Recepta dla Prawicy (odpowiedź Oszołomowi)

Obrazek użytkownika Moherowy Fighter
Idee

Szanowny Oszołomie (i nie tylko)!

Rad jestem, że odpowiedziałeś swoim komentarzem na mój tekst, pt. Recepta dla Prawicy (na 7809 znaków). Wobec czego pozwolę sobie się ustosunkować do Twoich uwag. Piszesz zatem.

Mimo wszystko przeraża mnie wizja polityki sprowadzona do PR. o posiadaniu programu - wizji naprawy i przebudowy państwa autor wspomina na samym końcu. Moim skromnym zdaniem od tego trzeba zacząć, jeśli mamy mówić o prawdziwej polityce prawicowej w Polsce. Jednak władzę zdobywa się w jakimś celu, nie dla samej władzy. Inaczej wyjdzie nam pseudoprawicowa postpolityka - czyli coś w rodzaju Platformy. A jeśli już chcemy sprowadzić walkę o władzę wyłącznie do PR-owskich potyczek zbliżonych do kampanii reklamowych proszku do prania to należy wziąć pod uwagę istniejacą sytuacje medialną. Bo produkt leberałów nie był bardziej autentyczny od innych, ale został tak przedstawiony przez dominujące "obiektywne" (czytaj postkomunistyczne) media. Stronniczość mediów i zaangazowanie po jednej ze stron powoduje ograniczenia w możliwościach pozyskiwania "kapuchy". Wpływa też na obraz naszych kadr w społecznym odbiorze. Z człowieka chorego z nienawiści i żądzy władzy jak Tusk można zrobić gołąbka pokoju i miłości. I odwrotnie - z Kaczyńskich przewyższających Tuska i jego otoczenie intelektualnie, komptetencyjnie a także moralnie można zrobić żądnych władzy przygłupów ("kartofli").

Zgadzam się z Tobą, że władzę zdobywa się w jakimś celu, nie dla samej władzy. Jednak nie za bardzo tutaj o to chodzi. Z pewnymi Twoimi uwagami jednak nie mogę się zgodzić. Piszesz, że na pierwszym miejscu powinien być program, o którym ja wspominam na samym końcu. Piszesz też, że moja recepta miałaby się sprowadzać w efekcie do „pseudoprawicowej pospolityki”, czego wyznacznikiem miałoby być komercyjne, jak rozumiem, potraktowanie kampanii wyborczej i jej strywializowanie do poziomu reklamowania proszku do prania. Twierdzisz również, że produkt Platformy nie był bardziej autentyczny od innych, zaś, jak rozumiem, został na siłę wciśnięty wyborcom. Poprzestanę na razie na tym.

Otóż moim zdaniem program polityczny jest prostą funkcją tego, co można stworzyć, gdy dysponuje się zarówno zasobami wiedzy jak i kapitału. Wiedzy, którą posiadają ludzie opowiadający się po którejś stronie. Zaś kapitału, tj tego, co można niejako „kupić” na rynku. Bez tych dwóch składników, nie da się osiągnąć tego, co da się wyborcom „sprzedać”. Stąd też tak sporo mówiłem o tym, jakimi przymiotami powinni dysponować ludzie nie tylko ów program formułujący, co również go wdrażający. I to jest moim zdaniem bardzo ważne. Miernota bowiem nie stworzy czegoś, co będzie chodliwym arcydziełem. Jakiś rzępolący szarpidrut nie napisze koncertu symfonicznego z towarzyszącym chórem. Domorosły majsterklepka nie zbuduje wahadłowca kosmicznego, zaś analfabeta nie będzie dobrze uczyć. Widać stąd, że arcyprodukt wymaga arcymistrza. W wymiarze politycznym sprowadza się to nie tylko do tęgich głów potrafiących czuć wiatry historii, co również do tych, którzy w imieniu (z mianowania i powołania) danej formacji różnorakie, wiekopomne jej programy polityczne, wdrażają. Niekompetentna, niemerytoryczna, bez kwalifikacji, wiedzy, doświadczenia, umiejętności komunikacyjnych miernota nie tylko nie stworzy dobrego programu politycznego, co również daną formację skompromituje w oczach wyborców. A gdy jeszcze to wzmocni słabym charakterem, temperament i brakiem kultury osobistej, to katastrofa jest gotowa. Stąd więc by wygrać wybory jak też i by się utrzymać przy władzy potrzebni są nie tacy, którzy się cechują tym co wyżej lecz są tego zaprzeczeniem. Żadne wtedy reklamiarskie wygibasy spotami telewizyjnymi nie pomogą. To jest właśnie, drogi Oszołomie, sprowadzanie polityki do wymiaru promowania podpasek, gaci, odkurzaczy itp. Zapytaj zatem czy Prawica dysponuje ludźmi posiadającymi walory, o których mówię. A jeśli nie, to dlaczego.

