Dlaczego powtórne sekcje zwłok są potrzebne
Po co prokuraturze pośmiertne badania zwłok?
Podstawowe cele są dwa:
1. identyfikacja, czyli stwierdzenie kto zginął
2. przyczyna śmierci, czyli w jaki sposób zginął.
Ponoć na dzień dzisiejszy, prawie 2 lata po zdarzeniu, polskiej prokuraturze brakuje kilkudziesięciu dokumentów sekcyjnych. Skąd więc prokuratura wie (chodzi mi o dowód dla sądu):
a. czy wszyscy pasażerowie TU154 zginęli
b. czy wśród znalezionych ciał nie było ciał osób postronnych
c. jakie są przyczyny śmierci osób, których ciała odnaleziono.
Można z odpowiedzią na te pytania czekać do czasu, aż Rosjanie przyślą swoje dokumenty. Jednak jeśli nie zrobili tego w ciągu 2 lat to pojawia się pytanie, czy te dokumenty wogóle istnieją.
Druga kwestia to wiarygodność i kompletność dostarczonych przez Rosjan dokumentów. W trzech przypadkach sama prokuratura zakwestionowała ich wiarygoność jeśli chodzi o poprawność identyfikacji.
Przypomnijmy też, że zasadnicze prace sekcyjne zostały przez Rosjan przeprowadzone w ekstremalnie krótkim czasie. Ewa Kopacz z mównicy sejmowej 19 stycznia 2011:
Sekcje odbyły się, zanim przyleciała polska ekipa,
Ekipa ta przybyła 11 kwietnia, czyli dokumentacja miejsca zdarzenia, czynności śledcze z udziałem ciał, identyfikacja ciał, przewiezienie ich do Moskwy oraz badania sekcyjne zajęły Rosjanom w sumie ok. 1,5 doby. Na ile więc, jeśli chodzi o przyczynę i okoliczności zgonu, badania te są:
a. wiarygodne
b. pełne.
Najprawdopodobniej więc tak czy inaczej prokuratura będzie musiała dokonać ekshumacji, jeżeli wynik jej śledztwa ma być rzetelny.
Pytanie oczywiście, czy polska prokuratura chce dokonać rzetelnego śledztwa. Jak bowiem racjonalnie wytłumaczyć zakaz udziału w badaniach ekshumacyjnych światowej klasy amerykańskiego profesora? Czyżby prokuratura podejrzewała prof. Badena o szpiegostwo na rzecz USA? Tyle, że cóż miałby on szpiegować? Metody pracy polskich patologów?
Profesor Michael Baden jest uznanym amerykańskim ekspertem. (...) Kierownik Zakładu prof. Barbara Świątek oświadczyła, że nie ma nic przeciwko obecności wybitnego kolegi.
Widziała ciało męża w Moskwie i pamięta, że nie było na nim żadnych śladów sekcji (Zuzanna Kurtyka jest lekarzem). Z dostarczonego przez Rosjan protokołu wynika zaś, jakoby taka czynność została przeprowadzona.
Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", podczas badania we Wrocławiu okazało się, że jednak na ciele Janusza Kurtyki są pewne ślady czynności medycznych. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie doszło do pełnej sekcji zwłok, tylko do pozorowania tej procedury.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3219 odsłon
Komentarze
Baden
22 Marca, 2012 - 20:28
Wracając do tematu M.Badena.
Rozumiem brak zaufania do Rosjan.
Jaki może być interes polskiej prokuratury w fałszowaniu wyników śledztwa?
Metody pracy polskich patologów wymagają nadzoru?
Oni też mają być puzzlami w tym spisku?
Przeraża mnie fakt, że ktoś tak myśli.
anagramka
Pytanie do przerażonej
22 Marca, 2012 - 21:12
A cała reszta Szanowną Panią nie przeraża?
no właśnie: "Jaki może
23 Marca, 2012 - 02:48
no właśnie:
"Jaki może być interes polskiej prokuratury w fałszowaniu wyników śledztwa?"
dlaczego zaraz fałszowaniu? Skąd to Pani wzięła?
Dlaczego polska prokuratura pozbawia się tak mocnego atutu jak badanie przeprowadzone przez jednego z najlepszych na świecie specjalistów? Nuż zna on techniki nie znane polskim naukowcom?
Polscy naukowcy
23 Marca, 2012 - 19:57
Panie Foros
Wierzę w mądrość polskich naukowców.
