Czy Lech Wałęsa kocha inaczej?

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Oczywiście co do tego, o co pytam w tytule wątpliwości nie ma żadnych. Kocha on bowiem wyłącznie siebie i to tak namiętnie, że Światowa Organizacja Zdrowia poważnie powinna zastanowić się nad rozszerzeniem katalogu naturalnych i jak najbardziej dopuszczalnych orientacji o tę ujawnioną przez niego. Chodzi jednak o coś zupełnie innego.
 
Proces „dekonstrukcji historii” w odniesieniu do tego, co działo się w latach 80-tych ubiegłego wieku trwa już od jakiegoś czasu przypominając momentami anegdotę o Stalinie, przestrzegającym Nadieżdę Krupską, że jak nie przestanie fikać to znajdzie się inną wdowę po towarzyszu Leninie.
 
Doczekaliśmy się więc nowej, bardziej imponującej „Anny Solidarność” noszącej imię Henryka a teraz to samo dzieje się z samym przywódcą strajku w Stoczni. Wygląda na to, że nowym „Lechem” zostanie Bogdan.
 
Wyrugowanie Anny Walentynowicz a później „zapomnienie” roli Lecha Kaczyńskiego w tamtych wydarzeniach było efektem jak najbardziej współczesnej, brutalnej walki politycznej. Ten sam proces, w którym Lech Wałęsa opowiedział się po jak najbardziej „słusznej” stronie sporu o pamięć i zasługi, zdawał się gwarantować mu, że jego pozycja pozostanie na zawsze niepodważalna.
 
Później nastąpił niefortunny eksces ujawnienia przez naszą „ikonę demokracji i wolności” poglądów na temat ściany, która powinna oddzielać od siebie demokratycznych przedstawicieli o orientacji homo od demokratycznych przedstawicieli o orientacji hetero. I nagle człowiek, który znaczną część swego życia poświęcił niemal wyłącznie lżeniu innych i pomniejszaniu ich zasług, znalazł się w miejscu, z którego właściwie swój byt w III RP zaczynał i z którego wydostał się właśnie głownie dlatego, że wiedział kogo należy lżyć i czyje zasługi pomniejszać.
 
Wydawać by się mogło, że sytuacja Wałęsy jest beznadziejna. Póki czołgano go za brak empatii wobec gejów, był jedynie nieprzystającym do współczesności bohaterem z przeszłości. Kiedy zakwestionowano lwią część jego tytułu do chwały, nie zostaje mu właściwie nic.
 
I właśnie z tego powodu przyszła mi do głowy rzecz obiektywnie niepoważna nawet z mojego punktu widzenia, ale na tyle atrakcyjna publicystycznie by się za nią zabrać. Przyszło mi bowiem na myśl, że jedynym ratunkiem dla Wałęsy byłby publiczny coming out. A nawet nieco więcej. Gdyby ów przywódca i bohater przyznał, że w rzeczywistości „kocha inaczej” i jeszcze zasugerował, że cały strajk w Stoczni to dzieło „tęczowych”, zostałby pewnie nie tylko przywrócony do łask ale wręcz przez „tęczowe” środowiska i tych, którzy starają się im nieba przychylić, wręcz kanonizowany.
 
Tak przy okazji rozwiązałoby to wiele innych problemów Wałęsy z przeszłością. Miałby jak znalazł wytłumaczenie, czemu musiał zostać tym Bolkiem na początku lat 70-tych (klasyczny motyw szantażu) oraz tego, że jego żona czuła się przy nim taka samotna.
 
Wracając zaś do spraw poważnych, ciekawość musi budzić zachowanie dwojga pozostałych „bohaterów” zamieszania z Wałęsą. Borusewicz od dłuższego czasu sprawia wrażenie, jakby mu coraz mniej z tamtych wydarzeń pozostawało w pamięci. Swego czasu nie mógł sobie przypomnieć czy więcej niż chwilę widział w Stoczni Lecha Kaczyńskiego czy też nie widział go wcale. Teraz znowu też nie wie chyba jak to ostatecznie z tym przywództwem było.
 
