zmiana stosunku do karpia
Poranne zachcianki w moim wieku bywają niebezpieczne.
Ot, dzisiaj zachciało mi się zobaczyć, co tam słychać, więc włączyłem się w kanał - wprawdzie publiczny, ale chwilami niemal bezwonny - i natrafiłem na rozmowę z osobą z dobrego towarzystwa.
Towarzystwo nazywa się Gaja i z pewnością jest dobre - bo złe przecież nie korzystają u nas z dotacji budżetowych - i "posługuje się sztuką, żeby zmieniać nasz stosunek do karpia" - na co sam nigdy bym nie wpadł, ale tak było napisane na pasku.
Choć mój stosunek do karpia zmieniał się przez 3/4 wieku bez udziału artystów, to trwale ufundowany został w roku 1946 na kreacji mistrza Jerzego Leszczyńskiego, który jako Wistowski w "Grubych rybach" tak przekonująco dławił się ością przy stole pp. Ciaputkiewiczów (w roli pana Onufrego Ciaputkiewicza - Ludwik Solski !) że do dzisiaj zachowuję w pamięci ową scenę, a wobec karpi - należytą ostrożność.
Na jakieś większe zmiany tego stosunku jestem za stary, ale skleroza i demencja nie unicestwiły mojej wrażliwości, mój stosunek do karpia przed wigilią jest zatem inny niż potem, kiedy to organizm staje w obliczu konieczności asymilacji tego co mu przypadło ze świątecznej wieczerzy, a rozum każe wówczas unikać silniejszych wzruszeń.
Tego chciałbym się trzymać w moich dorocznych stosunkach z
karpiami, które ktoś gdzieś dla mnie hoduje; życzę sobie żeby były zdrowe, świeże i niedrogie; chciałbym też, żeby mnie ktoś wyręczył w zabijaniu, bo mam na tym punkcie uraz od czasu nieudanego debiutu, kiedy to -nie trafiłem (czego przedwojenna umywalka przyszłych teściów nie wytrzymała), ale nie zamierzam się specjalnie rozczulać nad tym, że karp panierowany, pstrąg saute, rolmops czy inne sushi to w istocie zwłoki, nieżywe biedactwa !
Żywego się u nas nie jadało.
Posługiwanie się sztuką dla wywołania zmiany stosunku do czegoś, do czego się go miało, na jakiś inny, to przejaw artystycznej inwencji twórczej; jeśli stosunek udaje się zmieniać na właściwszy, można mówić o misji - a na misje zawsze jakiś łaskawy sponsor gotów rzucić groszem.
Na razie jesteśmy w Adwencie i artyści, którzy przebierali się latem za motylki a nie załapali się na role Mikołajów w marketach odpowiedniej rangi mogą udawać torturowane karpie albo rolmopsy, podobno żadna praca nie hańbi.
Niestety, nie dotyczy to pani Joanny Szczepkowskiej.
Mam nadzieję, że jej posługa w telewizji niepublicznej, mająca zapewnić właściwy stosunek widzów, oglądających przebieg wczorajszego marszu, do tego, co im pokazywano, była przynajmniej bezinteresowna.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1343 odsłony
Komentarze
Mój kolega z czasów studenckich miał do karpia stosunek
14 Grudnia, 2011 - 20:32
wrogi, bo - jak twierdził - ile razy przyjechał do domu na święta i marzył o kąpieli w wannie (takowych w akademiku nie było), to musiał te marzenia odłożyć na po świętach, bo w wannie pływały karpie.
Jego stosunek do karpia określała więc kwestia higieny osobistej.
Teraz albo ma dwie wanny, albo kupuje świątecznego karpia już zabitego i sprawionego.
Znajomy chirurg wyrzucał karpia z okna drugiego piętra i kazał żonie zejść i sprawdzić, czy nie trzeba karpia wyrzucić przez okno jeszcze raz. Trudno mi określić jego stosunek do karpia, ale musiało to mieć coś wspólnego z widokiem krwi.
Znajomy wojskowy w dniu mordowania karpi po prostu wychodził z domu i wracał gdy był pewien, że już jest po wszystkim. Widocznie nie był komandosem i nie mógł karpia zabić w walce wręcz, a zastrzelić nie miał z czego, bo wojskowym nie wolno przynosić do domu broni.
Karp to zapewne poważny problem etyczno-moralny w każdym domu i pewnie wszyscy odetchną z ulgą, gdy przyjęta zostanie ustawa która stanowi, że ktoś nas wszystkich musi w tym zabijaniu wyręczyć. Artyści, jak sądzę, nie będą do tego potrzebni, wystarczą prawnicy.
Z przedświątecznym pozdrowieniem,
Iranda
Iranda
Jak załatwić karpia
14 Grudnia, 2011 - 23:07
Bogdan Smoleń mówił że najlepiej wyjść na miasto i poszukać ubeka,i sprawa załatwiona
pozdrawiam
przepięknie dziękuję
15 Grudnia, 2011 - 00:34
Ileż radości dać może tradycja !
Andrzej Tatkowski
U mnie w domu...
16 Grudnia, 2011 - 01:47
... mi przypadał w udziale obowiązek zakończenia życia karpi świątecznych.