"dlaczego zaraz fałszowaniu? Skąd to Pani wzięła?"
A jak myślisz? Skąd taki wniosek? A te wszystkie opinie tutaj nie wynikają z obawy przed fałszywymi wynikami?
Sam zastanawiasz się, czy polska prokuratura chce przeprowadzić rzetelne śledztwo. A działanie nierzetelne wiąże się z chęcią ukrycia czegoś - co jest odmianą oszustwa. Nie uważasz?
anagramka
do przerażonej anagramka
22 Marca, 2012 - 21:32
Przeraża mnie że ktoś zadaje takie pytania.
Asta
Przerażenie
23 Marca, 2012 - 00:13
anagramka
I takie przerażenie mnie najbardziej przeraża.
anagramka
Przerażenie
23 Marca, 2012 - 00:13
anagramka
I takie przerażenie mnie najbardziej przeraża.
anagramka
A mnie juz przestal przerzazac debilizm ludzi michnikowska
23 Marca, 2012 - 00:20
papaka wtlaczana w mozgi codzien daje zniwo.
Tylko debil moze miec zaufanie do polskiej z nzawy tylko prokuratury za panowania PObolszewi a szczegolnie do prokuratoty wojskowej ktora jest poststalinowska wciaz podlegla kacapji.
iloraz inteligencji wilka (...)
23 Marca, 2012 - 00:58
Uważasz, że jestem debilem?
Wobec tego gratuluję ilorazu inteligencji i klasy.
Pozdrawiam
anagramka
@anagramka specjalnie dla ciebie skopiowalem ten wpis
23 Marca, 2012 - 04:12
Barbara Świątek i Jerzy Kawecki są jednymi z najwybitniejszych specjalistów od medycyny sądowej. Mają jednak wyjątkowego pecha, gdy na prosektoryjny stół trafia ciało potencjalnej ofiary służb specjalnych.
Wrocławski ośrodek akademicki uzyskał renomę rozwiązując, głównie umysłem dr Kaweckiego, tajemnice licznych zbrodni i niestandardowych wypadków. O ile w materii typowo kryminalnej zyskał pełne zaufanie śledczych, to od reguły tej powstał bardzo smutny wyjątek. Ilekroć niezbędna jest sekcja zwłok lub opinia sądowo-lekarska na podstawie akt sprawy o charakterze politycznym próżno oczekiwać wniosków przeczących tezom przedstawicieli establishmentu minionego ustroju. Pech?
Od 1977 roku nikt nie wierzył w nieszczęśliwy wypadek Stanisława Pyjasa. Młody student wykryć miał w swoim otoczeniu agenta SB, w związku z czym najpewniej zapadła decyzja o jego likwidacji. Zwłoki Pyjasa znaleziono w bramie przy ul. Szewskiej w Krakowie, a sama śmierć już wówczas była powszechnie uważana za śmiertelne pobicie. Ówczesna ekspertyza biegłego sądowego wskazywała na wypadek, jednak lekarz który ją sporządził został pozbawiony funkcji kierownika Katedry Medycyny Sądowej na uczelni z powodu „naruszenia norm etycznych w działalności opiniodawczej”. Zeznał też później przed prokuratorem IPN, że nigdy nie wykonał sekcji Pyjasa, lecz jedynie podpisał się pod cudzym protokołem, a także nagrano jego wypowiedź: „ktoś Pyjasowi dał po mordzie.. ale ja nie wiem kto.” Śledztwo wznowione w 1991 roku potwierdziło tezę o śmiertelnym pobiciu i podrzuceniu zwłok do bramy. Przeprowadzona niespełna 20 lat później ponowna ekshumacja i uzupełnienie opinii sądowo-lekarskiej przez ośrodek wrocławski potwierdziły jednak wersję lansowaną w PRL-u: pijany awanturnik spadł ze schodów. Według krewnych Pyjasa w opinii pominięto takie drobiazgi jak urazy wewnątrz czaszki denata. Pokłosiem „wypadku” studenta była śmierć kilku osób zamieszanych w sprawę.
