Campus - Polska przyszłości??? Czyli jak to będzie, kiedy rządzić będzie Trzaskowski, Holownia, a może i Majka Jeżowska
Tusk goni w piętkę. Nie różni się ani od Schetyny, ani od Trzaskowskiego, może trochę od Hołowni, bo to jest istny deus ex machina. Nie to nawet, że on zjawił się polityce ni stąd ni zowąd, bo tak znalazło się w niej wielu, nie dlatego, że może umiej mniej niż tamci, bo tak na dobrą sprawę, to o wiedzę tych naszych, pożal się Boże, polityków nikt nie pyta. Co z tego, że kilka dziesiątek lat temu ktoś gdzieś wydębił magisterium? Coś się o tym wie, jak z tym bywało i bywa. Rzecz w tym, że po prostu traktuje się politykę jako trampolinę, z której skacze się na Wiejską, a potem się zobaczy. Oczywiście apetyt na władzę często przychodzi z zewnątrz. Ktoś, jak to się mówi, stawia i potem wymaga. Po prostu najmuje się ludzi do wykonania brudnej roboty. Nie od dzisiaj zresztą. Obecnie w Polsce wraca chyba XVIII wiek, kiedy ratowano kruszejące fortuny pensjami od tego czy innego sąsiada. Od Prusa lub Rusa. Po prostu wystarczyło korzystnie dla nich głosować lub gardłować. Ewentualnie zerwać sejm, kiedy zanosiło się na dobrą dla Polski inicjatywę. Dokładnie tak, jak to robią posłowie totalnej w Europejskim Parlamencie a także ci w kraju „opozycjoniści”. Ale wiadomo też co z takimi robiono w 1794 roku. Magister historii powinien coś kojarzyć.
Są też inne sposoby na robienie dywersji, a nazywając po imieniu, zdrady głównej, choć można je okryć jakimś płaszczykiem, n. p. troski o dobro kraju. Chodzi o pozyskanie poparcia dla skoku na władzę ze strony tego profanum vulgus, nic nie rozumiejącego pospólstwa, któremu wszystko można wmówić, mamiąc pustymi obietnicami. To zawsze chwyta, choć nigdy tych obietnic nie wypełniono.
Campus – Polska przyszłości to coś w tym rodzaju. Nawet niczego nie trzeba obiecywać. Wystarczy pokazać pewnych ludzi i to takich, którzy robią wiele szumu, ale są wielkościami sezonowymi. Pierwszy z brzegu przykład Szymon Hołownia. Trzaskowski, niewątpliwie bardziej niż on oblatany, stanął z nim do debaty i niejako wywabił Hołownię z nory, jak borsuka. Oto jedna z wypowiedzi Hołowni na temat prawa do aborcji: „Szymon Hołownia stwierdził, że należy ustanowić w tej sprawie referendum poprzedzone licznymi dyskusjami. Często w tych dyskusjach mówi się o tym, że to są prawa człowieka i nie trzeba o nich dyskutować. Jednak z drugiej strony przyjdzie druga osoba i powie, że jest coś takiego jak prawo do życia. Jeżeli bierze się swoje poglądy i umieszcza się je w nienaruszalnym depozycie praw człowieka, to tak naprawdę jak wtedy robić demokrację?
Zupełne inne zdanie w tej sprawie miał Rafał Trzaskowski, który skrytykował Hołownię, że przypisuje poglądy dotyczące możliwości podejmowania decyzji przez kobiety lewicy lub prawicy. – „Sprzeciwiam się, żeby mówić o prawach mniejszości, o prawach kobiet w kategoriach lewo prawo”.
Jest to niezrozumiały bełkot, w wykonaniu Hołowni, jak i Trzaskowskiego. Obaj instynktownie zdawali sobie sprawę z tego, że mogą nawet na takim Campusie znaleźć się ludzie liczący się ze swoim sumieniem. Woleli zatem nie być do końca zrozumiani, zasłaniając prawdę takim bełkotem. W sprawie aborcji Hołownia jest za, a nawet przeciw, gdyż część jego adherentów jest zdecydowanie przeciw, bo w głowie im się nie mieści, że bywszy nowicjusz dominikański może popierać rzezanie nienarodzonych. Święta to naiwność, ale naiwność. Zresztą na takowej budują swe nadzieje różne gałęzie opozycji. Im większy bełkot, tym więcej złowionych zbłąkanych dusz.
