Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz...

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

To słowa Roty Marii Konopnickiej napisane w 1908 r., a więc w czasie kiedy prawa wyjątkowe ery Bülowa służyły tzw. Ausrottungspolitik czyli polityce tępienia Polaków. W 1945 r. śpiewano Rotę przy każdej okazji, z kolei nie słyszało się prawie nigdy hymnu polskiego. Stopniowo Rota zniknęła z repertuaru uroczystości. Dopiero znacznie później okazało się, że powodem było coraz silniejsze kaptowanie Niemców wschodnich przez Sowiety, powstanie NRD i uznanie tamtejszych Niemców za „dobrych”, zatem nietykalnych. W 1980 r, byłem po raz pierwszy na Görresgesellschftstagung w Aachen. Było nas 2 może 3 osoby z Polski. W czasie przerwy w obradach podszedł do mnie człowiek w średnim wieku i zapytał, czy stale jeszcze śpiewamy, że Niemiec nie będzie nam pluł w twarz? Odpowiedziałem, że raczej nie. On: czy kiedykolwiek jakiś Niemiec pluł wam twarz? Ja: mnie nie pluł, ale dostałem niejednokrotnie Ohrfeige. A coś przeskrobał? Po prostu mówiłem po polsku na ulicy we wsi, gdzie mieszkałem. Coś podobnego! I wtedy powstała ta piosenka? Nie, ona powstała, kiedy Bismarck i jego następcy zapoczątkowali wobec Polaków Ausrottungspolitik w latach poprzedzających wybuch I wojny światowej. Niemiec spoglądał coraz bardziej zdziwiony. Nic o tym nie wiedział. Po prostu myślał, że Polacy nienawidzą Niemców, bo tym się lepiej powodzi i dominują kulturalnie. On jednak chce żyć w przyjaźni z Polakami dlatego proponuje mi jakiś droższy prezent, który mam sobie wybrać.

Bardzo mnie ubawiła ta rozmowa, tym bardziej, że towarzyszący mi Polak, będący częściowo świadkiem tej wymiany zdań, zachęcał mnie, bym skorzystał z okazji. A jednak nie skorzystałem.

Niejednokrotnie zastanawiałem się, będąc w Niemczech, jak to jest, że w domu zaprzyjaźnionym czułem się jak u siebie, a następnie w spotkaniach, gdzie musiałem się zaprezentować jako Polak, odczuwałem jakieś skrępowanie wokół siebie. Bardziej taktowne osoby bardzo uważały na to co mówią, inni z mniejszą ogładą jowialnie poklepywali, jak gdyby mieli przed sobą rzadkie, a niegroźne zwierzę. Jeżdżąc do nieco odległej parafii ze mszą św. niedzielną zabierałem ze sobą znajomego Niemca. Miał sławę dziwaka. Pewnego razu, kiedy po mszy św. na dziedzińcu kościelnym kilku wiernych podeszło do mnie, by pogawędzić, czułem, że chcą mi sprawić trochę przyjemności i nawet było mi dobrze. Ale w drodze powrotnej mój pasażer nawiązał o tego i powiedział: chcieli pokazać, jacy to oni łaskawcy, bo porozmawiali z Polakiem, a wszyscy oni razem nie mają w swoich łbach tego, co ksiądz w jednym palcu. Ale Niemiec zawsze myśli, że jest panem nad wszystkimi.

Chyba trafił w sedno. Jeden z profesorów, skądinąd człowiek bardzo szlachetny i uczciwy, kiedy wspominaliśmy wojnę, a ja potrąciłem o Monte Cassino, powiedział z pewną irytacją, że Polacy go nie zdobyli, ponieważ Niemcy wzgórze opuścili. Dał wyraźnie do zrozumienia, że Niemiec nigdy nie uległby Słowianinowi. A Rosjanie przeszli, ale po własnych trupach.

Gdy chodzi o stosunek Polaków do Niemców – mowa nie w państwowym wymiarze, ale osobowym – To można przyjąć dwie kategorie: stereotypowa niechęć i nieufność i spontaniczna gotowość do fraternizacji. Może to ostatnie słowo nie jest właściwe, może trzeba by precyzyjnej określić to jako gotowość do uznania wyższości Niemca, a zarazem wdzięczność za jego protekcjonalność. I to nie jest zbyt jasne, ale trudno w krótkich słowach ten stosunek scharakteryzować. Z kolei ze strony Niemców – bierzemy to pars pro toto, jak i w poprzedniej definicji – pewna wspaniałomyślność wobec Polaka, mimo, że w pojęciu Niemca nie dorasta on do standardu zachodniego i u wielu chęć manifestowania gotowości do niesienia pomocy. W czasie stanu wojennego bywałem w ośrodkach, gdzie ludność niemiecka przygotowywała tzw. dary. Prawie wszędzie ktoś mi szeptał do ucha: chcemy zadośćuczynić za zło kiedyś wyrządzone. I oczekiwanie na odzew w postaci gestu wdzięczności, w którym powinien kryć się także gest przebaczenia. Komuś, kto świadomie przeżył okupację nie przychodziło to łatwo. Unikałem jak mogłem takich sytuacji.

