Smoleński ślepy tor
Smoleńska dezinformacja Rosjanom wyszła genialnie. Szkalujący Polskę i wdeptujący w błoto honor polskiego wojska Raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego spełnił swoją rolę. Uwaga polityków opozycji, prawicowych mediów, takich jak „Gazeta Polska”, czy „Nasz Dziennik”, a przede wszystkim zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy Tu 154M została skierowana tam, gdzie założyli z góry gracze z Kremla i FSB/KGB oraz czekiści z Warszawy. Na badanie fałszów raportu MAK, zapisów rozmów pilotów z wieżą, na protesty przeciwko traktowaniu wraku przez Rosję i ich braku zgody na jego oddanie Polsce, czyli właścicielowi statku. Skutecznie odwrócono uwagę od meritum, a mianowicie od wyjaśnienia kwestii co i kto spowodował śmierć polskiej delegacji, jak również od tego, że miejsce domniemanej katastrofy, czyli okolice lotniska Siewiernyj, wcale nie musi być miejscem, w którym rozegrała się tragedia. Wskazuje na to m.in. brak ciał, brak foteli pasażerskich, ułożenie części samolotu, ptasie odgłosy podczas gdy wiadomo, że ptaki, gdyby samolot rzeczywiście spadł w tym miejscu, zostałyby skutecznie i na długo spłoszone. Rosjanie, by odwrócić uwagę zagrali także symbolami. Odnalazło się – dziwnym trafem nietknięte – polskie godło z prezydenckiej salonki, w całości ocalał wieniec, na drzewie wisiał bardzo charakterystyczny i przykuwający uwagę żakiet jednej z ofiar-posłanek PiS, który miał zaświadczyć: „Tu zginęłam”. A na gałązce jednego z krzewów znalazł się – wbrew prawom fizyki – łańcuszek z identyfikatorem uczestnika uroczystości katyńskich.
By jeszcze bardziej zagrać symboliką i skanalizować emocje to bardzo szybko na miejscu katastrofy postawiono głaz upamiętniający śmierć prezydenta i 95 osób. I co się tu dziwić, że p.o. prezydenta Bronisław Komorowski za pomoc w katastrofie smoleńskiej odznaczył nie tylko rosyjskich strażaków, ale również… rosyjskiego ambasadora Władymira Grynina i to Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Przedstawiciel Rosji też się przecież zasłużył… wspieraniem Tuska, Komorowskiego i spółki w doprowadzeniu do rozdzielenia wizyt katyńskich!
Im więcej wątpliwości dotyczących rzeczywistego przebiegu tzw. katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r., tym więcej publikacji mających zdezinformować opinię publiczną i przyjść w sukurs Rosji i rządowi RP. Pierwsze dwie pozycje o niemal identycznym tytule to rosyjski „Ostatni lot” Siergieja Amielina oraz polski „Ostatni lot. Przyczyny katastrofy smoleńskiej. Śledztwo dziennikarskie” napisany przez Jana Osieckiego, Tomasza Białoszewskiego oraz Roberta Latkowskiego. Obie pozycje nie spotkały się z szerszym oddźwiękiem, ale niewątpliwie wpisują się w obrany przez Moskwę kurs propagandowy. Winni są piloci i wywierający presję generał Błasik, nie mówiąc już o presji prezydenta. Front dezinformacji jest podzielony. Dla „młodych wykształconych z wielkich miast”, których głosom i pseudointeligenckiemu zadęciu zawdzięczamy panowanie od trzech lat dyktatury ciemniaków są wyrocznią: „GW”, WSI24 i „eksperci” uwiarygadniający wersję rosyjską, tacy jak np. Tomasz Hypki. Ale jest jeszcze grupa sympatyków i wyborców dawniej ROP, AWS, a dziś PiS, którym sprawa smoleńska leży na sercu i chcą jej ostatecznego wyświetlenia. Dla nich kalanie munduru polskiego oficera, obwinianie pilotów są rzeczą niedopuszczalną. Wiedzą, że raport MAK jest potwarzą dla narodu, ale jednocześnie nie są pasjonatami śledzącymi każdy szczegół dotyczący 10 kwietnia. Mają wewnętrzne przeświadczenie, że być może, uwzględniając stosowne proporcje, Smoleńsk jest podobny do katastrofy w Gibraltarze, w tym sensie że na pewno tak nie było jak głosi wersja oficjalna, ale jak było nie wiemy i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Oni również są podatni na manipulację czekistów i właśnie się ona dokonuje. Oto ukazała się, wydana przez Frondę, książka Tadeusza Święchowicza pt.: „Smoleński upadek. Katastrofa, która wstrząsnęła światem”, którą autor dedykuje „pamięci lotników 36. specpułku, generałów Wojska Polskiego i wszystkich polskich patriotów, którzy zginęli w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r.” To przesłanie jest mylące, podobnie jak zdjęcie na okładce przedstawiające ściskającego się Tuska z Putinem w Smoleńsku, czy artykułowana przez autora obrona dobrego imienia kpt. Protasiuka. W rzeczywistości bowiem z treści „Smoleńskiego upadku” dowiemy się – odnośnie do przyczyn i przebiegu katastrofy mniej więcej tego co z raportu Anodiny, komisji Jerzego Millera i Prokuratury Wojskowej. Wszystko to samo, tylko podlane patriotycznym sosem.