Piszesz o potrzebie formułowania programu. Wiesz, Wujek Łindołs dał pewne narzędzie, dzięki któremu można sobie cos tam porachować i zobaczyć, jak np. kształtowały się sympatie elektoratu na przestrzeni lat. Ono nazywa się arkusz kalkulacyjny. Po co o tym mówię? Ano dlatego, by unaocznić to, że mniej lub więcej elektorat zna takowy lub inny program polityczny takowej lub innej siły politycznej. Zaczerpnąłem sobie więc trochę danych i porachowałem. Wziąłem zatem wyniki wyborów od 1991 r., policzyłem liczbę głosów oddanych na lewicę, centrum/liberałów oraz prawicę, wg. orientacji politycznej danych partii. Z tym, że pod uwagę wziąłem stronnictwa osiągające najmniej 1 proc. poparcia wyborczego. Zsumowałem, ześredniłem i porównałem. Oto wyniki (w proc.).

]]>]]>


 
Lewica Centrum/Liberałowie Prawica
1991 25 27 46
1993 46 23 30
1997 41 15 43
2001 60 16 23
2005 34 27 38
2007 24 42 33
średnia 38 25 35

Jeśli zaś chodzi o liczbę uprawnionych do głosowania, frekwencję i liczbę oddanych głosów to, to wygląda następująco:

  Uprawnionych Frekwencja Głosy Ważne
1991 24769257 10700319 10097891
1993 27677302 14414338 13796227
1997 28404054 13614063 13088231
2001 29364455 13592806 13050453
2005 30229031 12263917 11804676
2007 30615471 16495045 16142202
Średnia 28509928 13513415 12996613
średnia frekwencja (w proc.) 47,40  
 
średnia głosów ważnych (w proc.) 96,18  
 

 

Dlaczego te dane przytaczam? Otóż zauważ, że w latach 1991-2007, tj. w trakcie krystalizowania się sceny politycznej, średnia frekwencja wynosiła ok. 47 proc, zaś średnia głosów ważnych, to ok. 96 proc. To oznacza, że blisko połowa społeczeństwa oddawała świadomie głosy ważne. Myślę też, że były to głosy świadome, tzn. podyktowane takim a nie innym wyborem. Formowanie się elektoratu w tym okresie dało średni wynik w postaci równowagi sił pomiędzy prawicą a lewicą (na korzyść tej ostatniej) i dopełnieniem w postaci centrum/liberałów, pokazuje to tabela pierwsza.

]]>]]>

 

Jednak, rzecz jasna, jest to konstatacja statyczna, dosyć niewiele mówiąca o rzeczywistych preferencjach elektoratu, aczkolwiek dająca pewien wyznacznik na przyszłość.

