Koncert na rozpoczęcie roku szkolnego

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Pierwszy dzień, pierwsze godziny nowego roku szkolnego. Wszyscy poruszali się po szkole ruchami Browna i usiłowali coś załatwić: uczniowie inny plan lekcji, jedni nauczyciele innych nauczycieli, pan dyrektor wszystko, a pani pedagog koncert. Pani pedagog wpadła bowiem na znakomity - jej zdaniem pomysł.
- Szkoła nasza robi się coraz bardziej europejska - mówiła z dumą do pana dyrektora - Mamy lekcje etyki europejskiej, a nawet powstały klasy o profilu europejskim. Uważam, że to jednak za mało!
- No co pani powie? - odparł dyrektor, który przerzucał jakieś papiery i słuchał jednym uchem.
- Wiec panie dyrektorze zróbmy coś bardziej młodzieżowego! - nalegała pani pedagog. Niech pan zobaczy, czego dzieci słuchają!
- Niech mówi się "zobaczyć czego słuchają", "tylko "posłuchać, czego słuchają" - rzekł z lekką przyganą w głosie pan dyrektor i zakończył ją głośnym piskiem. Następnie desperacko rzucił się do swojego komputera, ale było już za późno. Pani pedagog wyjęła wystającego z gniazda USB pendrive'a i pasek "Pobierz plik: Ficken_mit_zwei_Pilnicken.avi" zatrzymał się na wskazaniu "99%", zgasł i pojawił się komunikat o błędzie.
- Na nim zapisywało się coś ważnego! - krzyknął rozpaczliwie pan dyrektor. - Jak pani mogła!
Pani pedagog zignorowała protest i wsunęła swojego pendrive'a. Potem kliknęła myszką, podkręciła głośniki, powiedziała "no, jasne" i włączyła je. Z głośników ryknął okropny hałas i jakiś męski głos darł się:
- "Unless you are forty to one!!! Your force will soon be undone!!!"
Pan dyrektor wyłączył głośniki. Zapadła cisza.
- Co to było? - wyjąkał.
I pani pedagog mu wytłumaczyła, że młodzi teraz tego słuchają. I że ona proponuje aby w szkole też zrobić coś takiego. Właściwie to nie trzeba szukać zespołu, bo sam się zgłosił. Młody, rockowy zespół. Przypadkiem gra tam bratanek pani pedagog. I właściwie to oni już czekają. Co ona mówi - czekają! Już rozłożyli sprzęt w auli i próbują! Potrzebna tylko zgoda pana dyrektora.
- No dobrze, niech będzie - pan dyrektor znowu słuchał jednym uchem bo nadal nie mógł czegoś znaleźć. - Wszyscy uczniowie niech idą na ten koncert. A... Drogo to będzie?
- Gratis!!! To młody zespół, dopiero się promuje!
- No to dawać go! - zakomenderował pan dyrektor. - Niech grają! Ja zaraz tam też przyjdę!
Pół godziny później dyrektor wszedł do auli. Był już tam zgromadzony tłum uczniów, który pod nadzorem grona pedagogicznego chłonął muzykę. Nie dało się nie chłonąć - rockowo-metalowe dźwięki były tak głośne, że odbierało się je nie tylko uszami, ale i całym ciałem. Czwarta a, tak jak wszystkie inne klasy, uczestniczyła w koncercie. Dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza tym razem się nie odzywała. Zresztą i tak nie byłoby jej słychać, za to zemdlała. Jako pierwsza. Łukaszek i Gruby Maciek na początku się krzywili, ale muzyka ich ogarniała, przeszywała na wylot i nie było przed nią ucieczki.
- Nawet fajnie grają! - krzyknął Łukaszek.
- Nic nie słyszę!! - zadudnił Gruby Maciek.
- Acha!!! No, fajnie!!!
Okularnikowi występ bardzo się podobał. Rzucał łepetynę do rytmu i w pewnym momencie jego okulary sfrunęły mu z nosa i ruchem wirowym poszybowały przez całą aulę. Wzniosły się prawie pod sam sufit, a potem obniżyły lot i trafiły panią pedagog w potylicę.
Zespół nazywał się Sutki Dublera i akurat grał swój najlepszy utwór pod tytułem "Noc Kuwety".
Pan dyrektor posłuchał przez chwilę i zmarszczył brwi. Następnie przepchnął się pod scenę i przerwał wykonywanie utworu. Młody wokalista dociągnął frazę "Nadciąga Noc Kuwety! Z ręką w nocniku zbudzisz się! Nie dowiesz się z gazety! Kto dziś jest dobry a kto nie!" i zapytał o chodzi.
- Jest źle - powiedział pan dyrektor.
- O tym śpiewamy.
- Nie o to mi chodzi - pan dyrektor zrobił przejście dla uczniów wyprowadzających krwawiącą panią pedagog. Gdzieś po podłodze raczkował okularnik szukający swoich okularów. Pan dyrektor zrobił i jemu przejście i coś chrupnęło mu pod butami. - Jest źle, że śpiewacie po polsku. Co wy tu odstawiacie jakieś martyrologie? Młodzi chcą się bawić.
- Ale oni się świetnie bawią przy tej muzyce, a tekst może ich zainspiruje, zaciekawi, poruszy wewnętrznie...
- Żadnego poruszenia! To ma być rozrywka! Po angielsku!
- No dobrze... - powiedział wokalista. - Możemy po angielsku.
Poleciały dynamiczne kawałki o refrenach zaczynających się od "Skul yz szyt" i "Kil dys madafaka". Dyrektor z zadowoleniem zaczął rytmicznie przytupywać stopą. Pod butem coś chrzęściło przez dłuższy czas, a potem przestało.
- To jest muzyka! - zawołał z uznaniem.
- A teraz specjalna piosenka dla pana dyrektora! - krzyknął wokalista. - Aj łona fak ju in de es! Komon! Ewrybady! Aj łona fak ju in de es!
Dyrektor nadal rytmicznie przytupywał stopą. Niektórzy nauczyciele, znający angielski, popatrywali na siebie z przerażeniem. Milczeli, jedynie ich spojrzenia mówiły: "Czy pani słyszy to co ja? Czy pani rozumie to co ja?". W końcu grono pedagogiczne zaczęło spoglądać na pana od angielskiego. On powinien zareagować - niejako "z urzędu".
Ale pan od angielskiego, cały rozanielony, bawił się świetnie i śpiewał refren razem z wokalistą.

Brak głosów

Komentarze

"Noc Kuwety" wymiata, ale ja mam lepszy pomysł: "Dzieci Miksera".

Vote up!
0
Vote down!
0
#30010

Aż strach czytać, bo takie to "europejskie". ;)))
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#30012

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#30050