Stany Zjednoczone Europy legły w gruzach
W wywiadzie dla "Dziennika" francuski ekonomista Christian Saint-Etienne stwierdza, iż ,,Euro spowalnia gospodarkę i tak naprawdę jest nieopłacalne nawet dla bogatych krajów starej Europy''.
Dodaje przy tym, że faktyczna klęska euro stanowi też polityczną klęskę zjednoczonej europy, świadectwo tego, że nie jest ona w stanie wyjść poza poziom narodowych egoizmów. Czy zachodnio-europejskie elity zaczynają wreszcie dostrzegać fakty?
Euro jest niekorzystnym pomysłem dla Rzeczpospolitej w świetle jej obecnej słabości gospodarczej. Okazuje się, że w ocenie ekonomisty z Francji korzyści z tej waluty nie odczuwają również kraje starej Unii, a wręcz doskwierają im dolegliwości wynikające z minusów obowiązywania Euro na ich terytorium. Saint-Etienne uważa, że eurowaluta to ,,pułapka'', czy wręcz ,,cukierek z trucizną'', który miał zapewnić stabilizację, lecz w rzeczywistości prowadzi do permanentnej stagnacji, w której znajdowały się zachodnioeuropejskie potęgi do czasu pojawienia się kryzysu ekonomicznego, który wydaje się dziś strącać je w gospodarczą przepaść.
Tak więc, wygląda na to, że Euro jest ideą wprowadzaną uparcie z przesłanek pozamerytorycznych, takich samych jak te, które każą euroentuzjastom pomijać opinie ekspertów z góry uznanych za przeciwników integracji, a więc enfantes terribles wielkiej europejskiej rodziny. Jednak ,,Europejczycy'' widzą, że ich europejski dom sypie się w posadach ale, ignorując to, planują dla niego wystrój i kolory tapet dobrane zgodnie z najnowszymi trendami feng shui. Na szczęście zaczynają pojawiać się wyjątki.
Dziś wypowiada się na ten temat francuski ekonomista będący członkiem Rady Analizy Gospodarczej oraz francuskiego Koła Ekonomistów. W wyborach prezydenckich 2007 r. udzielił poparcia Francois'owi Bayrou - francuskiemu liberałowi, który sromotnie przegrał wybory plasując się za Nicolasem Sarkozym oraz Segolene Royal. Dla euroentuzjastów to swój chłopak i na pewno tak śmiałe wystąpienie przeciwko idei wspólnej europejskiej waluty kosztowało go wiele samotnych bankietów przy barze z wzrokiem utkwionym w drinku będącym alibi, pozwalającym uniknąć palących spojrzeń.
Gasnący euroentuzjazm Saint-Etienne ujawnia się w dalszej części wypowiedzi dla Dziennika - Faktyczna klęska euro stanowi tez polityczną klęskę zjednoczonej europy, świadectwo tego, że nie jest ona w stanie wyjść poza poziom narodowych egoizmów. Sytuacja, w której mimo posiadania wspólnej waluty Niemcy grają gospodarczo przeciw Francji, Francja przeciw innym, krajom, a Europa Środkowo-Wschodnia wciąż domaga się specjalnego traktowania, oznacza, że za kilka lat Unia pozostanie juz tylko pustą formą - stwierdza ekonomista. Eureka! Francuz patrzy na płonący Rzym i zauroczony jego perwersyjnym pięknem dopiero po zrzuceniu z siebie tego uroku zauważa problem oraz jego skalę.
Skargi i utyskiwania zachodnio-europejskiego specjalisty zamieniają się w pełen bólu lament. Europa nie chce się jednoczyć. Europa to zbitek państw narodowych. A owe państwa mają swoje interesy. Te elementarne prawdy dotyczące naszego kontynentu lekceważono przez lata. Szok jaki przeżywa Christian Saint-Etienne porównywalny jest do mistycznego przeżycia czarnych neofitów religii chrześcijańskiej, na którą ci przerzucają się z kultów animalistycznych. Nagle wszystko staje się jasne - stare bożki w postaci eurofederalistycznych idei okazały się hasełkami dla naiwnych.
