Sąsiedztwo podszyte lekceważeniem

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

      W historiografii polskiej, podobnie jak w większym jeszcze stopniu w polityce i powszechnej świadomości kołacze się stale myśl, że możliwy jest jakiś modus vivendi między Niemcami a Polską oparty na uznanych obustronnie zasadach sąsiedztwa bazującego na równorzędnych aspiracjach do współistnienia, współpracy i rezygnacji z jakiejkolwiek hegemonii.

       Ze strony polskiej jest to pium desiderium podbudowywane, niestety, wymuszanym na Niemcach w ciągu ostatnich ponad stu lat rewidowaniem stosunku do Polski nie mającym wpływu na wewnętrzną przemianę ich myślenia o Polsce. Można to dziś stwierdzić w rozmowie z przeciętnym Niemcem kierującym się tylko obiegowymi sądami o Polsce. Spotykać można przekonanie, że Polskę odbudowano w 1918 roku, a jeszcze bardziej w 1945 roku, zagarniając po I wojnie światowej, w mniemaniu wielu Niemców, niemieckie prowincje Wielkopolskę i Prusy Zachodnie, a po II wojnie światowej terytoria niemieckie na wschód od Odry. Nie tylko przeciętny Polak ma z tymi sprawami problem. Niemiec, w o wiele większym jeszcze stopniu. A zaczyna się wszystko od momentu, kiedy w Rzeszy wybiło się na prowadzenie powstałe w 1701 roku królestwo Prus z połączenia pod władzą Hohenzollernów Brandenburgii i Prus Książęcych, tych ostatnich do 1657 roku będących lennem polskim. W ten sposób Hołd Pruski z 1525 roku zaowocował na dwa i pół wieków zmaganiem się Polski z tym, co może niezbyt ściśle zyskało sobie miano Drang nach Osten. Dodać by tu trzeba, że w dziejach Prus był to też Drang nach Westen, bo Fryderyk I, chwilowo jeszcze nie König von Preußen, a tylko in Preußen aż do 1772 r., do zaboru Polsce terytorium pod nazwą Netzedistrikt (Okręg Notecki), co zapoczątkowało rozbiory Polski. W XVIII wieku Prusy zagarniały coraz więcej terytoriów także należących do państw Rzeszy, w tym Śląsk należący do Habsburgów.

         Królestwo Prus powstało zatem z rabunku, który miewał zróżnicowany rodowód, ale w sumie zawsze dokonywał się poprzez aneksje. Trwały kształt Prusom nadało zajęcie w I rozbiorze tzw. Okręgu Noteckiego, co sprawiało, że terytorium Prus rozciągało się od Kłajpedy do Brandenburgii. W II rozbiorze Polski Prusy zagarnęły Wielkopolskę, co skutkowało ukształtowaniem wschodniej granicy Prus biegnącej na linii od północy aż po Śląsk. W ten sposób Kongres Wiedeński zadecydował o ostatecznej likwidacji Polski, stwarzając dwie namiastki: Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Poznańskie, zlikwidowane w 1849 r. po Wiośnie Ludów. Provinz Posen traktowano już jako niepodzielną część Prus.

       Charakterystyka Polaków przez Fryderyka II stała się wzorcem ich oceny dla pokoleń pruskich urzędników, w tym także sprawujących rządy na polskich ziemiach zagrabionych przez Prusy. Oto jak król pruski postrzega Polaków: „Królestwo to znajduje się w wiecznej anarchii, rozbieżne interesy rozdzielają wszystkie rodziny magnackie. Przenoszą one własną korzyść nad dobro publiczne i łączą się tylko wtedy, gdy używają okrutnych, srogich środków dla pognębienia swych poddanych, z którymi się obchodzą jak z bydłem. Polacy są próżni i wyniośli w szczęściu, poniżający się w nieszczęściu; zdolni do największej nikczemności, gdy chodzi o zdobycie pieniędzy, a gdy je otrzymają, wówczas wnet wyrzucają je oknami; lekkomyślni, nie mają ani sądu, ani zdania, zdolni bez uzasadnienia przyłączyć się do stronnictwa i opuścić je, mogą wskutek niekonsekwencji w swym postępowaniu wmieszać się w najgorsze sprawy. Mają wprawdzie prawa, ale nikt ich nie przestrzega skutkiem braku władzy wykonawczej”. Rozum w tym królestwie popadł w zależność od niewiast; kobiety intrygują i rozstrzygają o wszystkim, podczas gdy ich mężowie hołdują pijaństwu”.

