Dom Elżbiety V

Obrazek użytkownika Iwona Jarecka
Kultura

Rano przyjechali fachowcy z komputerem, szybko poradzili sobie z podłączenie i zainstalowaniem sieci. O dwunastej komputer i Internet działał. Ela chciała się dowiedzieć, czy przyjadą, jeśli będzie chciała komputer przestawić gdzie indziej. Powiedziała, że chce wyremontować strych i tam zrobić sobie gabinet do pisania. Jeden z nich powiedział, że przecież mogą to zrobić od razu, ale Ela wytłumaczyła, że tam na razie nie ma instalacji elektrycznej, a poza tym, tam jest potrzebny gruntowny remont. Podali jej numer dobrej firmy od instalacji elektrycznych i dodali, że są szybcy i raczej nie zawyżają kosztów.
Furgon odjechał, a dziewczyny podziwiały ten cud techniki, który wczoraj kupiły. Zrobiły sobie potem obiad, pooglądały ogród i dzień minął nawet tego nie zauważyły.
Następnego dnia Karolina musiała wyjechać, wzięła sobie trzy dni urlopu.
Co prawda próbowała dodzwonić się do swojej firmy, by poprosić o jeszcze kilka dni. Oczywiście okazało się, że w pracy jest teraz niezbędna i musi wracać. Do późnego wieczoru siedziały w bibliotece, gdzie został na razie podłączony komputer. Ela opowiedziała Karolinie sen o kluczyku, dłoniach i stopach biegnących na strych, pokazała jej też list babci.

- Wiesz – po tym wszystkim powiedziała Karolina – twoja babcia bardzo cierpiała z dwóch powodów, jeden to twoja mama, a drugi, że brakło jej odwagi na spotkanie z tobą. List jej jest pełen ciepła, ale też i smutku. Powiedz – zagadnęła nagle – czy ty w ogóle wiedziałaś o jej istnieniu?

- O to chodzi, że nie. Gorzej, nigdy się ojcu nie zapytałam, pamiętam za to, że nigdy mi niczego nie brakowało, choć ojciec nie był bogaczem i podejrzewam, że to była jej zasługa.

- A ona skąd właściwie była taka bogata? Dom jest utrzymany na wysokim poziomie, ciebie wspierała, tą gospodynię, z tego co mówisz też. Zastanawiałaś się nad tym?

- To akurat wiem, ten prawnik mi powiedział. Dostawała co miesiąc coś w rodzaju renty z banku w Szwajcarii. Miała tam konto i żyła chyba z odsetek. Zresztą, to konto też do mnie należy i mam też kluczyk do skrytki bankowej.

- To ty teraz jesteś bogata jak udzielna księżna!

- Nie wiem, fakt, czuję się bogata, masz rację. Ale też coś nie daje mi spokoju, ten kluczyk, te sny…tu jest jakaś tajemnica, może babcia chce bym ją rozwikłała?

- Przesadzasz, fakt, trochę ten kluczyk tajemniczy, ale …no wiesz dom, pieniądze, kurcze aż ci zazdroszczę.

Siedziały do późna, rozmawiając o nagłym bogactwie Eli, o tym, że niestety nie będzie jej Karolina mogła pomóc przy przeróbce strychu i że jeżeli tylko będzie się mogła wyrwać ze swojej firmy to do nie przyjedzie. Potem poszły spać, bo zegar w salonie wybijał już pierwszą w nocy.
Znów zapomniały o tym, jak zrobić sobie ciepłą wodę, więc podgrzały wodę w czajniku, by się trochę umyć.
Ela ledwie się położyła, poczuła silne zmęczenie, oczy jej się zamykały, więc odłożyła książkę „Montaillou, Wioska Heretyków” Ladurie i zgasiła nocną lampkę.

Gdy tylko zapadła w sen, poczuła zimno kluczyka w ręce, potem ujrzała młodą dziewczynę siedziała w kącie i strasznie płakała. Chciała do niej podejść, zapytać, czemu płacze, ale była jakby za niewidzialną barierą. W pewnej chwili tamta poderwała się na nogi, spojrzała na nią wielkimi, smutnymi oczami i wybiegła. Ela chciała za nią biec, ale w holu jej już nie było…słyszała szloch dochodzący ze strychu, chciała tam pójść, lecz ogarnęło ją przeraźliwe zimno i się obudziła.

Leżała w ciemności, a smuga światła księżycowego nadawała pokojowi jeszcze więcej tajemniczości. W ręce miała kluczyk! Przeraziła się, przecież nie wyjmowała go z pudełka, jak znalazł się w jej ręce? Lekki dreszcz strachu przebiegł jej po plecach, zapaliła nocną lampkę i rozejrzała się po pokoju. Nic dziwnego tu nie było. Prócz tego, że na toaletce stało otwarte pudełko z rublówkami, a ona miał w ręce srebrny kluczyk. Rękę z kluczykiem miała zdrętwiałą z zimna i czuła, jak to zimno rozlewa się po całym jej ciele.