Można by w nieskończoność przywoływać zdarzenia, kiedy rozmowa z Niemcem jak równy z równym była czymś naturalnym i nie wymagała szczególnego starania ani z jednej ani z drugiej strony. Chyba częściej obserwować można było jakąś układność „na siłę”, pozostawiającą pewien osad nieprzyjemny, niechęć do kontaktów. Te międzyosobowe kontakty nie będą zatem łatwe, mogą nawet zniechęcać i budować bariery. Jeszcze mniej obiecujące są relacje międzypaństwowe. Sztucznie montowana przyjaźń między NRD i PRL pozostawiła spuściznę do dzisiaj. Jest nią brak zaufania, chyba obustronny. Podskórnie daje o sobie znać kwestia granic. Sprawa odszkodowań za straty i zbrodnie wojenne kładzie się cieniem na całokształcie relacji z RFN, a w grę wchodzi nie tylko zadośćuczynienie materialne, ale w nie mniejszym stopniu lekceważenie przez stronę niemiecką podstawowych racji moralnych leżących u podstaw jakiegoś nie sztucznego ale faktycznego uregulowania tej drażliwej kwestii. Po stronie niemieckiej odzywają się głosy, może jeszcze nie tak donośne, zrzucające odpowiedzialność za wybuch wojny na Polskę, wypominające zabór ziem niemieckich w 1945 roku i wysiedlenie Niemców. Przemilcza się to, że przecież wszystko to nastąpiło wskutek agresji Niemiec, która pociągnęła za sobą także utratę 1/3 terytorium Polski na wschodzie, przy czym Niemcy z sowiecką Rosją dokonały rozbioru Polski. Wszystko to wymaga jasnego zdefiniowania i uznania przez stronę niemiecką. Na to się jednak nie zanosi. Jeśli zatem wymienione zaszłości będą nadal blokowały relacje oparte na niezaprzeczalnych faktach, to Polsce nie wypada nic innego, jak czekanie na uczciwe i rozsądne podejście do tych spraw zarówno rządu jak i społeczeństwa RFN. Pozostaje pytanie czy wyrównanie relacji międzyosobowych bliższe jest urzeczywistnienia, czy też odpowiednie regulacje stosunków dobrosąsiedzkich. Jedno i drugie warte jest zabiegów.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (16 głosów)

Komentarze

Znakomita, z własnego doświadczenia i z chirurgiczną precyzją dokonana analiza istoty homo germanicusa jako takiego. Podpisuję się pod nią obiema rękami.

Nie da się ukryć, stosunki polsko-niemieckie są stosunkowo trudne i nie zanosi się jak dotąd na ich poprawę. Problem tkwi w odmiennej świadomości kulturowej i historycznej po obu brzegach rzeki Odry. Tych różnic nie da się zniwelować seminariami pojednawczymi czy też sponsorowanymi wycieczkami do sąsiada. Niemcy mają wybiórczą świadomość faktów historycznych, myślą szablonowo i tylko o sobie. My mamy z nimi otwarte rachunki, których oni nie chcą uiścić. Niemiec swoją prawdę posiada i od niej nie odstąpi. Ta jego prawda ma bardzo hojnych sponsorów i jest ciągle uzupełniana i rozbudowywana. Na ten przykład; z fanatycznego nazisty Clausa von Stauffenberga zrobili bohatera narodowego, z Sophie Scholl, zrobili powszechny, antyhitlerowski ruch oporu, a z oddziałów Wehrmachtu, zrobili niewinnych chłopców oszukanych przez Hitlera. To ich maniakalne udoskonalanie „prawdy” trwa nadal. W każdy piątek wieczorem Niemcy dostają serwowany na kanale 3SAT tzw. „Heimatfilm” do oglądania, czyli starą historię w nowej wersji ku pokrzepieniu serc, w której równolegle przemycają opowieści o wyrządzonych im przez Polaków krzywdach i cierpieniach. W ten sposób na świeżo utrzymują pamięć o utraconych ziemiach i majątkach na wschód od Odry. Nie tylko te masowo produkowane „filmy ojczyźniane” przekonują Niemców o swojej „prawdzie” historycznej. Potwierdzenie swoich racji otrzymują hurtowo i za friko również od tzw., autorytetów od spraw polskich, takich jak: Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein, z domu Woźniakowska, Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk, Danuta Hübner, Radosław Sikorski, Adam Michnik, Jędrzej Bielecki z „Rzeczpospolitej”, Bartosz Wieliński z „Gazety Wyborczej”, a dawniej także z występów Adama Krzemińskiego i Andrzeja Szczypiorskiego w tamtejszych mediach. Kto płaci, ten zamawia muzykę, czyli robota pod zagraniczną publiczkę. Istnieje na rynku olbrzymie zapotrzebowanie na alternatywną prawdę, której masową dystrybucją zajmują się ochoczo polscy followers herezji Richarda Nikolausa hrabiego Coudenhove-Kalergi, twórcy paneuropeizmu, Klausa Schwaba, twórcy Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), Grupy Spinelli, imperium George’a Sorosa, Szkoły Frankfurckiej, oraz bywalcy konferencji Grupy Bilderberg. Ci followers, to często byli absolwenci zagranicznych stypendiów i przyszli laureaci renomowanych nagród i orderów. Jeszcze jakieś 200 lat temu za tę samą robotę otrzymaliby zaledwie jakieś paciorki, świecidełka, toporek i zardzewiałą flintę.

W czyjem sercu miłość tleje,
I nie toczy go zgnilizna,
W tego duszy wciąż jaśnieje:
Bóg, rodzina i ojczyzna!

Vote up!
9
Vote down!
0
#1656403

@ Polaris

Ważne uzupełnienie.

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1656446

W papierach mojego dziadka znalazłem wycinek lwoskiej gazety z 1916 roku zatytułowany nieco ironicznie "Korona Wszechstworzenia". Spisałem go dosłownie:

Korona wszechstworzenia
(Oświadczenie niemieckiego profesora)

Towarzystwo antywojenne "Anti-Ovrlog-Raad" wystosowało do delegatów obydwóch haagskich konferencji pokojowych 3 pytania odnoszące się do usiłowań pokojowych po wojnie.
Odpowiedział na nie delegat Rzeszy niemieckiej, znany profesor prawa międzynarodowego w Monachium baron von Stengel .
Pierwsze pytanie opiewa "czy pożądaną i możliwą jest po wojnie dalsza praca haagskiej konferecji pokojowej?"
Profesor v. Stengel odpowiedział w ten sposób:
1. Nie. Byłaby ona zresztą zupełnie zbyteczną, bo ostateczne decydujące zwycięstwo przypadnie bez wszelkiego watpienia i musi przypaść nam Niemcom. A wówczas będziemy temsamym w możliwości trzymać wszystkich pokojowi niechętnych w szachu i darzyć nietylko nas samych, ale całą cywilizowaną ludzkość trwałym i jedynie prawdziwym pokojem, upewnić go i utrzymać. Cały obecny przebieg wojny dowodzi przecież, że z pomiędzy wszystkich narodów nas Niemców wybrała Opatrzność, abyśmy stanęli na czele wszystkich narodów kulturalnych i prowadzili ich pod naszą opieką do pewnego pokoju, gdyż dana nam jest nietylko potrzebna ku temu moc i potęga, ale i najwyższa potencja wszelkich darów duchowych i tworzymy koronę kultury wszechstworzenia. Dlatego też naszym stało się udziałem, co dotąd żadnemu nie udało się narodowi, a mianowicie świat cały obdarzyć pokojem.
2. Wynika stąd, że niepotrzebnemi są wszelkie dalsze prace około utrzymania pokoju, bo my Niemcy przejmiemy wówczas razem z panowaniem nad niespokojnymi sąsiadami także urząd i zadanie wszelakiej pokojowej policji i z własnej mocy potrafimy zgnieść w zarodku wszelką niechęć pokoju.
3. Poddanie się naszemu pod każdym względem wyższemu kierownictwu jest zatem jedynym i najpewniejszym środkiem zapewnienia sobie korzystnej egzystencji dla każdego narodu, mianowicie też dla narodów neutralnych, które zrobiły by najlepiej, gdyby przyłączyły się do nas dobrowolnie i nam się powierzyły. Dobrodziejswem jest i mądrą przezornością, w tych ciężkich czasach rozdzielania się, przyłączyć się do potężnej głowy. Bo posługiwać się wobec potężnego spadkodawcy to to samo, co posiew rzucać na przyszłość. Nie ma uczuciowszego i idealniejszego narodu jak my Niemcy i dlatego pod naszą opieką zbytecznem jest wszelkie prawo międzynarodowe, gdyż z własnego instynktu i sami z siebie każdemu jego prawo przydzielamy.