Elity pchające państwa europejskie ku coraz silniejszej integracji chciały pokonać naturę państw narodowych i po raz kolejny okazało się, że ludziom otumanionym lewicowymi ideami równości, jedności i internacjonalizmu natury owej pokonać się nie udało. I bez wsparcia aparatu totalitarnego nigdy się nie uda. Dopiero kryzys, zmusza owe elity do racjonalnej oceny sytuacji.
Wygląda na to, że idee Roberta Schumanna i innych ojców Unii Europejskiej, które u gruntu były szlachetne (dominującą rolę odgrywały tu warości chrześcijańskie, czego wspominanie jest wysoce nietaktowne w europejskich salonach), po latach lewicowych wynaturzeń, w styczności z rzeczywistością nie zdały egzaminu. Francuskie elity również zaczynają to zauważać.
Może nadszedł już czas na merytoryczną dyskusję na temat Europy? Może najwyższy czas na wyrzucenie fantazji państwa europejskiego na ideowy śmietnik? Może czas na merytoryczną duskusję na temat przyszłości naszego kontynentu z pominięciem fałszywych dogmatów?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3672 odsłony
Komentarze
Re: Stany Zjednoczone Europy legły w gruzach
18 Lipca, 2009 - 16:10
Może trochę wulgarnie ale jednak skomentuję:
Jak burdel przestaje przynosić zyski to się wymienia kurwy a nie tapety. Tej prostej konstatacji zdają się nie zauważać euroentuzjaści.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Andrzej A.
18 Lipca, 2009 - 16:11
Bo euroentuzjaści sami są tymi kurwami i nie chcą stracić pracy.
Jaku
18 Lipca, 2009 - 16:19
a spodziewasz się po lewactwie rozsądku? Gdy w ZSRR wszystko znacjonalizowano i ludzie z głodu umierali, to ktoś pomyślał o tym, że nacjonalizacja jest zła?
Tak samo będzie z euro. Nawet, gdy będą najgorsze wyniki gospodarcze, to eurofederaści będą kwiczeć z zachwytu.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker
18 Lipca, 2009 - 18:34
Ten tekst powstał po to aby to zjawisko pokazać. Moje pytania retoryczne na końcu są zadane po to by zwrócić uwagę czytelnika, że co by się nie stało euroentuzjaści odpowiedzą na te pytania tak samo - Unia to cel sam w sobie a państwo europejskie należy integrować bez względu na wszystko. To absurd.
Jaku
18 Lipca, 2009 - 23:00
to tym zasadniejsze staje się porównanie do Euro-ZSRR.
Pamiętam, że do 2010 roku UE miała dogonić, jeżeli chodzi o wielkość gospodarki, USA. No i co? Widać, dokąd prowadzi to centralne planowanie - mówienie komu, ile ma na przykład statków wodować, czy polityka rolna.
Powiem więcej, chciałbym żeby eurokraci się zbłaźnili, postulując na przykład nacjonalizację szeregu sektorów gospodarki w krajach członkowskich. Oni pewnie po cichu o tym marzą (exemplum skrajny socjalista Martin Schultz).
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
@
18 Lipca, 2009 - 21:02
Ja się obawiam, że widzimy problem nie takim jaki on jest.
Euro jest narzędziem władzy, nie sposobem na polepszenie gospodarki.
hak
Hak
19 Lipca, 2009 - 01:29
Rozwiń swą myśl.
euro
19 Lipca, 2009 - 16:14
Dokładnie, euro jest po prostu narzędziem integracji europejskiej i jako takie my je powinniśmy rozpatrywać.
