Tokarczuk. „Bieguni”. Szok. I minister Gliński.

Obrazek użytkownika janksero
Kultura

Ale wesoły szok, żadne tam wybałuszone oczy. Jak się człowiek spotka z niektórymi bzdurami, to może się tylko śmiać. Szok „inaczej”, tu chodzi raczej o wesołe rozbawienie.

Trafiam na jakimś portalu na TOP listę, pierwsza dziesiątka najlepiej sprzedających się książek w Polsce, w 2019 r. Badania Nielsen BookScan. Być może komuś innemu wyszedł by inny wynik, ale pozostańmy przy tym.

Czytam, bo tak się złożyło, że ostatnio przyniosłem z piwnicy jakieś starocie Olgi Tokarczuk by jednak się poświęcić i, skoro mam to wewnętrzne przekonanie jakie to są niekiedy „banialuki”, przez które kiedyś nie potrafiłem przebrnąć, wrócić do nich jeszcze raz, poszukać tych "współczesnych wartości”.

Bo kilka książek Tokarczuk w przeszłości kupiłem, całe lata 90-te pomieszkiwałem w niegdysiejszym woj. wałbrzyskim /było takie do roku 1998 / , gdzie i ona długo mieszkała i książki już pisała a lokalna prasa wspominała o niej czasem, jako „naszej” lokalnej pisarce . Ogólnie to ładne województwo, ludzie mili jak wszędzie, choć jak wiadomo, więcej raczej poniemieckich osobliwości, jak to na „ziemiach zachodnich”, jak kilka lat temu poszukiwany tajemniczy „pociąg” ze skarbami z końca II wojny św.

Nie wiem czy już wtedy wpływowe środowiska Gazety Wyborczej widziały Tokarczuk jako przyszłą, „naszą” /tzn. ich :) / noblistkę, kto to wie. Jestem gotowy przyznać rację jednemu ze znanych publicystów warszawskich, który już kilka lat temu sygnalizował, iż widzi mu się, że jest „rychtowana” na „stanowisko noblistki” . Za pomocą takich „autorytetów” można później jak z armaty strzelać np. do „polskich nacjonalistów”, do polskiej historii itd. W ogóle do Polaków jako siedliska wszelkiego „zła i ciemnoty”. No i „okrutników”.

Biorąc pod uwagę, jak zdeprawowane i obłudne jest środowisko „noblowskie”, kto doczyta ten wie, przy odpowiedniej mocy różnych światowych koneksji i „argumentów” można obstalować i Nagrodę Nobla. A autorka później swoim „autorytetem” pomoże w ustanawianiu nowego porządku świata i zamąci w głowach zwłaszcza młodego pokolenia nie tylko Polaków.

W każdym razie jak „powszechnie wiadomo”, bo tylko „ciemnota” tego nie rozumie, Olga Tokarczuk „wielką pisarka jest”, tak głoszą różne gremia. Ba, spotkałem nawet w prasie jakiegoś profesora literatury, z pewnej katolickiej uczelni bliskiej memu sercu, a jest ich jeszcze kilka w Polsce, który zabawił się w teologa, nie wiem czy w sposób uprawniony. I w zachwycie wygłosił tezę, że Tokarczuk reprezentuje „wyższy poziom” religijności czy katolicyzmu, nie pamiętam, musiał bym poszperać, ale coś tak.  Niech no teraz to ładnie i logicznie uzasadni, też ma szansę na nagrodę Nobla :). Biedni ci studenci katolickiej uczelni, bo młodość nie zawsze wyczuwa co jest bzdurą.

Tak więc powodowany uczciwą potrzebą konfrontacji z literaturą Tokarczuk, kilkanaście dni temu przyniosłem z piwnicy 2 książki tej autorki, z tych które kupiłem swego czasu a nie potrafiłem przebrnąć i po zwyczajowych 30 -tu stronach i przejrzeniu reszty, odłożyłem.

