List Macierewicza o Centrali Dezinformacji vel Przedsiębiorstwie Maskirowka
Znajomy opublikował dzisiaj takiego Tweeta: "Walczące o Prawdę patriotyczne portale zgodnie olały, opublikowany u Karnowskich, list A. Macierewicza do JMW w sprawie 'maskirowki'." Niniejszym staram się naprawić ten błąd i publikuję całość rzeczonego listu:
Szanowni Państwo,
W imieniu Przewodniczącego Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej Antoniego Macierewicza przesyłam list, z prośbą o jego zamieszczenie w całości, ponieważ fragmenty zamieszczone przez Panią red. Wiórkiewicz posłużyły do zafałszowania rzeczywistości.
Z poważaniem
Bartłomiej Misiewicz
Szanowna Pani,
przeczytałem Pani wpis z 5 01 '12 dotyczący odczytu systemu TAWS oraz FMS. W pełni zgadzam się z rekonstrukcją wydarzeń dotyczących odczytu jaki pani przedstawiła. Można jedynie dodać, że:
1. Redmond ( a za nim NTSB) jasno napisał (co zresztą odnotowały materiały dołączone do raportu Millera), że system informatyczny TAWS i FMS zawiera jeszcze wiele innych informacji i że Redmond może je odczytać i przekazać. O informacje te ani Anodina ani Miller się nie zwrócili.
2. Tymczasem być może znajdują się tam np. zapisy informujące o sygnałach dźwiękowych TAWS, które słyszał (lub o których czytał w stosownym raporcie) min. Klich czemu dał wyraz w rozmowie z Klichem Edmundem mówiąc, że TAWS przekazywał informacje głosową: 'sixty metrers, forty meters, twenty meters'. rzecz w tym, że w odczytanych i przekazanych do wiadomości publicznej zapisach z czarnej skrzynki ten komunikat głosowy nie został odnotowany. Odnotowano jedynie komunikaty o wysokości przekazywane przez nawigatora. Brak tych komunikatów stanowi istotne zafałszowanie przebiegu wydarzeń i warto sprawdzić czy informacja na ten temat znajduje się w pamięci TAWS bo powinna.
3. Nie ma wątpliwości, że Remond i za nim NTSB przekazali odczyty tego co dostali. jak jednak Pani widzi (i sama to Pani odnotowuje!) nie ograniczają się do prostego odczytu tego o co ich spytano lecz wskazują, że jest danych możliwych do odczytania więcej! Nie narzucają się z tym 'więcej' ale fakt odnotowują. Na tej podstawie jeden z prawników w imieniu rodziny zwrócił się o to 'więcej'. Zobaczymy jaka będzie reakcja.
4. Nie ma jednak wątpliwości, że Amerykanie świadomi są rosyjskiej chęci ograniczenia informacji z TAWS i FMS i sygnalizują, że prawda jest szersza niż to czego od nich zażądano. Zapewne więc podobnie by postąpili gdyby okazało się, że otrzymali materiał sfałszowany etc.
5. Jest też inna ważna kwestia, o której mogła Pani nie wiedzieć. W tych badaniach uczestniczył (z ramienia Polski członek komisji Millera - wówczas jeszcze chyba z ramienia Klicha Ed. bo ten był przewodniczącym komisji do 27 kwietnia) jeden z ekspertów . Oświadczył to podczas wysłuchania w Senacie w ubiegłym roku. Jest więc świadkiem, którego można na tę okoliczność przesłuchiwać.
6. Najważniejsze jednak z perspektywy Pani stanowiska jest domniemanie (oczywiście nie pewność!), że Amerykanie choć nie formalnie brali jednak odpowiedzialność za charakter odczytywanych zapisów i dlatego do swojej ekspertyzy dołączyli informacje :"jest jeszcze więcej informacji, które możemy odczytać i przekazać..."
7. Oczywiście nie znaczy to, że zapisy TAWS i FMS nie były w różnorodny sposób fałszowane etc. Zanim jednak to stwierdzimy sprawdźmy co wynika z tych treści, które Rosjanie moskiewscy i warszawscy ukryli. Tak jak ukryli ostatni zapis TAWS i jak ukryli przynajmniej dwa zapisy FMS dotyczące wysokości i toru lotu samolotu.