By spróbować sobie przybliżyć ów wyznacznik, to moim zdaniem trzeba zastanowić się, gdzie jakkolwiek rozumiana prawica mogłaby wydłubać brakujące jej, do pełni szczęścia, głosy. Tutaj są różne możliwości. Zatrzymam się przy tym, co pokazuje obraz trwałości elektoratu, który, jak już wspomniałem, obejmuje połowę społeczeństwa (tj. ok. 13,5 mln ludzi). Ile tych głosów brakuje prawicy, by mogła rządzić w koalicji, zakładając, że to ona będzie głównym podmiotem? W gruncie rzeczy niewiele, gdyż wystarczyłoby uzyskać próg ok. 40 proc. poparcia, by w sejmie mieć ok. 180 mandatów (lub może nieco więcej). Z pierwszej tabeli widać, że jest to możliwe. Jeśli zaś prawica zamyślałaby sobie rządzić samodzielnie, to potrzeba jej znacznie więcej. Minimum minimorum stanowi to blisko (lub ponad) 50 proc. poparcia. Porachujmy. Prawica średnio z ok. 13 mln. głosów ważnych bierze 35 proc., co w liczbach bezwzględnych stanowi ok. 4,55 mln. głosów. I to można nazwać twardym elektoratem. Do rządzenia w koalicji brakuje jej wobec tego, ca. 650 tys., by mogła się w sejmie rozsiąść w mniej więcej 180 miejscach. Taka siła, to podmiot koalicyjny. Z kolei, by mogła rządzić samodzielnie, to brakuje jej jakieś 1,95 mln. głosów. Z tym, rzecz jasna, jest trudniej. 

W związku z tym trzeba wrócić do pytania o to, skąd wziąć taki „urobek”? Od lewicy? Broń Boże, bo tego elektorat prawicy by nie zaakceptował ze względu na tożsamość prawicową, różnice doktrynalne, światopoglądowe i wszystkie inne czynniki różniące. Wzięcie stamtąd poparcia oznaczać musiałoby odpływ elektoratu prawicowego i zasilenie centrum/liberałów. Elektorat lewicowy jest dla prawicy zbyt twardą alternatywą. Wszelako więc, prawica musiałaby „posilić się” częścią elektoratu centrum/liberalnego. Przypuszczalnie taki „transfer” byłby przez prawicę łatwiejszy do zaakceptowania niż lewicowy „desant”. I jest to alternatywa miękka. To tutaj jest ten „target”, po który prawica powinna sięgnąć, by się wzmocnić, i mieć szanse na rządzenie koalicyjne lub samodzielne. Pytanie czy to jest realne. Wydaje się mimo wszystko, że tak. On się może wydawać realny o tyle, o ile prawica stanie się autentyczna oraz silnie tamten elektorat przekonywująca. Zauważ ponadto, że lewica jest siłą zstępującą. Tam się systematycznie wykrusza stary pezetpeerowski beton, z kolei nowolewicowe mołojce zazdroszczą liberalnym beniaminkom dobrej passy, znakomitej prasy i luksusów na wyciągnięcie graby. Sierakowszczyzna nie jest zdolna do skonsolidowania lewicy, i nawet wśród swoich jest traktowana jak folklor przydatny do robienia jakichś rozrób. Z kolei, różne Napieralskie mają za zadanie popezetpeerowskim dinozaurom zasuwać bajeczkę o tym, jak to lewica na nich liczy i o nich dba. Natomiast takie lub inne Olejniczaki, to chciałyby jak najszybciej stamtąd prysnąć i dołączyć do centroliberałów. Nie oszukujmy się. W nowolewicowych dołach panuje ferment, by odrzucić swój peerelowski ogon i dołączyć do tamtej kasty. To z punktu widzenia prawicy jest niezwykle korzystne, ponieważ im bardziej centroliberałowie będą zasysali postkomunistyczne „odpady”, tym bardziej prawe skrzydło tych pierwszych będzie przeciwko temu stawać okoniem. I na to powinna grać prawica, by doszło do starcia pomiędzy Tuskami a Olejniczakami, a z doskoku, by tym dokopywały różne Piskorczaki. Im większa młócka w tej części sceny będzie, tym dla prawicy lepiej. Sami centroliberałowie też podlegają ciśnieniom zewnętrznym i wewnętrznym. Zewnętrznym, bo nie są do końca pewni tego, gdzie w tej konstelacji (SLD/SDPl/SD/PO) środowiska decydenckie przerzucą swoje aktywa i poparcie. Zaś wewnętrznym, gdyż centroliberałowie ściskani w lewym narożniku tracą swoją wyrazistość jako siła stricte centrowa. To też dołom może się zacząć nie podobać. Na to tamten elektorat jest bardzo wrażliwy Nie każdy tam chciałby być drugim Celińskim. W związku z tym, dla tych, którym bliżej jest do centroprawicy niż centrolewicy może zacząć nie odpowiadać bycie w jednej „paczce” z jakimiś Olejniczakami, Celińszczakami czy tymi podobnymi. Dlatego dopóki nie dojdzie do zwarcia pomiędzy Olejniczakiem a Tuskiem dopóty tego ostatniego będą wspierać. Jeśli Olejniczak przejmie w tym „segmencie” kontrolę, to część centroprawicowa może się wykruszyć. I na to prawica musi grać.