A , muszę wspomnieć, chociaż jestem zwykłym, szarym czytelnikiem, to jak wielu, pochodzę z pokolenia które w latach szkolnych czytało dużo, był na to czas. Były takie roczniki, dla których, zanim doszli do rozpraszających spraw emocji damsko męskich, choć i starsze dziewczyny czytały kiedyś na potęgę, czytanie było podstawową rozrywką. Bo długo był tylko jeden, czarno biały program TVP 1 a ilość rozrywek dla młodzieży „na mieście” więcej niż skromna. Jesienią i zimą dla starszej młodzieży szkolnej w dużych miastach od czasu do czasu co najwyżej jakieś „domówki” przy adapterze. Ale aby ludzie mieli się czym zająć, bibliotek z najbardziej znaną literaturą wiele i wszędzie. Bibliotekę pełną klasyki miało pewnie i każde sanatorium i dom wczasowy.

Dom wczasowy. I tak to idąc do szkoły rok wcześniej / Nie polecam, jak spokojny 14 to latek w ostatniej klasie szk. podst. ma się bić wyrośniętym i bezczelnym 16 latkiem który repetował? To może „hartuje”ale jest to dojrzewanie okupione stresem i często rozbitym nosem. Odradzam. / , jestem pewnego lata sam, jako 15 latek, na polu namiotowym w Międzyzdrojach. Najbliższy kolega, wtedy przyjaciel szkolny i poza szkolny, z rodzicami w pobliskim „Domu Wczasowym Dziennikarza” ? . A tam bibliotece wszystko. Pogoda piękna. Rodzice ciągną go codziennie troskliwie na plażę „by zażywał jodu” :) W namiocie w dzień cieplutko ja w saunie, po lewej ręce rzeczy po prawej stosy książek z tego i sąsiednich domów wczasowych. Tam właśnie przeczytało się te popularniejsze i nie za trudne czytadła, więc i większość Balzaka, i Stendhala, ale i mało popularne „Bez dogmatu” Sienkiewicza, na „żeromszczyznę” przyszedł czas jakoś później. Program 2 TVP, oczywiście także czarno biały, raczkował dopiero tej jesieni, tego właśnie roku.

A piszę o tym, aby mi nikt nie wciskał kitu, że grzechem jest lekceważyć Tokarczuk bo ona „wielką pisarką jest”. Te kilka książek to jednak, jak zwykły zjadacz chleba, w życiu przeczytałem. Ba, gdy byłem starszym nastolatkiem była moda i na trudniejszą i może nudniejszą literaturę, fasonem wśród chłopaków było czytanie Manna, Prousta a i „Ulissesa” Joyce’a, choć czy wszyscy wtedy przeczytali całego „Ulissesa”, głowy nie dam :). Raczej wątpię :). Ale taka była moda, takie czasy, takie ambicje. Z czasem zrozumiałem, że są rzeczy proste, o niebo ważniejsze niż oczytanie. Lecz w gruncie rzeczy , z mojego pokolenia, teraz już emerytów, chodzi takich trochę w młodości oczytanych po tym świecie sporo. Jak dożyli. Po prostu, w mieście nie było tak ciężkiej pracy dla młodzieży jak na wsi, to się czytało, nawet z samych nudów,  zaczynając od pierwszych lektur, kryminałów i serii „z tygrysem” :) czy dla chłopców Skalskiego  lub  Niziurskiego, kto tam wtedy wiedział, co to za gagatek. Później coraz trudniejsze. Ale coś w głowie jednak pozostało. Czytanie trudniejszych rzeczy kształci umysł ale niestety nie charakter, czego dowodem niegodne donosicielskie życie, jak się kiedyś okazało, wielu „intelektualistów” i tzw. „autorytetów”.

Tak, wiem że jestem czytelnikiem „starej daty”, starszego pokolenia ale też wiem, że ani Llosą/Nobel/ ani Hamsunem/Nobel/ ani Reymontem, Prusem, czy Sienkiewiczem to Tokarczyk ani nie jest ani nie będzie. Dlaczego ich wymieniam, choć można by wielu, wielu ? To tylko przykłady. Bo wielcy pisarze, byli zakorzenieni w  rzeczywistości w której żyli. Można by wymieniać dziesiątki, setki. Tokarczuk reprezentuje nurt „wykorzenienia”, wykorzenienia z Polski i polskości. Będąc wykorzeniona z polskości a chcąc być pisarką, musi „bajdurzyć” , czasami udatnie coś skroić, ale to banialuki. / Uprzedzam, nie wszystko próbowałem czytać, głębszą analizę może mam przed sobą , jak mi starczy „sił” /. Dlatego właśnie na nią postawiło środowisko wykorzenione z polskości, z polskiej historii i tradycji, „internacjonalistyczne”, skupione w Warszawie przy Gazecie Wyborczej, czy ewentualnie polskich uczelniach. Lecz próba wpajania dzieciom i młodzieży że „Tokarczuk wielką pisarką jest”, na dłuższą metę skazana jest na porażkę. Jestem spokojny. Ale to inny temat.