I tak naprawdę to z mojego punktu widzenia cały problem sprowadza się do tego, że część publicystów podzielających koncepcje FYM-a nie chce w ogóle podjąć badań tego co można zbadać zakładając z góry, że ponieważ wszystko zostało sfałszowane to jakiekolwiek badanie nie ma sensu, jest strata czasu a w skrajniejszych wypadkach zarzuca się także mnie współuczestnictwo w oszustwie. To przykre, ale przykrość jest tu kwestią pięciorzędną. Ważniejsze, że w sposób oczywisty kieruje to cały nasz wysiłek na bezdroża, gdzie można spotkać tylko duchy i swobodne wytwory wyobraźni lub.,. świadomej dezinformacji.
W żadnym wypadku nie chcę generalizować i obciążać tym zarzutem wszystkich zwolenników koncepcji FYM-a ani też wszystkich wypowiedzi, które wydają i się błędne. Przeciwnie doceniam korzyści płynące z wielu analiz opartych na tezie 'maskirowki'. Bo 'maskirowka' w sposób oczywisty odgrywała w tej operacji kluczowa rolę. Nie mam co do tego wątpliwości. Sądzę jednak, że jej celem było (i jest) uniemożliwienie zbadania tego dramatu w oparciu o twarde dowody, które lezą nieomal na wierzchu a maskirowka ma nie dopuścić do ich wyodrębnienia i zbadania. Taką rolę odgrywa też niestety teza FYM-a jako całość.
Czy z pewnością mam rację? Nie! Mogę się mylić. I zawsze podejmę dyskusję nad moimi błędami gdy mi zostaną wskazane. Ale nie będę polemizował i traktował jako wyraz dobrej woli i chęci rzeczywistego dojścia do prawdy wyzwisk i epitetów w postaci zarzutów świadomego wprowadzania w błąd itd. Nigdy bowiem tego nie robiłem w całej mojej działalności publicznej w ciągu ostatnich 45 lat i nie robię tego zwłaszcza w sprawie smoleńskiej, którą uważam za najważniejszą sprawę mojego życia i najważniejszą sprawę Polski!
Pisze to wszystko do Pani bo kilka rozmów jakie odbyliśmy pozwala mi mieć nadzieje co do wzajemnej dobrej woli. Widzę równocześnie jak jest świadomie rozkręcana akcja ataku na Zespół i ekspertów z nami współpracujących i to akcja mająca charakter dywersji. Z jednej strony uderza w nas atak establishmentu zarzucającego nam 'kłamstwa o zamachu', z drugiej zaś coraz bardziej rozwija się akcja wspierana przez środowisko skupione wokół Nowego Ekranu (nie muszę Pani akurat tłumaczyć co w języku służb znaczy sformułowanie 'ekran' a więc i 'Nowy Ekran') mająca zdezawuować jakiekolwiek konkretne badania faktów. Gdybyśmy to zrobili nie można by wykazać fałszerstw Kopaczowej i Tuska, kłamstw Klichów i Millera, oszustw Anodiny. Krótko mówiąc cała ta maskirowka realnie chroniąca prawdę o tym co się wydarzyło byłaby nietknięta. Z jednej strony opinia publiczna miałaby do czynienia z liczbami, wykresami, świadkami itd. Z drugiej zaś z nie popartymi żadnymi dowodami teoriami o porwaniu etc. Skutek oczywisty. Stalibyśmy się sektą a opinia publiczna pogrążałaby się w apatii i beznadziei.
Powtarzam: szereg pytań a i wniosków sformułowanych w ramach koncepcji 'porwanie' uważam nie tylko za przenikliwe ale i trafne. Równocześnie jednak twierdzę, że koncepcja ta nie ma wsparcia w żadnych realnych faktach, a szereg faktów bezspornych ja kwestionuje. (Przede wszystkim rozmowa telefoniczna Premiera Kaczyńskiego z Bratem).
Przepraszam, że zająłem Pani zbyt wiele czasu. Ale szanuję Panią i cenie wiedzę oraz dociekliwość. Proszę więc o uczciwą dyskusję i rozważenie moich argumentów.
z poważaniem.
