10 kwietnia 2011 - Pytanie o przywództwo

Obrazek użytkownika foros
Kraj

 Kilkaset milionów Europejczyków zajmowało się dziś własnymi sprawami. Dołączyło do nich kilkadziesiąt milionów Polaków.

W Warszawie nieliczna grupka licząca jak zwykle ok. 1-2 tysiące osób szczelnie wypełniła Krakowskie Przedmieście od Uniwersytetu po Plac Hoovera odmawiając innym patriotyzmu i negując system.
Demonstrujący to frustraci, ludzie nie-wykształceni, nie-młodzi, nie-z wielkich miast. Powodowali oni korki,  na chodnikach pozostawiali zielone elementy organiczne, a na ważnych ciągach komunikacych przedmioty niebezpieczne, mogące narazić na wypadek przypadkowych rowerzystów. Gdyby nie postawa czuwających, w większości w autach, kilku tysięcy funkcjonariuszy niewykluczone byłyby tumult, rozbijanie wystaw sklepowych, kradzieże.
Nie wiadomo jak duży wpływ na rozbudzenie emocji miała antysystemowa agitacja kleru katolickiego (bp Gądecki, bp Ryczan) obawiającego się utraty "owieczek" i związanych z tym dochodów (ukłony dla W. Kuczyńskiego).
Po godz. 16 do zrewoltowanego tłumu przemówił lękliwy J. Kaczyński ukrywając jątrzenie, dzielenie, sianie, antysystemowość, nienawiść, odmawianie legalizmu pod obłudnymi słowami wzywającymi do naprawy państwa. Godnym zauważenia jest, że prezes PiS ani razu nie odniósł się do kwestii kiedy poda rękę prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i premierowi Donaldowi Tuskowi.
Podczas przemówienia zgromadzona na Krakowskim Przedmieściu i okolicznych uliczkach tłuszcza wielokrotnie skandowała imię Jarosława Kaczyńskiego i jego zmarłego w wypadku brata.
 
Następnie odbył się koncert na Placu Zamkowym. Występowali artyści nie z pierwszych stron gazet i nie z czołówek portali.
 
Po mszy św. w katedrze św. Jana grupka frustratów wypełniła po krańce Plac Zamkowy. Rozległy się wówczas okrzyki godzące w legalnie wybrane władze. Pojawieniem się księdza i prezesa PiS zamieniły je w pieśni religijne, co jest kolejnym dowodem na endeckość i klerofaszyzm tej antysystemowej formacji, podobnie jak płonące pochodnie. Ukrywając nienawistność i dzielenie pod strofami drogi krzyżowej tłum  przeszedł pod pałac prezydencki. Tłuszczę wiódł "cechujący się lękliwą strukturą osobowości" Jarosław Kaczyński, syn powstańca warszawskiego udekorowanego VM i KW za czyny bojowe.
 
Na uznanie zasługuje powściągliwość władz miasta, które tylko część nielegalnych sprzedawców zniczy i kwiatów ukarały mandatami. Przez palce patrzyły też na osoby (a bylo ich setki, jeśli nie tysiące) noszące flagi bez legalnych zezwoleń.  Przegradzając Krakowskie Przedmieście w poprzek władze ochroniły też przypadkowych przechodniów przed mieszaniem się z nieodpowiedzialnym tłumem. 
 
Legalnie wybrane demokratyczne władze Rzeczypospolitej nie włączyły się w owczy pęd funeralnej orgii pod pałacem.
Pod ochroną gabinetów i domowych pieleszy w bulu i nadzieji skupiły się na budowie pomnika wspólnoty. 
 
 
 
 
Brak głosów