Więc tak, w ostatnich dniach, pokończywszy czytać inne „napoczęte” książki , zacząłem od początku czytać przyniesioną z piwnicy, pt. „Bieguni”. Kiedyś przeczytałem ok 30 str , jak kilka innych książek Tokarczuk i dalej wyrywkowo. Teraz starając się wzbudzić w sobie jakiś rodzaj przyjemności i sensu, dobrnąłem najpierw do 120 tej strony / całość mojego wydania to 451 str, wydawnictwo Literackie Kraków, 2008r., z tyłu naklejona cena 36 zł, pamiętam, że miałem wtedy mało pieniędzy, „wykosztowałem się”/. 120 stron i odłożyłem na kilka dni. Potem przeczytałem następne 18 stron i nagle... myśl „ludzie, ratujcie, czy ja muszę na to marnować czas” ? Mam stos kartek z tytułami , może dla mnie fascynującymi do przeczytania. Pewno nie zdążę, są inne sprawy. Po co się torturować? Jakieś głębokie poczucie bezsensu tego zajęcia. Czytanie Tokarczuk przez Polaka. Np. Niemce mają więcej czasu, przetłumaczyli, niech czytają.

Ze wszystkich książek które miałem w ręku, ale też wypowiedzi i życiorysu Tokarczuk bije jedno. WYKORZENIENIE. Przekora wobec polskości, ba niechęć. I próbuje tym inwalidztwem, tą ułomnością innych zarazić. W niektórych powieściach które miałem w ręce, to jakiś typowy dla „nowych czasów” bełkot. Jak się jest wykorzenionym, zaczyna się chaotycznie „opisywać”,albo jakieś nierzeczywiste historie i zjawiska, albo  jakieś refleksy, pobyty, obserwacje, obrazki z wakacyjnych z turystycznych wojaży, „inności”, ciekawostki. To w „Biegunach” . To żadna „duża literatura” Wszystko razem to zlepek różności , bez którego świat naprawdę nic by nie stracił. No ale dla równowagi załączę fragment promocyjny z mediów :

„Uhonorowana Literacką Nagrodą Nike, jedna z najgłośniejszych i najszerzej komentowanych powieści ostatnich lat. Co mamy wspólnego z biegunami – prawosławnym odłamem starowierców, ludźmi, którzy zło oswajają ruchem? Ile jest w nas z biegunów?Od dawnych sułtańskich pałaców przez siedemnastowieczne gabinety osobliwości po współczesne hale odlotów – Olga Tokarczuk zabiera czytelników w niezwykłą podróż przez różne miejsca i czasy. Zaprasza do wspólnego oswajania migotliwej, fragmentarycznej rzeczywistości, do porzucania utartych szlaków. Ta powieść nie ma granic – dzieje się na całym świecie”. Okładka trochę inna niż mojego wydania ale za to duża pieczęć „The Nobel Prize 2018” .

Skoro „jedna z najszerzej komentowanych” to komentuję. Szkoda czasu na czytanie. Subtelnie- „wata”, mało subtelnie -„kaszana”.

Piszę to, bo 2 dni po odłożeniu na półkę „Biegunów”, zaznaczywszy kolorkiem jako „częściowo przeczytana”, to sygnał okrutny ale gusty są różne, czytam wspomniane na początku zestawienie sprzedaży za 2019 r. Pierwsza 10-tka. Inne książki pominę , różne, ale na pierwszym miejscu ! :)…... „Bieguni”. Dlaczego akurat to, nie wiem, moje wydanie kupione przecież w 2008 roku. Mogę się tylko domyślać. Inna sprawa, że nakłady sprzedane w Polsce, w tym zestawieniu nie są powalające. Pierwsze miejsce „Bieguni” - 42 tysiące, dziesiąta książka 19 tys. Zakończyłem czytać na str 138, opis pobytu autorki w Muzeum Anatomii ? , wypreparowanych, oskórowanych figur ludzkich, swego rodzaju „figur woskowych” w Wiedniu, „refleksje”, „zamyślenia”, „detaliczne opisy”. Ot, takie szukanie po świecie osobliwości.