Antoni Macierewicz
To jest spory dramat blogosfery, w którym wielu straciło głowę i do dziś nie jest w stanie przyznać się do błędu. Na koniec dodam jeszcze, że mam swój udział w wyeliminowaniu Centrali Dezinformacji z Niepoprawnych. FYM już tu nie publikuje :)
http://wpolityce.pl/artykuly/21314-antoni-macierewicz-w-sprawie-koncepcji-fym-a-pelny-tekst-listu
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5560 odsłon
Komentarze
No właśnie! Jakiś czas
12 Stycznia, 2012 - 18:48
No właśnie! Jakiś czas temu zapytałem zwolenników "maskirowki" czy jest możliwe wcześniejsze spreparowanie całego nagrania z kabiny pilotów. I otrzymałem odpowiedź, że jak najbardziej i że nagranie to nie przeczy teorii "maskirowki"! Przyznając, że nie mam wiedzy, czy to jest możliwe z technicznego punktu widzenia - wydaje się, że w dzisiejszym świecie jest możliwe - to jednak pozostaje problem, że takich wariantowych nagrań musiało być przygotowanych całe multum zważywszy, że trudno by było komukolwiek z całą pewnością zaplanować, kto będzie pilotem, kto drugim pilotem, kto wejdzie do kabiny pilotów (np. gen. Błasik), a kto nie wejdzie itd. i wszystkie te głosy w sposób wiarygodny zmontować.
Tylman
12 Stycznia, 2012 - 18:57
KaNo i Marek Dąbrowski już jakiś czas temu udowodnili FYM-owi kłamstwo. Chodziło o "wątpliwości" FYM-a i jego pomagierów dot. zapisów FSM. Żeby nie przynudzać, odsyłam tu: http://fotoszop.salon24.pl/372632,dezinformacje Warto również przebrnąć przez tę masę komentarzy :)
Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu
fym to wtyczka sbekow?
12 Stycznia, 2012 - 18:49
fym to wtyczka sbeków?
che
12 Stycznia, 2012 - 19:00
Nie podejmuję się odpowiedzi na to pytanie. Co więcej: nie interesuje mnie to. Bo też czy ktoś jest kretem czy stracił rozum, nie ma większego znaczenia. Efekt jest taki sam (lub podobny): sianie wątpliwości, dezinformacja, dyskredytacja świadków i dowodów, itede.
Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu
Re: fym to wtyczka sbekow?
12 Stycznia, 2012 - 20:06
Moim zdaniem FYM w pewnym momencie się zaplątał i zamiast porzucić teorię "maskirowki" niepotrzebnie brnie w nią dalej. Szkoda, bo jego pierwsze wpisy po katastrofie były bardzo interesujące (np. jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na standardy postępowania w przypadku katastrof lotniczych i casus Lockerbie).
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
GG
12 Stycznia, 2012 - 20:32
Chciałym żebyś miał rację. Przyznawanie się do błędu każdemu przychodzi bardzo trudno...
Warto w tym miejscu przypomnieć, że FYM stwierdził publicznie, iż "wie na pewno" i jest przekonany o swojej racji dawno temu, w słynnym wywiadzie dla Blogpressu. Macierewicz nawet w tym liście podkreśla, że może się mylić. A FYM wie :)
Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu
Godziemba
13 Stycznia, 2012 - 01:19
Zawsze wskazywałem na wybujałe ego czyli jak to swietnie kiedyś opisał Targalski najlepszy haczyk służb, lepszy niz tzw "wyro" czy pieniądze.
Tymczasem dziś czytam ten wątek:
http://starless.salon24.pl/380808,maskirowka-zgadnijcie-kto-to-mowi
I juz nie jestem taki pewien swoich dotychczasowych intuicji.
Jak napisałem pod notką:
"z takim samym zapałem polemicznym zwalczać brednie i propagować brednie - moze wyłacznie profesjonalista.
Dzieki za tego linka... No
13 Stycznia, 2012 - 10:30
Dzieki za tego linka...
No prosze, coz za metamorfoza. Zdecydowanie trzeba pewne rzeczy zweryfikowac :)
Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu
List
12 Stycznia, 2012 - 18:55
Dzięki.
To ważny list.
Tak ze względu na treść, ale także ze względu na kontekst.
Coraz więcej prześwitów, w tej mgle powstaje.
Pozdrawiam
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Prof Jacek Trznadel
12 Stycznia, 2012 - 21:41
http://dakowski.salon24.pl/374144,moze-gdzie-indziej-ale-na-pewno
MOŻE GDZIE INDZIEJ ALE NA PEWNO
Jacek Trznadel
Zaraz po 10 kwietnia, pierwsze moje wrażenia z oglądanych filmowych reportaży z Siewiernego: tu i tam widać duże szczątki samolotu i całkowicie pustą przestrzeń pomiędzy nimi. Żadnych niedużych fragmentów rozbitej maszyny, szczątków, żadnych przedmiotów należących do pasażerów. Jakiegoś prozrzucanego bagażu osobistego. A przede wszystkim żadnych zwłok. Żadnych porozrzucanych ubrań. To budziło ogromne zdziwienie. Zwłoki mogły być już usunięte, ale cała reszta? Wrażenie, że to nie są zdjęcia zaraz po rozbiciu się Tupolewa. Mówiłem sobie: przecież w kabinie było 120 foteli z jakiegoś lekkiego metalu, nic nie widać, ani całych, ani porozbijanych. Ta pustka… Nie wyglądało to zgoła na uchwycenie sytuacji zaraz po wypadku.
Potem, w toku nadchodzących reportaży, ciała pasażerów pojawiały się nagle, nie wiadomo, gdzie znalezione, wręcz tajemniczo. Nikt nie zmarł przed chwilą i nie dogorywał. Żadnych zdjęć „rumowiska” wypadku, nawet z oddalenia. Nie wyjmowano ciał z jakiegoś kłębowiska korpusu samolotu. Żadnych ujęć z akcji ratowniczej. Nie wiadomo nawet, jaki obszar zalegały ciała. Nie wiadomo, skąd „postronni” Rosjanie wzięli wiedzę, w formie powtarzającego się zdania „Wsie pogibli”… Kto zdecydował się to nadać, lub się na to ośmielił. Bo musiało to pochodzić z jakiegoś jednego źródła.
A jeśli masakra nastąpiła nie na Siewiernym?
Wyobrażam to sobie różnie, czasem tak: zmuszono lub zachęcono samolot do wylądowania na innym lotnisku czy awaryjnie, na płaskim, chronionym terenie („zaprietnaja zona”).Podjechały samochody ze zbiornikami gazu. W zaskoczeniu wprowadzono końcówki rur do kabiny. Zaczął działać gaz. Potem mogło to zapewnić w ciągu dosłownie kilku minut uzyskanie telefonu satelitarnego, kodów telefonów przy wojskowych, telefonów komórkowych (na ogół nie uszkodzonych i czasem zalogowanych do sieci lokalnej – w przerwie między lądowaniem a wprowadzeniem np. gazu). Następnie saperzy przeszli we wnętrzu kabiny i rozmieścili bomby. Po wyniesieniu materiałów strategicznych one dokonały masakry. Bo jednak nie sądzę, by okaleczano osobę po osobie. Jeśli żyjących jeszcze – dobito, to nie bronią palną, ta była całkowicie wyłączona, lecz jakimiś łomami, tak jak zabijano kiedyś w Winnicy. Ochotników psychopatów w oddziałach specjalnych jest zawsze dosyć.
Miejsce lądowania i egzekucji mogło się znajdować nawet w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Tam wybuch w samolocie mógłby być całkowicie kontrolowany. Ocaleni nie mogliby nawet próbować ucieczki z miejsca „wypadku”. A taką wersję wprowadza właśnie film 1,24 min. Ta możliwa fałszywka ocierająca się niby prawie o oskarżenie (ale proszę to udowodnić!...) miałaby na celu potwierdzenie Siewiernego jako miejsce rozbicia się maszyny. Strzały, niby dobijanie, trudno to udowodnić, łatwo zanegować. Im więcej niepełnych dowodów na katastrofę tuż przed pasem na Siewiernym, tym bardziej stanowiłyby one „maskirowkę”! Pozory zbrodni, na podstawie których jednak nie da się nic udowodnić! Nie dopuszczono lekarzy i ratowników polskich, a przede wszystkim świadków, do ujrzenia akcji ratowniczej, bo jej w tym miejscu nie było!