A co zrobić, by na to grać? Odpowiedź prosta. Nie tracąc nic ze swojej tożsamości ideowej, światopoglądowej i programowej z jednej strony pilnować swoich trzech podstawowych „flanek”, tzn. skrzydeł prawego i lewego oraz środka, z drugiej natomiast, systematycznie, stopniowo, konsekwentnie i przemyślanie zmiękczać swój wizerunek, by był on do zaakceptowania przez centroprawicowe skrzydło elektoratu centroliberalnego. Stąd prawica musi zassać jak najwięcej poparcia. Z tym oczywiście, że nie powinna tego robić teraz lecz wtedy, gdy doszłoby do zwarcia w „trójkącie” Tusk-Olejniczak-Piskorski. Wtedy powstanie zamieszanie, które prawica powinna wykorzystać. Do tego czasu powinna też pozwolić na to, by pryszczata miłość tamtego nieopierzonego elektoratu się wypaliła, i by zaczął działać najzwyklejszy dysonans poznawczy. Prawica na to powinna czekać i się merytorycznie, kompetencyjnie, wizerunkowo, socjotechnicznie przygotowywać, by w stosownym momencie móc się pojawić jako jedyna rozsądna alternatywa dla tamtej części elektoratu. Tutaj nie chodzi o wrogie lecz przyjazne przejęcie.

Istnieje inny wariant rozszerzenia się prawicy polegający na wyjściu poza dotychczasowe ramy elektoratu, to znaczy zagospodarowujący część, tzw. elektoratu niemego. Tutaj rezerwy są juz dość znaczne. Stąd można sporo czerpać, gdyż tego elektoratu jest blisko 13 mln. uprawnionych do głosowania. Oczywiście, dotarcie do niego jest znacznie trudniejsze, gdyż ten elektorat stanowi w dużym stopniu „odsiew” po poprzednich wyborach, i jest zrażony do polityki jako takiej. To są ogromne masy ludzi, patrzący na świat w kategoriach „my” – „oni”. Prawicę zaś, podobnie jak pozostałe siły polityczne, postrzegający jako częścią „onych”. Z tej racji, że jest to elektorat najtrudniejszy, to kluczowym tutaj czynnikiem, który może (lub wręcz – powinien) być brany pod uwagę, to autentyczność, a więc, prawdziwość, siły starającej się o poparcie. W takiej sytuacji należałoby, tą część elektoratu, długo przekonywać do siebie i za każdym razem potwierdzać każde słowo swoimi czynami. Ta część elektoratu jest bardzo nieufna do świata polityki, wobec czego praca nad jego zagospodarowaniem jest i będzie ciężka. Mimo to można starać się ją pozyskać.

Wróćmy więc drogi Oszołomie do Twoich uwag.