By nie być gołosłowną, wybrałam garść cytatów.
O katastrofie
„Od pierwszego zderzenia z drzewem samolot przeleciał ponad ćwierć metra. Utrata jednej trzeciej lewego skrzydła rozpoczyna ostateczną destrukcję maszyny. Znajduje się ona w tym momencie ponad 800 metrów od początku pasa i ma 80 metrów odchylenia od jego osi. Ostatnie metry kadłub leci na plecach. Pasażerowie wiszą głowami w dół przypięci pasami do foteli. Maszyna uderza w ziemię wierzchnią częścią z prędkością bliską 300 km/h. Silniki weszły już na pełne obroty, co zwiększa impet uderzenia i energię, z jaką kadłub uderza o ziemię. Ogon zahacza grunt i się odrywa, silniki odpadają. Słychać straszliwy trzask rozszarpywanej konstrukcji. We wnętrzu kadłuba rozlegają się agonalne krzyki. (…) Systemy samolotu przestały funkcjonować. Maszyna rozpadała się na kawałki. Najsilniejsze struktury tupolewa, jak mocowanie skrzydeł z kadłubem, podwozie, luk bagażowy są od spodu samolotu. Tymczasem stery ustawione były na wznoszenie, ale samolot odwrócił się spodem do góry, więc „wznosił” się do ziemi. Najpierw uderzył w ziemię sufitem kokpit, a potem położył się cały kadłub. Masywny ciężki spód zgniatał od góry słabą rurę kadłuba wypełnionego ludźmi. Po uderzeniu samolot szorował po zagajniku jeszcze kilkaset metrów zanim się zatrzymał. Siła uderzenia spowodowała, że dach i pokład kadłuba zostały zdarte, a kokpit i salonki z przedniej części samolotu rozerwane i zmiażdżone. Szczątki maszyny rozleciały się na przestrzeni setek metrów kwadratowych. Rejestratory w czarnych skrzynkach samolotu przerwały zapis. W języku technicznym nastąpiło „ostateczne zniszczenie konstrukcji samolotu”, czyli zagłada. Rozproszone szczątki samolotu płoną, ale jest to anemiczny ogień, jakby przyduszony rozmiarem tragedii”. (s.31-32)
Wygląda na to, że autor ukrywał się w luku bagażowym tupolewa lub (być może z polecenia Turowskiego) stał za którąś ze smoleńskich brzóz i patrzył w niebo. Lub też jest tajnym członkiem zespołu generał Anodiny, gdyż bardzo podobny opis znalazł się w raporcie MAK.
O przeżyciach wewnętrznych Plusnina rankiem 10 kwietnia
„Była jeszcze noc, gdy niewysoki mężczyzna o masywnej budowie ciała wyszedł ze swego mieszkania na jednym ze smoleńskich osiedli. Był zdenerwowany. Nie mógł spać. Wiedział, że to będzie jeden z najważniejszych dni w jego życiu. Za kilka godzin miał sprowadzić na miejscowym lotnisku ostatnie samoloty w swojej karierze wojskowego kontrolera lotów.” (s.33)
Skąd autor wie jak wygląda Plusnin i co czuł? Odprowadzał go na lotnisko? Nocował u niego?
O radości kontrolerów
„Wszyscy trzej: Plusnin, Ryżenko, Krasnokutskij czuli się wyróżnieni tym, że to im właśnie dowództwo powierzyło tak odpowiedzialne zadanie. Najpierw obsługiwali samoloty premierów, a teraz miał przylecieć polski prezydent. (…) Bezpieczeństwo tak ważnych osób zależało od ich pracy. (…) Wielka trójka: ojciec, syn i duch. On, ojciec, był przygnieciony ciężarem odpowiedzialności; wiedział co może się stać i chciałby tego uniknąć. Syn miał zbyt mało doświadczenia w tej robocie, aby zdawać sobie sprawę, czym grożą drobne błędy i brak wyobraźni. Duch, którego w zasadzie w ogóle nie powinno tu być, faktycznie był najważniejszy. Wiedział znacznie więcej niż inni i to on raportował generałom, jak przebiega operacja. Tego dnia sytuacja stała się nagle i nieoczekiwanie tak trudna, że decyzje w sprawie musiały zapaść na samej górze”. (s.37)
Widać autor siedział w wieży i poznał kontrolerów, których poza nim nie widział nikt z zainteresowanych wyjaśnieniem katastrofy. Bo co robili polscy prokuratorzy w Moskwie, kogo przesłuchiwali, skoro nie wiedzieli nawet jak wyglądają kontrolerzy? Ową trójkę, czy kogoś podstawionego? Jakub Opara w filmie „Mgła” zwraca uwagę na słowa oficerów FSB, pilnujących w hotelu przedstawicieli Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. 10 kwietnia „zostaliśmy w hotelu. Mieliśmy dość dziwną sytuację. Spotkaliśmy na korytarzach oficerów, najprawdopodobniej z Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Na stole wyłożyli cały arsenał uzbrojenia, jakim dysponowali. Były to dwa karabiny, dwie strzelby i kilka pistoletów. Panowie zapytali nas, co my tu jeszcze robimy. Powiedzieliśmy, że czekamy na dzień jutrzejszy, bo jutro są uroczystości związane z pożegnaniem ciała pana prezydenta. A oni trochę się śmiejąc, a nawet nie tylko trochę, powiedzieli, że dziwią się nam, że tu zostajemy, ponieważ w Rosji jest tak, że ci, którzy są pierwsi w miejscu katastrofy często w niewyjaśnionych okolicznościach giną. „A wiecie, co się stało z kontrolerami lotu?” No właśnie. A autor wie, co się stało?
O miejscu katastrofy
„Kapitan Muramszczikow dociera do szczątków samolotu od strony lotniska. Widzi dwa duże fragmenty samolotu, skrzydła i część kadłuba. Silniki leżą oddzielnie. Nie widzi ani kokpitu, ani salonki. Między fragmentami maszyny leżą strzępy ludzkich ciał. Szczątki pokryte są mieszaniną kurzu i popiołu. Nie słychać ani krzyków, ani jęków. Tylko w kieszeniach zabitych dzwonią telefony komórkowe. Muramszczikow słyszy poloneza Ogińskiego i krakowiaka. Widok jest potworny: ciała bez głów, inne ze zmiażdżonymi twarzami. W całości widzi tylko ciało jednej dziewczyny. W różnych miejscach palą się małe ogniska pożaru. Domyśla się, że iskrę dały urządzenia elektryczne samolotu lub silniki. Wszędzie są kałuże paliwa lotniczego.” (s.66-67)
Skąd autor wie, że Muramszczikow nie kłamie? Skąd te kałuże paliwa, skoro zabezpieczający teren ludzie palili papierosy. Następna rzecz, kapitan M. musi być melomanem, skoro rozpoznał (nomen omen) „Pożegnanie Ojczyzny” i rdzennie polską melodię ludową. I skąd wie, że na miejscu katastrofy były ciała, skoro obecny tam operator Sławomir Wiśniewski stwierdził wyraźnie, że na miejscu zdarzenia nie widział żadnych szczątków.
O pojednaniu
„Kiedy do Smoleńska dojeżdża Donald Tusk, premierzy obu krajów spotykają się znów po trzech dniach. Widzieli się poprzednio w czasie pierwszych oficjalnych uroczystości w Katyniu, które stanowiły kamień milowy w stosunkach polsko-rosyjskich. Teraz na miejscu katastrofy Putin po rosyjsku objaśnia Tuskowi przebieg porannych wydarzeń. Potem obaj składają kwiaty obok jednego z fragmentów odrzutowca. Premier Tusk klęka i modli się. Za nim stoi przejęty Putin. Na twarzy Tuska widać cierpienie. Kiedy wstaje z kolan, Putin obejmuje go. Wielu obserwatorów ma łzy w oczach. Tę scenę pokażą telewizje całego świata. To nowa era w stosunkach obu krajów – czas solidarności i pojednania. Wszyscy wiedzą, że chwila jest historyczna, a sytuacja symboliczna”. (s.72)
Wzruszający opis, zupełnie jak z dzieł stalinowskiej propagandy o wiecznej miłości polsko-sowieckiej, budowanej na grobach pomordowanych uczestników kolejnych powstań antysowieckich, począwszy od 1944 r. i „czyszczenia ternu” przez NKWD, Informację Wojskową i UB, aż po końcówkę lat 80. Obecne „pojednanie” z Moskwą mogło zostać zbudowane wyłącznie na kłamstwie smoleńskim, tak jak przyjaźń polsko-radziecka na kłamstwie katyńskim.
O oddaniu sprawie rosyjskich towarzyszy
„Na tle błyskawicznych i na ogromną skalę podjętych działań rosyjskich, zaangażowanie polskie wyglądało nader skromnie. W pewnym sensie jest to zrozumiałe. Kiedy Rosjanie zajmowali się śledztwem, Polacy musieli organizować pogrzeby.” (s.130)
Czyli, według autora strona polska nie zabezpieczyła terenu tragedii z braku czasu. Choć prawda jest zupełnie inna: Tusk i Komorowski z pełną premedytacją oddali śledztwo Rosji. Nie mogli pozwolić, by prawda o ich współudziale, co najmniej politycznym, ujrzała światło dzienne podczas polskiego, niezależnego i rzetelnego postępowania.