       Jaskrawa przesada i tendencyjność tej oceny pomija fakt, że w wielu krajach niemieckich i zachodnich, podobne mankamenty można było zauważyć, a w Polsce do ich rozrostu przyczyniła się epoka saska i ingerencja Rosji w wewnętrzne sprawy Polski. Prusy zaś do klęski doznanej od Napoleona były jednym z najbardziej zacofanych krajów w Europie. Tyle, że trzymane żandarmską ręką monarchy, przez Kamery Wojenne i Domen. Od polskiego nieładu różniło się pruskie władanie silną ręką, choć przyznać trzeba także przestrzeganiem prawa, czego w Polsce często brakowało. W Prusach dyscyplina społeczna szła tak daleko, że pogląd władcy przyjmowany był jako własny bez zastrzeżeń. Stąd też ocena Polaków u Fryderyka powtarza się mutatis muntadis u wielu pruskich mężów stanu. Tak jest w memoriale charakteryzującym Polskę Justusa Grünera, skądinąd wybitnego polityka i reformatora Prus. Przepełniony nienawiścią obraz jaki kreśli społeczeństwa zacofanego, opartego na wszechwładzy kleru i szlachty, a ucisku warstw niższych.... uderza wyłącznym skupieniem najczarniejszych barw. Generał Karl von Grolman, który zasłynął ze współdziałania z Rosjanami w zwalczaniu powstania listopadowego, wymienione przez Fryderyka rzeczywiste i imputowane wady Polaków przedstawił w tak plastyczny sposób, iż można było sądzić, że ziemie polskie zamieszkiwali tylko degeneraci. Grolman ufa jednak, że pod należytym kierownictwem i karnością można użyć go [ludu- ZZ] do wszystkiego, ale sam z siebie jest niezdolny do jakiegokolwiek postępu.

          Te prymitywne i świadczące o kompletnej nieznajomości społeczeństwa polskiego sądy nie mogły ostać się jako podstawa polityki Prus wobec Polaków. Toteż kolejny Naczelny Prezes, do czasu jeszcze Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Eduard Flotwell koncentruje się na poszczególnych warstwa ludności polskiej, głównie pod kątem polityki germanizacyjnej. Istotną rolę przyznaje duchowieństwu. Przyznaje, że wśród duchowieństwa znajdują się jednostki wysokiej wartości, o prawdziwie chrześcijańskim usposobieniu, nie wywierają one atoli wpływu na ogół kleru, któremu brak zarówno ogłady towarzyskiej, jak głębszego wykształcenia. Niski poziom umysłowy i mało budujące życie sprawiają, że duchowieństwo nie cieszy się wśród mas poważaniem; właśnie dlatego uprawia ono namiętną agitację polityczną, chcąc wzmocnić swoje stanowisko nieceniem nastrojów opozycyjnych i utożsamianiem się ze sprawą polską. Te cechy duchowieństwa sprawiają, że zwalcza ono z całą zaciekłością niemieckość, upatrując w niej czynnik postępu, swobody ducha, oświaty.

           Z kolei Ernst Moritz Arndt literat i polityk, jeden z architektów odrodzenia Prus po klęsce napoleońskiej, ubolewa nad losem Polski, ale w jego oczach Polak pozostał wiecznie dużym, dzikim wyrostkiem..., a naród polski jest niepełnoletni. Ubolewa, że Polscy niczego nie nauczyli się od sąsiadów. Jednak Arndt kończy życzeniem wskrzeszenia Polski jako niepodległego państwa, mającego stanowić osłonę dla Niemiec. Obłudę, stereotypowość oskarżeń kierowanych przeciw Polakom, a w rzeczy samej nienawiść i sformułowaną później Ausrottungspolitik zamanifestował najdobitniej Heinrich Friedrich Karl vom und zum Stein, znaczący polityk pruski, który po klęsce doznanej od Napoleona stworzył właściwie nowoczesną państwowość pruską. W 1807 roku wypowiadał się o Polakach: „Rozbiór Polski ukazał smutny obraz ujarzmionego obcą przemocą narodu, któremu przeszkodzono w samodzielnym wyrobieniu swojej indywidualności, któremu wydarto dobrodziejstwo korzystania z nadanej sobie wolnej konstytucji, a w to miejsce narzucono obcą biurokrację”. „Przy wszystkich swych błędach posiada ten naród szlachetną dumę, aktywność, energię, dzielność, szlachetność i gotowość do poświęceń za ojczyznę i wolność“. Kiedy na Kongresie Wiedeńskim zarysowała się ewentualność jakiegoś przywrócenia królestwa polskiego „Stein, w memoriale z 6 października 1814 zaklinał cara przed próbą wprowadzenia urządzeń konstytucyjnych w Polsce. Przestrzegał go, że w razie urzeczywistnienia tego projektu zostanie zagrożona nie tylko spoistość monarchii Romanowów, ale również i spokój Europy. Stein uważał, że anarchiczny i rewolucyjny naród polski nie dojrzał jeszcze do ustroju konstytucyjnego. Zresztą niedawny autor słynnego „memoriału nassauskiego” z 1807 r., wielbiącego zalety Polaków, obecnie w ogóle negował istnieniem narodu polskiego, argumentując, iż obok feudalnej szlachty i chłopów niewolników, w Polsce brak stanu trzeciego, który zastępują obcoplemienni Żydzi”.

