Świąteczna tragedia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Hiobowskim święta Wielkanocne mijały leniwie. A to wpadł ktoś z rodziny, a to w telewizji było coś ciekawego, a to kawę i ciasto na stół podano... Gdzieś tam, w telewizji był inny świat. Kolorowe show, katastroficzne wiadomości z dróg.
- To wszystko gdzieś daleko - mówili sobie Hiobowscy, wyłączali w razie czego telewizor i dokładali sobie ciasta. I tak przebiegła sobota, niedziela...
W wielkanocny poniedziałek wszystkich rano poraziła wiadomość, że w nocy, na ich osiedlu stała się też katastrofa.
- Lecimy zobaczyć! - zakrzyknęli dziadek i Łukaszek, ubrali się i poszli na osiedle. Pozostała część rodziny nazwała ich hienami goniącym za sensacją i z godnością zasiadła przed telewizorem chłonąc relacje na żywo z miejsca zdarzenia.
A miejsce zdarzenia było naprawdę niedaleko. Był to stary budynek, który stał tu jeszcze zanim powstało osiedle. W budynku tym urządzono mieszkania socjalne. W nocy wybuchł tam pożar. Wiele osób było rannych, niektórzy zginęli. Na miejscu kręciły się ekipy odgruzowujące budynek, ratownicy, krewni ofiar. No i oczywiście reporterzy z ekipą dziennika "To, co jest" na czele.
Zjawiła się też lokalna telewizja. I traf chciał, że Łukaszek wraz z dziadkiem weszli im pod obiektyw.
- Dzień dobry, jesteśmy z telewizji - zaczepił ich reporter. - Czy zna pan ofiary? - i podetknął mikrofon dziadkowi pod nos.
- Noo... - zająknął się dziadek. - Jedną rodzinę tylko znam, więc tylko o niej mogę coś...
- No to słuchamy...
- Mieszkali kiedyś u nas w bloku. Z mieszkania zrobili melinę, próbowali zrobić obejście na gazomierzu i o mało nie wysadzili całego bloku. Więc wywalili ich tutaj...
Reporter z zagniewaną miną wyłączył mikrofon i krzyknął do kamerzysty:
- Karol, no tego nie możemy puścić!
- Ale dlaczego? - zdumiał się dziadek. - Przecież to prawda!
- To są biedni, uczciwi ludzie, z ich rodziny w pożarze zginęła babcia!
- O kurczę... - zachłysnął się dziadek.
- Ja powiem - zgłosił się Łukaszek.
- No to powiedz, co to byli za ludzie - reporter pochylił się ku niemu z mikrofonem.
- Wywalili ich z naszego bloku, bo próbowali go wysadzić, ale to porządni, biedni ludzie.
- E? - zdumiał się reporter.
- No bo im babcia zginęła w pożarze - Łukaszek wyjaśnił cierpliwie niczym małemu dziecku.
Reporterowi opadła ręka z mikrofonem.
- Karol! No tego też nie możemy puścić!
- Przecież to prawda - powiedział Łukaszek.
- No właśnie dlatego! Karol! Patrz, tam ktoś idzie!
Przez gruzowisko przedzierał się ku nim jakiś ważny urzędnik ze swoim asystentem.
- Prosimy o komentarz! - reporter zaatakował go mikrofonem.
- Mieszkali tu biedni, porządni ludzie... - zaczął urzędnik.
- Pan ich znał? - wstrzelił się z pytaniem dziadek.
- Nie - odparł odruchowo urzędnik.
- Wiem, tego nie możemy puścić - powiedział Karol kamerzysta.
- Przecież to prawda! - oburzył się dziadek.
Ważny urzędnik poprawił krawat i zaczął oficjalnym tonem:
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy aby pomóc ofiarom...
Reporter i kamerzysta uśmiechnęli się szeroko i zaczęli filmować wystąpienie. Nie potrwało długo, bo to ważnego urzędnika podszedł jego asystent.
- Dzwonili z policji. Był wypadek na autostradzie. Ludzie zginęli.
- Więcej niż tu? - zapytał urzędnik.
- Więcej.
- Dobra, to jedziemy tam, tylko migiem! Musimy być pierwsi!
I poszli.
- Nie no, w takich warunkach nie da się pracować - obrazili się reporter i kamerzysta i też poszli.
- A my co robimy? - zapytał Łukaszek.
- No jak to co - dziadek popatrzył na ludzi chodzących wokół dymiącego gruzowiska. - Idziemy się spytać czy nie trzeba komuś pomóc.
- Ale sam mówiłeś, że oni robili melinę i blok chcieli wysadzić...
- Tak, ale pomóc i tak trzeba.
I poszli.

Brak głosów

Komentarze

Tak , dokładnie tak .

Vote up!
0
Vote down!
0

Aleksandra

#17841