Dzięki temu miałem podczas Wigilii właściwy argument - zabić mogę, jeść nie będę. Był to oczywisty kit ponieważ prawda jest taka, że dla mnie wszystkie ryby słodkowodne są niejadalne ; )
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
niejadalne ?
16 Grudnia, 2011 - 02:03
AdamieDee,
chyba jednak zartujesz.
Czy znasz smak wedzinego suma, siei czy sielawy ?
Smazonego na masle pstraga czy glowacicy ?
Potrawki z sandacza ?
* A niech Ci Koteusz opisze, jakie ryby wedzi w pieknym Fromborku :)
baca.
Baca i AdamDee
16 Grudnia, 2011 - 02:20
A strzeble smażone w masełku...
Nie ma niedobrych ryb.
Są tylko przepisy do luftu.
Pozdrawiam
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
maselko
16 Grudnia, 2011 - 02:45
Rospinie,
na maselku smakuja chyba wszystkie ryby,
nie tylko strzeble :)
pozdro.
baca.
Strzeble
16 Grudnia, 2011 - 02:51
Ale, czy z jakiejkolwiek innej rybki, powstają tak smakowite skwareczki?
I ten posmak krystalicznej wody z potoku...
Ech.
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
Nie, no właśnie nie żartuję...
16 Grudnia, 2011 - 02:38
Ja jestem niestety niesłychanie ciężki do kulinarnego usatysfakcjonowania ; )
Nie lubię ryb słodkowodnych bo nie smakują jak morskie ; )
Ryby słodkowodne mają niestety specyficzny smak, który ja tłumaczę sobie pochodzeniem z wód lądowych. Ostatnio upolowałem nad morzem wędzonego węgorza i ponoć zbladłem po jego powąchaniu. Nie wiem o co chodziło ale jechał słodką wodą. Czy to był jakiś słodkowodny połów, czy co ? Nie wiem. Wcześniej jadałem wędzonego węgorza i uznawałem go za jedną z najlepszych ryb.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
AdamDee
16 Grudnia, 2011 - 02:48
Węgorze,żyją zarówno w słodkiej jak i słonej,przybrzeżnej wodzie.
A na zapach szlamu, pomaga potrzymanie przez godzinę w liściu chrzanu.
A sielawa jest...przeżyciem.
Szczególnie, jak napełnić ją pokrzywą, na godzinkę przed smażeniem.Listek mięty też wysoce wskazany.
Pozdrówka
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
przezycie ?
16 Grudnia, 2011 - 03:11
Rospin: /.../ A sielawa jest...przeżyciem. ____________
Mam nadzieje, ze nie jest to przezycie, jako cos obsiachowego czy niemodnego.
Sielawa, niestety, to juz tylko marzenie.
Chyba, ze ktos pojedzie jesienia lub zima nad Hancze :)
baca.
Re: przezycie ?
16 Grudnia, 2011 - 03:27
Przeżycie kulinarne:)
A sielawa, to nie marzenie a rzeczywistość.
W LATO.
Jezioro Łańskie.
Sielawa, to ryba głębokich wód.
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
Jezioro Lanskie dla wybranych.
16 Grudnia, 2011 - 03:42
Rospinie, jeszcze do niedawna Lanskie bylo jeziorem dla wtajemniczonych :)
Ale masz racje... sielawe polawiano np. na lodzie, ale po nowym roku, bo w grudniu obowiazuje jeszcze zakaz polowow. Wystepuje ona nie tylko w Hanczy czy Lanskim.
Takze w innych, ale glebokich jeziorach mazurskich.
* Jak to przeczyta Koteusz, poprosze go o skomentowanie, bo to on wybornie zna sie na wedzeniu ryb :)
dobrej nocy !
baca.
Baca
16 Grudnia, 2011 - 04:09
Sie te tajne/poufne rozchodzą:)))
Pewnie Kadafi rozgadał...
Pozdrówka
PS
Ale antenki -niczego takie.
Płot tylko bylejaki, zwykła siatka z drutu.
Kolorowych snów
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
Acha, czyli jeszcze trzeba samemu złowić ?
16 Grudnia, 2011 - 03:42
No to pozamiatane ; )
Ja i wędka - to cierpliwość trzeba mieć ; ))))
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
AdamDee
16 Grudnia, 2011 - 04:05
Niestety, sielawa tylko siecią.
Wędka odpada, bo rybka nie bierze.
A z rybakami, rozmowy wyłącznie po cichutku...
Pozdrówka
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
Soja
16 Grudnia, 2011 - 02:16
Nic ponad soję.
Podobnież(tak w telerzeźni mówiło) skład ma jak mięso, a nad smakiem pracują największe koncerny.
Chemiczne, dodam dla niewtajemniczonych.
Soja, zmodyfikowana genem arbuza, mogłaby rosnąć jak dynia!
Soja saute, hamburger sojowy, mleko z soi.
To już mamy. Czas więc na soję a'la karp, i koniecznie z kiełkami a'la ADHD (ebola także świetna).
Dla brojlerów "nowego wspaniałego świata" -panaceum.
Ale, jeżeli taka łaska, ja chciałbym pozostać przy schabowym i karpiu.
Nawet, kiedy będzie się to wiązać z koniecznością
utrupienia, bądź co bądź, ładnych zwierzątek.
Taki to ze mnie, niepostępowy zwierz.
Pozdrawiam
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma