Jednostka elitarna, część 3, ostatnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Pan w mundurze zaprosił cała wycieczkę do specjalnej sali treningowej. Tam, na specjalnych matach miał się odbyć pojedynek. Szósta a wraz z panią pedagog zasiadła w kucki pod jedną ścianą, a pod drugą - kursanci w kimonach i ich instruktorzy. Na środku stanął pan w mundurze, który krótko naradzał się z szefem instruktorów.
- Kogo damy...? Nie no, bez przesady... Przecież to tylko dziecko... Chodź no tu chłopcze!
Łukaszek ani drgnął.
- Chłopczyku!!
- No idź, pan cię woła - syknęła pani pedagog.
- On woła jakiegoś chłopczyka - oświadczył ze spokojem Łukaszek.
Kursanci zafalowali nerwowo, pan w mundurze poszeptał z szefem instruktorów i zawołał:
- Łukasz!
- Moment! - odparł ze spokojem Łukaszek, wstał, wyciszył telefon i powolnym krokiem skierował się do środka sali. Szef instruktorów spojrzał na niego bystro i zawołał:
- A ja poproszę do siebie profesora reżysera!
- No co pan?! - zdziwił się pan w mundurze. - Taki silny zawodnik? Przecież...
- Tak trzeba - szepnął szef instruktorów. Wiekowy profesor reżyser podszedł do nich z trudem i spojrzał na Łukaszka.
- O, chłopczyk! Ale mały! Chodzisz pewno do szkoły, co? To dobrze masz. Ja w twoim wieku to musiałem pracować! Powinieneś codziennie dziękować za to oficjalnym czynnikom państwowym!
- A ja, jak będę w pana wieku to już mnie nie będzie - oznajmił ze smutkiem Łukaszek.
- E? Czemu? -spytał skonsternowany profesor reżyser.
- Bo mówili wczoraj w telewizji, że nie będzie emerytur. I wszyscy młodo umrą z głodu, albo będzie kanibalizm...
- To jest kłamstwo! To są bzdury! - podniósł głos profesor reżyser, a na policzkach wystąpiły mu szkarłatne plamy. - W jakiej to było telewizji?
- A to robi jakąś różnicę? - spytał niewinnie Łukaszek.
- Oczywiście!
- W telewizji "Wieczność"...
- Ha! Widziałem! Banda oszołomów!
- A nie, pomyliło mi się! To była Najlepsza TV!
- E... Hm... Tego... No może przesadzili z tym kanibalizmem, ale jakaś dieta, myślę, mogłaby wchodzić w rachubę - improwizował rozpaczliwie profesor reżyser. - Nadmierny konsumpcjonizm...
- I powiedzieli jeszcze, że to wszystko przez tego polityka, co jest w opozycji - kontynuował Łukaszek. - Psze pana, a kiedy on wreszcie odejdzie z opozycji?
Profesor posiniał i już zbierał w sobie ślinę do merytorycznej riposty, gdy szef instruktorów przerwał mu głośnym, nerwowym, nienaturalnym śmiechem:
- Chachacha!! Tośmy sobie pożartowali, chachacha!! To była taka, no... Rozgrzewka!! Chachacha!!
- Rozgrzewka? - spytał zawiedziony Łukaszek. - A ja myślałem...
- Tak, rozgrzewka!! Chachacha!! - pan w mundurze śmiał się równie głośno z równym niepokojem w oczach. - To co? Chyba wybierzemy Łukaszkowi jakiegoś godnego mu przeciwnika?!! Chachacha!!
- Wybierzecie? A ja myślałem...
- Dam radę! - profesor reżyser zacisnął pięści. - Dajcie mi tylko szansę!
- To zróbmy tak: walczymy do trzech przegranych - zaasekurował się jeszcze szef instruktorów. - Zaczynajcie!
Profesor reżyser zaatakował. Obrzucił Łukaszka stekiem wyzwisk i śliną.
- Ty, mały... Szacunku za grosz... Gówniarz... Faszysta... Przymusowa reedukacja... Za karę odcięcie od internetu... Pewnikiem katolik... Tacy najgorsi... A rodzice i dziadkowie... I co, jak mi poszło? - profesor reżyser z błagalnym wyrazem twarzy szukał potwierdzenia w oczach szefa instruktorów.
- Kiepsko - odezwał się zamiast niego Łukaszek. - Jak ja się leję z chłopakami i wiem, że wygrywam, to nie muszę się pytać innych czy wygrałem!
Pan w mundurze zasłonił sobie oczy jedną ręką, a drugą odesłał profesora reżysera pod ścianę.
- Myślę, panie reżyserze, że powinien pan wrócić do kręcenia filmów i opuścić nasz ośrodek...
- Nie...! - kompletnie załamany starzec wyszedł z sali. Szósta a przyjęła wygraną Łukaszka radosnym wyciem.
- No cóż, trafiło się ślepej kurze ziarnko - rzucił pobladły szef instruktorów. - Poproszę do mnie pana docenta eksperta!
Podszedł do nich elegancki pan z brodą i w eleganckich okularach. Ukłonił się nieznacznie.
- Znam siedemnaście jeżyków, czternaście razy byłem ministrem - rzucił od niechcenia.
- Łaaaał... - przeleciało po kursantach,
- A ja przedwczoraj strzeliłem gola z przewrotki - pochwalił się Łukaszek.
- To było na treningu - wyskoczył jak zwykle niepytany okularnik z trzeciej ławki. - Poza tym to nie była taka czysta przewrotka, raczej wywrotka...
- Ale strzelił - poparł Łukaszka Gruby Maciek.
- Pytaj o co chcesz chłopcze - rzekł z wyższością docent ekspert. - Wszystko wiem. Na wszystko odpowiem.
- Gdzie pan teraz pracuje?
Docenta eksperta zamurowało.
- To znaczy? - spytał ostrożnie.
- No, nie rozumie pan? Mój stary codziennie chodzi do roboty. A pan? Gdzie? U kogo pan zarabia?
Docent ekspert zaczął się cofać i w panice rzucać oczami.
- Przecież mu nie powiem, że pracuję w fundacji "Musicie Załatwić Nasze Interesy" - bąknął w stronę szefa instruktorów.
Szósta a znów zawyła triumfalnie.
- Ja je*ię - jęknął szef i odesłał kursanta pod ścianę. A pod ścianą zaczął się ruch. Kursanci zaczęli skandować: "Nic się nie stało, elity, nic się nie stało" i "gramy o honor!".
- O! - zawołał Gruby Maciek. - Poznaję jednego z nich! Były piłkarz!
- Gramy o wszystko - oświadczył z wściekłością szef instruktorów. – Kto teraz wygra, wszystko wygra! Dawać mi tu porucznik redaktor!
Momentalnie zapadła cisza. W grupie kursantów wstała jedna pani i zbliżyła się do Łukaszka.
- My, elity, mamy nie tylko pokazywać świat, ale przede wszystkim go tłumaczyć - powiedziała niskim głosem. - Wieść.
- Właśnie, więc ja...
- Wytyczać horyzonty - przerwała Łukaszkowi porucznik redaktor.
- Mam pytanie...
- Wskazywać kierunki.
- ...chodzi mi o...
- Mówić kto dobry a kto nie.
- ...mojego kuzyna.
- Kuzyna?
- No tak. Czy warto się z nim kumplować, czy nie.
- A co robi twój kuzyn?
- Nic.
- To warto. Młody, pewno z miasta.
- Stał ostatnio całą niedzielę pod kościołem.
- O, to moher! Nie warto!
- I rozdawał ulotki.
- A nie, warto. Odważny, młody człowiek.
- Nawołujące, by się nawrócić.
- Moher! Nie warto!
- I się z nich naśmiewał.
- Inteligentny, sympatyczny młodzieniec! Warto!
I tak pani porucznik redaktor co chwila wyrażała coraz to inną opinię, aż w końcu zachrypła i się poddała.
- Szacunek chłopcze - szef instruktorów uścisnął prawicę Łukaszka. - Nie chciałbyś tu wykładać?
- Co pan! Po moim trupie! - krzyczała pani pedagog. - Najpierw musi się podciągnąć z matematyki!
- Genialna taktyka - nie mógł wyjść z podziwu pan w mundurze. - Kto cię szkolił? GI Joe? Navy Seals? CIA? GRU?
- Nie, ja sam. Codziennie tak robię w jajo swoją starą...

