Widziałem szczęśliwych aborterów
Ekonomiści na całym świecie walczyli z tak zwaną szarą strefą. A ona wciąż i wciąż tworzyła się na nowo. No bo czy można oprzeć się propozycji zasilenia drobną kwotą własnej kieszeni? Zwłaszcza gdy ta kieszeń bywa permanentnie pusta? Łukaszek się nie oparł i skorzystał z oferty młodego sąsiada z tego samego bloku, w którym mieszkał. Oferta polegała na tym, że Łukaszek w zamian za kilka euro pomoże młodemu sąsiadowi zanieść zakupy do jego mieszkania. Łukaszek chwycił ciężkie siatki i dzielnie podreptał za młodym sąsiadem.
Weszli do bloku, wjechali windą i przeszli pod drzwi. Tam młody sąsiad powyginał się trochę grzebiąc po kieszeniach, znalazł klucze, otworzył drzwi i weszli.
Z pokoju nadpłynęła młoda sąsiadka w szlafroku.
- Cześć kochanie - rzucił młody sąsiad. - Jak się czujesz?
- A jak się mogę czuć? - odparła kwaśno młoda sąsiadka. - Ale za to już mi lepiej. Czuję się taka radosna. I niczego nie żałuję!
- To dobrze, to bardzo dobrze! - ucieszył się młody sąsiad. - Zrobiłaś obiad?
- Chyba zwariowałeś. Nie będę dla twojej przyjemności sterczeć pół dnia przy garach. Zresztą ja już jadłam. Zamówiłam sobie pizzę.
- A co ja mam zjeść?
- Twój brzuch, twoja sprawa.
- Gdzie mam to postawić? - przypomniał o sobie Łukaszek. Po pierwsze nadal nie dostał zapłaty, a po drugie wyczuwał nadciągającą awanturę.
- W kuchni - zadecydował młody sąsiad.
- Nie wiem gdzie - wtrąciła ironicznie młoda sąsiadka. - Zacząłeś wczoraj czyścić akwarium i nie skończyłeś...
- Bo musiałem wejść na fejsbuka...
- Fejsbuk! - krzyknęła młoda sąsiadka i trzymając się za brzuch poczłapała powoli do pokoju. - Uff! Na szczęście spokój na moim koncie!
- Co jej się stało? - spytał cicho Łukaszek, który rozbolały już ręce i położył siatki w korytarzu.
- Mogę powiedzieć ci chłopcze, bo to żadna tajemnica - odparła młoda sąsiadka, która znów stanęła w drzwiach. - Usunęłam ciążę.
- Usunęliśmy - poprawił młody sąsiad.
- To jest suwerenna decyzja kobiety - odcięła się z godnością młoda sąsiadka.
- Zabiliście dziecko w brzuchu? - upewnił się osłupiały Łukaszek, no i się zaczęło. Oboje sąsiedzi zacżęli strasznie krzyczeć, że przecież nic takiego się nie stało. Po prostu usunięto młodej sąsiadce pewną narośl, której się brzydziła.
- To dziecko, tak? - upewniał się Łukaszek.
- Dzieci są wstrętne, okropne, srają i śmierdzą - oświadczyła z mocą młoda sąsiadka. - Wolę kota. I to takiego ze schroniska. Trzeba być wrażliwym na krzywdę zwierzątek.
- Poza tym, żeby ustawić tu łóżeczko musielibyśmy usunąć ruter. I serwer! - tłumaczył się młody sąsiad.
- A tak, dzięki temu zaoszczędziliśmy masę pieniędzy - uśmiechnęła się młoda sąsiadka. - Dzieci przecież kosztują!
- Właśnie przyszedł rachunek za prąd - wbił się młody sąsiad. - Nic nie zaoszczędziliśmy! Nawet mamy jeszcze więcej to zapłacenia!
- To przez to twoje cholerne akwarium! - warknęła sąsiadka.
- To przez te twoje elektryczne garnki! - odwarknął sąsiad. - Przecież do cholery, jak nie ma dziecka, to nie możemy zużywać tyle prądu!
- Prąd podrożał - wtrącił się Łukaszek.
- Dziwne, nic o tym nie pisali na fejsie - zdumiał się młody sąsiad. - A ile kosztował wcześniej?
- Nie wiem - młoda sąsiadka rozłożyła bezradnie ręce. - Nie patrzyłam na stawkę. Ja tylko płaciłam kwotę...
- No, ale dzięki tej aborcji zaoszczędzimy masę czasu, który musielibyśmy poświęcać dziecku - pospiesznie zapewniła młoda sąsiadka.
- Świetnie. Może w takim razie posortujesz zdjęcia z wakacji - rzucił z przekąsem młody sąsiad. - Bo nic, tylko siedzisz ciągle na fejsie...
- Ja? Ja?! A kto ostatnio pytał się przez fejsa czy zagotowała się woda na herbatę?!
- Przyniosłem zakupy - przypomniał Łukaszek licząc na zapłatę.
- A tak... Tak... - młody sąsiad zaczął klepać się po kieszeniach w poszukiwaniu portfela. - A czy moja mama dzwoniła.
- Tak. Dzwoniła - powiedziała chłodno młoda sąsiadka. - Powiedziała, że po aborcji dziecka jej noga więcej tu u nas nie postanie. Co za ciemnogród.
- Czy ja coś mówię o twojej matce?! - młodemu sąsiadowi zaczęły drżeć ręce.
- Tak! Że zawsze jak przyjeżdża do nas ze wsi to jej pobyt trwa zbyt długo!
- Bo trwa zbyt długo.
- Ale za to dzięki tej aborcji zyskałam jej szacunek - zauważyła młoda mama. - Gratulowała mi, że odrzuciłam katolskie pęta moralne! Przyjedzie pojutrze.
