Ćwierćkolonie, część 1
- Mowy nie ma - powiedział stanowczo tata Łukaszka.
- I bardzo dobrze - odetchnął z ulgą Łukaszek. Wyszedł z pokoju na korytarz i zderzył się z dziadkiem.
- Co tam się dzieje, do kaduka! - dziadek bębnił w drzwi toalety.
- Zajęte! - rozległ się świergot siostry Łukaszka. - Maluję się!
- Akurat! - dziadek nie poddawał się i parł na klamkę. - Ja muszę! Otwieraj!
- Czy wy musicie się tak drzeć? - rzekła z potępieniem w głosie babcia Łukaszka płynąc dostojnie przez mieszkanie.
- Ona tam się nie maluje! - dziadek giął się przy drzwiach nękany pilną potrzebą fizjologiczną. - Widzę przez szybę jakieś błyski!
- Może syfy wyciska? - zapytał głośno Łukaszek.
W łazience rozległ się głośny pisk. Gwałtownie otworzyły się drzwi i wypadła z nich różowa smuga.
- Chodź no tu, mały gnojku! Jakie syfy? No jakie syfy? Znajdź tu choćby jednego! - krzyczała głosem siostry różowa smuga goniąc wokół stołu za Łukaszkiem.
- Na litość, dziecko, ubierz się... - wyjąkała babcia.
- Jestem ubrana, mam bieliznę!
- Te dwa sznurki na krzyż to bielizna?! Za Gomułki byłoby to nie do pomyślenia! - i zawstydzona babcia zasłoniła sobie oczy fartuchem.
- Babcia na mnie krzyczy a sama barchany pokazuje! - odezwała się siostra i po chwili sama musiała się salwować ucieczką do toalety. W drzwiach zderzyła się z dziadkiem, który akurat opuszczał owo pomieszczenie.
- Co to jest? - zapytał dziadek pokazując jakiś niewielki przedmiot.
- Aparat fotograficzny - wybąkała siostra i zgrabnym ruchem wyłuskała go dziadkowi z dłoni. Nie odpowiedziała na pytanie co robiła aparatem w łazience i zniknęła w swoim pokoju.
Jakiś czas później do drzwi mieszkania Hiobowskich zapukał chłopak siostry. Grzecznie się przywitał, grzecznie przysiadł na krześle i nieśmiało zapytał gdzie jest siostra.
- Ona... Tego... Roz... Przebiera się - poprawiła się babcia.
Chłopak siostry poprawił nerwowo źle zawiązany krawat i dla rozluźnienia atmosfery zapytał Łukaszka co w szkole.
- Są wakacje ty nędzna fiucino - odpowiedział z pogardą zapytany i został skrzyczany przez mamę.
- A jak tam wakacje? - chłopak siostry się nie poddawał.
- No, latamy z chłopakami pod blokiem - rzekł lekko rozczarowany Łukaszek. - Mieliśmy plany ale...
- Mówiłem, żeby zapisać go na kolonie - wtrącił dziadek.
- Kolonie to były za PRL. Dla wszystkich. Ale oczywiście było to złe - rzekła z przekąsem babcia.
- W wakacje są te, no... półkolonie - powiedział chłopak siostry.
- Nie ma - wszedł mu w słowo tata Łukaszka. - Ze względu na kryzys teraz są ćwierćkolonie. Państwowe. Płatne.
- Zapiszmy go - zaproponował dziadek.
- Mowy nie ma - powiedzieli jednocześnie Łukaszek i tata.
- Dlaczego? - zdziwił się chłopak siostry.
- Bo to kosztuje - kontynuował tata. - Nie stać nas. Poza tym po co mu to? I państwo powinno zająć się czymś ważniejszym, a nie wyciąganiem kasy od społeczeństwa pod pozorem ćwierćkolonii...
- Uważam, że powinien chodzić. Wszyscy tak mówią w telewizji, autorytety tak twierdzą w prasie... - odezwała się mama Łukaszka.
- A dlaczego powinienem chodzić? - zapytał Łukaszek.
- Bo... Bo... Bo... - mama usiłowała sięgnąć leżący na tapczanie egzemplarz "Wiodącego Tytułu Prasowego".
- Ale mowy nie ma - zaoponował tata. - Był przecież sondaż i okazało się, że tylko niecały procent ludzi chce zapisać dzieci na ćwierćkolonie. Są za drogie...
- Chyba lepiej, żeby poszedł. Pokażę dlaczego - i chłopak siostry poszedł do korytarza po kurtkę. Przyniósł ją do pokoju i z kieszeni kurtki wyjął jakąś kartkę. - Znalazłem ją pod drzwiami - wyjaśnił i wręczył Hiobowskim. Po chwili weszła siostra Łukaszka i siadła koło swojego chłopaka.
Była to ulotka wydana przez rząd. Głosiła, że oczywiście, zapisanie dzieci na ćwierćkolonie jest dobrowolne, ale...
- Ci, którzy nie zapiszą dzieci na ćwierćkolonie będą mieć odbierane samochody, zniżki na komunikację, zasiłki bezrobotne, renty i emerytury - przeczytał tata Łukaszka i popadł w stupor.
- To faszyzm - oburzyła się babcia.
- Jaki faszyzm, wybór przecież jest - obruszyła się mama.
- Czyli co? Nie idę? - upewniał się Łukaszek.
- Idziesz! - zakrzyknęli chórem dorośli.
- Przecież mówiliście, że jest wybór!
- I wybraliśmy, że idziesz - powiedział tata. - Będziesz dorosły, to zrozumiesz. W poniedziałek cię zapiszemy.
Chłopak siostry zbladł i zaczął nerwowo macać kurtkę.
- Portfel - jęknął. - Nie ma...
- To ona - babcia pokazała siostrę Łukaszka. - Kręciła się na korytarzu koło twojej kurtki. Pewno coś zabrała...
- Nie zabrała tylko dołożyła - obraziła się siostra. - Może włożyłam nie do tej kieszeni...
- Jest - odetchnął z ulgą chłopak siostry. Otworzył portfel, szybko zamknął, jeszcze raz otworzył, popatrzył dłużej, oblał się pąsem i zamknął.
- Nie miał mojego zdjęcia, więc mu dałam! - zaszczebiotała słodko siostra.
- To stąd ten aparat w łazience! - krzyknął dziadek. - Pokażcie to zdjęcie!
- Nie mogę! - odparł przerażonym głosem chłopak siostry. - Zresztą ja już muszę iść... Wpadłem się tylko umówić na weekend...
Pożegnał się szybko i wyszedł. Siostra Łukaszka pognała na balkon i długo patrzyła w dół. Wreszcie ujrzała jak z bloku wyszedł jej chłopak. Przeszedł kilka kroków, a potem sięgnął do kieszeni kurtki, wyjął portfel, otworzył go i szedł jednocześnie w niego patrząc.
- No! - rzekła z satysfakcją siostra Łukaszka. - Oni wszyscy tacy sami!
Łukaszek leżał w swoim pokoju i gryzł poduszkę. Okradali go z wakacji!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1027 odsłon
Komentarze
Marcin,Łukaszka możnaby do Gabonu! A syfy to ma min. Kopacz,całe
26 Czerwca, 2009 - 23:03
mmóstwo.
Widziałem w publicznej tv info, gdy mówiła, że jest ciężko zapracowana i była cała w syfo-osPOwatych!
Wszystkie pokoje zajęli na pr, to i ostatnią kosmetyczkę wyrzucili.
pzdr
antysalon