Wstała, odłożyła kluczyk na miejsce, zamknęła pudełko i schowała do szuflady. Kątem oka, spojrzała przez okno, które wychodziło na ogród, wydał się jej w świetle księżycowym jakiś drapieżny i przez ułamek sekundy widziała jakby coś się tam poruszyło. Szybko poszła w stronę łóżka, nie spoglądając więcej w okno, nie zgasiła lampki, zasnęła przy zapalonej, ale do rana już nic więcej jej się nie śniło.
Nie opowiedziała tego Karolinie, nie chciała jej straszyć, a poza tym podświadomie wiedziała, że to było skierowane tylko do niej. Choć prawą połowę ciała wciąż miała zdrętwiałą od zimna kluczyka, postanowiła od dziś zacząć poszukiwania i widziała, że zacznie od strychu.

Najpierw jednak musiała Karolinie pomóc w dostaniu się do Białegostoku, więc rano poszła do sklepu Andrzeja, który zgodził się ją odwieźć.
Wraz z Andrzejem odtransportowali ją na dworzec, Karolina oczywiście obiecywała, że gdy tylko będzie mogła, to zaraz przyjedzie. Andrzej zaczął sobie żartować, lekko kokietując Karolinę, że powinna, bo nie poznała jeszcze jego brata Jurka, który jest kawalerem i dobrze prosperującym weterynarzem, co w

Karolinie wzbudziło zainteresowanie.
Potem w drodze powrotnej Ela próbowała się dowiedzieć czegoś od Andrzeja o młodej, zapewne nieszczęśliwej dziewczynie z jej rodziny, ale on nic o tym nie wiedział. Odsyłał ją do swojej mamy, ufając, że ona może coś o tym wiedzieć, wszak wraz z babcią Leokadią, wciąż dyskutowały na tematy rodu.
Weszła do swojego domu, bo tak go zaczęła nazywać w myślach „Mój Dom” i usiadła przy kuchennym stole. Rozejrzała się, polubiła już atmosferę tu panującą, zwłaszcza kuchnia, była duża, a zarazem jakaś przytulna. Przymknęła na chwilę oczy, by wsłuchać się w ciszę.

Zdała sobie tu, dopiero sprawę, że zawsze ulegała czyjejś woli, najpierw ojca, bo on, był bardzo dobrym człowiekiem, ale i kochał ją w sposób bardzo zaborczy. Tak jakby bał się, że jeżeli jej pofolguje i nie będzie wywierać jakiejś presji, to ją straci. Ona, no cóż, ulegała, bo tak naprawdę nie potrafiła się jakoś sama określić. Potem, gdy zaczęła studiować w Warszawie, zamiast Łodzi, bo to była jej decyzja, choć ojcu nie bardzo się to podobało, ojciec zachorował. Przerwała studia, by się nim zaopiekować,niestety ojciec zmarł. W tym czasie już w jej życie wdarł się następny człowiek, który wywierał na nią wpływ, to był Marek.

Marek w pewnym sensie zastąpił jej ojca, choćby pod względem silnej osobowości. To ona zawsze realizowała jego plany, nigdy tego, czego by ona sama chciała.
Tylko, czego ona właściwie chciała? Teraz wiedziała, że chce tu być, odnaleźć to, co otwiera ten srebrny kluczyk i napisać o tym powieść. Ale jeszcze dwa tygodnie temu, zanim zadzwonił ten prawnik, czego chciała?

Przełknęła głośno ślinę, bo nawet przed sobą bała się do tego przyznać, a pragnęła tak bardzo prawdziwego uczucia, uczucia silniejszego niż śmierć. Tak, pragnęła ponad wszystko kogoś, kogo mogłaby kochać, ale i by ten ktoś kochał ją. Pragnęła też dziecka, ale chciała, by to była decyzja ich obojga, kiedy wspomniała o tym kiedyś Markowi, gdy byli razem, on powiedział jej tylko, że chyba oszalała i na tym skończyły się ich dyskusje o dziecku.

Tak zawsze kończyło się to, o czym ona marzyła, zawsze to było, albo „oszalałaś”, albo „zwariowałaś”, wiec rezygnowała na rzecz drugiej osoby, osoby, która wywierała na nią wpływ. Gdy poznała Karolinę, ta, jakby zauważając jej brak zdecydowania, czy wręcz całkowitą rezygnację, zaczęła ją trochę namawiać, by się postawiła.

Tak, Karolina to następna osoba, która tak naprawdę chciała mieć na nią wpływ. Oczywiście, to była z jej strony pomoc, bo chciała obudzić ją do działania na jej korzyść, tyle, że te jej namowy kończyły się awanturami z Markiem, a ona nieprzywykła na stawianiu na swoim i tak w końcu rezygnowała.
Fakt, w końcu odeszła od niego, tu też pomogła jej Karolina, oferując jej pokój, tyle, że problem naprawdę tkwił w niej samej…wciąż sama bała się tego co ją może spotkać.

Więc dopiero „jej Dom” pomógł jej z samookreśleniem? Nagle zdała sobie sprawę ile czasu zmarnowała, miała 35 lat i wciąż dreptała w miejscu. Może tak naprawdę przypomina swoją matkę, matkę której tak bardzo nie znosiła, za to, że jej nie zaakceptowała, że uciekła od niej, że nigdy nie starała z nią się skontaktować? Wciąż pewnie też szukała…i na pewnym zakręcie nie zdążyła zahamować?
Otworzyła oczy, słońce zajrzało do kuchni, więc było już późne popołudnie, bo okno wychodziło na zachód. Tak długo rozmyślała przy tym kuchennym stole? Czy czas robi znów jej psikusy? W mieście kupiła ogromne latarki, chciała dziś trochę zacząć porządkować strych. Jutro zadzwoni do firmy instalacji elektrycznej, by jej tam założyli światło. A dziś p prostu trochę tam ogarnie, omiecie pajęczyny, wyniesie zalegające sterty gazet. Może znajdzie tam coś ciekawego?

Poczuła się bardzo głodna, więc postanowiła zrobić sobie konkretny obiad, ale schab od Kanusi był zamrożony na kość. Wzięła garnek i wstawiła sobie kawałek kiełbasy z postanowieniem, że od jutra będzie sobie dogadzać i gotować obiady z dwóch dań.
Potem przebrała się w jeansy i koszulkę, na głowie zawiązała chustkę, by nie zakurzyć sobie bardzo włosów, bo wciąż nie miała pojęcia jak włączyć bolier i ruszyła na strych z latarkami.

Trzy latarki podwiesiła na belkach i rozejrzała się. Wokół piętrzyły się zdezelowane krzesła, jakiś kulawy kredens, skrzynie z okuciami, wiklinowe kosze. Na podłodze leżały sterty gazet. Pod zakurzonym oknem stał koń na biegunach, a obok na skrzyni siedziała porcelanowa lalka, którą już zauważyła poprzednio.

Strych był ogromny, pachniał kurzem i starością, ale też roztaczał jakiś czar.
Pomyślała, że powinna zacząć od tych rozwalonych mebli, ale kusiło ją zajrzeć do skrzyń, co mogą zawierać? Szybko jednak opanowała ciekawość i zabrała się za znoszenie na dół krzeseł, gazet i innych niepotrzebnych rupieci. Przez całe popołudnie znosiła wszystko na dół, a by nie robić koszmarnego bałaganu, wszystko co można spalić znosiła prosto do piwnicy i kładła przy ogromnym piecu c.o. Najgorzej, bo nie wiedziała, co zrobić z tym monumentalnym kredensem, był ładny, tyle, że trochę zniszczony, jedna noga odpadła i podłożono pod nią kilka klapek drewna by się nie przewrócił. Było jej szkoda go wynieść, a nie wiedziała co z nim zrobić właściwie. Gdyby oddała go do renowacji, zapewne zapłaci majątek i gdzie właściwie naprawia się takie meble? Poza tym, ma przecież tam na dole całe mnóstwo takich antyków. W końcu przestała się zajmować tym kredensem, bo szuflady był zaklinowane i nie mogła ich otworzyć. Jedne drzwiczki, gdy próbowała otworzyć, wyleciały.

Teraz podeszła do skrzyni z lalką, była ciekawa co się w niej kryję. Ostrożnie zdjęła lalkę, z której wzbił się kurz, pomyślała, że weźmie ją na dół i oczyści. Ale tylko zniosła ją i posadziła na kuchennym stole, teraz ciekawość dawała o sobie znać coraz bardziej, więc szybko wróciła na strych i …no właśnie chciała otworzyć skrzynię, ale była zamknięta na zamek, a dziurka informowała, że powinien być gdzieś od niej klucz.

Sprawdziła pozostałe dwa kufry, ale i tamte były zamknięte na głucho. Wiklinowe kosze nie kryły w sobie niczego zaskakującego, były tam ubrania, jakieś stare zasłony, wszystko zniszczone i pogryzione przez myszy, lub mole. Poszła na dół poszukała śrubokrętu i wróciła na górę, chciała otworzyć, czy też spróbować się włamać do tych kufrów, ale okazało się, że to solidne zamki.