Piszesz dalej, że produkt leberałów nie był bardziej autentyczny od innych, ale został tak przedstawiony przez dominujące "obiektywne" (czytaj postkomunistyczne) media. Stronniczość mediów i zaangazowanie po jednej ze stron powoduje ograniczenia w możliwościach pozyskiwania "kapuchy". Wpływa też na obraz naszych kadr w społecznym odbiorze. Z człowieka chorego z nienawiści i żądzy władzy jak Tusk można zrobić gołąbka pokoju i miłości. I odwrotnie - z Kaczyńskich przewyższających Tuska i jego otoczenie intelektualnie, komptetencyjnie a także moralnie można zrobić żądnych władzy przygłupów ("kartofli").

I tutaj się ogromnie mylisz. Autentyzm, a więc prawdziwość, produktu leberałów opiera się na zasadzie „róbta co chceta”, anarchizowaniu (słynne tuskowe proklamowanie obywatelskiego nieposłuszeństwa) oraz dezynwoltury. I co do joty się to potwierdza. Prawica nie może mieć o to pretensji do liberałów, że ich elektorat postępuje tak jak jego przywódcy, z czym się zbytnio nie kryli przed wyborami. Zwyczajnie, „jak obiecali, tak robią.” I dlatego są w oczach ich elektoratu wiarygodni. Z kolei, stronniczość mediów polegała wyłącznie na zręcznym tonowaniu tego wizerunku. Takie („w kontrakcie”) jest propagandowe zamówienie klienta, to działa się zgodnie z jego wolą. I tutaj się odzywa problem kadr oraz „kapuchy”. Dobre kadry za przyzwoitą „kapuchę” robiły produkt „pod klucz”, to dobry, bo wizerunkowo wiarygodny, produkt dostał zamawiający. Jak prawica nie może się w tym połapać, to jej strata, gdyż to oznacza, że jest intelektualnie słaba i niekompetentna. Wobec czego, skoro dalej do sprzedaży miała być oferta „gołąbka pokoju i miłości”, to zwyczajnie był na nią popyt. Jakby prawica była intelektualnie sprawna i kompetentna, to potrafiłaby wykreować popyt na Tuska z rogami i tym odstraszyć lwią część aksamitnego elektoratu. Jak prawica nie potrafi zarządzać popytem, tj oczekiwaniami, elektoratu, to jest to dowód na słabość intelektualną i niekompetencję. Na nic innego. I dalej, a cóżesz to w sferze socjotechniki zrobili Kaczyńscy, by nie przyprawiono im „buzi” „kartofli, poza samym wykrzykiwaniem, że to jest „brzydkie”, „fe” i „nieładne”? Elektorat leberałów tylko na takie reakcje czekał, by potwierdzić swoje przekonanie. Nic więcej. Do kogoś, kto stoi z bejzbolem w grabie nie wychodzi się z umoralniająco-pedagogiczną gadką szkolną lecz z innymi argumentami. Tylko, że w takiej sytuacji trzeba dysponować fenomenalną socjotechniką.

Brak głosów

Komentarze

"Tylko, że w takiej sytuacji trzeba dysponować fenomenalną socjotechniką."

Co gorsza - nawet nie fenomenalną - wystarczyłoby: przyzwoitą i stosowaną przez cały czas i z rozsądnym natężeniem...
A - nawet - z tym są problemy... I to takie, które imho "kosztować" mogą setki tysięcy głosów...

Vote up!
0
Vote down!
0
#34391

Cóż, skoro źródłem "know-how" są kółka parafialne, to w istocie brak jest znajomości narzędzi, metod, mechanizmów i biegłości. Ale to jest wszystko na własne życzenie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#34398

Chyba się rozumiemy... Ilu trzeba tak naprawdę? Dwóch - trzech w miarę kumatych socjotechników zajmujących się tym, czym trzeba na pełnym etacie - 8 godzin dziennie?

Nawet nie piszę: "demagogów", tylko zwykłych, uczciwych socjotechników...

