Nie śmiejcie się ze Słońca Peru

Obrazek użytkownika Jaku

(kt)Donald Tusk przestrzegł niedawno opinię publiczną i dziennikarzy, aby nie naśmiewali się z nadanego mu w Peru odznaczenia. Ależ my się nie śmiejemy. Tylko głupiec śmiałby się w obliczu metod, jakie stosuje ponad pół roku temu wybrana władza Rzeczpospolitej. Śmiech tego głupca stałby się zapewne nerwowy i histeryczny, gdyby ów pomyleniec zapoznał się ze sprawą Grzegorza Brauna czy panów Gontarczyka i Cenckiewicza.Na temat akcji, której ofiarą stał się pan Braun, oraz niechcianej książki o Wałęsie, powstało wiele tekstów, w prawicowych mediach papierowych oraz internetowych. Pomimo to temat nie istnieje w świadomości polskiej opinii publicznej rozumianej jako opinii zwykłego Polaka. Owa kwestia jest mniej interesująca dla polskich obywateli, niż np. sprawa wyjazdu Tuska do Peru, wszystkie za i przeciw oraz jakże istotny problem nazwy peruwiańskiego oznaczenia państwowego.Czemu rozmawiamy o Słońcu Peru, a nie o wielkim mroku obezwładniającym, na coraz to szerszych obszarach, wolność słowa w Polsce? Mówi się o Donku w Machu Picchu, nie o skandalicznym potraktowaniu Grzegorza Brauna przez policję, nie o próbie wpisania książki o TW Bolku na, wygląda na to, właśnie tworzoną polską wersję Indeksu Ksiąg Zakazanych.Powstają pytania - czy nie tak właśnie miało być? Czy nie jest tak, że powstały stan rzeczy jest efektem dobrze zaplanowanej akcji skierowanej przeciwko polskiej opinii publicznej?Załóżmy, że Tusk wyjechał do Peru celowo, a powstały we wszystkich mediach szum wokół tej podróży nie jest wcale nagłym przypomnieniem sobie niektórych polskojęzycznych ośrodków informacji o obowiązującej ich roli kontrolnej wobec władzy a tylko kolejną kontrolowaną odgórnie akcją dezinformacyjną, tym razem polegającą na zagłuszeniu pewnych wydarzeń, niekończącą się i bezowocną dyskusją o Donaldzie w Andach. Przy takim założeniu, pojedyncze części układanki układają się w zharmonizowaną całość.Czy podróż Donalda nie była przygotowanym od dawna wydarzeniem, mającym odwrócić uwagę opinii publicznej od naprawdę istotnych wydarzeń? Czy nie miała być okazją dla przyjaciół pana Tuska, do załatwienia kilku spraw w przeciągu zaledwie tygodnia? Może słynna już wypowiedź Donka o podróży życia to również celowy zabieg brudnego public relations? W końcu dzięki niemu i wcześniej opisywanym sztuczkom, ugotowano kilka pieczeni przy jednym ogniu, tak aby wilk był syty i owca cała.Śmiech wąskich kół polskiej prawicy z odznaczenia jakie dostał Tusk a także z wydatków związanych z nią, jakie poniosło polskie MSZ nie jest w stanie poważnie zaszkodzić ekipie rządzącej. Za to skierowanie dysputy publicznej na ten temat i oderwanie obywatelskiej uwagi od na wskroś totalitarnych postępków władzy, to okazja do zamknięcia ust kilku niewygodnym ludziom i wielki sukces rządowej machiny propagandowej. Ze Słońca Peru naprawdę nie powinniśmy się śmiać. Należy jednak zapytać, czy nie powinniśmy się jego srogiego oblicza zacząć bać.

Brak głosów