Minister Gliński. Rozdajemy w głowie plusiki i minusiki. Każdy ma swoje preferencje. Minister Kultury Gliński to człowiek nie z mojej bajki. Ale plusik mu za to, że nie dał się „wkręcić” tzw. „literackim autorytetom” i po przyznaniu Oldze Tokarczuk nagrody Nobla przyznał, że jej nie czytał. Nic nie stracił. Teraz ciągle jest nękany, chcą wymusić na nim deklarację „przeczytania noblistki”. Niedawno znowu pytanie dziennikarki: „Czy już czytał” / w podtekście „czy może nadal jest obskurantem” :) /. Odpowiedział  : „Poproszę o następne pytanie”.

A ja się jednak może jeszcze trochę „potorturuję”, do jednej czy drugiej książki Tokarczuk zajrzę, ale już nie będę kupował, biblioteki  się okupiły, choć niektóre jej książki to po prostu nuda, a „Bieguni” to ma być „najlepsza”, chyba najbardziej nagradzana. Ba, w wakacje sumiennie spróbuję się przyłożyć do ostatniej „Ksiąg Jakubowych”- "Wielka podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych” itd. , Prawie 1000 stron straszne, już się boję, najbardziej się boję poczucia bezsensu czytania. Może trafię na „wyższy poziom religijności” :) U siebie. Taki sposób umartwiania się. Zobaczymy. To jesienią o tym wspomnę. „Jak będzie czas i Pan Bóg pozwoli”.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)

Komentarze

Żona po przyznaniu Nobla kupiła (na szczęście w wersji elektronicznej) "Księgi Jakubowe". Początkowo zachwycała się językiem, później mniej. Czytając myślała, że coś się rozwinie, ale piękny język to właściwie wszystko i nic poza tym. Dała radę przebrnąć przez 17 % dzieła niczego istotnego się nie dowiadując. Ja nie próbowałem tego czytać. Jest tyle wspaniałej literatury, której po prostu nie zdążymy przeczytać. Szkoda czasu na Tokarczuk, która jest nie tyle wyobcowana z polskości, a raczej ma niewielki kontakt z polskością (dowód osobisty?).

Vote up!
10
Vote down!
0

Leopold

#1627302

Odpowiem żartem. Za prawdziwość tej informacji głowy nie dam, ale gdzieś obiło mi się o uszy, że przyznają się do niej Ukraińcy, mają poczucie, że "nasza zrobiła światową karierę", uważają za ukraińską pisarkę zamieszkałą w Polsce. Faktem jest, że aktualnie jej asystentką i osobą od promocji jest młoda Ukrainka, rocznik 1988, " Iryna Vikyrchak . 

Ukraińcy są państwowo i narodowo młodym krajem na dorobku, potrzebują promocji swojej kultury, z natury rzeczy i okoliczności skromnego jeszcze dorobku, zakorzenienia./ Przyznaję, że z powodów strategicznych, istnienia Rosji, życzę im w tym jak najlepiej /. Więc coś może być na rzeczy. Może się okazać, że po jakimś czasie Tokarczuk, taka "internacjonalistyczna",  zakorzeni się, ale w tożsamości tamtejszej kultury. Z przyczyn wspomnianych przyjmą ją z otartymi rękoma, nagle staną się znane jej dalsze korzenie, może i jako babcia, okaże się ich bohaterką narodową. I będzie... piewcą krzywd ukraińskich doznanych przez Polaków.  My  możemy beż żalu ją "oddać" : ). Ale oczywiście będzie tym bardziej antypolska. To wszystko wcale nie jest takie nieprawdopodobne. Nie takie rzeczy działy się w świecie. 