Szlag mnie trafia...
Pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#34408

ale gdzie tam, skoro cała para idzie w gwizdek, tzn. celebrę bogoojczyźnianą? Nie mówię, że ta jest niepotrzebna, ino tego jest aż do przesytu. A potem się dziwią, że tłuszcza na dźwięk słowa "kaczka" rechocze w odruchu warunkowym

Vote up!
0
Vote down!
0
#34411

ale gdzie tam, skoro cała para idzie w gwizdek, tzn. celebrę bogoojczyźnianą? Nie mówię, że ta jest niepotrzebna, ino tego jest aż do przesytu. A potem się dziwią, że tłuszcza na dźwięk słowa "kaczka" rechocze w odruchu warunkowym

Vote up!
0
Vote down!
0
#34412

otoczona jest stadem "młodszych " kaczek - podświadomie to publika odbiera.
Mnie spoko wystarczy jeden "kaczor" w stadzie -
Na stanowisku "brzydkiego kaczątka"
"No ale cóż gdy ryby śpiewają na niby ,żaby na aby aby ,a rak byle jak ."
Każdy chce mieć partyje w tym grajdole i do tego prawicową :((((((
"Jakoś to będzie "- Kurski w czasie akcji bilbordowej
Legion rzymski -miał kilka szeregów- po przegranej "dziesiątkowanie" - :)))))

Vote up!
0
Vote down!
0
#34413

To co nam pozostaje? Znalezienie wspólnymi siłami kogoś kumatego i zrzuta po 5 dych od łba na miesiąc, czy coś w tym stylu? Bo nadziei na to, że ludzie, na których liczymy sami sobie poradzą jakoś nie mam...

Bo to już cztery lata mijają a poprawy nie widać... Cztery lata - dorasta "nowe pokolenie" "nietkniętych" wyborców i co? zwykłym trybem: na POpieprzone "zmarnowanie"?...

Pzdr i Dobrej Nocy. Znikam, za 4,5 h budzik wydrze twarz na mnie...

Vote up!
0
Vote down!
0
#34418

"Przejąć" -wszyscy na to pracowaliśmy - na naszych grzbietach struktury się bujają (gdybyś widział jak sennie jest w biurach PiS).
Kanapowcom dać propozycje - zdrajców i "Pożytecznych idiotów" -wykopać .
Jasny przekaz ?
Pro publico bono !!!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#34420

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#34395

To nie wyczytałeś między wierszami, że lemingi zanim zmądrzeją muszą sobie tę główkę nieco poobijać?

Vote up!
0
Vote down!
0
#34400

Nie bądż sadystą!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#34403

brak nie tyle inteligencji ,co instynktu samozachowawczego.
"Walka Byków" o- ?
Tzw. prawica - żyje cyklem okresów godowych

Vote up!
0
Vote down!
0
#34399

nie inaczej.

