę powrotem do normalności. Normalności, na którą wszyscy daliśmy się nabrać, którą już mieliśmy i nie byliśmy z niej zadowoleni...

Game Over.

Minęło troszkę czasu - na tyle dużo by upewnić się co do tendencji biegu wydarzeń, braku wyrazistości działań Rządu..Każdy miał dość dużo czasu by przyjrzeć się nowym ministrom, ich działaniom czy zaniechaniom. Nowa władza nie zauważyła tego co zauważyło już społeczeństwo - nie da się ciągle udawać i grać. Czas obietnic już dawno minął ,a Donald Tusk wydaje się cały czas prowadzić kampanię wyborczą..Czas na poważne, odpowiedzialne decyzje..Grupy społeczne, zawodowe raczej nie mają już złudzeń, że minister Kopacz nie ma żadnego pomysłu na służbę zdrowia, że minister Ćwiąkalski jest zwykłym posłańcem sitwy prawniczej i nie kiwnie palcem by uzdrowić chory system
wymiaru sprawiedliwości - zrobi natomiast wszystko by bronic interesów wiadomej grupy zawodowej. Dziwnym trafem odsuwa się uczciwych prokuratorów, umarza ważne z punktu widzenia interesu społecznego śledztwa. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że zarzuty wobec Kamińskiego to wyssane bzdury z niejawnego "raportu" Julii Pitery. Reszta ministrów nie zrobi nic ciekawego i jest przygotowana tylko i wyłącznie do grzania ciepłych posad zachowując status quo i przywracając tam gdzie to możliwe "normalność". Co się stało? Gdzie obietnice? Gdzie zmiany? Gdzie ta energia? Gdzie się podziało "Razem - by żyło się lepiej - wszystkim"? Dziwnym trafem amnezji zapomniano o wszystkim co dotąd na ustach i językach wydawało się najważniejsze.

Prognozując spadek notowań rządu na podstawie obecnych spadków i mierząc miernikiem niezadowolenia społecznego coraz to szerszych grup, to można wywnioskować i przewidzieć pewną katastrofę obecnego rządu. Nie chcę być Kasandrą, ale niezadowoleni lekarze, nauczyciele, pielęgniarki, służba medyczna, górnicy ,celnicy, kierowcy tirów, z czasem też inni....Tyle grup ilu obiecano cuda, będzie się w końcu domagać spełnienia obietnic..Po twarzy Tuska widać, że nie jest już taka uśmiechnięta jak po wyborach. Czyżby coś zrozumiał? Może zrozumiał, że zabrnął w ślepą uliczkę, a ludzi nie można tak po prostu oszukiwać. Dopiero teraz? Miał przecież podczas swojej opozycyjnej "pracy" na tyle dużo czasu by przestudiować węgierski przykład Gyurscany'ego.

Do rządzenia nie wystarczy tylko dobry wizerunek, uśmiechnięte zdjęcie w zaprzyjaźnionych mediach i puste obietnice sprzed wyborów bez pokrycia. Społeczeństwo, by powierzyć poparcie musi widzieć zapowiedzi, chęci, intencje i same zmiany a chociaż działania zmierzające w kierunku tych zmian. Gabinet Tuska wydaje się cały czas żyć w wirtualnej rzeczywistości politycznej i nic nie wskazuje na to, że się w końcu ocknie...Szczerze wątpię czy chce się ocknąć i ma pomysł jak to zrobić..Możliwe, że woli zabezpieczyć inne, bardziej partykularne interesy.

Wniosek dla Nas.

Nasza młoda demokracja powinna z tej lekcji wynieść bardzo wiele mądrości. Nigdy jeszcze nie było tak mocnego spolaryzowania sceny społecznej. Zostały podzielone rodziny, przyjaciele, znajomi..Powoli rozstrzygnie się kto miał w tym sporze rację i prawidłowe odczucia...Najważniejszą sprawą jest przyznać się do błędów i zapamiętać tą lekcję na przyszłe wybory. Demokracja nauczy się dokonywać właściwych wyborów, ale przecież szkoda czasu na eksperymentowanie. Mamy do nadrobienia wiele dziesiątek lat w stosunku do bardziej rozwiniętych regionów i nie stać nas na bycie oszukiwanym przez jakieś grupki koniunkturalnych oszustów. Bo to, że zostaliśmy oszukani można już z
całą pewnością i odpowiedzialnością powiedzieć. Ważne jest pytanie, na jaką
skalę?

Brak głosów