I z innej beczki :) Co kraj to obyczaj : Mario Vargas Llosa,/Nobel/ Peru . Cytat: "Gdy był młodzieńcem, zaczął pisać opowiadania i poezje. W zdominowanym przez męską siłę społeczeństwie (kult macho) literatura była uznawana za domenę kobiet. Ojciec Maria Vargasa Llosy, zaniepokojony zainteresowaniami syna, wysłał czternastolatka do szkoły kadetów Colegio Militar w Limie. :)

Vote up!
10
Vote down!
0

Bogdan Jan Lipowicz

#1627312

Powszechnie wiadomo, że nagrodę dostała za swój lewacki bolszewizmi i nienawiść do polskiego patriotyzmu. Trudno pomijąc tu m.in. wkład bolszewickich politruków z "GWna"...

Już od ładnych paru lat starannie omijam książki nagradzane przez zlewaczoną i skretyniałą komisję używająca nazwiska "Nobla". Kiedyś nagrody literackie Nobla coś znaczyły, teraz jest to propagandowa, lewacka szmira...

Vote up!
12
Vote down!
-1

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1627305

Słuszne wydaje się omijać, przynajmniej być uważnym i widzieć temat, z drugiej strony nie można lewactwu tak zupełnie oddawać pola, bo lewactwo ma demoralizujący wpływ na każdym kroku na młode pokolenie Polaków. Więc w miarę możliwości trzeba o pewnych rzeczach mówić i pisać nie zostawiać im pola za bardzo, choć mają przygniatającą przewagę medialną i finansową. 

Vote up!
6
Vote down!
-1

Bogdan Jan Lipowicz

#1627315

To czy Gliński osobiście czytał czy nie czytał nie ma większego znaczenia. Właściwie to nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest, że zapewnia darmową (tzn. za nasze pieniądze) promocję i rozpowszechnianie po świecie.

Natomiast co do samej Tokarczuk to ona zdaje się polskich korzeni nie ma, a do ukraińskich nie chce się za bardzo przyznać i pewnie stąd to "wykorzenienie". Za komuny taki "wykorzeniony" element często zatrudniał się np. w milicji obywatelskiej.

Vote up!
8
Vote down!
0
#1627308

Zgadzam się z pierwszą i drugą częścią. Też boli mnie to, gdy na lewactwo idą pieniądze polskiego podatnika, często bardzo ciężko pracującego. Do drugiej części, wątek ukraiński,  odniosłem się  pod komentarzem Leopolda. Tym nie mniej postawę ministra Glińskiego, w tym wypadku, oceniam pozytywnie.

Vote up!
6
Vote down!
0

Bogdan Jan Lipowicz

#1627317

Szerzej o nagrodach Nobla - zwłaszcza tych najbardziej upolitycznionych, czyli literackiej i pokojowej, pisałem w artykule pt. Nobel na służbie" https://niepoprawni.pl/blog/leopold/nobel-na-sluzbie
Wiemy, że proces przygotowania medialnego przyszłego noblisty jest długi i zdarza się, że potencjalny laureat nie doczeka się nagrody. To zdarzyło się Szczypiorskiemu. Według mojej teorii spiskowej Tokarczuk była przewidziana na nagrodę w roku 2018, bo był to okres "maratonu wyborczego" w Polsce, a jej nagroda wspomogła by siły postępu w walce wyborczej. W tym czasie jednak wybuchł wielki skandal wokół nagrody i jej los - jak pisano - "wisiał na włosku". Ostatecznie jednak "oczyszczono z przestępców" akademię usuwając 7 z jej 18 dożywotnich członków. Światowe lewicowe postępactwo (mocno sprofilowane etnicznie) nie mogło sobie pozwolić na utratę tak wspaniałego narzędzia jak literacka nagroda Nobla.
Co do etniczności Tokarczuk, to prezes akademii w przemówieniu wspomniał o "żydowskich korzeniach" pisarki.

Vote up!
7
Vote down!
0

Leopold

#1627347

Są detale czy fakty, które człowiekowi uciekają. Wcale bym się tym "korzeniom" nie dziwił. Oczywiście ten tekst przeczytam. Problem polega na tym, jak pewne rzeczy później przełożyć na język przyswajalny i przekonujący  dla młodych umysłów. 

Vote up!
4
Vote down!
0

Bogdan Jan Lipowicz

#1627388