Vote up!
0
Vote down!
0
#34402

Mnie samemu nie wypada. :p

Vote up!
0
Vote down!
0
#34405

Wiem na czym polega liberalizm, a nawet sam myślę zasadniczo liberalne. Pod ten termin podpinało się jednak wielu oszustów, choćby osławieni "aferałowie" którzy całkowici namieszali społeczeństwu w głowach. Paradoksalnie "liberałami",szczególnie jeśli idzie o ich majątki, są też dorobieni "lewicowcy". UPR, uważające się za czysto liberalną partię, ma kłopoty z przekroczeniem progu wyborczego. Zresztą liberalizm jako taki, nie jest szczególnie prawicowy, czy konserwatywny, interesuje go wolność, szczególnie rynkowa, ale też wolność w ogóle.
Moim zdaniem PiS popełnił błąd, budując swoją kampanię na opozycji do liberalizmu. Nie sądzę, żeby Kaczka miał coś przeciw rynkowi, uznał jednak widocznie, że zmiany nie mogą być okupione zbyt wielkimi kosztami społecznymi. To rozsądne, bo duża część wyborców była i jest biedna, sfrustrowana wręcz obrażona na to, że po 89-tym nie nastąpił od razu spodziewany raj. Liczył też (i nie przeliczył się)na ciche poparcie Kościoła (z jego etyką społeczną)i związków zawodowych (które liberalne być nie mogą). Równocześnie postawił w kłopotliwej sytuacji takich jak ja, czyli zwolenników rynku, ale też konserwatystów. Ja uznałem, że za cenę rozwalenia III RP przymknę oko na antyliberalna frazeologię. Inni być może oddali głos na UPR, albo zasilili grono wyborców PO, uznając Kaczkę za "komucha". Tak czy inaczej uważam, że na liberałach PiS zbytnio się nie dołowi. Jest ich nadal zbyt mało i są podzieleni. Chciałbym tylko, żeby nowa kampania PIS zajęła się, jeśli to się opłaci (a pewnie tak) tymi, którymi trzeba, czyli "aferałami". Dla reszty elektoratu to wystarczy, a nie zmusi części wyborców do szukania alternatyw, których zresztą nie ma.
Jeśli dobrze rozumiem, Kaczyński ma pomysł na partię konserwatywno ludową. I dobrze. Wynika z tego, że stawia przede wszystkim na elektorat biedniejszy, także na "sieroty po komunizmie". Nie zgadzam się więc z tobą, że nie ma co liczyć na odwojowanie elektoratu lewicy. Poza byłymi aparatczykami i "biznesmenami" składa się on bowiem (i przede wszystkim) z ludzi, którzy boją się o swoje bezpieczeństwo socjalne, że schowają do kieszeni katolicyzm, czy patriotyzm, byle ktoś obiecał im opiekę. Niech im Kaczka to obieca, bo inaczej pójdą do komunistów. W tej liczbie jest też, podejrzewam duża część "cichego elektoratu", który nie głosuje, bo uwierzył, że "wszyscy politycy to prostytutki". Drugą część, pewnie stanowią owi centryści, przekonani podobnie jak ci wzmiankowani wcześniej, że nie ma co się bawić w politykę, tylko robić swoje. Do nich mogą dotrzeć argumenty, że Układ przeszkadza im uczciwie zarabiać i godnie żyć, nie wystarczą tu jednak argumenty historyczne, a poskutkują raczej ekonomiczne, czyli znów atak na "aferałów" wsparty jasną i dobrze umotywowaną wizją gospodarki. Nad tym powinien popracować PiS.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#34439

Istotnie błąd - prostymi słowami ujmując PiS miało wtedy możliwości prezentacji niewątpliwych sukcesów - działania polityczne godziły postulaty ultrasów (prawych i lewych).
Chodziło o przekonanie centrum - nie jestem "cudotwórcą".
Było pokazać -pracowitość (choć to był olbrzymi błąd otwierać tyle frontów).
Obecnie istotnie Budowa bloku narodowego jest chyba najlepszym wyjściem .
Oparcie o kompilacje programową wszystkich ugrupowań bliskich ideowo bez zabierania zbędnego balastu w postaci dawnego establishmentu .
Mam cichutką nadzieje na sukces takiej polityki , wszak instrumenty jakie posiada Jarosław są jedyną realną siłą na przeciw powskiemu konformizmowi.

Vote up!
0
Vote down!
0
#34446

Wprawdzie PO przy pomocy prokuratury wyciąga już nawet.... leśniczówkę Kurskiego, ale nadal można się starać udowodnić społeczeństwu, że kupno zgodnie z prawem połowy rudery, to jednak co innego niż hazard i stocznie. Ilościowo i jakościowo. Opozycja nie może odpuścić od dziś żadnej aferze, czy nawet aferce, a nawet drobnej kompromitacji elit Salonu. Potrzebny jest jeszcze czytelny i dobrze zaprezentowany plan sanacji Polski, jako dowód, że PiS myśli też pozytywnie i patrzy w przyszłość.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#34450

"Leśniczówka Kurskiego" - to doskonały pretekst do prezentacji innych leśniczówek , latyfundiów.
Grzech zaniechania PiS - pomijajac moją osobistą ocene Pana Kurskiego , wołam ! Zróbcie coś - Kurski jak to zwykle bywa zostanie uwikłany w wojne na cepy z 3 garniturem PO.
Może to jest śmieszne -dla kogo ?

Vote up!
0
Vote down!
0
#34461