W 1989 roku znaleziono powieszone ciało agenta kontrwywiadu PRL Marka Stróżyka. Choć zwłoki przez 4 godziny miały być pionowo powieszone w pozycji „ukrzyżowania” lekarze - stwierdzający zgon i przeprowadzający administracyjną sekcję zwłok - nie znaleźli plam opadowych właściwych dla takiej śmierci. Po około 20 minutach od zgonu płyny zgodnie z prawem ciążenia spływają do najniżej położonych partii ciała. Nie ma możliwości oszukania grawitacji - wisielec ma na dłoniach i stopach „rękawiczki”. W tym przypadku intensywnie wysycone plamy niepodlegające pod naciskiem przemieszczeniu stwierdzono tylko na pośladkach i plecach. Materiał dowodowy (saszetka, pętla wisielcza, kable, błony fotograficzne, odbitki zdjęć ciała i miejsca zdarzenia oraz protokoły oględzin) zaginął, a protokół z zeznaniem kluczowego świadka sfałszował policjant-protokolant (śledztwo pomimo wykrycia sprawcy umorzono z powodu przedawnienia, pozostał w służbie). Potwierdzenia tezy o samobójczym zadzierzgnięciu, a po kilku godzinach od zgonu samodzielnym skomplikowanym skrępowaniu i powieszeniu na chwilę własnego martwego ciała, odmówił jeden z ośrodków akademickich. Wówczas akta sprawy przekazano dr Jerzemu Kaweckiemu, który uznał, że absolutnie nic nie wskazuje na udział osób trzecich w zdarzeniu i zaakcentował obecność śladowej ilości alkoholu we krwi denata. Plamy opadowe? Kto by się przejmował drobiazgami - zupełnie pominięto je w treści opinii. Zeznania aż kilku świadków potwierdzających „ukrzyżowanie”? Niewiarygodne - przecież po 4 godzinach takiego wiszenia byłyby ślady na zwłokach... Sęk w tym, że te nie wisiały od momentu zgonu, a zostały tak jak w przypadku Pyjasa podrzucone wiele godzin po zabójstwie najprawdopodobniej dokonanym w tym przypadku przez Departament IV SB. Ten sam, który zgładził ks. Popiełuszkę i co najmniej kilku innych duchownych oraz rzetelnych funkcjonariuszy SB.
W związku z nieprawidłowościami w protokole sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna podjęto decyzję o ekshumacji jego ciała. Karawan z trumną wbrew wcześniejszym zapowiedziom i oczekiwaniom rodziny zmarłego nie zatrzymał się jednak pod krakowskim Collegium Medicum, a nagle zmienił kierunek jazdy i pojechał wprost do Wrocławia... Później przez kilka miesięcy schorzenia uniemożliwiły kierowniczce Katedry Medycyny Sądowej dopełnienia formalności i złożenia podpisu na dokumentacji, bez czego włączenie wyników „ponownej” sekcji do akt prokuratorskich było niemożliwe. Jak się w końcu okazało, krewni Wassermanna mieli w pełni rację kwestionując ustalenia strony rosyjskiej. Wyniki tamtejszej sekcji w zupełności wymyślono, oględzinom poddano nawet narząd którego denat już nie posiadał. Pomimo rozbieżności sięgających 97% w ustaleniach polskich i rosyjskich lekarzy strona polska oświadczyła, że „nie wpływają one jednak na wiarygodność głównych wniosków tej opinii”. Dziwne to naukowe wnioski, które niemal w całości wywieść można z konfabulacji niemających oparcia w materiale dowodowym i wynikające z nieprawdziwych założeń. Upływ czasu skutkował rozkładem gnilnym tkanek miękkich, w części wykluczył też rzetelne badania toksykologiczne. Jeden z najważniejszych dowodów został więc nieodwracalnie utracony. Ale nic to. Wrocławscy biegli uznali, że wszystko jest w porządku a nieścisłości ledwie przekraczają 90% treści kwestionowanego dokumentu.
W przypadku każdego zabójstwa czy wypadku ustalenia takie skutkowałyby skandalem i surowym wyrokiem dla winnego nieprawidłowości. Zawarcie nieprawdy w dokumencie mającym znaczenie prawne jest w Polsce przestępstwem zagrożonym karą do 5 lat pozbawienia wolności (Art. 271 par. 1 kk), a posługiwanie się takim dokumentem zagrożone jest karą do lat 2 (Art. 273 kk). Biegły przedstawiający fałszywą opinię podlega zaś karze do 3 lat więzienia (Art. 233 par. 4). Zapewne rosyjski kodeks karny także przewiduje za fałsz intelektualny i fabrykowanie dowodów odpowiedzialność karną. Logiczna analiza materiału dowodowego oraz tła politycznego sytuacji, a także doświadczenie życiowe, pozwalają wykluczyć tezę o przypadkowym charakterze tak znacznych rozbieżności w wynikach sekcji. Czy ktoś w związku z celowym fałszerstwem ważnego dowodu w sprawie śmierci 96 osób wystąpił o ściganie sprawców? Chyba nie ma takiej potrzeby, skoro eksperci mówią, że nic się nie stało...