Trzeba oddać Tuskowi. Bez żadnych niedomówień opowiedział się za nieograniczonym mordowaniem nienarodzonych. Będą więc musieli pobożni zwolennicy PO się rozliczyć ze sobą – Tusk czy, własne sumienie i Pan Bóg. Wiadomo, że tu i tam być nie można.
aż roił się o takiej publiki. Rodzynkiem w tym zakalcu był zapewne Guy Verhostadt, który chyba odchorowałby nieobecność na imprezie wrogiej Polsce. Jak zwykle uprawiał gimnastykę powtarzając caeterum censeo Poloniam delendam esse, (jak zwykle powtarzam, Polska ma by zniszczona). A bezmyślna masa, niby Polaków, mu przyklaskiwała. Co tam robił Mark Brzeziński, ambasador USA w Warszawie, to zagadka. Także to co powiedział: "Jestem dumny, że mogę służyć, jako ambasador USA w Polsce, w tym historycznym momencie. Dziękuję za waszą Solidarność". Solidarność, z kim, panie Brzeziński? Jego obecność na tym konwentyklu u boku ziejącego nienawiścią do Polski Verhofstadta, mówi coś wręcz przeciwnego. Niektóre wypowiedzi były jednak budujące, n. p. posła od „piłowania Kościoła”, który ponoć wyznał, że dwa razy dziennie się modli. Wprawdzie nie powiedział do kogo i o co, ale tajemniczość dodaje uroku.
tematy wiodące i, powiedzmy sobie szczerze, jedynie ważne dla tych, którzy Campus finansowali – bo chyba nie tylko Soros, i Niemcy, – była sprawa obalenia rządu w Polsce, co w języku brukselskim nazywa się walką o praworządność w Polsce .
Tu już wytoczono coś znacznie większego niż armatohaubicę – panią Rosę (pleno titulo) Thun. Podobno kiedyś była Polką, ale dlaczego teraz Polskę reprezentuje w PE, to już problem praworządności z wyższej półki.
Na Campusie sporo było o praworządności i inaczej być nie mogło, gdyż jest to główne narzędzie służące skolonizowaniu Polski. Gdyby ktoś nie miał świadomości do czego dążą Niemcy, po wypowiedziach kanclerza Scholza – pani von der Leyen stara się nadać swym wypowiedziom pozory bezstronności, a nawet współczucia dla Polaków okradanych z należnych im pieniędzy, ale zarazem użala się, czemuż to nie pozwolą rządzić Tuskowi, duszą i ciałem oddanemu Niemcom i upierają się przy jakiejś suwerenności? Czyż nie pamiętamy, jak się to skończyło w 1939 r. Jak to Hitler użalał się na nieustępliwość Polaków? Ale wszystkich postawiła do pionu pani Thun: Oto najlepsza matka-Polka mówiła: "Chciałam dla naszych dzieci tego członkowska w Unii Europejskiej po to, żebyśmy mieli stabilne prawo. Żebyśmy żyli w państwie demokratycznym. I to nie to, żeby jakieś instytucje unijne pilnowały nas, jakbyśmy byli poza Unią. Tylko, żebyśmy wszyscy pilnowali siebie wzajemnie. Żebyśmy wszyscy przestrzegali tego, żeby każdy z nas, każde państwo przestrzegało tego prawa - trójpodziału władzy. Żeby sędziowie w każdym kraju byli niezależni. Chciałam być częścią tego systemu”. Ta pani chyba nie bywa w Polsce, bo przecież do znudzenia powtarzano w mediach nagranie, kiedy fronda sędziowska kroczyła z jakiejś narady z politykami opozycji za pan brat. A pani Thun mówi o niezależności sędziów! Mówi też o przestrzeganiu praw obowiązujących w Unii, podczas gdy Scholz publicznie wzywa do reformy, zmierzającej do Gleichschaltung (zrównanie) państw Unii pod niemieckim zarządem, a traktaty będące u podstaw Unii ma za nic?
Panią Thun pokonała posłanka z partii Hołowni. Oto co powiedziała: "Pokój bez rządów prawa nie istnieje. Albo mamy prawo albo mamy siłę. To widać teraz na Ukrainie. Albo jest prawo albo jest przemoc. My taką alternatywę mieliśmy" "A pieniądze - to jest bardzo sympatyczny dodatek. Myśmy nie szli po pieniądze. Naszym obowiązkiem jest przestrzeganie wspólnych wartości, niezależnie od tego z jakiego kraju jesteśmy. To nie są interesy poszczególnych partii czy krajów. Drugi obowiązek - wypowiadać się na ten temat głośno".
"Pokój bez rządów prawa nie istnieje. Albo mamy prawo albo mamy siłę. To widać teraz na Ukrainie. Albo jest prawo albo jest przemoc. My taką alternatywę mieliśmy". Tak to widzi taż sama uczestniczka campusu. Nie wiadomo, co ona chciała przez to powiedzieć, bo cały problem dziś wielu polityków to zawiła polszczyzna, dlatego trudno zrozumieć co ona ma na myśli mówiąc o „alternatywie”, jaką „mieliśmy”? Natomiast doskonale wiadomo, o co jej chodzi, kiedy mówi: „Naszym obowiązkiem jest przestrzeganie wspólnych wartości, niezależnie od tego z jakiego kraju jesteśmy”. Nie sądzę, że większość Polaków wyznaje te same wartości, co Scholz, Macron czy wielu innych, którzy w Europie budują superpaństwa i neopogaństwo. Ale taką gadaniną można się właśnie takim politykom przypodobać.
Gwoździem programu na Campusie było jednak wystąpienie Mariana Turskiego. Mojemu pokoleniu nie trzeba mówić kim był Turski, vel Mosze Turbowicz. „Pracował w Wydziale Prasy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz działał w młodzieżowej organizacji Polskiej Partii Robotniczej. Od 1958 r. kierował działem historycznym tygodnika „Polityka””. Na Campusie jawił się jak dziennikarz, historyk, więzień KL Auschwitz. Toteż prawie wiarygodnie brzmiały te jego słowa: „Nie być obojętnym, kiedy szerzone są kłamstwa historyczne. Nie być obojętnym, kiedy są w sposób niby przy użyciu prawa, łamane prawa. W istocie rzeczy co jest sensem demokracji? Niektórzy mówią: przepraszam bardzo, zdobyłem 51 proc głosów, mogę robić co chcę. Nie, nie prawda. Masz 51 proc. głosów w wyborach to znaczy, że masz prawo trzymać rządy, uprawiać władzę, administrować państwem. Ale musisz się liczyć ze zdaniem mniejszości, ponieważ demokracja, która się nie liczy ze zdaniem mniejszości , nie uwzględnia poglądów, zainteresowań mniejszości, nie jest demokracja”.
Turski mówi o kłamstwach historycznych, o demokracji, o liczeniu się z mniejszością. Na plejadzie ignorantów na Campusie mogło to nie robić wrażenia, ale dla ludzi pamiętających tamte czasy kolosalnego kłamstwa, niszczenia ludzi, szydzenia z demokracji, nazywając ją ludową, jego wystąpienie jest horrendalne i świadczy o pogardzie nie tylko dla ewidentnych faktów, ale także dla ludzi, którzy w tamtych czasach wycierpieli wiele z rąk kacyków komunistycznych. To nikt inny, jak właśnie Turski decydował o tym, co ma być prawdą, a co fałszem. A dzisiejsza opozycja wyzbyta honoru, takim ludźmi bezwstydnie każe mówić Polakom co dobre a co złe.
Każda taka impreza musi mieć jakiś akcent humoru. Wprawdzie, jak wyżej wskazano, nie brakowało elementów tego rodzaju w wystąpieniach niektórych osób, ale nikt nie pokona niejakiej Majki Jeżowskiej, uciekinierki z Nowego Sącza, zagłębia kościelno-zaściankowego, jak to sprytnie ujęła. A ponieważ w wielu domach w tamtej części Polski rodzice i dziadkowie „wygadują rzeczy niegodne człowieka” – jak zauważa pani Jeżowska – powinniśmy jeździć po przedszkolach i żłobkach i wtłaczać tym dzieciakom takie pozytywne myślenie i postrzeganie świata przez pryzmat tej inności, którą reprezentujemy”. Dzięki za szczerość, bo co do „inności” to nikt nie wątpi o jaką chodzi, a bardzo trafnie użyto sformułowania „wtłaczać”, bo normalny człowiek inaczej sobie jej nie przyswoi, a można założyć, że jednak i w żłobkach i przedszkolach póki co – tzn. dopóki pani Jeżowska nie podejmie swego rajdu po tych instytucjach – dzieci są tam normalne. Można się uśmiechnąć, ale śmieszne to nie jest, kiedy zagrożenie dotyka najbardziej bezbronnych.