Tak więc w celu unicestwienia (Ausrottumg) narodu polskiego, ewentualnie uczynienia z niego Preussen slavischer Zunge, co w II połowie XIX wieku wobec walki z językiem polskim nawet w kościele i w szkole też straciło aktualność, zastosowano po prostu przemoc. Pruska Rechtsstaatlichkeit (praworządność), którą przeciwstawiano polskiemu „nierządowi” okazała się w końcu takim samym mitem, jak obraz Polaków kreślony przez Prusy. Propaganda pruska czasów Bismarcka, Bülowa, Hakaty, Kulturkampfu bazowała na cytowanej wyżej opinii o Polakach Fryderyka II, a powtarzanej przez wszystkich bez mała polityków pruskich przez cale stulecie. A III Rzesza i w dużej mierze Niemcy powojenne z tej spuścimy nie zrezygnowały.

      Wrogość typu pruskiego wobec Polaków może nie przetrwała. Zbyt pojemną lekcją była II wojna światowa i okupacja. Daje się jednak odczuć lekceważenie lub taki „dobrotliwy” sposób nie brania Polaków für voll, jak to niekiedy słyszałem. Ze zdumieniem wysłuchałem w latach 90. w Bad Sarrow wykładu profesora Georga Waldemara Strobla, skądinąd wybitnego znawcy Wincentego Pola, nota bene pół polskiego pochodzenia poświęcone kulturze polskiej w zetknięciu z niemiecką. Można powiedzieć Fryderyk II redivivus. Strobel wychowany na polskim uniwersytecie, w polskim języku, zaprzyjaźniony z wieloma Polakami, nagle pokazał całą swą pogardę dla wszystkiego co polskie. I tu ma, niestety, wielu naśladowców.

        Jako ilustrację z ostatniej chwili przytaczam informację za Niezależna.pl :

Niemcy niewzruszenie stoją po stronie Polski; potrzebujemy silnej Polski jako równego partnera - mówił podczas wspólnej konferencji prasowej z polskim premierem kanclerz Friedrich Merz. Niedługo po zapewnieniach o "równym partnerstwie", przypomniał wspólne stanowisko, zaprezentowane podczas niedawnego spotkania koalicji chętnych w Genewie. Problem w tym, że na to spotkanie Donald Tusk nawet nie otrzymał zaproszenia.

Tak więc od XIX wieku coś się zmieniło. słownik i retoryka niemieckich wypowiedzi. Reszta pozostała, choć nie tak zgrzebna jak w Prusach. Polak w myśleniu wielu, nie wszystkich, Niemców postrzegany jest jako Untermensch.

.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

XIX w. i okres pruski -  pogarda klasowa i kulturowa, ale nie rasowa  
1933–1945 - szczyt dehumanizacji, Polak jako Untermensch w sensie dosłownym  
po 1945 - oficjalnie całkowite odrzucenie tej retoryki  

Nieoficjalnie - resztki stereotypów wciąż żyją u sporej części społeczeństwa, ale już bez nazistowskiego ładunku biologicznego

Dzisiaj sporo Niemców (zwłaszcza tych młodszych i z zachodniej części kraju) nie ma takiego wykrzywionego obrazu Polaka. Ale w wielu kręgach politycznych Niemiec  – niestety wciąż się nagminnie zdarza.

Vote up!
3
Vote down!
-1
#1671249

@ Zawiedziony

To jest typowa opinia kogoś kto albo mieszka w Niemczech, albo został obdarzony jakimś niemieckim darem. Owszem, czym innym jest Niemiec siedzący z Polakiem przy kuflu piwa, a zupełnie innym polityk kierujący się niemieckimi interesami, które są z polskimi sprzeczne - czasami drastycznie. I nie mieszajmy dwóch porządków, bo przeciętny Niemiec prywatnie jest całkiem sympatyczny, ale gdy jego państwo "uderzy w dzwon", natychmiast staje się kimś zupełnie innym. Polaków powinna interesować nie postawa przeciętnego Niemca, bo on niewiele ma do powiedzenia, lecz stanowisko niemieckiego rządu, która niestety nie zmieniła się od wieków. Polacy muszą artykułować swoje interesy.