O scenariuszu zamachu
„Możnaby fantazjować na temat scenariusza zamachu przy użyciu broni elektromagnetycznej: zamachowcy porazili samolot potężnym impulsem, który „usmażył” jego elektronikę. Impuls taki uszkodziłby nie tylko urządzenia samolotu i lotniska, ale również linie energetyczne. Tłumaczyłoby to zarówno gwałtowne przyśpieszenie opadania samolotu, jak i złe funkcjonowanie radiolatarni czy radaru kontrolera. Broń elektromagnetyczna jest jednak doskonałym wyjaśnieniem wszystkiego dlatego, że prawie nic o niej nie wiemy.” (s.359)
Wbrew temu co pisze autor o rosyjskiej broni elektromagnetycznej, m.in. o nazwie Nika wiemy dostatecznie dużo, jednak jej opis wykracza poza ramy tego tekstu.
***
Cytowany „Upadek smoleński” jest pozycją polecaną przez „Gazetę Polską”, jej portal niezalezna.pl i tygodnik „Nasza Polska|”, a więc media które przecież trudno podejrzewać o sympatię do premiera Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej oraz dawanie wiary w rzetelność śledztwa prowadzonego przez komisję Millera oraz prokuratury. W przypadku „NP” przyjmowanie maskirowki za dobrą monetę jest zrozumiałe, gdyż gazeta ta prawie w ogóle nie zauważa sprawy smoleńskiej, a więc nie orientuje się w rozmiarach i sposobach rosyjskiej dezinformacji. Tygodnik Tomasza Sakiewicza to jednak co innego – od miesięcy prowadzi niezależne śledztwo, a w tym przypadku niestety podąża drogą wytyczoną przez uczniów Putina i często zajmuje się wrzutkami preparowanymi przez Rosję. Nie wiem czy podobną ofiarą dezinformacji nie padła też „Misja specjalna”, której udało się sfilmować niszczenie wraku tupolewa. Skąd pewność, że był to wrak samolotu, którym z warszawskiego Okęcia wyleciała prezydencka delegacja. I skąd pewność, że nie była to kolejna inscenizacja?
W służbach rosyjskich nie pracują dzieci. Ich funkcjonariusze wiedzieli doskonale, że społeczeństwo polskie za najbardziej prawdopodobną przyczynę uzna zamach. Stąd skierowanie uwagi na niszczenie wraku – granie na emocjach (jacy ci Ruscy są bezczelni!), tak jak to opisywałam już powyżej na przykładzie nietkniętego godła państwowego.
Chcę być dobrze zrozumiana: nie kwestionuję zaangażowania dla sprawy „Gazety Polskiej”, „Naszego Dziennika”, czy Antoniego Macierewicza. Bez dwóch zdań – wszyscy oni poszli pod prąd, i na pewno tak jak mnie zależy im na poznaniu motywów, okoliczności, wykonawców i mocodawców zbrodni. Pytanie tylko: czy idą w dobrym kierunku? Mimo wszystkich przesłanek, wskazujących na to, że samolot nie mógł spaść na Siewiernym, że nie mogła go rozerwać bomba (na co wskazuje rozrzut szczątków), że należy podjąć warianty alternatywne, m.in. hipotezę dwóch miejsc, bo nie mamy żadnego dowodu potwierdzającego wersję oficjalną, tego się nie robi.
Największy to błąd, gdyż wciąż będziemy, ku uciesze Putina i spółki, ogryzać podrzucone kości, oburzać się na kolejne odmowy spełnienia żądań oddania dowodów rzeczowych, podczas gdy do dziś nie wiemy nic, nawet tego czyje ciała spoczywają w trumnach. Będą kolejne „szympansy w wieży”, odnajdą się kolejne zaginione fragmenty stenogramów... I tak dalej i tak dalej. A po trzech latach zamordowanie prezydenta RP będzie ludzi obchodzić tyle co zeszłoroczny śnieg.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 8618 odsłon
Komentarze
Uff, przeczytałem jednym tchem - trafne. Bardzo trafne.
3 Marca, 2011 - 16:21
Harpoon
pozdrawiam,
Harpoon
Kunktatorstwo
3 Marca, 2011 - 17:02
Trochę mnie dziwi kunktatorstwo A. Macierewicza i jego zespołu. Nie za bardzo rozumiem dlaczego nie zażądano dokumentów, zdjęć, zapisów elektronicznych, billingów, które by dały odpowiedź co tu zdarzyło się w kraju przy organizacji wyjazdu do Katynia, przed wylotem, na lotnisku Okęcie i w trakcie lotu. Oby się nie przeliczyli, że te informacje dostaną przed samymi wyborami by zaszachować PO. Noże być za późno. Wg mnie za dużo kombinowania, bo jak napisano powyżej, wsparcie społeczeństwa na rzecz wyjaśnienia katastrofy słabnie i jej siła rażenia też. Chyba, że jest jakiś deal w sprawie uchronienia Polski przed ruchawką.
Uważam, że przeniesienie uwagi Polaków na działania strony rosyjskiej jest wysoce celowe, a "wygibasy" różnego rodzaju to zainteresowanie maja tylko podtrzymać. Z ekshumacją widać dowodnie, że oba rządy strzelają do tej samej bramki.
Szczątki pokryte są mieszaniną kurzu i popiołu."
3 Marca, 2011 - 17:21
Skąd tam kurz,skoro teren był błotnisty? Z czego ten "popiół" skoro w zasadzie nic się nie paliło?
Czy ktokolwiek zrobił analizę spektrograficzną tego popiołu?
tadman
3 Marca, 2011 - 20:14
Nie wiem czy to jest kunktatorstwo, jest to na pewno dreptanie w miejscu. Ruscy będą co i raz coś podrzucać, bo na "szympansach" i "pijanym generale" pewnie nie koniec, a "GP" i "ND" będą to analizować. Czy A. Macierewicz nie może publicznie zapytać jakie są dowody na to, że tragedia miała miejsce na Siewiernym?
W obronie A. Macierewicza
3 Marca, 2011 - 17:56
Autorka "Slepego toru" moze miec racje, moze sie tez mylic. W obecnej sytuacji nie sposob ten dylemat rozstrzygnac, choc prywatnie przychylam sie do sugestii autorki. Mysle jednak, ze celem Antoniego Macierewicza i komisji parlamentarnej, tudziez sporej rzeszy zaangazowanych internautow, jest wykazanie sprzecznosci w raporcie MAKu i innych oficjalnych enuncjacjach zarowno strony rosyjskiej, jak i rzadowej polskiej. Taka metoda - obawiam sie, ze obecnie jedyna praktycznie mozliwa - opiera sie na przeswiadczeniu, ze wykazanie sprzecznosci jest dowodem na celowe matactwo, czyli udzial jednych i wspoludzial drugich w tej potwornej zbrodni. Jesli tak, to cel takiego sledztwa jest zasadniczo osiagniety. Dzieki temu Polacy nie maja zludzen co do tego kto jest ich wrogiem zarowno zewnetrznym jak i wewnetrznym oraz czego i kogo nalezy sie wystrzegac. Taka wiedza czy tez przekonanie jest Polakom potrzebne jesli maja przetrwac. Jest tez drugie pytanie, ktore w wyniku sledztwa mozna czy tez nalezy sobie postawic, tzn. jak i w jakich okolicznosciach dokonano morderstwa. Na dzien dzisiejszy nie jest to jednak pytanie najwazniejsze, o ile tylko nie mamy watpliwosci co do pierwszego. Znalezienie odpowiedzi na drugie pytanie bedzie wyjatkowo trudne w sytuacji braku dostepu do jakichkolwiek wiarygodnych dowodow materialnych. Reasumujac, nie sadze zeby A. Macierewicz i pozostale osoby nie dopuszczaly mozliwosci calkowicie innego scenariusza "katastrofy". Jednakze w wypowiedziach oficjalnych staraja sie oni opierac na ustalonych faktach. Poki co takim niekwestionowanym faktem jest raport MAKU i zawarte w nim sprzecznosci i matactwa, nie wylaczajac gwaltu na podstawowych prawach fizyki (vide analiza prof. M. Dakowskiego).
OK!
3 Marca, 2011 - 18:22
Mnie idzie o przeprowadzenie szerokiej kwerendy i określenie czasu i marszruty uczestników lotu z domów, hoteli, hoteli sejmowych itp. Ustalenie z rodzinami informacji kiedy i kto komunikował się. O której podstawiono samoloty i jakie, kto zawiadował obsadzaniem ich, powodami przesiadek, itp. zapisy z monitoringu, z wieży itp. Maksimum faktów do wyciągnięcia z różnych źródeł, by nie były w oparciu o matactwa lub rutynowe, dozwolone prawem działania skasowane, nadpisane, zniszczone itp. Ale ja tylko szary dozymetrysta jestem i już.
Dzieki J. Sawantka, dzieki Tadman.
3 Marca, 2011 - 21:16
Tadman, to sie nazywa sumienna praca u podstaw. Bez wykrzyknikow sensacji, ale miarowo zbizajaca do ustenia podstawowych informacji. Dzieki. Przeczytalem caly artykul z komentarzami i mam wrazenie, ze nie wszystko co pisze autorka jest wynikiem rosyjskiej prowokacji, bo wiele udalo ustalic mimo ruskiej mgly. Pytanie, czy uda sie wyjasnic, czy ten rozbity przy smolenskim lotnisku samolot to nasz, czy podlozony. Nie wiem, czy spiewajace w lesie ptaki byly podstawione przez ruskich, czy rzeczywiscie mogly nie przestraszyc sie poteznego huku slyszanego nawet w sasiednich domach mieszkalnych. Nie jestem ornitologiem, wiec sila natury ptakow w kwietniu jest dla mnie rzecza obca. Niemniej jest to wazne spostrzezenie. Uwazam, ze ze wzgledu na bliskosc lotniska, z ktorego czesto startuja samoloty, ptaki musialy sie do huku przyzwyczaic, zyjac w tym lesie.
Podejrzliwosc, ze wszystko czego nie ruszymy jest wynikiem czyjejs wczesniej zaplanowanej gry jest chorobliwa i zmierza do sparalizowania kazdego kroku, w dobra, czy tez zla strone. Nie dajmy sie zwariowac.