Na koniec trudne pytanie: co robił na Campusie ambasador USA? Czy jego obecność oznacza poparcie dla sił destrukcyjnych działających w Polsce, jak teraz już jasno widać, na zlecenie sił obcych dążących do obalenia w Polsce legalnego rządu? Ktoś to w końcu musi rozstrzygnąć, bo sprawa jest zbyt poważna nie tylko dla Polski.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 694 odsłony
Komentarze
@ Zygmunt Zieliński
4 Września, 2022 - 12:25
Wszyscy biadolimy nad Campusem sponsorowanym przez wrogów Polski, a tu powinna być szybko stworzona podobna alternatywa pro polska, która porwie młodzież. Wiele swer w przestrzeni publicznej, jest jeszcze nie wykorzystanych. Rok przed wyborami, to okres który decyduje o sukcesie wyborczym. Czas głośno promować medialnie rozwój i założenia programowe na przyszłą kadencję, aby porwać społeczeństwo polskie, aby zdobyć konstytucyjną większość, aby przekonać nieprzekonanych. Młode roczniki pójdą do urn wyborczych, więc czas tej młodzieży zaproponować nowe wyzwania i perspektywy skierowane do nich, aby chętnie zaczęli uczestniczyć w życiu publicznym. Lewizna na dzisiaj nie ma programu, oprócz kłamstwa, oszustwa i manipulacji. Czas to wykorzystać. Pozdrawiam!
ronin
TRZEBA ZACZĄĆ -> "Jak Trzeba"...
4 Września, 2022 - 09:55
"Jak Trzeba" ::: -> dobrze; jak należy; nienagannie; od*powie/dnio; pra*widłowo; we właściwy sp*osób; właściwie; wzorcowo; fachowo; kompetentnie; odpowiedzialnie; pilnie;; porządnie; rzetelnie; sumiennie; uczciwie; umiejętnie; ze znajomością RZECZY...POspolitego => (artykułu 44 w ”OTUA") -> "nie ścigania przestępstw POpełnianych z przyczyn POlitycznych..."
PO prostu chodzi o POlityczne - nie ściganie dochodowych ZBRODNI "Łowców Skór"... - doskonale znanych "zupełnie nadzwyczajnym kastom ludzi" ...
- Z WZORCOWYCH - " PrzyGOTOWA*wczych Dochodzeń Śledczych"... (od 1997 roku)...
"ZAMKNIĘTYCH" ... w szafach POszczególnych "Ministerstw Sprawiedliwości"... - i*lustrujących ... - "Jak Trzeba" ...
- DLA nie "USTAWAnia" -> NIE ŚCIGANIA kluczowych ZBRODNI POlitycznych antypoloniZmów... -> TRZEBA BYŁO... politycznie odstrzelić Komendanta Policji Polski - gen. M. Papałę... (Przed SPRAW wiedliwością prawną... - Są ”ZAMKNIĘTE" - archiwa - prawnych dochodzeń prokuratorsko-policyjnych ...Jak Trzeba...
Pozdrawiam. J. K.
Ronin, Święte słowa, nic
4 Września, 2022 - 10:55
Ronin, Święte słowa, nic dodać nic ując. Też tak myślę, za wiele uroczystości, za mało pracy wśród ludzi, zwłaszcza młodych, ale też nie wiadomo skąd namnożyło się tak wielu renegatów, bo jak ich inaczej nazwać.
Tu też jest rola Kościoła...
4 Września, 2022 - 12:35
Byłem w czasie wakacji w mojej rodzinnej parafii w Wałbrzychu. Ogromny kościół neogotycki. Pamiętam, że kiedy chodziłem do szkoły podstawowej w latach 70-tych, do Komunii przystępowało się przez środek kościoła stając w dwu rzędach. Ksiądz przechodził czasem po kilka razy tam i z powrotem (a komunikowało po 3, 4). Teraz w każdej ławce siedziały 3, góra 4 osoby. Ba, były puste ławki. Wiem, że wakacje, ale mimo to, gdzie podziali się ci ludzie?