UE nie spełnia w tej chwili kryteriów optymalnego obszaru walutowego (Robert A. Mundell). Normalnie unia walutowa powinna być ostatnim etapem integracji gospodarczej, w przypadku UE tak nie jest, co jasno wskazuje, że decydującą rolę we wprowadzeniu euro odegrały nie czynniki czysto ekonomiczne, a polityczne. Chodzi o to, żeby maksymalizować tempo integracji.
W całej tej polskiej "debacie" o euro w ogóle się o tym nie mówi, a dyskutowana jest tylko ekonomia. W przeciwnym razie trzeba by powiedzieć ludziom w twarz o co tak naprawdę z tą Unią chodzi.
Kuman
19 Lipca, 2009 - 17:29
Całkiem możliwe, że ten plan legł w gruzach. Euro się nie opłaca i dzięki kryzysowi zaczyna to być coraz lepiej widoczne.
Jaku
19 Lipca, 2009 - 18:02
To, że nie opłaca się ekonomicznie to wcale nie znaczy, że nie opłaca się politycznie - w tej kwestii jest zupełnie inaczej.
Kolektywizacja rolnictwa też się nie opłacała, a mimo to była realizowana z olbrzymia determinacją.
Myślę, że bardzo daleko jest w tym momencie do upadku euro-waluty.
Kuman
20 Lipca, 2009 - 18:51
Koszta ekonomiczne w mojej ocenie niwelują zyski polityczne. Elitom nie uda się utrzymać władzy w stanie permanentnego kryzysu. W końcu trzeba będzie lud złapać za jaja bo warunki egzystencji zmuszą go do reakcji. Tylko totalitaryzm ją powstrzyma.
euro
19 Lipca, 2009 - 20:42
Swojego czasu Romano Prodi powiedział otwartym tekstem: "Euro to nie jest kwestia ekonomiczna, tylko polityczna". I tej wskazówki euro-chłopaki się trzymają. Będa bronić euro, bo to sprawa "pogłębiania integracji" a także ich politycznego prestiżu.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
wartość złotówki rośnie.
18 Lipca, 2009 - 21:16
Może to tajemnica tego, czym tak się chwali PO, że kryzys nas dotknął najmniej. Byliśmy za mało, na szczęście, zintegrowani. To oczywiście żadna zasługa Platformy i innych euroentuzjastów. Wręcz przeciwnie. Mieli szczęście, ze im sie nie udało.
Pomysł Stanów Zjednoczonych Europy, to wmawianie dziecka w brzuch i naiwność zarazem. USA powstały w ten sposób, że emigranci z wielu krajów wyparli rdzennych mieszkańców Ameryki, częściowo się zmieszali między sobą, a częściowo nauczyli żyć obok siebie (choć antagonizmy narodowe, rasowe i religijne są duże). Europa zawsze była kontynentem państw, a nawet państewek - najpierw rodzinno-lennych, potem narodowych. To już są dwa systemy, a USA są trzecim.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
19 Lipca, 2009 - 10:58
USA to budowanie państwa od zera i tworzenie jego fundamentów przez wielonarodową mieszankę. Stany Zjednoczone Europy musiałyby zniszczyć fundamenty państw narodowych by można było zacząć myśleć o tworzeniu internacjonalnych europejskich fundamentów.
To w mojej ocenie niemożliwe.
Złotówka rośnie i pomimo spadku eksportu to nie jest zła wiadomość. To na pewno nie zasługa Tuska, szczególnie, że to on jako jeden z największych entuzjastów waluty Euro chce ją wprowadzać na gwałt za kilka lat.
O tym włąśnie myślałem, Jaku!
19 Lipca, 2009 - 19:23
Polska przez lata i lata musiała walczyć o niepodległość i a Polacy - przeciwstawiać się wynarodowieniu. Homogenizacja w ramach Unii to coś dokładnie przeciwnego. Prawdę mówiąc, proponuje nam się to, co Indianom - żebyśmy zachowali rękodzieło i śmieszną religię, a poza tym rozpłynęli się w europejskiej (jeśli nie germańskiej) magmie.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
O tym właśnie myślałem, Jaku!
