Tak sobie obserwuję to, co się dzieje wokół, tzw. ustawy antyprzemocowej, i nie mogę wyjść z podziwu, że moi krajanie walczący przez prawie pół wieku z wszędobylstwem państwa nagle ów konstrukt społeczny pokochali. I to gdzie? Ano tam, gdzie zdawałoby się, że Polacy z determinacją strzegli swoje najbliższe środowisko przed ingerencją państwa, tj. w rodzinie. Bo, co? W najbardziej zgniłym PRL’u,...