Jeszcze raz z braku czego innego podeszła do kredensu, poruszyła szufladami, jedna lekko się poruszyła, więc pociągnęła. Rozczarowało ją wnętrze, bo nic w sobie nie kryło, było tu zupełnie pusto. Wysunęła następną, bo gdy pierwsza została wysunięta, nagle i pozostałe można było wysunąć. Niestety wszystkie szuflady były puste, choć jedna z nich wydawała się płytsza. Zastukała w dno, każdej z nich, dźwięk płytszej szuflady był inny. Trochę zmęczona wysunęła szufladę całkiem, śrubokrętem, który wciąż miała w kieszeni, próbowała podważyć dno. Suche drewno zaskrzypiało złowrogo i cienka płytka odskoczyła, a oczom Elżbiety ukazała oprawna w skórę i opatrzona metalowymi, a raczej srebrnymi okuciami jakaś księga, czy może raczej coś w rodzaju dziennika.

Była tak zaskoczona znaleziskiem, że chwilę nie mogła wyjść ze zdumienia. Była ciekawa jak tu długo to leżało i czemu nikt przed nią tego nie znalazł? Przecież szuflada była widocznie płytsza…a może tylko ona chciała coś znaleźć? Może nikt przedtem niczego nigdy nie szukał?
No tak, ale kluczyk? Przecież powinno kogoś to zainteresować, że jest kluczyk, a nie ma zamka? Powinny już wtedy nastąpić poszukiwania, a jednak nikt niczego nie szukał.
Matka chciała, co prawda wyłudzić ten kluczyk od babci, ale czy powodem tego było, że też chciała poszukać tego, co ten kluczyk otwiera, czy ze względów emocjonalnych? Tego już się nie dowie. Wpatrywała się w tą księgę – dziennik, boją się jej dotknąć, zbrukać, a z drugiej strony ciekawość aż paliła jej zmysły.

Wpatrywała się w zameczek księgi, idealnie podobny do srebrnego kluczyka, który leżał na dole i podświadomie wiedziała, że pasują do siebie idealnie.
Wreszcie wzięła księgę do ręki, była ciężka, cięższa niż się spodziewała, wciąż miała mieszane uczucia, czy powinna ją otworzyć…ale przecież po to ten kluczyk był przechowywany. Może to na nią czekał i kluczyk i zapomniany dziennik, zapiski kogoś, kto chciał jej coś przekazać z przeszłości?

Zeszła na dół, kierując się wprost do sypialni, gdzie był klucz. Dziennik położyła na stole i wyjęła z pudełka z monetami kluczyk. Dziwne, bo nie wydawał się taki zimny jak dotychczas, może to bliskość dziennika zmieniła jakoś jego strukturę? Znów obeszły ją wątpliwości, czy zasługuję na to, by tą księgę ludzkiego losu otworzyć.

Brak głosów

Komentarze

w oczekiwaniu na kolejny odcinek serialu...

 

:-))

Vote up!
0
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#48300

O!

Cieszę się, to może jeszcze jedną część wkleję?

Pozdro.:D

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#48324

czekamy

Vote up!
0
Vote down!
0

Marika

#48480

"Widzę, że jest tu więcej czytelników.:D
Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#48483

fajne to

pozdro

Vote up!
0
Vote down!
0
#48482

już osiem wkleiłam zaraz wkleję dziewiątą.

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#48484

i super

bo od samej polityki to można oszaleć

pisz, ja Ciebie zawsze czytam

Vote up!
0
Vote down!
0
#48487

widzisz, Ty tu jak ja.

Widać, coś nas łączy.

Pozdrawiam.:D

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#48490

kramik na NP!?
"Ty tu jak ja, ja Ciebie też!, coś nas łączy"
Toć to biedroniami jakby zalatywuje!, a szczukowato-bakułowatych nie wypominając!
Muszę zwołać dla równowagi chłopskie parytety/ nic wspólnego z PSL!/, bo rychło i będzie po nas!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#48491

a co zazdrosny??

My tu mamy wspólnotę siostrzaną.

Pozdro.:D

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#48496

niewierną żonę!
Wspólnota?! raczej komuna!
Ja to jestem niegrożny, ale jak Was dopadnie triarius ze swoją
dwubrzytwą Ockhama-Spenglera!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#48499

to mój przyjaciel jest.

a tej z podwójnym ostrzem Spenglera - Ockhama, też nie, wiesz, ja już w takim wieku, że nic mnie nie zdziwi.

A Kryskę lubię bardzo, czy to grzech?

Pozdro.:D

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#48504

Jednak coś z "prozy życia" Twoja bohaterka też ma!
A skoro jest dziurka, to i klucz się znajdzie!
Ot co!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#48511

wszak moja bohaterka jest jak najbardziej osobą, nie papierowym ludziem.

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#48513