19 Lipca, 2009 - 19:26
Polska przez lata i lata musiała walczyć o niepodległość i a Polacy - przeciwstawiać się wynarodowieniu. Homogenizacja w ramach Unii to coś dokładnie przeciwnego. Prawdę mówiąc, proponuje nam się to, co Indianom - żebyśmy zachowali rękodzieło i śmieszną religię, a poza tym rozpłynęli się w europejskiej (jeśli nie germańskiej) magmie.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Jaku, merytoryczna dyskusja w Brukseli????
19 Lipca, 2009 - 13:11
System zdominowany przez układ zbiurokratyzowanych, bardzo wpływowych urzędników chyba nie za bardzo jest zdolny do merytorycznej dyskusji!
Wyobraż sobie takiego "odważnego" Buzka do stawiania zasadniczych pytań! Do poddania krytyce jedynie słusznej wspólnej waluty!
pzdr
antysalon
JAKOŚ WCALE SIĘ TYM...
19 Lipca, 2009 - 19:06
Nie martwię.Im szybciej upadnie eurokołchoz tym lepiej.
Francuska - krytyka Eurolandu
20 Lipca, 2009 - 16:38
Jaku
Cytowany wywiad skłonił mnie do zastanowienia nad tym, do jakich kategorii pojęciowych odwołują się obaj rozmówcy tj. polski dziennikarz red. Maciej Nowicki i francuski prof. Christian Saint-Etienne. Zastanawia mnie do jakich kategorii odwoływałby się np. dziennikarz niemiecki, czy rosyjski gdyby rozmawiali na ten sam temat.
Punkt wyjścia wywiadu obraca się wokół pytania - czy euro pomaga czy szkodzi Unii Europejskiej w wyjściu z obecnego kryzysu ? Pan profesor, doradca strategiczny rządu francuskiego twierdzi, że szkodzi i przytacza b. ważne argumenty na rzecz swojej tezy... a następnie przechodzi do rywalizacji francusko-niemieckiej. Mówi o słabej pozycji UE w świecie, ewentualnym wyjściem z tej sytuacji byłoby "stworzyć na przykład wspólny rząd ekonomiczny". W tej chwili jest to niemożliwe, gdyż podstawową przyczyną słabości UE jest rozejście się dwóch czołowych graczy w UE Francji i Niemiec - "oba kraje obrały całkowicie odmienne modele strategii ... nie mają już zarówno w krótkiej, średniej perspektywie - takich samych interesów. Nie ma absolutnie żadnego konsensu, żadnej wspólnej diagnozy."
Nie wiem, czy się zgodzisz ze mną Jaku, ale w tym wywiadzie dostrzegam pewien paternalizm ze strony pana profesora a'la ja spadkobierca kartezjańskiej szkoły myślenia etc.etc.
I co my na to spadkobiercy lwowsko-warszawskiej szkoły myślenia ? Obawiam się, że chłopaki od Boniego i Balcerowicza z Polski 2030 nie wystarczą. Że bycie prymusem-potakiwaczem jest to zdecydowanie za mało.
pzdr
Milton
Milton
20 Lipca, 2009 - 18:39
Wg. mnie to naturalne, że Saint-Etienne tęskni za kodominacją tandemu Berlin - Paryż. Zapewne jak wielu Francuzów śni o imperium francuskim jak za czasów Napoleona. Dzięki Unii te czasy mogły powrócić.
Na szczęście fikcyjna potrzeba wprowadzania Euro w całej Europie na gwałt owocuje stratami i nawet tacy hurraoptymiści jak Francuzi muszą to w końcu zobaczyć.
Jeśli chodzi o Polskę to mam nadzieję, że euroelity nie znajdą szybko nowego sposobu na usidlenie polskiej gospodarki w stopniu ostatecznym, czym w mojej ocenie mogło być euro.
Polecam Ci dzisiejszy tekst Moherowego Fightera - kontynuuje on ten temat.