W mojej parafii w Katowicach ksiądz cieszy się, gdy ma połowę ławek pełnych, a ja pamiętam zaledwie kilka lat temu, że nigdy nie siedziałem, bo ławki były zawsze zajęte, a ja w wieku, kiedy jeszcze było mi głupio siedzieć gdy inni stoją. Na Mszę Św. szkolną przyszło ich 16 (!). Moja 14-letnia córka była tym załamana, bo jak zaczynała szkołę, to kościół był na tej Mszy pełen. Na lekcje religii chodzi połowa jej klasy (chodź około 6 osób to teraz prawosławni, co łagodzi trochę tą statystykę), ale jak mówi córka, większość chodzi bo rodzice zapisali, a na lekcjach zajmują się wszystkim poza jej tematem. W parafii popadały takie grupy młodzieżowe jak Oaza, schola czy Dzieci Maryi. Na szczęście jeszcze funkcjonują ministranci, ale zmartwiałem, gdy jeden z nich, który przy okazji chodził do mojej szkoły i którego uczyłem, miał na komórce nalepkę z charakterystycznym KOD-ziarskim logiem KONSTYTUCJA.
Wiem, że pandemia COVID poczyniła straszne spustoszenia. Pozwolenie na zamknięcie kościołów i Eucharystię przez środki masowej komunikacji spowodowały, że ludzie się do tego przyzwyczaili. Może uratowaliśmy ciało, ale straty duchowe są niewyobrażalne. Nie bez powodu Kościół przez lata pilnował regularnej Eucharystii, bo była to okazja do napominania wiernych. Wraz z utratą kontaktu z Eucharystią na żywo ludzie utracili kompas kierujący ich we właściwym kierunku w życiu. Teraz niesamowicie trudno będzie to odbudować.
Od razu przyznam, nie mam na to recepty. Jako nauczyciel mogę publicznie przyznawać się do wiary i dawać przykład swoją osobą, ale niestety na tym kończą się moje możliwości, tym bardziej, że uczę przedmiotów zawodowych.
M-)
Macieju, święte słowa.
5 Września, 2022 - 12:56
Jeszcze nie tak dawno mieliśmy całą armię pełnych poświęcenia katechetów-wychowawców dzieci i młodzieży, gotowych umierać za prawdę i wiarę. Ach, łza się w oku kręci - wymarli - prawie że, jak dinozaury.
Co do jeszcze nie przeminionej umysłowej zarazy - oj chciałoby się z pamięci odjąć kolaborację kapłanów z funkcjonariuszami lucyfera! Ale nie sposób nie obserwować do dziś, jak w Rzymskim Kościele funkcjonuje diabelskie, tchórzowskie gusło, by nie dopuszczać wiernych do sakramentów - ba, nie wpuszczać ich nawet do Świątyni ....... w imię Pana naszego, który uzdrawiał trędowatych? ....... Jezu cichy i pokornego serca, zmiłuj się nad nami!
A dodać można, że są wierzący w Chrystusa innych obrządków, nie poddający się tyranii - jak pastor Artur Pawłowski, wyganiający jak Chrystus z Świątyni, z własnego skromnego kościoła sanepid i gestapo Calgary, czym zainspirował pół Ameryki, Europy i antypodów.
Osatnio wreszcie oczyszczony z zarzutów bezprawnegto modlenia się z kierowcami i karmienia bezdomnych, mógł wreszcie wyjść z domu, gdzie musiał przebywać z branzoletą GPS na kostce, po 50 dniowych torturach w kazamatach gestapo w Calgary i Edmonton.
Jako ciekawostkę podaję: Calgary Remand Centre czyli areszt tymczasowy w Calgary ma klatki dla psów, takie przenośne, duże, gdzie wsadza gości, którzy odmawiają noszenia "kagańca",
Pawłowskiemu kazali tam przebywać chyba ponad trzy dni.
Chris Sky, aresztowany za publiczne przemawianie z użyciem środków nagłaśniających, co w Calgary jest zakazane "tymczasowym wyrokiem" sądu, gibał w takiej klatce przez półtora dnia.
Ludzie, piszę to dla pokrzepienia serc. NIE DAJMY SIĘ ZGNĘBIĆ kanaliom, które NIE CHCOM ALE MUSZOM bo tak każe kanalia z Davos.