Obiecana wizyta w muzeum

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Klasa druga a, wraz ze swoim wychowawcą, panem od historii, pojechała na wycieczkę do muzeum. Uczniom towarzyszyło dwóch ojców w roli opiekunów. Okazało się po dotarciu na miejsce, że jeden ojców zamierza pełnić też kilka innych ról. Najpierw zgłosił się na skarbnika.
- Niedoczekanie - zgrzytnął zębami drugi ojciec i też się zgłosił. Ale większość uczniów wolała pierwszego ojca. Pierwszy ojciec zebrał po dziesięć euro od każdego, na bilety...
- Są po pięć euro! - krzyczał drugi ojciec. - Defraudacja!
...a potem zgłosił się na przewodnika.
- Niedoczekanie! - i drugi ojciec również zgłosił się na przewodnika. Większość uczniów ponownie wybrała pierwszego ojca.
- Phrf - zmarszczył noc Gruby Maciek. - Znowu ten pacan! Znowu nie zwiedzimy tego muzeum!
- Jak to? - zdumiał się pan od historii.
- Co roku przyjeżdżamy do tego muzeum - wyjaśniła dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza. - I zawsze ten sam pan zostaje wybrany na przewodnika. I nigdy nie możemy wejść do środka.
- To czemu go wybieracie?
- Bo zawsze są jakieś jaja! - wołał podniecony okularnik. - Kocham tego gościa! Jest boski! Z nim nie jest tak nudno jak na innych wycieczkach!
- No a co ze zwiedzaniem? - pytał dalej pan od historii, ale nikt mu nie odpowiedział.
Pierwszy ojciec zebrał pieniądze, poszedł gdzieś, wrócił po kwadransie i powiedział, że trzeba czekać.
- Tak mówili w kasie - zastrzegł się.
- Kasa jest tam - rzekł gniewnie drugi ojciec. - Byłem sprawdzić. Gdzie pan był w ogóle?!
- Niech pan nie sieje nienawiści, dzieci patrzą - upomniał go pierwszy ojciec. - A może tam jest druga kasa? I co? Głupio panu?
- Bilety są po pięć euro! Czemu pan zebrał dwa razy więcej?!
- A jak się okaże, że podrożeją zanim zdążymy wejść? Trzeba być przygotowanym.
- A co z pieniędzmi z zeszłego roku?! Też pan zbierał, a nie weszliśmy!
- Owszem, nie weszliśmy, ale to nie z mojej winy. Przypomnę, że akurat tego dnia trafiliśmy na bardzo ważną akcję. W muzeum odbywała się chemiczna kastracja kustoszy, którzy w atmosferze po Euro 2012 deprawowali hazardem pedofili walczących z dopalaczami! - Co pan powie - zdumiał się pan od historii. - Ja znam jednego z kustoszy i mówił mi, że nic takiego nie miało miejsca...
- Proszę pana, ze względu na brak środków finansowych kastracja miała charakter wyłącznie mentalny. Ale nie można mówić, że w ogóle jej nie było!
- Pieniądze! Co z pieniędzmi?! - upierał się drugi ojciec.
- Nie wejdziemy bo pan ciągle przeszkadza - odparł pierwszy ojciec i wzruszył ramionami.
- Dzieci, czemu wy ciągle wybieracie tego pana? - pytał się zrozpaczony drugi ojciec. - Oszukuje was! Okrada! Ileś lat z rzędu nie wchodzimy do tego muzeum! A wy co roku chcecie, aby to on zbierał na bilety i prowadził wycieczkę! A tu co roku nic!
- O przepraszam! - zawołał pierwszy ojciec. - Proszę nie zwalać winy tylko na mnie. Winni są wszyscy ojcowie, którzy przyjeżdżali tu z uczniami od początku podstawówki. W tym i pan. Pan już kiedyś był przewodnikiem i co? Uczniowie weszli do muzeum? Nie! Muszą tu przyjeżdżać dalej i błagać u drzwi. Więc niech pan...
- A pan przecież jest wybierany od tylu lat! - zawołał pierwszy ojciec. - Ja już wiem o co panu chodzi! Panu się marzy moje miejsce!
- A i owszem! Wiem jak wejść do muzeum! Wiem po ile są bilety! Tylko po pięć euro!
- Słyszałyście, dzieci? Ten pan chce od was wyciągnąć jeszcze po pięć euro! - pierwszy ojciec zwrócił się do uczniów. Drugi ojciec osłupiał.
- Jak to... Przecież zebrał pan na... Bilety...
- Nie ma nic - i pierwszy ojciec z satysfakcją pokazał puste kieszenie. - Tak więc, jeśli ma pan pomysł jak i za co wejść do muzeum, to niech pan powie. Słuchamy.
- Ja powiem, a pan skorzysta - odciął się drugi ojciec. - Nic nie powiem.
- Zimno mi - wciął się uczeń na wózku, Sajmon. - Wchodzimy czy nie?
- Tak - odparł złośliwie drugi ojciec patrząc na pierwszego.
- Nie - rzekł spokojnie pierwszy ojciec. - Żądam debaty. Niech on wyjawi jak i za ile chce wejść do muzeum.
- Jakiej debaty? Niech pan najpierw wprowadzi wycieczkę.
- Pan ucieka od debaty!
- Nie!
-Tak!
- Ale jest naprawdę zimno, nie możemy wejść?! - pytali kolejni uczniowie.
- Pan was zaraz wprowadzi do środka - uspokajał ich drugi ojciec popatrując z kpiną na pierwszego. - No, co? Zebrał pan pieniądze? Był pan w kasie? no to szybciutko, wchodzimy. Godzinę już tu tkwimy.
- Nie wejdziemy, bo...
- A ty czemu nic nie mówisz? - zapytał pan od historii Łukaszka.
- Zastanawiam się czemu nas zawsze przywożą do tego samego muzeum. Nie możemy iść zobaczyć czegoś innego?

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

Żeby  była jasność - wszystkiemu jest winny drugi ojciec - bo to on nie dał się wybrać od paru lat. Na pewno celowo, bo tak mu wygodnie. ;))

PPzdr.

Vote up!
4
Vote down!
-3
#418246