Dom Elżbiety XXIX
Eli było wszystko jedno, gdzie zaparkuje. Pomyślała jednak, że byłoby fajnie, gdyby Piotr podjechał pod sklep Andrzeja. Nie bardzo miała co zrobić na obiad, a czuła się głodna. Co prawda, schab nadal mroził się w zamrażalniku, ale teraz nie byłoby sensu go rozmrażać. Zwłaszcza, że dochodziła trzecia po południu.
Podjechali więc i Elżbieta wysiadła za nią Piotr.
Na progu przywitała ich Maryla, uśmiechając się i żartując.
- O witajcie! Podobno z was papużki nierozłączki, już pół wsi było mi to opowiedzieć.
- Byliśmy u twojej teściowej w szpitalu – Piotr udał, że bagatelizuj rewelację Maryli. – Spotkaliśmy Roberta.
- O najlepszy synuś się zjawił? – Zaciekawiła się.
- Tak.
Oboje wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- O co tu chodzi? – wtrąciła się Elżbieta
- Nic, nic – Maryla jakby się trochę zmieszała – po prostu z Piotrkiem wiemy, co z Robcia za ziółko. Ale coś chcieliście, tak?
- Wiesz, chciałabym coś szybkiego na obiad, bo taka ze mnie kiepska gospodyni, że nie pomyślałam, żeby coś przedtem przygotować.
Teraz Piotr się zmieszał.
- O kurcze, przepraszam cię Elżbieto, powinienem cię zaprosić gdzieś na obiad. Widzisz, jestem do niczego – zaczął się tłumaczyć. – Ale nic straconego, wsiadaj, pojedziemy.
- Przestań – Elżbieta udała, że robi groźną minę. – Przecież mamy jeszcze dużo…no wiesz czego, do czytania. A Marylka na pewno ma jakieś gotowe dania, prawda? – Spojrzała na nią.
- Jasne – Powiedziała, spoglądając na nich z zaciekawienie – a co byście chcieli? Pierogi, pizzę, może jaką fasolkę, albo pulpety? Mam też zupy tylko do odgrzania, chociaż, tych bym wam nie polecała, stoją już dość długo.
Po zastanowieniu kupili pierogi z kapustą i grzybami, trochę sera rokpola, sałatę, oliwki, sos winagrette i wino hiszpańskie Montalvo. Ela stwierdziła, że sałatka doda pierogom elegancji.
Z tak zapakowaną torbą ruszyli do domu Elżbiety.
Już gdy byli przy samochodzie zawołała do nich Maryla:
- A nie powiecie mi, co tak uważnie czytacie?
- Na razie tajemnica – Odkrzyknął Piotr i położył palec na ustach.
Podjechali potem pod dom Eli. Z zakupami poszli wprost do kuchni i Ela zaczęła przygotowywać jedzenie. Piotr wiercił się niespokojnie, co chwila pytając, czy może w czymś pomóc. Kiedy Ela odganiała go od kuchni zaproponował:
- Może pójdę po pamiętnik, co?
- Widzę, że nie możesz wytrzymać – zaśmiała się Ela mieszając sałatę z dodatkami.- A może byś poszukał czegoś do otwierania wina? Bo teraz dopiero sobie pomyślałam, że nie widziałam tu nigdzie korkociągu.
Piotr wyciągnął z kieszeni taki wielofunkcyjny scyzoryk i z tryumfem pokazał, że ma korkociąg.
- Jesteś niesamowity – Ela była pod wrażeniem jego zapobiegliwości.
- Wiesz, ten scyzoryk mam od dziecka – trochę się zmieszał – a teraz służy mi jako brelok do kluczy, bo tak to zawsze je gubiłem.
- Przecież się cieszę, żeś tak zorganizowany.- Podała mu butelkę wina, by ją otworzył, a sama wyciągała już ugotowane pierogi na talerz.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 648 odsłon
Komentarze
znowu 10
3 Marca, 2010 - 20:32
czekam..... pozdrawiam
Marika
Dzięki
3 Marca, 2010 - 20:37
:D
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".