Oświadczenie Ewy Stankiewicz na temat filmu "Solidarni

Obrazek użytkownika krzysztofjaw
Kraj

Szanowni Państwo!

Film „Solidarni 2010” jest mojego autorstwa, ja ponoszę za niego wyłączną odpowiedzialność, jest zrobiony według mojego scenariusza i zmontowany w mojej obecności. Ataki na Janka Pospieszalskiego mają zły adres.

Nie mam szefa, jestem „wolnym strzelcem”, pod Pałac Prezydencki poszłam spontanicznie z własnej woli, z kamerą, w odruchu utrwalenia czegoś ważnego. Nagrywanymi rozmowami zainteresowała się TVP. Chcąc porozmawiać przed kamerą z kimś, kto był na miejscu w Katyniu – na uroczystościach, które się nie odbyły – umówiłam się z Jankiem Pospieszalskim na Krakowskim Przedmieściu (ktoś powiedział mi że on miał relacjonować uroczystości z Katynia i on m.in. poinformował ludzi o tragedii). Tam na ulicy przed Pałacem zobaczyłam, jakim wielkim szacunkiem darzą go ludzie w jak wielkiej masie i to – od razu uprzedzam krzywdzący stereotyp – wcale nie przez ludzi określanych mianem „moherów”.

Starałam się przekazać głęboką potrzebę złączenia się w bólu, wzajemnego wsparcia, ale i troskę o Państwo i potrzebę wyrażenia patriotycznych uczuć, szacunku do państwa, do Prezydenta, jako głowy państwa, w sytuacji zagrożenia, najpoważniejsze obawy dotyczące przyczyn katastrofy i dezaprobatę wobec mediów, czyli te emocje które tak bardzo były obecne wśród osób zgromadzonych pod Pałacem Prezydenckim.

Nie roszczę sobie pretensji do całościowego uchwycenia procesu żałoby.
Była to próba uchwycenia nastrojów i zarejestrowania – jak to odebrałam – pewnego zrywu społecznego który dokonuje się na moich oczach. Była to też próba przywrócenia równowagi w jednostronnych relacjach medialnych z żałoby – całkowicie pomijających lęki i obawy społeczne, czy przyczyną katastrofy nie był zamach. Oraz próba oddania głosu ogromnej części społeczeństwa – która sama o sobie mówi, że od lat była dyskryminowana i upokarzana przez media. Ludzie przed naszą kamerą tłumaczyli się: czy ja wyglądam jak moher? Czy jestem ciemniakiem? Mam dwa fakultety, prowadzę firmę.

Nikt z tych ludzi nie zabraniał innym na swój sposób przeżywać tragedii, nikt nikogo nie poniżał ani nie uważał że ma patent na bycie prawdziwym Polakiem i wyłączność na przeżywanie żałoby. Ale oni także mają prawo do uczestniczenia w życiu społecznym, wyrażania swoich poglądów, reprezentacji w mediach i szacunku. Dojmujące poczucie braku tego wszystkiego odebrałam jako bardzo niepokojący sygnał dotyczący naszego życia społecznego zwłaszcza w dziedzinie wolności słowa.

Nikogo nie pytałam, na kogo głosował, a jak sam mówił, te wypowiedzi zostały usunięte z filmu. Nikogo nie pytałam o zawód – na kilkaset osób, z którymi rozmawiałam, może w 4 przypadkach pada to pytanie – naturalnie rodzące się z przebiegu rozmowy.

Pierwsze pytania „Co tu robisz, po co tu przyszedłeś, co czujesz?” Prowokowały do dalszej rozmowy, która była spontaniczna.

Na około 100 pokazanych w filmie osób jest chyba 3 aktorów (być może jest jeszcze ktoś nierozpoznawalny) i przynajmniej jeden reżyser (Lech Majewski). Przypuszczam, że są profesorowie, studenci, kucharze, właściciele firm, itp. Nie wiem, bo tak jak mówię, nie pytałam o zawód. Nie uważam, żeby bycie aktorem wykluczało możliwość przeżywania żałoby i dzielenia się swoimi uczuciami.