Oczywiscie, ksiazka, ktora opisuje J.Sawantka wydaje sie byc pisana przez co najmniej duet, polskiego i rosyjskiego, autorow. Z tego tez powodu wiele umieszczonych w niej rzeczy wydaje sie nieosiagalnych dla polskiego autora, a brak wyjasnienia, ze korzystal on ze wspolpracy strony rosyjskiej stawia ksiazke i autora w podejrzenie, a nawet podawane fakty wydaja sie mistyfikacja badz proba narzucenia czytelnikom niesprawdzonych, a czasem wprost nieprawdziwych wydarzen, jakby zaczerpnietych z raportu MAK.
Trudno przypuszczać by czytali, ale informacje i świadkowie są
4 Marca, 2011 - 20:37
Dlaczego nie zapytano o godzine przyjazdu Pierwszej Pary i godzinę odlotu? Dopiero za kolejne 10 miesięcy?
http://wpolityce.pl/view/7961/Andrzej_Klarkowski__ktory_odprowadzal_Prezydencka_Pare_10_kwietnia___Zyczylem_im_szczesliwej_podrozy__a_witalem_trumny_.html
Re: W obronie Macierewicza
3 Marca, 2011 - 18:45
Uważam, że pan Macierewicz jest takiej klasy człowiekiem, politykiem, dyplomatą iż całkowicie można polegać na Jego " planie lotu", unika sensacyjnych wrzutek a we właściwym czasie przedstawi spójny raport, nie do odrzucenia.
"Smoleńska dezinformacja Rosjanom wyszła genialnie."
3 Marca, 2011 - 19:43
DEDAL
Chyba tylko z punktu widzenia widza TVN i Polsatu ...choć ich młudzka umysłowa może przynosic skutki , ale tylko u tych , którym racjonalne myślenie przynosi trudność a lenistwo obezwładnia w szukaniu analiz rzeczywisttych i racjonalnych ....
PRZESTRZEGAM PRZED TONACJĄ NIE KTÓRYCH WRZUTEK O ZABRWIENIU NIE MOCY , NIE CHĘCI I .... LEMINGOWEGO WIRUSA ......NIE WARTO
LEJ GŁUPCA PO MORDZIE A ZŁODZIEJA BUTEM W ZADEK...
DEDAL
Martin Antofagasta
3 Marca, 2011 - 20:19
Raport MAK jest niewątpliwie faktem, ale po zakwestionowaniu jego wiarygodności czas na kolejny krok. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że można raport Anodiny rozbierać na czynniki pierwsze przez kolejne dwa lata...
Zgadzam się całkowicie z
3 Marca, 2011 - 19:51
Zgadzam się całkowicie z Autorką, zwłaszcza z podsumowaniem - jesteśmy manipulowani i prowadzi sie nas w naszych rozumowaniach niemal na sznurku ("ogryzamy podrzucone kości").
W tym fragmencie, pisanym oczywiście z przekąsem, piszesz:
Hmm, nawet gdyby ci pożal sie Boże autorzy byli pochowani na miejscu zdarzenia, to i tak przedstawionego przez nich obrazu "katastrofy" zobaczyć by nie mogli. Z prostej przyczyny: jest niezgodny z logiką i prawami fizyki.
Dziękuje za artykuł i pozdrawiam
Autorka
3 Marca, 2011 - 20:29
Autorka nie docenia pracy zespolu dowodzionego przez Pana Macierewicza. Nie widzi olbrzymiej pracy , ale i wielkiej skrupulatnosci i dokladnosci dowodowej w dochodzeniu do prawdy. z wypowiedzi Pana Macierewicza wynika , że jakkolwiek on osobiscie watpi w hipoteze "dwóch tutek" to jej nie odrzuca i badane sa wszystkie wątki. Hipoteza "dwóch tutek" na razie niczym nie przewyzsza hipotezy katastrofy przed lotniskiem w smolensku. Obie maja braki i obie wymagaja dowodów , które niestety są wszystkie w rekach ruskich. Wszystkie , za wyjatkiem ciał w trumnach . One sa w Polsce i one powinny byc natychmiast, jak najprędzej zbadane. Prokuratura powinna to zrobic chyba nawet z urzędu, a tymczasem zakazem ekshumacji blokuje sprawe. To tez daje do myslenia. Na razie dla wielu i dla mnie tez jest jedno pewne - ze to byl zamach i drugie , ze w zamachu brała udział zarówno strona ruska , jak i "polska".
Nie prawda jest , ze GP poleca "Upadek smolenski" - Czytalem wszystkie artykuły od chwili katastrofy , które ukazały sie w "Gazecie Polskiej" i moge z czystym sumieniem powiedzieć , ze dzialalność GP i zespółu A. Macierewicza jest nie do przecenienia i daje realne szanse na to , ze w koncu prawda zostanie odkryta.