 

 

Vote up!
9
Vote down!
0

Leopold

#1656406

Bardzo dobry przekrój społeczeństwa niemieckiego.

Chociaż są Niemcy i Niemcy.

Poznałam różnych.

Bliżej chce przedstawić naszego kumpla Chrystiana. Rodzice pochodzą z Sopotu, dziadek był tam lekarzem. Chrystian ma w stosunku do Żydów, Polaków i innych Słowian ogromny szacunek ....i wyrzuty sumienia. Myślę, że nieraz przesadza.Nieraz swojej przyjaciółce, Polce zarzuca antysemityzm, gdy ta oglądając TV powie" co ci Żydzi tam wyprawiają?" Chodzi o Bliski Wschód.

On jest doktorem prawa, ale jego wiedza historyczna jest bardzo szablonowa. Dopiero od nas dowiedział się jak długo Polska była pod zaborami, co Polacy już wtedy ucierpieli od zaborców i że po wojnie nas okrojono niesamowicie, o wywózkach, o Polakach ginących na Syberii i o tych, którzy w Kazachstanie np. do dzisiaj czekają na powrót. On jest miłym człowiekiem, ale mimo tytułu doktorskiego niestety niedouczonym. Wiem od przyjaciółki, że dziadkowie posiadali w Sopocie kamienicę, w której dziś znajduje się hotel. On nigdy, przenigdy nie domagałby się zwrotu ich mienia. Następnym razem gdy się spotykamy spróbuję się go spytać co myśli o reparacjach. Choć temat to niezbyt towarzyski. 

Ja osobiście uważam, że to sprawa bezdyskusyjna, należą się Polsce tak samo jak Żydom.

Vote up!
6
Vote down!
0

Gosia

#1656421

Manipulacja, egoizm, chciwość, zakłamanie, brak odpowiedzialności, zabijanie dzieci , zboczenia, dewiacje, chamstwo, przekleństwa, agresja...
To tylko kilka "wartości" nowoczesnego świata, "rozwiniętej" cywilizacji...
Tylko martwe ryby płyną z prądem.

Vote up!
8
Vote down!
0
#1656427

Wiem, emerytura, jednak wciąż Kapłan Chrystusowy i Syn Polskiej Ziemi.

I teraz pytanie.

Bo tak zrobię.

Pójdę do naszego Ks.Proboszcza. Poproszę by na końcu najpierw Niedzielnych potem codziennych Mszy śpiewano Rotę. Czy się wywinie? Ew.po jakim czasie pójdą jakieś wyrazy zgorszenia "bo się polityką zajmują"- do Kurii. Jaka będzie tam reakcja? Lub czy Proboszcz tym się zasłoni?

Panie, daj nam Świętych Kapłanów, pisała Św. Faustyna.

A ja, mały robak, chcę dodać: Panie, daj nam Mężnych Kapłanów.

Vote up!
5
Vote down!
0

brian

#1656439

Domofon.

Słyszę: taaa.

Laudetur Jezu Christi.

Cisza.

Szczęść Boże, mam ważną sprawę- lepiej byśmy porozmawiali wewnątrz a nie przez domofon. Powiem w krótkich żołnierskich słowach.

Ale o co choooo( znudzony, wyraźnie (.

Daję pod rozwagę by na Sumie a potem może na innych Mszach po zwrotce pieśni na wyjście zaintonować Rotę.

Nie, nie, nie, nie. Nigdy się na to nie zgodzę!

Proboszczu, sprzedaliśmy się za błyskotki i garść koralików.Kurii się Ksiądz boi?

Żadnej Kurii. Nigdy, nie, nie, nie, nie!

Dzięki. Z Bogiem.

Zobaczymy- na poniedziałek jestem umówiony z Gwardianem O.O. Franciszkanów. Co ten powie?

A b.często są tam uroczystości patriotyczne, rocznice, przyjęcia delegacji... . Na pewno też opiszę reakcję.

Vote up!
3
Vote down!
0

brian

#1656442

@ Ks.prof. Zygmunt Zieliński

Bardzo pouczający tekst - szczególnie dla mieszkańców Ziem Odzyskanych, gdzie poziom sprusaczenie jest już znaczny, a zrozumienia coraz mniejszy. Ale nie tylko dla nich, bo powojenne przesuniecie granicy zachodniej nad Odrę wprzęgło nas w konflikt z Niemcami. Nowe położenie geopolityczne Polski wymaga od Polaków zupełnie innych zachowań i zgłębiania zależności piastowskich z okresu średniowiecza. Leżymy w strefie sprzecznych interesów, a nie głupiej fraternizacji. 

Vote up!
3
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1656445