Wrocław ma wyjątkowego pecha do spraw politycznych. A może po prostu niestrudzenie walczy o odkłamywanie "niesprawiedliwej" oceny tych post-peerelowskich i komunistycznych służb specjalnych? Podobnych wrocławskich przypadków było przecież o wiele więcej. Bez trudu odnaleźć można informacje o dziwnych ustaleniach przeprowadzonych w tym mieście sekcji zwłok, jeśli tylko dotyczyły one materii politycznej lub kościoła katolickiego. Również w tym regionie prokuratura wyjątkowo ochoczo prowadzi sprawy związane z działalnością przestępczą byłych agentów służb specjalnych. Latami. Aż do śmierci świadków i umorzenia.
Kazimierz Turaliński
@anagramka specjalnie dla ciebie skopiowalem ten wpis
23 Marca, 2012 - 04:12
Barbara Świątek i Jerzy Kawecki są jednymi z najwybitniejszych specjalistów od medycyny sądowej. Mają jednak wyjątkowego pecha, gdy na prosektoryjny stół trafia ciało potencjalnej ofiary służb specjalnych.
Wrocławski ośrodek akademicki uzyskał renomę rozwiązując, głównie umysłem dr Kaweckiego, tajemnice licznych zbrodni i niestandardowych wypadków. O ile w materii typowo kryminalnej zyskał pełne zaufanie śledczych, to od reguły tej powstał bardzo smutny wyjątek. Ilekroć niezbędna jest sekcja zwłok lub opinia sądowo-lekarska na podstawie akt sprawy o charakterze politycznym próżno oczekiwać wniosków przeczących tezom przedstawicieli establishmentu minionego ustroju. Pech?
Od 1977 roku nikt nie wierzył w nieszczęśliwy wypadek Stanisława Pyjasa. Młody student wykryć miał w swoim otoczeniu agenta SB, w związku z czym najpewniej zapadła decyzja o jego likwidacji. Zwłoki Pyjasa znaleziono w bramie przy ul. Szewskiej w Krakowie, a sama śmierć już wówczas była powszechnie uważana za śmiertelne pobicie. Ówczesna ekspertyza biegłego sądowego wskazywała na wypadek, jednak lekarz który ją sporządził został pozbawiony funkcji kierownika Katedry Medycyny Sądowej na uczelni z powodu „naruszenia norm etycznych w działalności opiniodawczej”. Zeznał też później przed prokuratorem IPN, że nigdy nie wykonał sekcji Pyjasa, lecz jedynie podpisał się pod cudzym protokołem, a także nagrano jego wypowiedź: „ktoś Pyjasowi dał po mordzie.. ale ja nie wiem kto.” Śledztwo wznowione w 1991 roku potwierdziło tezę o śmiertelnym pobiciu i podrzuceniu zwłok do bramy. Przeprowadzona niespełna 20 lat później ponowna ekshumacja i uzupełnienie opinii sądowo-lekarskiej przez ośrodek wrocławski potwierdziły jednak wersję lansowaną w PRL-u: pijany awanturnik spadł ze schodów. Według krewnych Pyjasa w opinii pominięto takie drobiazgi jak urazy wewnątrz czaszki denata. Pokłosiem „wypadku” studenta była śmierć kilku osób zamieszanych w sprawę.