Jednocześnie, prócz mętnych dowodów poszlakowych zbrodni na Siewiernym, nie ma ani jednego dowodu materialnego na inne, może rzeczywiste miejsce egzekucji. Szczątki wraku mogły być uzupełniane o szczątki prawdziwe, dowiezione przez wielkie helikoptery. W każdym razie zbrodni tej nie można byłoby dokonać w innym miejscu bez tej tu maskirowki! Znamy to z wielu zamachów, że kieruje się uwagę na inne miejsce niż to, w którym operuje rzeczywisty zamachowiec. Tak najprawdopodobniej było z zamachem na prezydenta Kennedyego: składnica księgarska była „maskirowką”, strzelano spoza zarośli na wzniesieniu. Nie ustalono torów kul, bo Kennedy i ranni w chwili otwarcia ognia zmieniali swoją pozycję.
Teorie i dowody o rodzaju bomb użytych wobec Tupolewa na Siewiernym są może prawdziwe, ale mogą się odnosić do tych samych bomb użytych wobec Tupolewa w innym miejscu. I jak już raz napisałem, tylko to inne miejsce mogło zagwarantować bezbłędność operacji. Zniknięcie kokpitu staje się całkowicie wytłumaczone – mógł to być kokpit innego Tupolewa (w prawdziwym nie dało by się tak łatwo „ustawić” aparatury pomiarowej). Zaś jeśli to był prawdziwy kokpit prezydenckiego Tupolewa – musiał zniknąć, by nie świadczył (aparatura) o ostatniej fazie lotu. Czarne skrzynki mogły być fałszowane w względnym spokoju laboratoryjnym, choć może i w pewnym pośpiechu (trzeba je było szybko podrzucić). Podrzucenie ich byłoby łatwiejsze niż podrzucanie ciał. Bo przecież nie ma ani jednego zdjęcia, gdzie ciała leżałyby obok szczątków samolotu lub w nim uwięzione. A przecież dzisiaj ratownicy mają kamery w ekipie. Tak jakby cała akcja odnajdywania ofiar była tajna! Bo i była tajna…
Cały późniejszy wysiłek śledczych urzędowych i śledczych nie-urzędowych-internautów szedł w kierunku uzasadnienia logiki zdarzeń w posiadanych, celowo mętnych danych. Do dzisiaj rozważa się czas rozbicia się Tupolewa.Nie znam katastrof lotniczych na lądzie (nie nad oceanem) i w pobliżu miejsc zamieszkałych, gdzie byłyby wątpliwości co do godziny i minuty uderzenia samolotu w ziemię. Czas przeniesienia elementów z miejsca prawdziwego zamachu (przede wszystkim zwłok) na miejsce maskirowki na Siewiernym, zmieszczenie tego w określonym czasie – to byłby chyba jeden z najtrudniejszych elementów do wykonania przez zamachowców. Po co to wszystko? Pozorne umieszczenie katastrofy (a więc i zamachu) na Siewiernym, gdzie nic się nie działo, wikłałby działania śledcze związane z tym miejscem w logiczne wysiłki i oczywisty brak jakichś niezbitych dowodów zamachu.
A ogromna ilość umundurowanych agentów, którzy otoczyli miejsce katastrofy? Sugeruje się, że byli na miejscu ze względu na planowany zamach. Ale równie dobrze ich zadaniem na terenie strzeżonym było pogłębienie wrażenia, że tutaj coś się stało, a oni muszą to ukrywać. Może ukrywali fakt, że tutaj niczego w istocie nie było? Dopuszczam wersję, że ci mundurowi nie musieliby 10 kwietnia zdawać sobie sprawę z osłonowej roli „maskirowki”, jaką odgrywali, by odwrócić uwagę od innego mejsca zbrodni.
Stworzono więc szereg gmatwających się poszlak, z których żadna, jak widzimy, nie prowadzi do dowodu popełnionej zbrodni. Te wszystkie niby-dowody, z których niczego nie można wysnuć, kierując wyłączną i całkowitą uwagę na teren obok pasa startowego na Siewiernym – prowadziłyby do odwrócenia uwagi od rzeczywistego miejsca zbrodni. Jednocześnie sugerowałoby się odwagę badań, potwierdzających tu zbrodnię. Wychodząc od okoliczności katastrofy-zamachu na Siewiernym, jeśli (gdyby) to tam nie miało miejsca, można prowadzić śledztwo na jałowym biegu nawet przez dziesięć lat. Oczywiście, jeśli istotnie zamach miałby miejsce gdzie indziej.