Brak głosów

Komentarze

 Ladnie napisane i do rzeczy. Dycha!

Vote up!
0
Vote down!
0
#194246

Dzięki :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#194430

 I tego sobie i całej Polsce życzę - więcej takich Łukaszków i świat wróci do normy!!!!

-------------------------------------------------------

Ps. Mam pytanie do niepoprawnych - kto ocenił tekst poniżej 10???? i dlaczego????

 

Vote up!
0
Vote down!
0

kasianna

#194249

To tylko historyjka. Ale kto wie...? :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#194431

tu pojechałeś "po bandzie" :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#194256

Mało to poruczników wśród naszych redaktorów?

Vote up!
0
Vote down!
0
#194432

Dyszka, zabrakło mi tylko znanego entomologa stojącego w odwodzie.

-----------------------------------------------------------
"Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

#194298

To byłoby zbyt oczywiste...

Vote up!
0
Vote down!
0
#194433

Już w pierwszej części stawiałem na ITI,czyli Wiertniczą!
Pani porucznik Stokrotka zdemaskowała Twój spisek!!
Pomimo,że sie nie zakładaliśmy...stawiasz piwo!
No dobra...Ty mnie,a ja Tobie :-))
Jak będę kiedyś w Krakowie,albo Wrocławiu,to dam znać...
ciao da Siracusa

Vote up!
0
Vote down!
0
#194360

Ależ ona na pewno nie tylko w macierzystej stacji! Przecież gdzieś oni muszą ćwiczyć, muszą skądś się brać! :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#194434