W 1989 roku znaleziono powieszone ciało agenta kontrwywiadu PRL Marka Stróżyka. Choć zwłoki przez 4 godziny miały być pionowo powieszone w pozycji „ukrzyżowania” lekarze - stwierdzający zgon i przeprowadzający administracyjną sekcję zwłok - nie znaleźli plam opadowych właściwych dla takiej śmierci. Po około 20 minutach od zgonu płyny zgodnie z prawem ciążenia spływają do najniżej położonych partii ciała. Nie ma możliwości oszukania grawitacji - wisielec ma na dłoniach i stopach „rękawiczki”. W tym przypadku intensywnie wysycone plamy niepodlegające pod naciskiem przemieszczeniu stwierdzono tylko na pośladkach i plecach. Materiał dowodowy (saszetka, pętla wisielcza, kable, błony fotograficzne, odbitki zdjęć ciała i miejsca zdarzenia oraz protokoły oględzin) zaginął, a protokół z zeznaniem kluczowego świadka sfałszował policjant-protokolant (śledztwo pomimo wykrycia sprawcy umorzono z powodu przedawnienia, pozostał w służbie). Potwierdzenia tezy o samobójczym zadzierzgnięciu, a po kilku godzinach od zgonu samodzielnym skomplikowanym skrępowaniu i powieszeniu na chwilę własnego martwego ciała, odmówił jeden z ośrodków akademickich. Wówczas akta sprawy przekazano dr Jerzemu Kaweckiemu, który uznał, że absolutnie nic nie wskazuje na udział osób trzecich w zdarzeniu i zaakcentował obecność śladowej ilości alkoholu we krwi denata. Plamy opadowe? Kto by się przejmował drobiazgami - zupełnie pominięto je w treści opinii. Zeznania aż kilku świadków potwierdzających „ukrzyżowanie”? Niewiarygodne - przecież po 4 godzinach takiego wiszenia byłyby ślady na zwłokach... Sęk w tym, że te nie wisiały od momentu zgonu, a zostały tak jak w przypadku Pyjasa podrzucone wiele godzin po zabójstwie najprawdopodobniej dokonanym w tym przypadku przez Departament IV SB. Ten sam, który zgładził ks. Popiełuszkę i co najmniej kilku innych duchownych oraz rzetelnych funkcjonariuszy SB.
W związku z nieprawidłowościami w protokole sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna podjęto decyzję o ekshumacji jego ciała. Karawan z trumną wbrew wcześniejszym zapowiedziom i oczekiwaniom rodziny zmarłego nie zatrzymał się jednak pod krakowskim Collegium Medicum, a nagle zmienił kierunek jazdy i pojechał wprost do Wrocławia... Później przez kilka miesięcy schorzenia uniemożliwiły kierowniczce Katedry Medycyny Sądowej dopełnienia formalności i złożenia podpisu na dokumentacji, bez czego włączenie wyników „ponownej” sekcji do akt prokuratorskich było niemożliwe. Jak się w końcu okazało, krewni Wassermanna mieli w pełni rację kwestionując ustalenia strony rosyjskiej. Wyniki tamtejszej sekcji w zupełności wymyślono, oględzinom poddano nawet narząd którego denat już nie posiadał. Pomimo rozbieżności sięgających 97% w ustaleniach polskich i rosyjskich lekarzy strona polska oświadczyła, że „nie wpływają one jednak na wiarygodność głównych wniosków tej opinii”. Dziwne to naukowe wnioski, które niemal w całości wywieść można z konfabulacji niemających oparcia w materiale dowodowym i wynikające z nieprawdziwych założeń. Upływ czasu skutkował rozkładem gnilnym tkanek miękkich, w części wykluczył też rzetelne badania toksykologiczne. Jeden z najważniejszych dowodów został więc nieodwracalnie utracony. Ale nic to. Wrocławscy biegli uznali, że wszystko jest w porządku a nieścisłości ledwie przekraczają 90% treści kwestionowanego dokumentu.
W przypadku każdego zabójstwa czy wypadku ustalenia takie skutkowałyby skandalem i surowym wyrokiem dla winnego nieprawidłowości. Zawarcie nieprawdy w dokumencie mającym znaczenie prawne jest w Polsce przestępstwem zagrożonym karą do 5 lat pozbawienia wolności (Art. 271 par. 1 kk), a posługiwanie się takim dokumentem zagrożone jest karą do lat 2 (Art. 273 kk). Biegły przedstawiający fałszywą opinię podlega zaś karze do 3 lat więzienia (Art. 233 par. 4). Zapewne rosyjski kodeks karny także przewiduje za fałsz intelektualny i fabrykowanie dowodów odpowiedzialność karną. Logiczna analiza materiału dowodowego oraz tła politycznego sytuacji, a także doświadczenie życiowe, pozwalają wykluczyć tezę o przypadkowym charakterze tak znacznych rozbieżności w wynikach sekcji. Czy ktoś w związku z celowym fałszerstwem ważnego dowodu w sprawie śmierci 96 osób wystąpił o ściganie sprawców? Chyba nie ma takiej potrzeby, skoro eksperci mówią, że nic się nie stało...