Dlatego takie ważne jest wskazywanie na brak takich elementów, które powinny się odnajdywać po katastrofie na Siewiernym. Wziąłem pod uwagę ilość foteli w samolocie (około stu dwudziestu), których szczątki powinny zalegać teren katastrofy. Lekkość ich budowy powinna je raczej chronić przed totalnym zniszczeniem, a nie znaleziono bodaj ani jednego autentycznego fotela z Tupolewa. Nigdy nie rozpoznano kawałków wewnętrznego wystroju kabiny salonu czy pasażerskiej. Powinny przecież zalegać jakieś strzępy. Dodajmy wypowiedzi świadków naocznych, niby potwierdzających autentyczność katastrofy, a mających tylko wartość konfabulacji. Nie sądzę zresztą, żeby którykolwiek ze świadków prowincjonalnego miasta Smoleńska miał odwagę zaprzeczyć czemukolwiek z oficjalnych wersji. Pamiętam, kiedyś w Gniezdowie, obok katyńskiego lasu, rozmowę ze starym świadkiem przywożenia oficerów polskich na stację w Gniezdowie. Jego początkowe milczenie córka skwitowała niby żartem, że boi się, jeśli powie coś nie tak, to go wywiozą na Biełomor-Kanał. Sądzę, że wobec takiej masakry, jak katastrofa polskiego prezydenckiego samolotu, świadkowie, licząc się z przesłuchaniami, mogli tylko potwierdzać oficjalne wersje, lub – jeśli byli wcześniej przygotowani – coś tam niby prawdziwego sobie przypominać.
Za uznaniem tej „maskirowki” za coś rzeczywistego mogą przemawiać także względy psychologiczne u tych, którzy będąc prawie na miejscu zdarzenia, przeżywali tę „maskirowkę” jako realność, i u tych, co dowiadywali się o faktach „maskirowki” podawanych jako rzeczywiste. Łatwo dziennikarzom czegoś nie opisać, ale bardzo trudno chcieć się narazić na opis według hipotezy innego zgoła, niż będący w obiegu, scenariusza tragedii. Takie ciążenie może trwać i trwać, nawet latami. Tak przecież było w wypadku zamachu na generała Sikorskiego. Pamiętajmy, że od pewnej chwili prawdziwość scenariusza „maskirowki” jako nie „maskirowki”, lecz faktu, potwierdzały prawdziwe zwłoki. Tak jak w kryminalnej powieści: sprawca przenosi zwłoki do innego mieszkania, chaos powywracanych mebli będzie świadczył, że tutaj zabito ofiarę, która się broniła. Po polsku można to nazwać aranżacją, po rosyjsku to „maskirowka”.Czy świadkowie mogli wiedzieć, co się naprawdę działo za zasłoną gęstej mgły, która na domiar była określona jako jeden z powodów katastrofy?
Napiszę dla porządku tego tekstu, że ja pierwszy zabrałem głos jeszcze w kwietniu 2010 roku, postulując powołanie międzynarodowej komisji dla zbadania smoleńskiej tragedii. Nie zrobiono tego. Więc przypomnę jeszcze, że sprawstwo zbrodni katyńskiej udowodnili w Smoleńsku Niemcy w kwietniu roku 1943, powołując międzynarodową komisję lekarzy patologów do zbadania zwłok w katyńskich mogiłach. Dodam, że w ogłoszonym wkrótce urzędowym dokumencie niemieckim na temat orzeczeń tej komisji – nie było ani jednego kłamstwa! Natomiast ogłoszony później rosyjski komunikat o Katyniu, podpisany przez samego akademika Burdenkę, zawieral same kłamstwa… Ale Niemcy nie powołali jednak międzynarodowej komisji do zbadania warunków panujących w Konzentrationslager Auschwitz.
Starożytni Rzymianie mówili, że od historii można się wiele nauczyć: Historia magistra vitae!
Jacek Trznadel
A świstak dalej zawija w sreberka
12 Stycznia, 2012 - 22:02
**********************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
[ts@amsint.pl]
********************************** Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
"Centrali Dezinformacji "
13 Stycznia, 2012 - 01:23
Ejże! :)
To mój termin:)
Re: "Centrali Dezinformacji "
13 Stycznia, 2012 - 10:21
Wiem, wiem... Mysle, ze wszyscy wiedza :)
Ale "przedsiebiorstwo maskirowka" nielubiegazety2 tez jest dobre...
Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu