Pas de liberté pour les ennemis de la Liberté - koniec IV władzy

Obrazek użytkownika foros
Kraj

  Nie ma wolności dla wrogów wolności, nie ma litości dla wrogów rewolucji.

Sprawa Wojciecha Sumlińskiego była dzwonkiem alarmowym. Okazało się, że środowisko dziennikarskie jest głuche na prowokacje służb specjalnych wobec dziennikarzy i na podsłuchy ich telefonów. Oczywiście, jeżeli podsłuchują i prowokują służby właściwe, czyli nasze.
Można było jednak powiedzieć, że jest to odreagowanie salonowych mediów na wstrzemięźliwości publicytów prawicy na podsłuchy telefonów Olejnik GazWybu i innych dziennikarzy salonu. Poza tym, zawsze można było uznać, że przypuszczano, iż to służby mają rację.
 
Sytuacja E. Stankiewicz jest jednak zupełnie inna. W sejmie, po ważnym głosowaniu, w sytuacji najskrajniej publicznej dziennikarka nagrywa kamerą posła. Ten pyta ją o personalia, potem obrzuca wyzwiskami, zakazuje nagrywania, grożąc rozbiciem kamery, wreszcie podchodzi i używając siły sprowadza kamerę do parteru. Całość trwa krócej niż minutę. 
W kraju demokratycznym takie zachowanie posła oznaczałoby jego śmierć publiczną. Jak jest w Polsce?
 
Politycy zachowują się dość przyzwoicie, nikt nie pochwala zachowania posła, większość, ponadpartyjnie uważa, że powinien conajmniej przeprosić dziennikarkę. 
 
Jeśli chodzi o kolegów z branży Stankiewicz to są podzieleni. Ci którzy są jej ideowo bliscy (kilka % rynku) wrą z oburzenia, ideowo przeciwni (reszta rynku w ty wszystkie tv) atakują Stankiewicz dając jednocześnie głos Niesiołowskiemu by wytłumaczył swoje zachowanie. 
I tak w GW artykuły potępiające zachowanie Stankiewicz napisali S. Blumsztajn i d. naczelny Newsweeka, jasno opowiedzieli się przeciw Stankiewicz Pluszak Premiera i Monika Olejnik, Mikołaj Lizut udzielił wywiadu w którym Stanikiewicz określił jako prowokatorkę (to te najbardziej widoczne reakcje tłumiace odruchy tych, którz zachowywali się przyzwoicie, a nie brakowało ich).
W pierwszych możliwych terminach Stefan Niesiołowski stał się gwiazdą najbardziej prestiżowych programów politycznych (wywiad w Radiu Zet, zaproszenie od Pluszaka Premiera, gdy Stankiewicz ani widu ani słychu), 
Towarzystwo Dziennikarskie (tuzy salonu) wystosowało list, w którym nie widzi różnic między zachowaniem Niesiołowskiego i Stankiewicz:
Zajście z udziałem Ewy Stankiewicz i Stefana Niesiołowskiego było częścią trwającego od lat procesu dziczenia polskiej sfery publicznej. Zarówno Ewa Stankiewicz jak Stefan Niesiołowski mieli w ostatnich latach istotny udział w napędzaniu tego procesu. Z tego powodu nie stajemy po żadnej ze stron zajścia. 
 
Tymczasem w każdym demokratycznym kraju sytuacja byłaby jednoznaczna. Dziennikarka wykonywała swoją pracę zgodnie z regułami zawodu, a poseł na nią napadł. 
Mogliśmy to obserwować m.in. ostatnio podczas arabskiej wiosny podczas burzliwych wydarzeń doszło do kilku sytuacji gdy tłumy demontrantów gwałcili zachodnie dziennikarki relacjonujące wydarzenia. W zachodnich mediach głos dawano przede wszystkim ofiarom, nie agresorom. Wątpię też by głównym tematem roważań było to, jak dziennikarki prowokowały muzłuanów, bo przede wszystkim jako kobiety weszły w tłum mężczyzn, pewnie też były bez kwefów, może i noga wystawała spod spódnicy, bądź miały spodnie zamiast odpowiedniego stroju. Wątpię też, by najbardziej prestiżowe zachodnie związki dziennikarskie orzekły, że i dziennikarki i gwałciciele są winni temu co się stało.
 
Jaka z tego wszystkiego nauka?
 
Dla szarej braci dziennikarskiej prosta. Albo jesteś z nami albo przeciw nam. Czyli jeśli komuś z naszych nadepniesz na odcisk to przeproś i szybko uciekaj, jedną pigułę dostaniesz od posła, drugą zaś od swoich przełożonych i autorytetów. W atakach na Stankiewicz przoduje co prawda towarzytwo wyborczej i postwyborczej, jest to jednak środowisko najbardziej wiodące i nikt z main streamu nie uznaje za zasadne sprzeciwiać się tej wizji.
 
Dla nas odbiorców taka, że coś takiego jak IV władza nie istnieje w Polsce. Bowiem redakcje są jedynie zbrojnym ramieniem partii. Jeśli zaś jakieś nie są, to będą albo padną (W tej sytuacji najbardziej niezależnym dziennikarzem w Polsce wydaje się być ojciec Rydzyk, który jeszcze może wybierać politycznego patrona, a nawet dyktować mu warunki).
 
Po trzecie zaś, skoro media nie wykonują funkcji kontrolnej, to wkrótce ich miejsce zajmą blogerzy, którzy jeszcze mają swoje poglądy, a nie partyjne, i to jest w tym wszstkim najbardziej optymistyczne.
Brak głosów