Nie do przecenienia jest równiez praca blogerów , tez kapelusz z glowy przed nimi , takze przed Autorką , ale zeby dojść do prawdy trzeba , nie mając bezposrednich dowodów , ogromna pracą przetrawic wszystkie wątki , dowody posrednie, poszlaki znaleść sprzeczności , wyciagnać wnioski nie do podwazenia uzyskac pomoc organizacji miedzynarodowych i myslę , ze to wyzej wymienionym sie uda , a tym samym i nam sie uda ! Badźmy tylko z nimi.
A efekt artykułu ?- nie bedę, bo po co? czytac "Upadku smolenskiego" :-) .
Pozdrawiam
.
3 Marca, 2011 - 20:45
Niemozliwe, niespotykane, dziwne czy też nieprawdopodobne rozłożenie szczątków oraz sladów nie jest żadnym dowodem na to, że nie jest to miejsce katastrofy. To tak w skrócie.
Pan Maciarewicz
3 Marca, 2011 - 21:17
Ostatnio bylem na spotkaniu z Panem Maciarewiczem w Monachium.
Niestety nic nowego sie nie dowiedzialem, poza tym ze jak na razie nie analizuje scenariusza dwoch tupolewow.
Zdaje sie ze jego glownym celem stalo sie wykazanie sprzecznosci oficjalnych wersji rosyjskich.
Jest to metoda, wykazanie klamstw udowadnia zamach. I to w sposob dosc wyrazisty.
Jednak dla mnie osobiscie scenariusz dwoch tupolewow wydaje sie obecnie najbardziej prawdopodobny. Dlugo sie wzbranialem przed jego zaakceptowaniem, jednak w tej chwili duzo na to wskazuje ze taki byl rzeczywisty przebieg wypadkow. Jednak udowodnienie tego scenariusza wymaga twardych dowodow, a my mamy jedynie poszlaki, nawet jezeli sa to poszlaki wielce prawdopodobne.
Mysle ze twardych dowodow mogliby dostarczyc jedynie amerykanie, ale na pewno nie za kadencji faceta z reklamy lodow "Bambo" (czy "Bambi" ?).
ISTNIENIE DRUGIEGO SAMOLOTU JEST MALO REALNE
4 Marca, 2011 - 01:18
Darku, no to ja teraz zadam pytanie, ktore kilka dni temu sam dostalem.
Odpowiedz, w jaki sposob na miejscu w ktorym oficjalnie rozbil sie polski Tu-154M ludzkie szczatki odnajdywane byly przez kilka miesiecy, nawet jak pisze Sigma odnajdywano po miesiacu krwawiace? No, oczywiscie, odnajdywane przez polskie wycieczki. Czy nie za duzo roboty zadaliby sobie zamachowcy z tym implantowaniem dowodow? Jakos tu wersja z innym miejscem katastrofy mocno kuleje, czy nawet upada.
Niechby juz zaakceptowac wersje, ze mozna byloby zgrac w ostatnich sekundach lotu moment dzwonienia przerazonych pasazerow samolotu z wlasnych telefonow komorkowych z wydarzeniami przy lotnisku Siewiernyj. Ale tam podobno telefony slyszano i znajdowano.
A liczne paski od zegarkow narecznych, znajdowanych pozniej na tym terenie przez polskich turystow, bo wiadomo, moskale w zegarkach sie lubuja, paski przeszkadzaja w chowaniu "trofiejnych" do kieszeni.
Mocna sprawa, to wyslana jesienia z Polski slynna misja archeologow, ktora na przeszukanym juz terenie przez Rosjan i przekopanym przez minister Kopacz, znalazla jeszcze wiele czesci ciala ludzkiego i kilka tysiecy swiezych kawalkow samolotu. Ktos moze powiedziec, ze mozna sobie odpuscic kawalki samolotu, bo to nie wiadomo czyj byl samolot, ale kawalki ciala ludzkiego mozna zidentyfikowac. W ten sposob sprawa z drugim samolotem wziela w leb.
bez tematu
15 Sierpnia, 2011 - 02:36
Napewno....niewiadomych jest mnóstwo....Ale osobiście mam jedną...W jaki sposób samolot o rozpiętości skrzydeł 37,5m, nawet tracąc ok.30% skrzydła, od wysokości 5-6 m. nad poziomem gruntu może zrobić obrót 180 stopni... wokół osi długiej...? Czy Ktoś może mi pomóc w wytłumaczeniu sobie tego fenomenu..? Pozdrawiam.
bez tematu
15 Sierpnia, 2011 - 02:37
Napewno....niewiadomych jest mnóstwo....Ale osobiście mam jedną...W jaki sposób samolot o rozpiętości skrzydeł 37,5m, nawet tracąc ok.30% skrzydła, od wysokości 5-6 m. nad poziomem gruntu może zrobić obrót 180 stopni... wokół osi długiej...? Czy Ktoś może mi pomóc w wytłumaczeniu sobie tego fenomenu..? Pozdrawiam.