Wrocław ma wyjątkowego pecha do spraw politycznych. A może po prostu niestrudzenie walczy o odkłamywanie "niesprawiedliwej" oceny tych post-peerelowskich i komunistycznych służb specjalnych? Podobnych wrocławskich przypadków było przecież o wiele więcej. Bez trudu odnaleźć można informacje o dziwnych ustaleniach przeprowadzonych w tym mieście sekcji zwłok, jeśli tylko dotyczyły one materii politycznej lub kościoła katolickiego. Również w tym regionie prokuratura wyjątkowo ochoczo prowadzi sprawy związane z działalnością przestępczą byłych agentów służb specjalnych. Latami. Aż do śmierci świadków i umorzenia.
Kazimierz Turaliński
Dziękuję, że specjalnie dla mnie
23 Marca, 2012 - 20:01
Do wilka(...)
Dziękuję. Faktycznie mnóstwo w tym wszystkim niejasności.
Pozdrawiam
anagramka
do przerażonej anagramka
23 Marca, 2012 - 20:24
Mnie nie tylko przeraża zadawanie takich pytań, ale zastanawaia mnie ich cel. Ten prawdziwy!
redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów
Szczęść Boże!
redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów
Pytania
23 Marca, 2012 - 20:29
Do Pana Rolanda
Szanowny Panie
Pyta ten kto chce się czegoś dowiedzieć i komu zależy na prawdzie.
anagramka
Zbezczeszczone ciała Polaków w Rosji
23 Marca, 2012 - 20:26
Witam serdecznie!
Radzę przeczytać moje dopisy do materiału Pana "Grzechg"-a pt. Zbezczeszczone ciała Polaków w Rosji
(http://www.niepoprawni.pl/blog/5885/zbezczeszczone-ciala-polakow-w-rosji#comment-276816)
Jak wynika z dopisu Pana "Robin"a, są tacy, jak "anagramka", którym widocznie nie podoba się fakt, że coraz więcej faktów potwierdza to, że "katastrofa" pod Smoleńskiem w rzeczywistości była podłym zamachem! A może wspomniani mają coś wspólnego z esbekami i tem podobnymi?
Szczęść Boże!
redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów
Szczęść Boże!
redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów
wspomniani (...)
23 Marca, 2012 - 20:34
Do Pana Rolanda
" są tacy, jak "anagramka", którym widocznie nie podoba się fakt, że coraz więcej faktów potwierdza to, że "katastrofa" pod Smoleńskiem w rzeczywistości była podłym zamachem! A może wspomniani mają coś wspólnego z esbekami i tem podobnymi?
Szanowny Panie
Nie nie podoba mi się to, że "katastrofa pod Smoleńskiem może być zamachem". A Panu się to podoba?
A wspomniana anagramka nie ma nic wspólnego z "esbekami i tem podobnymi". Zapewniam Pana
Z poważaniem
anagramka
anagramka
a...
23 Marca, 2012 - 21:06
Moim zdaniem amerykanski ekspert nie jest na rękę, bo uśpiono społeczeństwo "rosyjską bajką" , głowni aktorzy, za krzewienie moskiewskich opowieści zostali odznaczenie przez namiestnika z pałacu namiestnikowskiego, świetne recenzje wystawiły teżmedia,,,, a teraz ktoś może namieszać i dotrze nagle do pustych głów częsci rodaków, że przedstawienie, które obserwujemy od 2 lat, to zwykła farsa...
http://77400.pl/index.php/aktualnoscimenu/2489-smolensk-odrzucona-prawda
zlotowianin
Interpunkcja
23 Marca, 2012 - 21:31
Do Pana Rolanda
A tak brak przecinka.Jeden przecinek i zdanie jest ok.
Czyli:
Nie, nie podoba mi się (...)
Teraz ok?
Pan wybaczy, ale faktów to jeszcze nie ma. Są różne - bardziej lub mniej wiarygodne teorie spiskowe.
anagramka
Interpunkcja
23 Marca, 2012 - 21:35
OK Nie ma sprawy. Każdemu potknie się palec na klawiaturze. Ale z tematem przechodzę na "Niezależną" i na swój blog.
Szczęść Boże!
redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów
Szczęść Boże!
redaktor Roland von Bagratuni Budapeszt - zweryfikowany inwalida wojenny 1956, opozycjonista - wróg czerwonych nazistów