Pani Krzywonos natomiast rozkręca się coraz bardziej. Jej pamięć, w przeciwieństwie do tej „Borsuka” jest jak ciężkie wino. Im dłużej leżakuje tym jest lepsza. Nie wiem co będzie jak do końca nabierze mocy ale można parę opcji obstawiać. Sądząc z trendu pokazanego w obrazkach z planu zdjęciowego filmu Wajdy, na których pani Henryka własną piersią zatrzymuje wyprowadzanych przez Wałęsę i Walentynowicz ze stoczni strajkujących, niedługo okaże się, że to ona „obaliła komunę” nim Wałęsę zdążyli ta motorówką do Stoczni w ogóle podrzucić. Pozostałoby, mówiąc żargonem obecnej władzy, ustalić jeszcze, kto pani Henryce w obalaniu pomagał. Gdybym miał obstawiać, wskazałbym na panią Jolantę Kwaśniewską.

 

Brak głosów

Komentarze

Ta gruba berta,Henia co wajchę zmienia,nigdy nie zastąpi naszej Anny Walentynowicz,niema takiej możliwości,milionom ludzi,pamięci wspaniałej i bohaterskiej pani Ani,nie są w stanie te ubeckie gnidy nam zabrać.

A jeśli chodzi o bolka i borsuka,niech się ubeckie gnidy nawalają,przynajmniej może czegoś się do wiemy.

Idzie czas zwycięstwa to się POdróbkami ubeckich gnid,takich bolków,borsuków,i Heni co wajchę zmieni,zajmiemy.

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#358026

Oczywiście, że Wałęsa kocha inaczej.

Każdy Polak, który wywodzi się od starożytnych Sarmatów (Sarmata znaczył to samo co Polak, choć i Węgrzy do Sarmatów należą), którzy byli w 100% społeczeństwem ludzi wolnych, samych szlachciców, choć część z nich przekuła miecze na lemiesze;
każdy Polak, który jest chrześcijaninem, katolikiem rozumiejącym chrystusową miłość braterską, czyli braterstwo stanowiące trzon sprawiedliwości wspólnotowej, a więc i demokracji, braterstwo wraz z wolnością i równością będące w pełnej harmonii, w równowadze ze względu na dobro wspólnoty przed własnym;
każdy taki Polak KOCHA WZWYŻ - ofiarnie, z powięceniem, z uniżeniem, odważnie i odpowiedzialnie, z pragnieniem pełni dobra w tym dojrzałego człowieczeństwa dla kochanej osoby. Kocha z ,,równaniem w górę,, , samemu dorastając do poziomu dobra i dojrzałości kochanej osoby w dziedzinach, w których ona go przerasta, a jednocześnie pomaga kochanej osobie wzrastać w dobru, które on posiada, w dojrzałości, którą już posiadł, by już razem iść w górę ku doskonałości, świętości, pokojowi i życiu, w tym życiu wiecznemu w Bogu.

Wałęsa jest z kolei z tych, co wywodzą się od tych, co KOCHAJĄ WNIŻ, z ,,równaniem w dół,,. Tych wszystkich, co KOCHAJ WZWYŻ nienawidzi, sieje konflikty, pożądania, kłótnie, wojny, wszystko to, co powoduje zniszczenie osobowości, zwalcza wszelkimi środkami, nawet morduje, po to by samemu zostać ju tym najwyższym, zaś tych, co się godzą z tym jego KOCHANIEM WNIŻ wykorzystuje, eksploatuje, pasożytuje, zniewala i duchowo, i fizycznie, traktuje jak bydło, które jest po to, by mu służyło.

Wałęsowskie KOCHANIE WNIŻ ma jedną fundamentalną wadę - nie można przegrać.
KOCHANIE WNIŻ nie zostawia miejsca na przyjaźń, a więc i godne życie. Za to zostawia nieskończenie dużo miejsca dla wrogów. W tej sytuacji Wałęsa zapewne zostanie ,,usunięty,, , bo nie zostaje mu nic innego, jak ciągnąć ze sobą w otchłań politycznego niebytu wszystkich którzy mu zagrażają, od Borusewicza zaczynając.

Vote up!
0
Vote down!
0
#358031