Inwazja Putina

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

 

Od dwóch lat słyszymy: szczepionka i szczepionka i nic więcej, ale od kilkunastu dni mamy nowy temat i wszędzie słyszymy Putin, Putin i Putin. Jeszcze trochę, a nowonarodzone dzieci, zamiast płakać, też zaczną wołać Putin, Putin, Putin. I oczywiście nasze kochane media momentalnie podchwycą temat i zacznie się szukanie fachowców od tak niesamowitego zjawiska. I ruszą wywiady, i rozmowy, i bicie piany. Rozwinie się niesamowita dyskusja, a temat porwie wszystkich na całym świecie, jak fenomen owieczki dolly. I Polska w tej dziedzinie będzie pierwsza! Zjawisko zostanie nazwane „efektem Putina” i Putin osiągnie kolejny sukces. Ale, gdy psychoza minie i dzieci zaczną ponownie tylko płakać a efekt okaże się niepowtarzalny, to zjawisko zmieni nazwę na „putinoza” i znajdzie się na liście chorób rzadkich. W taki oto sposób Putin uzyska pełną satysfakcję, a Ukraina zostanie uratowana od inwazji, w którą sama nie wierzy. Wot takaja nasza żizn w cywilizacji, którą sami nazywamy – zachodnią. A Polacy? A my Polacy, mimo że po naszych brzuchach i plecach przetoczył się walec marksizmu i leninizmu, zamiast szanować swoją kulturę i własną (polską) cywilizację, brniemy w sam środek paszczy wykreowanej przez neomarksizm.

Ale psychoza rośnie nie tylko w Polsce, zalewa całą Europę, łącznie z Ameryką i wszyscy zaczynają się dławić. Najpierw Chiny po cichu „załatwiły” Zachód jego własną bronią: potrzebą ciągłej obniżki kosztów produkcji i filozofią zysku, a teraz to samo, lecz głośno i na swój sposób robi Rosja. Chiny dały tanią siłę u siebie i zdominowały produkcję światową, a Putin nie dał nic. Putin ma inną metodę, przetestowaną przez swoich carskich i bolszewickich poprzedników. Wystarczy, że podciągnie swoje wojska po jakąkolwiek europejską granicę, a w europejskim kociołku zaczyna wrzeć. I rozpoczyna się teatr. W pierwszym akcie wielkie oburzenie, w drugim „racjonalizacja”, a w ostatnim poparcie postulatów Rosji. A Putin patrzy, czeka i kalkuluje. Oczywiście, wyciągnie zupełnie inne wnioski, niż Chińczycy, ale cel będzie ten sam. I aż strach pomyśleć, jak prowincjonalną okazałby się nasza polityka, gdyby nie Stany Zjednoczone. Gdyby nie wizualna klęska Bidena w Afganistanie i potrzeba odbudowania twarzy na nowym, wykreowanym froncie… I nie łudźmy się, że wojska amerykańskie pozostaną w Polsce. Gdy cokolwiek urodzi się na Bliskim lub Dalekim Wschodzie, odlecą tak, jak przyleciały, a prorosyjska Europa Zachodnia odegra ostatni akt swojej sztuki.  

Zajmijmy się wreszcie sobą, bo już okazuje się, że członkostwo nasze w UE jest słabsze od koncepcji niemiecko-rosyjskiej, która obszar Ukrainy i Polski widzi jako tradycyjny łup do podziału i wzmocnienia swoich potencjałów. Tu, aż się prosi cytat z Piłsudskiego: „W polityce zagranicznej nasze pole działania jest na wschodzie – tam możemy być silni. Bezsensownym jest wdawanie się Polski zbyt skwapliwe w stosunki zagraniczne zachodnie dlatego, ponieważ tam nic innego nie może nas czekać, jak tylko włażenie zachodowi w dupę... i bycie w tej dupie obsrywanym”.

Można powiedzieć, że II RP posiadała inny status geopolityczny, niż PRL i III RP, a szczególnie po 2004 r. Nie mniej jednak samo życie pokazuje aktualność diagnozy Marszałka. Dziś położenie piastowskie nie zmusza nas do wyłącznego boksowania się z Niemcami. Nie zapominając o sojuszu z USA, bo tylko on jest tu najtrwalszy, możemy przecież skorzystać z profitów jagiellońskich i docenić wreszcie Turcję, dopóki jest w NATO. Okres jagielloński wypracował dostatecznie oczywisty warunek naszej współpracy. Pomija on religię i nie otwiera nas na islam. Turcja może mocno wzmocnić naszą pozycję polityczną i siłę przetargową w wielu sprawach. Ale nie możemy zapominać, że jedynym państwem, które może dziś zatrzymać Rosję nie jest USA, lecz są Chiny. Zresztą, zatrzymały ZSRS w 1956 r. i prawdopodobnie w 1981. Ale rozmowa z Chinami i Turcją, mimo wielu ukłonów i grzeczności, wymagają postawy godnościowej, jasnej tożsamościowej i renesansowej – zupełnie innej, niż na Zachodzie i w PRL. Do takich rozmów przygotowuje się przez kilka pokoleń.

I na koniec, jeżeli nie wykreujemy nowej klasy kulturowej i politycznej myślącej kategoriami państwa, narodu i własnej kultury, pozostaniemy pariasami, takimi, jakimi widzą nas Niemcy i Rosjanie. Ostatnie 30 lat już zmarnowaliśmy. Unia, unia na kolanach; kasa, kasa póki my żyjemy; dotacje, dotacje zamiast myślenia; szczepionki, szczepionki ponad wszystko i na koniec: Putin, Putin, Putin.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (8 głosów)

Komentarze

Też odnoszę wrażenie, że zagrożenie z powodu Putina jest niewspółmiernie naświetlane w stosunku do innych zagrożeń. Nie zmienia to oczywiście faktu, że mamy szczególną sytuację od ponad 12 lat. Państwo jest słabe, a sojusze niepoparte dobrymi doświadczeniami. W aspekcie problemów na wschodniej granicy, trzeba zacząć zbroić i szkolić społeczeństwo, by mogło samo się bronić na zasadzie partyzantki, bo to choć trochę zniechęci agresorów do dłuższego zajęcia obszaru. Rozdanie (sprzedaż) broni powinno też zwiększyć obawy postkomunistów lub euro-zdrajców do publicznej zdrady.
Z Chinami trzeba próbować, ale to niebezpieczne igraszki... Może warto poradzić się w tej sprawie USA - niech się zdecydują, czy chcą strzec porządku w naszym regionie, bo może mamy inne możliwości?

Vote up!
1
Vote down!
0

Szanuję dr Katarzynę Ratkowską za uczciwość w podejściu do Covid 19.

#1641297