Do Thomas555
30 Stycznia, 2013 - 02:59
Daj spokój... Wiem, że pytasz ironicznie. Nie ma takiej możliwości chyba, że w raporcie MAK i Millera. Tam się nie przestrzega nie tylko praw fizyki ale i zdrowego rozsądku czy myślenia.
Wiesz co mnie bardziej nurtuje? Jak bardzo Ci co Polakom wmawiają takie rzeczy uznają nas za debili i nierozumnych baranów. Ile trzeba mieć pogardy do własnego Narodu aby przedstawiać taaakie bzdury i myśleć, że "barany" to łykną jak ciepłe bułeczki.
neronnn
Do "Moimzdaniem1"....
30 Stycznia, 2013 - 03:34
Jeżeli ciała i szczątki ciał zostały podrzucone na Siewiernym to nic dziwnego, że ludzie znajdują tam jeszcze szczątki. A szczątki specjalnie zostały tam gdzieniegdzie aby właśnie uwiarygodnić inscenizacje katastrofy w tym miejscu.
http://www.youtube.com/watch?annotation_id=annotation_955545&feature=iv&src_vid=ky7Cl1bsK1U&v=T6Wg47CmD1Y
Czytałem wiele materiałów na ten temat i wiadomo, że albo Wiśniewski kłamie albo ten ruski kapitan (nie pamiętam nazwiska). Wiśniewski twierdzi, że nie widział żadnych ciał.Kapitan twierdzi wręcz coś odwrotnego.
Podrzucić wrak samolotu wcześniej jest prosto - tym bardziej że dziwnym zbiegiem okoliczności wsiąkł kokpit samolotu PLF101, który jest jak odcisk palca każdego człowieka. Moim zdaniem nie ma go tam aby właśnie nie można było w 100% powiedzieć że to jest nasz albo nie nasz Tupolew. Nie przyjmuje do wiadomości że się roztrzaskał albo spalił/stopił. Dziwnym trafem ciała pilotów się znalazły a kokpit nie. Czyżby kokpit był z papieru a ciała pilotów z tytanu? Co do ciał i szczątków. Wrak można było podrzucić parę godzin wcześniej, natomiast właściwe ciała i ich szczątki dopiero po "udawanej katastrofie" gdyż mogło być tak, że Polacy nie odstąpią Rosjan przy przewozie ciał do Moskwy i maskirowka padnie. Podrzucone ciała musiały być zatem autentyczne aby w razie czego DNA wykazało osoby, które były na pokładzie samolotu. Co do szczątków, które są dalej znajdywane - to dobry dowód dla Rosjan, że "katastrofa" odbyła się właśnie tam. Co za problem rozrzucić tam parę worków szczątków a potem przysypać ziemią i wyrównać spychaczami tak jak to w rzeczywistości robiono po tragedii? Jakaś trudność dla GRU czy KGB? Nie sądzę.
Myślę, że moje spostrzeżenia rozwieją Twoje wątpliwości - przyznam że też o tym myślałem i nikt tego pytania mi nie zadał jak Tobie. Skoro już napotkałem Twój post to podzieliłem się moja hipotezą a sprawa z drugim samolotem moim zdaniem wcale NIE WZIĘŁA W ŁEB. .
Co do posła Macierewicza.
Uważam, że odwala kawał dobrej roboty ale....
Albo wie więcej i na razie nie mówi z wiadomych względów (dobro śledztwa)albo idzie w złym kierunku. Dlaczego tak myślę? Dlatego, że gdyby Jego ustalenia były 100% trafne to podejrzewam, że już dawno dopadłby Go "seryjny samobójca"
Zauważcie jacy ludzie "popełniają samobójstwa"
Chorąży Remigiusz Muś najprawdopodobniej znał prawdę. Nie ważne, że zeznawał przed Prokuraturą - musiałby to jeszcze powtórzyć przed Sądem, takie są procedury KPK w Polsce. Zamordowano Go - świadka nie ma.
Generał Sławek Petelicki - chciał postawić Tuska przed Trybunałem Stanu - nieważne co mówił i zeznawał przed Prokuraturą czy opowiadał w telewizji - musiałby to powtórzyć przed Sądem. Zastrzelono Go - świadka nie ma.
Nie wymieniam już innych - było ich sporo jak chociażby archeolog, który miał przewodzić ekipie z Polski do Smoleńska....
Mam takie podejrzenia, iż na razie poseł Macierewicz do końca nie idzie dobrym tropem - Moskwa się z Niego śmieje i Go lekceważy. A może idzie dobrym tropem i na razie nie jest czas aby to wszystko wyjawić, bo wie co mu grozi i co się stanie w Polsce kiedy prawda wyjdzie na jaw poparta solidnymi dowodami nie do podważenia???
Kiedy nie daj Boże zostanie dokonany zamach na posła Macierewicza - udany bądź nieudany możemy być pewni, że doszedł prawdy albo jest jej bardzo bliski. Oczywiście 3 razy splunąłem za siebie pisząc o zamachu na posła Macierewicza ale chyba bardziej boję się o Niego niż On sam...
Dowiemy się za jakiś czas....
Pozdrawiam
neronnn