Vote up!
3
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1671275

Niestety, w Niemczech właśnie wielu młodych lekceważy Polaków. Z różnych względów, ale tak jest..Mam doświadczenia sprzed może 20 lat. Chyba, że si e coś zmieniło. 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1671259

@ ks. prof. Zygmunt Zieliński

Na tym portalu mało jest wpisów dotyczących Niemiec, a zwłaszcza stosunków polsko-niemieckich. Ksiądz Profesor jest tu znakomitym wyjątkiem. Bardzo ciekawy artykuł, tym bardziej że pisany przez świadka historii. 

Vote up!
3
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1671274

Panu Surmaczowi, Pański wpis bardzo kompetentny. Faktycznie, w czasie okupacji chwilowo nawiązałem kontakt z rówieśnikami niemieckimi z rodzin przybyłych z Reichu (kolejarskie). To byli mili koledzy. Do czasu. Pewnego razu   skrytykowałem jednego w błahej sprawie, I wtedy on: ty, ein Polacke śmiesz mi robić uwagi. Kim ty jesteś a kim ja jestem. Ja już w następnym roki będę w HJ. To mnie wyleczyło z chęci jakiegoś porozumienia Już nigdy nie szukałem tego towarzystwa. Już kiedy jeździłem dość regularnie do Niemiec rozmowa z pewnym profesorem zeszła na wojnę. On powiedział, że był pod Monte Cassino. Ja na to: Polacy was stamtąd  wykurzyli. On: Polacy??? My po prostu zmieniliśmy pozycję. 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1671280

I w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Wszystko, czego Niemcy chcą, to chcą osiągnąć na własnych warunkach, szczególnie od tych słabszych od siebie narodów. Mieć kogoś takiego za sąsiada, to dopiero ambaras. A listę życzeń i żądań mają bardzo długą.

Najbardziej zależy im na powrocie do granic przedwojennych. Obecne granice swojego państwa uważają za nieadekwatne i siłą narzucone, co tłumaczą sobie jako nielegalne. Sprawiedliwości, tak jak oni ją rozumieją, postanowili dociec bałamucąc świętą ideę UE.

Wszystko co UE robi, to robi to w imię realizacji politycznej strategii Niemiec Zjednoczonych. Państwa członkowskie, z wyjątkiem tych starych, przerabiają na swoje prowincje i na swoich podwykonawców, dławiąc jednocześnie ambicje rozwojowe państw słabszych od siebie.

Podczas gdy my w Polsce hołdujemy kulturze wolności i martyrologii, Niemcy praktykują u siebie kulturę podboju oraz dominacji kulturowej i technologicznej. Polska, jako wierny partner USA, stoi im nieznośnie na przeszkodzie do ponownego zagrabienia Europy.

Statystyczny Niemiec od kołyski karmiony jest negatywami o Polsce i Polakach, nic więc dziwnego, że ma nas za Gesindel (motłoch), z wyjątkiem tych, których zna osobiście. Kutura ma znacznie, a geny długą pamięć. Gdyby standard życia po obydwu brzegach Odry był do siebie zbliżony, to wtedy łatwiej by było mieć się za dobych sąsiadów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1671298

 Być może część dzisiejszego nastawienia wynika z mieszanki kompleksów i strachu. Oraz skrywanej chęci kompensacji.

 Tylko na czym i na kim?

 Kuzyn żony tyrający lata w Amazonie, zmarł w lutym b.r. Widział jak jego koledzy z pracy nerwowo się rozglądali i syczeli że tak nie wolno, bo Sanktion. Gdy wśród nich robił sobie z dwóch palców wąsik pod nosem i"hajlował".

 Wam nie wolno, ja mogę! A niedługo polecicie posłusznie jak reszta na dywaniki w kierunku nach Mekka. Bo tak wam każą. Verstehst du?

 Oni? Łby w dół, przekleństwa międlone pod nosem. Wiedzieli i wiedzą do czego to wszystko prowadzi. Właśnie opisywane posłuszeństwo ich zabija.

 Ordung muss sein. Ordung Akbar!!!!!

Vote up!
1
Vote down!
0

Dr.brian

#1671302

Świetny artykuł! Zdumiewające jest to, że tylu przecież miało historię, a tak wielu zostało zmanipulowanych i wierzy, że Europa pod niemieckimi auspicjami nie staniesz w końcu tam, gdzie wielokrotnie Niemcy ciągnęły Europę i Polskę - nad przepaść. Tak wielu jest dziś idiotów!

Prosta się neuronowa - sztuczna - się nauczy. A barany nie mogą pojąć - ludzkie owce... 

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1671331