- O Jezu - jęknął młody sąsiad. - A na długo?
- Na tydzień.
- Na tydzień?! Tydzień czasu z głowy! Przez ten czas, który mieliśmy zaoszczędzić na dziecku, będę musiał z nią siedzieć! Poza tym nie ma miejsca!
- Jest miejsce! - odkrzyknęła zirytowana młoda sąsiadka. - Przecież usunęliśmy dziecko!
- To gdzie ją położymy?! - irytował się młody sąsiad. - Nie ma miejsca! Ledwo kolumny się zmieściły!
- Jeśli pozbyliście się dziecka... - zaczął Łukaszek, który stracił już nadzieję na zapłatę - i nadal nie macie miejsca, to znaczy, że nadal jest was za dużo.
- Ale zostaliśmy tylko my! - zawołał zaskoczony młody sąsiad.
- To kogoś z was trzeba abortnąć.
- Co???
- On ma rację - stwierdziła młoda sąsiadka, której oczy wskazywały na młodego sąsiada i zaczęła się wycofywać w stronę kuchni. - Te twoje akwarium, te twoje kolumny... Za bardzo się rozpychasz w tym mieszkaniu...
- O nie, tylko się nachodziłem za kredytem, dobrze mi się tu mieszka, a poza tym nie będę przenosił tak wielkiego akwarium!! - wrzasnął młody sąsiad. - I odłóż ten widelec...
Łukaszek wyszedł na korytarz, pomyślał o tych obiecanych euro, których nie dostał, westchnął ciężko i poszedł do domu.
A rano Hiobowscy dowiedzieli się, że w nocy do ich bloku przyjechała policja. Wezwali ją sąsiedzi młodego małżeństwa, zaniepokojeni hałasami. Gdy policja wyważyła drzwi okazało się, że młodzi sąsiedzi skakali po meblach i dźgali się nożami.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1499 odsłon
Komentarze
Marcin B. Brixen
6 Lutego, 2012 - 21:40
Witam,
a Młodzi Sąsiedzi, to nie do końca fikcja literacka, niestety.
A skoro oni - "...Po prostu usunięto młodej sąsiadce pewną narośl, której się brzydziła...", to co my winniśmy uczynić z takim jak oni naroślami ?
Pozdrawiam Serdecznie
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
@jw
7 Lutego, 2012 - 22:12
No niestety, tacy ludzie nie są fikcją. Co zrobić? Rozmawiać, namawiać. Może zrozumieją...
Marcin B. Brixen
6 Lutego, 2012 - 22:31
Jakiś taki staroświecki jesteś, sam nie wiem, może nawet talibiczny.
To się może źle skończyć, będziesz pewnie lada moment gotów eutanazję oprotestować.
Resort
Resort
@Parabellum
7 Lutego, 2012 - 22:15
Aborcja mi już nie grozi. Eutanazja tak.
Oczywiście, że oprotestuję eutanazję.
pisałem już nie raz
7 Lutego, 2012 - 14:42
ale napiszę jeszcze raz. zawsze mnie irytuje przedstawianie zwolenników zabijania ludzi jako obrońców praw zwierząt. owszem, znajdą się i tacy (głównie w środowisku "Wiodącego Tytułu Prasowego"), ale to jakiś mały procent, poza tym dla nich "pomoc zwierzętom" to tylko pusty slogan, bo raczej nic konkretnego w tym kierunku nie robią.
Znam trochę osób, które udzielają się na rzecz czworonogów, gdyż sam (nie chwaląc się) do nich należę. przedstawianie nas w takim świetle uważam za bardzo krzywdzące. Równie dobrze można powiedzieć, iż środowiska tzw. "prawicowe" to kibole i faszyści...
@Johnny B Goode
7 Lutego, 2012 - 22:24
Już odpowiadam.
Tutaj pojawiają się dwie kwestie.
Pierwsza, to to, ze osoby, które są za aborcją, nie darzą płodów ludzkich (tak to ujmijmy) żadnymi ciepłymi uczuciami, to jest coś, co można wyciąć i wyrzucić do kosza. Uczucia negatywne często są przenoszone na dzieci w ogóle. Ci ludzie muszą na coś skierować swe zasoby czułości i tkliwości. Skoro dzieci odpadają pozostaje najbliższa rodzina (np. rodzice) albo właśnie zwierzęta. Przywołanie kogoś, kto lubi kotki, a nie lubi dzieci i jest za aborcją jest - przyznam - dość efektowne. Niemniej takie osoby są.
Druga kwestia to to, że nie można tutaj stawiać znaku równości. To, ze osoba będąca za aborcją, może lubić zwierzęta, nie oznacza, że osoba lubiąca zwierzęta jest za aborcją.
Cytat:Druga kwestia to to,
9 Lutego, 2012 - 21:05
[quote]Druga kwestia to to, że nie można tutaj stawiać znaku równości. To, ze osoba będąca za aborcją, może lubić zwierzęta, nie oznacza, że osoba lubiąca zwierzęta jest za aborcją.[/quote]Jasne :) tylko wiesz, są tacy, którzy starają się to właśnie pokazać w taki, jednoznacznie negatywny sposób.
Kiedyś czytywałem tygodnik "Gość Niedzielny", w którym pewien redaktor (uznający siebie za "mędrca dyżurnego") działające na rzecz zwierząt osoby przedstawiał wyłącznie jako lewaków związanych z "Wiodącym Tytułem", tudzież głupie celebrytki, w stylu Dżoanny Krupy.
zresztą pisałem o tym już kilkakrotnie w kommentach na "niepoprawnych"...