Leniwa piroga przyspiesza
No i stało się to, co stać się musiało.
Prawda o Smoleńsku z coraz większym impetem rozpycha się i wydobywa na powierzchnię, a część pro-kremlowskich szczurów powoli zaczyna uciekać do nor lub zaganiana jest tam z premedytacją po to, aby czegoś czasami nie chlapnęły.
To już nie jest Katyń i 1940 rok, jak zapewne wydawało się niektórym polskim mężykom stanu zapatrzonym w legendarną sowiecką skuteczność oraz towarzysza Putina.
Już tak na bezczelnego, nie da się we współczesnym świecie kłamać w żywe oczy, a kto wie czy czasami historia nie przyspieszy i nie tylko całą prawdę poznamy szybciej niż myśleliśmy, ale i sami Rosjanie pogonią pryncypała, polskich smoleńskich kłamców.
Na razie rządowa piroga, choć już nieźle poobijana, leniwie omija te największe przeszkody i zamiast panicznego wyrzucania kolejnych murzyniątek, póki, co wysadza je, jak im się wydaje, na bezpiecznych wysepkach.
Prawdziwa jazda zacznie się wtedy, kiedy pozostaną na pokładzie już tylko główni wioślarze i sternik. To dopiero będzie pasjonujące widowisko, jak będą ciągnąć losy z zapałek, albo, co bardziej prawdopodobne, wyrzucać się podstępem za burtę.
Na razie Jurka Millera rzucili na województwo, Bogusia Klicha posłali w senatory, Krzycha Parulskiego trzeba było odesłać na zasłużony odpoczynek, tak naprawdę za karę, bo zamiast poszukać jakiegoś faceta, co wiarygodnie upozoruje próbę samobójstwa to posłał w bój pajaca, z którego śmieje się teraz cała Polska.
Na razie jeszcze nie chce opuścić pirogi i trzyma się kurczowo burty, kumpel Mnietka Wachowskiego, generał Janicki. Nie chce zamoczyć portek z lampasami i twierdzi, że ma żelazne alibi, bo 10 kwietnia, zamiast chronić prezydenta i delegację, kupował na targu pietruszkę, ogórki i pomidory. Oto polska generalicja, idealnie dopasowana do powagi państwa.
Nawet Edmund Edmundowicz Klich się nie ostał, choć opleciony przez czekistów kablami i aparaturą podsłuchową, próbował zapewnić sobie nietykalność. Trochę techniki i polski „ekspert” od katastrof lotniczych tak się pogubił, że nagrywał nawet swoje sam na sam z muszlą klozetową i pisuarem.
Jak teraz Tusk z Grabarczykiem mogą mu wierzyć, że akurat ich dwóch, jak sam stwierdził przed kamerami TVN24, z powodu wielkiego do nich zaufania, nie nagrywał, skoro uwieczniał nawet przypadkowe osoby spotkane w windzie i własne czynności fizjologiczne?
Takie właśnie nadchodzą czasy dla zdrajców, i nie ma co już liczyć, że Morozow zadzwoni do domu, a Putin z Iwanowem znowu zaproszą na wspólny telemost gdzie będą mu, jak w tamtych pięknych dniach, wkładać na megalomański pusty łeb, jakiś pióropusz akredytowanego przy MAK.
Jeszcze Klich próbuje ratować twarz chwaląc się, jak to podstępem zdobył nagrania ruskich szympansów ze smoleńskiego baraku zwanego wieżą kontroli lotów, ale i to pewnie obróci się przeciwko niemu.
Jeżeli okaże się prawdą, że załoga Jaka-40 nagrała komendy nakazujące polskiej załodze schodzenie do wysokości 50 metrów to wyjdzie na to, że ruscy posłużyli się ponownie Klichem wciskając mu w jego nieporadne łapy kolejną fałszywkę, tak, aby poczuł się znowu przez chwilę bohaterem.
Tusk też ma problem, bo Dolomity dobre są na ukrycie się przed opinią publiczną na kilka dni, ale przecież azylu tam nie dają.
Komorowski z kolei w nieskończoność nie będzie przecież symulował „bulu” gardła, jak po ogłoszeniu raportu MAK, czy po śmierci Vaclava Havla. Na odgrywanie zaś do końca życia, niemego i niewidomego, współczesnego Juranda ze Spychowa brak mu kwalifikacji, bo ani z niego aktor ani tym bardziej rycerz.
Ja bym się na miejscu Michnika też tak publicznie nie cieszył z tego, że Polacy wyszli na ulicę w sprawie ACTA, a nie ze względu na Smoleńsk.
Wygląda to trochę głupio i tak jakby ojciec radował się, że jego dzieci bardziej opłakują śmierć kota niż własnej babci.
Jak widać kilkoma lekkomyślnie napisanymi zdaniami można się nieźle zdemaskować i zamiast na „ojca demokracji” wyjść na „ojca narodów”.
Jednym słowem nadwiślańscy chłopcy Putina myśleli, że mają do czynienia z niewypałem i nie zauważyli, że cały czas tli się lont bomby z opóźnionym zapłonem, która lada moment wybuchnie.
Liczę, że ta eksplozja będzie na tyle silna, że kiedy już opadnie kurz, a wiatr przemian rozgoni smród po III RP, ujrzymy w końcu czyste niebo w piękny słoneczny poranek.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1893 odsłony
Komentarze
Paligłup pal a cały ''salon na odlocie
19 Lutego, 2012 - 16:04
nigdy dość przyzwoitości i honoru
Też uważam ,że bardziej szybciej niż później wpadnie gówno w wentylator,tylko główna przyczyna jest według mnie w tym ,że tortu jest co Palikot napłakał a konsumentów dużo i żrą się teraz o te resztki,do tego dochodzą właśnie sprawy trudne do ukrycia no bo ochrona zawsze dużo kosztuje jak ma być dobra i kompleksowa.Co może Tuskobanda jeszcze dać parę miliardów? to są dla takiej ochrony grosze,a i przy okruchach trudno całkiem w zgodzie z prawem to zrobić.
nigdy dość przyzwoitości i honoru
Drogi kokosie26
19 Lutego, 2012 - 19:00
wystarczy dodać "Amen" za cały komentarz do twojego wpisu.
Pozdrawiam Niepoprawnie
krisp
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
aleluja i do przody
19 Lutego, 2012 - 19:31
aleluja i do przody
E tam Kokos, jak zwykle...
19 Lutego, 2012 - 19:35
zajefajnie! :-)
kokos
19 Lutego, 2012 - 23:28
jelegacko,10,dla ciebie