Rozmowa z człowiekiem, której wiarygodność podważają niektóre media, dlatego że jest aktorem, była niezwykle dramatyczna. Może dla niektórych jest zbyt patetyczna. Dla mnie stanowiła duże przeżycie. Była to druga noc po katastrofie. Nie było jeszcze trumien w Pałacu. I tak jak w dzień gromadzili się ludzie, tak w nocy było praktycznie pusto. Poza ekipami sprzątającymi znicze. Jakiś człowiek samotnie stał przy barierkach i ktoś z mojej ekipy (chyba dźwiękowiec) podszedł do niego, a w ślad za nim ja dołączyłam do rozmowy. Nie będę opisywać co czułam, kiedy z nim rozmawiałam, bo łatwo byłoby to wyszydzić. Tak czy inaczej, kiedy na drugi dzień dowiedziałam się, że jest aktorem (znów go spotkałam pod Pałacem), rzeczywiście zastanawiałam się, czy użyć tej rozmowy w montażu i narazić się na zarzuty, których się spodziewałam, czy zgodnie ze swoim sumieniem podzielić się z widzami rozmową, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ponieważ ja byłam pod Pałacem codziennie i Mariusz też – zaznajomiliśmy się. Wcześniej go nie znałam. Rozmowa była spontaniczna, szczera, i niezainicjowana przeze mnie, mam na to świadków – ekipę filmową, ludzi poznanych przy okazji wcześniejszego projektu filmowego.

Film nie pokazywał całego przekroju społeczeństwa, ani też zjawiska żałoby z całą oprawą np. sprzedażą zniczy itp. Ale jeśli nikogo nie wzburza półgodzinna relacja z protestu 200 ludzi przeciwko pochowaniu Prezydenta pod Wawelem (nie mówię już o oddaniu głosu drugiej stronie), to skąd protesty przeciwko uchwyceniu procesów które zachodzą w wielotysięcznym tłumie, procesów niezaprzeczalnych, których byłam świadkiem.

Nie chcę podsycać kłótni, chciałabym, żeby w Polsce było miejsce dla różnych poglądów, i żeby za wyrażanie uczuć, przekonań i systemu wartości nikt nie był narażony na inwektywy. Według mnie Ci ludzie pokazani w filmie są piękni, pełni dobrych uczuć, nikogo nie obrażają. Ostre słowa na temat rządu wynikają z autentycznej troski o kraj.

Nie wiem jak mam się podzielić tym, co zaobserwowałam na tej ulicy w skali MASOWEJ (dosłownie trudno było o rozmowę bez tego tematu, a tych rozmów przeprowadziłam kilkaset): „Przestańcie kłamać!” Znów: cały przekrój społeczny! Młodzi, starzy, wykształceni, artyści, rolnicy. Rzetelne media są gwarantem autentycznej demokracji, silnego i dobrego państwa. Jeśli ludzie czują dyskomfort w tak wielkiej skali – to zamiast się na nich obrażać, może warto zrewidować swoją postawę. I dostrzec wartość w odmiennym zdaniu, w braku cenzury, także tej mentalnej. Chyba lepiej żyć w kraju, w którym ludziom nie zamyka się buzi, nie pacyfikuje się ich z góry agresją słowną zubożając i spłaszczając wszelkie poważne dyskusje. Te poważne dyskusje, a w ślad za tym potrzebne działania, często zaczynają się od najprostszych banalnych pytań, które urzędnicy szepczą sobie na ucho, a ulica stawia je głośno.

Ewa Stankiewicz
Autorka filmu „Solidarni 2010”

http://teologiapolityczna.salon24.pl/176100,oswiadczenie-ewy-stankiewicz-na-temat-filmu-solidarni-2010

Brak głosów

Komentarze

nie ma prawa chwalić śp Lecha Kaczyńskiego!
Salonowcom już wszystko się pomajtało od tego ciągłego merdania przed władzą!
Wczoraj w komuszej tvp 2 przed północą wyli ze złości n/t tego filmu Olbrychski i Lipińska, wtórował im jakiś toporny komuch dziennikarz.
A co powiedzą Kondrat, Hołdys czy Grabowski?
Coś długo milczą!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#57224

Przynajmniej na tych stronach mogę Pani złożyć moje podziękowania za ten reportaż ukazujący prawdziwe oblicze Polaków.I mam tylko nadzieję że będziemy solidarni nie tylko w 2010.

Vote up!
0
Vote down!
0
#57234

moim zdaniem reportaż jak i cała wypowiedź - oświadczenie- jest chaotyczna, jednostronna i naciągnięta jak struna, do granic możliwości. Broni się pani "ludźmi", którzy wypowiadają się w tym reportażu, zasłania się Nimi, Ci ludzie mają prawo się wypowiadać, ale Pani mogła pokazać wszystkie płaszczyzny tej tragedii , przyjęła Pani tylko jedną słuszną prawdę, tak jak to robił Lenin i Stalin, innej prawdy nie ma.
ten reportaż to propagandowy wierszyk.
Powinien się ukazać ale nie w publicznej telewizji za którą płacę i mam prawo ocenić to co oglądam!

Vote up!
0
Vote down!
0
#57683

Np. jakie jeszcze "płaszczyzny tej tragedii" miała pokazać?
To, że są tacy, którzy z niej się ucieszyli?

Propagandę to Pan tu usiłujesz uprawiać, ale coś kiepściutko to wychodzi...

Vote up!
0
Vote down!
0
#57686