Apteka zła, część 1
Babcia Łukaszka nie wierzyła w Boga. Jednak (prawie) każdy człowiek odczuwa potrzebę posiadania jakiegoś sacrum. Kiedyś dla babci Łukaszka takim sacrum był komitet partii. Olbrzymi gmach, podniosła atmosfera, uniżenie zgięte sylwetki petentów... Po transformacji sacrum stawały się kolejno: kantory, markety, bank i wreszcie ZUS. A ostatnio świętym miejscem stały się dla niej apteki. Ta kojąca atmosfera. Ten spokój i brak kolejek (babcia chadzała do aptek przed południem). Te zyliony fiolek i kartoników fikuśnie zapakowanych, pełne zaklętych w płyn lub pigułki osiągnięć ludzkiej myśli. I to wszystko dla dobra innych ludzi! Czyż można inaczej nazywać aptekę niż sklepem szczęścia?
I tak to trwało do momentu otwarcia nowej apteki. A właściwie starą włączono do nowej sieci i ubrano w nowe barwy. Babcia Łukaszka, która w tej branży starała się trzymać rękę na pulsie natychmiast popędziła zobaczyć co się zmieniło.
Zmieniło się dużo. Przemalowano witrynę, inaczej ustawiono meble we wnętrzu, nawet personel było nowy. Kiedy babcia podeszła do okienka z drugiej strony za szkłem pojawiło się coś. Coś niewysokiego, kudłatego, w okularkach, w kitelku i z golfem podciągniętym aż do ust.
- Słucham - powiedziało coś kobiecym głosem i zamigotało okularkami.
- E... Pani magister... Jakie macie promocje jeśli chodzi o leki na przeziębienie? - zapytała szeptem babcia, która była przeziębiona.
- Mamy jedną, ale za to super - odparła również szeptem pani magister. - Są niesamowicie drogie leki na przeziębienie, które sprzedajemy po jeden euro. To czopki. Zagraniczne.
Babcia podekscytowana nabyła, wyszła i wyjęła z siatki lekarstwo. Rozpakowała je.
- Co te czopki takie wielkie?! - wystraszyła się. Trzęsącymi się rękoma założyła okulary i przeczytała napis na opakowaniu. "Sztyfty do nosa". Natychmiast wróciła do apteki.
- Pani sprzedała mi sztyfty zamiast czopków! - krzyknęła babcia pałając oburzeniem.
- Cz! - prychnęła pani magister z irytacją. - Kapnęła się!
- Jak to: kapnęła się? - zdumiała się babcia. - Pani zrobiła to celowo?
- Oczywiście!
- Ale dlaczego, po co? - babcia nachyliła się do okienka.
- Wyznam coś pani - pani magister również nachyliła się do okienka. - Ja nigdy nie chciałam być farmaceutką. Chciałam być reporterką, przemierzać świat, opisywać nowe lądy i dramatyczne konflikty. Jak Kaszard-Rypuściński! A wylądowałam tu, za tym okienkiem...
- To zamiast na farmację trzeba było zdawać na dziennikarstwo!!
- Zdawałam!!! Ale się nie dostałam!!! Psychotestów nie przeszłam!!!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1120 odsłon
Komentarze
Re: Apteka zła, część 1
6 Marca, 2010 - 16:33
Zapowiada się ciekawie.
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin