Prezydent w butach Marcinkiewicza?

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Coraz głośniej mówi się o tym, że prezydent Andrzej Duda postanowił w oparciu o ugrupowania Kukiz’15 i postkomunistyczny PSL zbudować jak mówią jedni, swój własny obóz polityczny czy jak twierdzą drudzy, blok prezydencki. Coś musi być na rzeczy, ponieważ tuż po obchodach Święta Wojska Polskiego zapytany o to na antenie TVP Info wpływowy poseł Kukiz’15, Marek Jakubiak powiedział: Ja bym bardzo sobie życzył, gdyby takie ugrupowanie powstało, by pan prezydent był osobą, która zaczyna budować swego rodzaju koalicję. Wolałbym te sprawy zostawić w kuluarach, bo mówimy o sprawach wagi ciężkiej. Pozostańmy przy stanowiskach, że życzę panu prezydentowi jak najlepiej, jak i PSL-owi . Jakubiak dociskany przez prowadzącego rozmowę red. Adriana Klarenbacha pytaniem czy to właśnie jego ugrupowanie wraz z PSL-em będzie tworzyć wokół pałacu prezydenckiego ten „blok republikański” odpowiedział: Całkiem prawdopodobne, że ma pan rację.

 

Na cześć i chwałę Andrzeja Dudy napisałem niejedną laurkę, także w czasach, kiedy prezydentem jeszcze nie był i niestety chyba tylko taki sposób traktowania obecnego prezydenta akceptuje część pisowskiego elektoratu. Po raz pierwszy w bardzo delikatny sposób skrytykowałem wtedy jeszcze prezydent elekta, kiedy tuż przed zaprzysiężeniem napisał pojednawczy list do czytelników „Gazety Wyborczej”. Czerscy owszem odpowiedzieli, ale stawiając warunki. Dali do zrozumienia, że owszem mogą zakumplować się prezydentem, ale tylko w przypadku, jeżeli zrezygnuje niemal z wszystkich obietnic składanych w kampanii wyborczej. Po tej z gruntu bezczelnej i impertynenckiej odpowiedzi michnikoidów szczerze się ucieszyłem sądząc naiwnie, że tą arogancką odpowiedzią czerscy raz na zawsze wyleczyli Andrzeja Dudę z naiwności i chęci flirtowania z tym lewackim antypolskim towarzystwem. Czyżbym się mylił i sam okazał się naiwnym?       

 

Po moich ostatnich tekstach, w których na łamach „Warszawskiej Gazety” bardzo krytycznie odnosiłem się nie tylko do ostatnich decyzji prezydenta, ale także jego moim zdaniem fatalnym dla polityki „dobrej zmiany” ewoluowaniu w kierunku salonu III RP pojawiły się też głosy krytyczne. Radzono mi abym nie jątrzył i nie poruszał tego tematu, bo to szkodzi jedności prawicy. Nie bardzo trafia do mnie takie podejście i odbieram to tak jakby małżonkowi, którego zdradza żona radzono udawać, że wszystko jest w porządku i proponowano mu paradować po ulicach z dorodnymi rogami sięgającymi niebezpiecznie sieci trakcyjnej. Nie bardzo mam ochotę robić za dziennikarskiego jelenia lub co gorsza rogacza. Ja nie twierdzę, że w stu procentach mam rację, ale uważam, że obowiązkiem publicysty jest ostrzegać, a przede wszystkim pisać to, co naprawdę myśli, a nie przemilczać tematy, które niektórych drażnią. Mam do tego pełne prawo zwłaszcza, że kiedyś już w bardzo podobnej sytuacji to ja miałem rację i postaram się króciutko to przypomnieć.

 

Kiedy Kazimierz Marcinkiewicz piastujący zaledwie od półtora miesiąca stanowisko premiera, po wynegocjowaniu unijnego budżetu w grudniu 2005 r. wypowiedział i za pomocą wyćwiczonego wcześniej gestu wyraził to słynne już yes, yes, yes!, coś według mnie diametralnie się w nim zmieniło. Jeszcze bardziej ta przemiana utrwaliła się, gdy 24 kwietnia 2006 r. Marcinkiewiczowi przyznano tytuł „Wiktora” i stanął w towarzystwie takich laureatów jak Tomasz Lis, Kamil Durczok, Justyna Pochanke, Tomasz Sekielski i Andrzej Mrozowski. Nie potrafię powiedzieć, kiedy dokładnie została przekroczona ta cienka czerwona linia, ale od tych dwóch wydarzeń intuicyjnie wyczuwałem, że w przemówieniach i wypowiedziach Marcinkiewicza przestała dominować troska o Polskę i Polaków. Patrząc na jego mimikę twarzy, tembr głosu już nawet bez uważnego wsłuchiwania się w przekazywaną treść zacząłem dostrzegać jakiś narcyzm, miłość do siebie samego i przekonanie o własnej doskonałości oraz zgubną megalomanię, która z dnia na dzień kazała mu zapomnieć o tych, którzy na to stanowisko go wynieśli. Marcinkiewicz dopieszczany przez salon III RP zaczął sprawiać wrażenie człowieka, który uważa, że sam sobie wszystko zawdzięcza dzięki ponadprzeciętnej inteligencji, mądrości i wyjątkowej osobowości. Już wtedy wiosną 2006 roku przeczuwając jego upadek w jednym z tekstów pisałem parafrazując piosenkę, „Kaziu, zakochaj się”, Danuty Kucówny z „Kabaretu starszych panów: Czy wiosną przerosną ambicje Cię? Kaziu, Kaziu, Kaziu zastanów się. Czym to się skończyło wszyscy wiemy. Pycha i samouwielbienie zaprowadziły Marcinkiewicza na samo moralne i etyczne dno, rozbiły jego rodzinę i ustawiły go dzisiaj w roli politycznego śmiecia używanego przez dawnych medialnych chwalców i apologetów do szczucia na byłych wieloletnich przyjaciół z prawicy. Dzisiaj prawicowi publicyści wspominając i szydząc z Kaza bądź Kazia najwidoczniej zapomnieli jak to mu kiedyś kadzili i prawili komplementy.

 

Ktoś może powiedzieć, że porównywaniem prezydenta Andrzeja Dudy do Kazimierza Marcinkiewicza obrażam głowę państwa. Być może z dzisiejszego punktu widzenia tak to wygląda. Jednak ja twierdzę, że taka przemiana jest bardziej prawdopodobna i możliwa w przypadku dzisiejszego prezydenta niż w tamtych czasach mogła być choćby tylko podejrzewana u Marcinkiewicza. Marcinkiewicz był człowiekiem skromnym i zawsze podkreślającym moralność w polityce oraz chrześcijańskie wartości, o czym pisał w swojej książce, Pracowitość i uczciwość w polityce. To on w 1989 roku był jednym z założycieli Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i zasiadał w jego zarządzie. Zapewniam, że mało kto spodziewał się politycznej wolty i tej klęski w wymiarze ludzkim jaka dotknęła żałosnego byłego premiera.

 

A teraz przejdźmy do dzisiejszego prezydenta. Zastanówmy się, jakie poglądy musiał mieć Andrzej Duda oraz w jakim środowisku się obracał skoro w 2000 roku stał się działaczem Unii Wolności i to na dodatek w czasach, kiedy to wyjątkowo szkodliwe dla Polski i wspierane przez Michnika ugrupowanie było już w agonii, a na jego czele stał szofer Władysław Frasyniuk, dzisiejsza nadzieja totalnej opozycji? Dlaczego Andrzej Duda konfliktuje się dzisiaj z ludźmi, którym najwięcej zawdzięcza? Pominę już samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego, bez którego nie byłoby dzisiejszego prezydenta Andrzeja Dudy. Mam na myśli choćby Zbigniewa Ziobrę, który tak naprawdę zapisał Andrzeja Dudę do PiS-u i uczynił go 1 sierpnia 2006 roku swoim zastępcą w ministerstwie sprawiedliwości. To Ziobro rekomendował Andrzeja Dudę śp. Lechowi Kaczyńskiemu na stanowisko podsekretarza stanu w kancelarii prezydenta. Czy Andrzej Duda pamięta jeszcze ile w swojej początkowej karierze politycznej zawdzięczał posłowi Arkadiuszowi Mularczykowi, a później dzisiejszej premier Beacie Szydło, która tyrała niczym mrówka robotnica w jego kampanii wyborczej?

 

Przykro to mówić, ale po dwóch latach prezydentury w wypowiedziach i przemówieniach Andrzeja Dudy zaczynam dostrzegać to, co po kilku miesiącach obserwowałem u Marcinkiewicza. Przypominam, że Marcinkiewicz w przeciwieństwie do Andrzeja Dudy przed objęciem stanowiska premiera był politykiem z solidnym dorobkiem i wieloletnim doświadczeniem. W tym prezentowanym często przez Andrzeja Dudę patriotycznym patosie widzę coraz więcej jego miłości do siebie samego i przekonania o własnej wielkości i nieomylności. To obecny prezydent słowami swojego ministra, Krzysztofa Łapińskiego twierdzi, że PiS powinien być mu wdzięczny gdyż to jego wyborcze zwycięstwo utorowało prawicy drogę do władzy. Dwa lata wystarczyły, aby Andrzej Duda zapomniał, które ugrupowanie polityczne wystawiło jego kandydaturę, sfinansowało i prowadziło mu kampanię wyborczą.

 

Zapewne po tym moim artykule pojawią się głosy mówiące, że marna to publicystyka polityczna, która z braku przekonywujących argumentów opiera się głównie na intuicji autora. To prawda, ale wszyscy w wielu przypadkach, a nawet podczas podejmowania ważnych decyzji kierujemy się także własną intuicją. Ja nie twierdzę, że mam w stu procentach rację. Powiem więcej, bardzo chciałbym się mylić. Przytoczyłem jednak przykład sprzed jedenastu lat, kiedy ta intuicja mnie nie zawiodła, a przecież chodziło o człowieka, którego wcześniejszy życiorys nie dawał aż tak oczywistych podstaw do wieszczenia tragicznego upadku w sensie politycznym i ludzkim. No może takim minusem według mnie w przypadku Marcinkiewicza był jego dom rodzinny, a konkretnie ojciec – działacz PZPR i Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

 

Już wkrótce przekonamy się, w którą stronę zmierza pałac prezydencki słusznie do tej pory uważany przez ludzi popierających prawicowy rząd za jeden z bastionów dobrej zmiany. Odpowiedzi dadzą nam zgłoszone przez prezydenta ustawy o sądownictwie i jego reakcja na ustawę repolonizującą media. Zobaczymy też ile prawdy jest w szeptankach i plotkach o tworzeniu obozu prezydenckiego w oparciu o ugrupowanie Kukiz’15 i postkomunistyczny PSL. Andrzej Duda ma przed sobą tylko dwie drogi. Jedna zaprowadzi go na pozycję zasłużonego dla Polski wielkiego męża stanu, a druga uczyni go drugim nadętym Kaziem Marcinkiewiczem, co to zakochał się z wzajemnością w samym sobie i skończył jako sezonowy robotnik zatrudniany dorywczo do politycznych nagonek przez marzących o powrocie do koryta beneficjentów III RP. Boję się, żeby po latach opisujący prezydenturę Andrzeja Dudy historycy i politolodzy nie napisali, że głównym, a w zasadzie jedynym jej plusem było niedopuszczenie do reelekcji Bronisława Komorowskiego.     

 

Artykuł ukazał się w tygodniku „Warszawska Gazeta”

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (19 głosów)

Komentarze

  Witaj! Coraz więcej moich kolegów z PISu  zaczyna głośno dobitnie mówić   zdrada! Dziwne spotkania przed ogłoszeniem z Gersdorf i Merkel. Do mnie , to jeszcze nie chce dotrzeć, więc czekam na  następny ruch prezydenta. Oby owocny i skuteczny. Wszak po owocach ich poznacie. Pozdrawiam!

Vote up!
12
Vote down!
0

ronin

#1547220

Ciekawą sprawę poruszył J,Kaczyński w wywiadzie dla Polskiego Radia Katowice w styczniu 2017 roku.
Na koniec wywiadu prowadzący zapytał go o to, czego można oczekiwać w stosunkach polsko amerykańskich pod nowym przywództwem prezydenta D.Trumpa.

Wywiad dla PR Katowice ze stycznia 2017 roku:

https://www.youtube.com/watch?v=ZaWF2QcLFEM&feature=youtu.be
0d: 11’54”

PRK - Panie premierze, musimy już niestety kończyć naszą rozmowę, nasze spotkanie, ale pozwoli Pan, ze odniosę się, no do najważniejszego wydarzenia z ostatnich dni a mianowicie mamy nowego prezydenta w Stanach Zjednoczonych. Czy po tych różnych hasłach, bo to na razie jeszcze trudno powiedzieć, że wiemy na czym będzie polegać ta polityka, ale czy po tych różnych hasłach Pan się na przykład obawia o to, że relacje polsko amerykańskie mogą na przykład ulec, nie wiem, pogorszeniu, oziębieniu?

J.K. - Nie sądzę, natomiast cieszę się z tego, że jest w najwyższym stopniu prawdopodobne, że ustaną te niebywałe po prostu , ingerencje w wewnętrzne sprawy polskie, które miały miejsce i których sam można powiedzieć byłem świadkiem, może to jest złe słowo, może użyję ofiarą, bo na mnie naciskano tutaj bardzo w sprawach, które nie powinny rządu amerykańskiego w najmniejszym stopniu interesować.(…)

Pytanie, jakich to polskich spraw wewnętrznych, "które nie powinny rządu amerykańskiego w najmniejszym stopniu interesować", dotyczyły naciski wywierane na J.Kaczyńskiego i których był "ofiarą"?
Czy nie była to m. inn. kwestia obsady stanowiska prezydenta IIIRP?
Trzeba tu wspomnieć, że poprzednik Pana Prezydenta A.Dudy , B.Komorowski był bardzo chwalony przez B.Obamę, który podczas konferencji prasowej w Białym Domu w dniu 8.12.2010 roku wygłosił laudację na cześć B.Komorowskiego w aspekcie jego zachowania się 10.04.2010 roku(zamachu stanu w wykonaniu Komorowskiego):

(...)Ta strata, śmierć Lecha Kaczyńskiego, pierwszej damy i polskich liderów spowodowała szok, niemniej pewną ręką doprowadzono do odzyskania równowagi w Polsce. Byłem pod wrażeniem przewodnictwa Komorowskiego. (...)

Po klęsce resetu z Rosją, administracja Obamy musiała doprowadzić do zmiany władzy w Polsce, bo ekipa PO-PSL i B. Komorowski zainstalowani na okres polityki resetu, stali się dla nowej sytuacji geopolitycznej(konfrontacja z Rosją) niewskazani a wręcz szkodliwi.
Wiadomo było, że nie było innej opcji w tej wymianie jak PIS.
Amerykanie musieli jednak wmontować w polski system władzy swego rodzaju bezpiecznik, by Pan Jarosław Kaczyński nie stał się niesterowalny na wzór swego Brata śp. Lecha Kaczyńskiego, którego tak właśnie określano w amerykańskich analizach.

Pan J.Kaczyński w wywiadzie dla "Do Rzeczy" w 2013 roku tak to przedstawiał:

(....)- Niezależnie od tego, jak bardzo jest to zakłamywane, za jego czasów (Lecha Kaczyńskiego - red.) liczono się z nim. A co za tym idzie liczono się z Polską - powiedział Jarosław Kaczyński. Mówił, że jego brat "miał opinię w amerykańskich analizach, że jest niesterowalny, że potrafi tworzyć koalicję, czyli że trzeba się z nim liczyć". - Potrafił to robić - wymuszać na silniejszych korzystne dla nas decyzje - powiedział polityk. Jego zdaniem, Lech Kaczyński pokazał, że "Polska ma wystarczający potencjał". - Pewnie za to zapłacił życiem, ale to pokazał - dodał Jarosław Kaczyński.(...)

 

Pan A.Duda w 2006 roku jako prawnik w Kancelarii śp. Prezydenta L.Kaczyńskiego przygotował poprawki do uchwalonej w 2006 roku ustawy lustracyjnej,które łagodziły ostrze tej ustawy skierowanej przeciw TW, mając jako doradcę w tych sprawach "autorytet" i "legendę" opozycji demokratycznej, Pana śp.Zb.Romaszewskiego. W 2007 roku TK uznał znowelizowaną ustawę za niezgodną z Konstytucją a po obaleniu rządu PIS-u, lustracja została pogrzebana.

Weta Prezydenta A.Dudy do ustaw o SN i KRS, do uzasadnienia których przywołał opinię "autorytetu" i "legendy" opozycji demokratycznej, Pani Z.Romaszewskiej występującej w tej roli za nieżyjącego jej męża, mogą wróżyć podobny los reformy sądownictwa, do losu lustracji, przy której mieszał Pan A.Duda.

Warto by tu było wspomnieć tu o roli Pana A.Dudy w czasie zamachu stanu w dniu 10.04.2010 roku dokonanego przez B.Komorowskiego.

W trakcie zeznań Andrzeja Dudy z 29.10.2010 roku, złożonych przed zespołem smoleńskim Antoniego Macierewicza, mówił on o tym, że po żądaniu przekazanym mu przez Kancelarię Sejmu, by przygotował on dokumenty pozwalające przejęcie władzy p.o. prezydenta przez B.Komorowskiego, w rozmowie telefonicznej z J.Sasinem będącym w Smoleńsku, informował go, że "tu dzieje się zamach stanu" a potem po telefonicznej informacji z Kancelarii Sejmu, że prezydent Rosji D.Miedwiediew przysłał fax z potwierdzeniem rzekomej śmierci L.Kaczyńskiego, powiedział "róbcie jak uważacie", przygotował dokumenty i oddał klucze do sejfów zamachowcom, czym potwierdził, że realizuje wolę sprawców zamachu, w tym wolę USA, bo to interesy USA i Izraela stały za tymi wydarzeniami i cała polityka resetu USA-Rosja.

W styczniu 2014 roku podczas wyjazdowej sesji izraelskiego Knesetu A.Duda został tam zaproszony jako przedstawiciel polskiego Sejmu i namaszczony na kandydata PIS-u na prezydenta a J.Kaczyński ogłosił to w listopadzie 2014 roku.

Kandydatura A.Dudy musiała mieć też poparcie administracji prezydenta USA,na co wskazuje uhonorowanie go przez Obamę na 70-tej Sesji ZO ONZ we wrześniu 2015 roku, poprzez zaproszenie go do stolika nr 1 i danie przemówienia w prime time jako trzeciemu, zaraz po przemówieniu Obamy.

Vote up!
7
Vote down!
0
#1547221

PAD jest już po drugiej stronie. Szkoda, Polski oczywiście.

Vote up!
5
Vote down!
-6

ess

#1547222

w Polsce się panoszy zupełnie jakby było nakręcone przez KGB (trzy w jednym:)))) 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1547229

Witam i pozdrawiam kokos26. Odważny, ciekawy i pełny inicjatywy wpis i za to piąteczka! Myślę że wielu Polaków z wielką uwagą śledzi obecnie każdy ruch Prezydenta Andrzeja Dudy, a to dlatego że ludzie są b. wyczuleni na wszelkie przejawy zdrady i b. źle to znoszą. Jest to zranienie, które pokutuje u różnych jednostek od kilku dziesiątków lat, od II wojny światowej i wielu ma już po prostu dość.

Jestem zatem przekonany, że Prezydent Duda wyczuwa to napięcie i nie posunie się dalej! Wynika to moim zdaniem z dwóch Jego ważnych cech, które go charakteryzują, otóż uważam że Prezydent jest nadwyraz sprytny, przebiegły jak kto woli oraz niezwykle ostrożny. I właśnie te dwie cechy mocno odróżniają go od Kazimierza Marcinkiewicza, który jest wydaje się dość prostolinijny, spontaniczny i zdradza tym samym niekiedy objawy napaleńca. Te różnice działają oczywiście na korzyść obecnego Prezydenta RP.

Osobiście nie jestem zapalonym fanem Prezydenta RP Andrzeja Dudy, choć od początku cieszę się niezwykle, że z naszą pomocą kopnął w zadek i posłał na emeryturkę B. Komorowskiego. Jednakże od samego początku Kresowianie, przy różnych okazjach doświadczają raczej daleko posuniętego dystansu, by nie napisać obojętności, ze strony obecnego Prezydenta, poza listami które przy różnych okolicznościach, kieruje do Nich Kancelaria Prezydenta. Nie przypominam sobie ani jednej wielkiej uroczystości Kresowian z udziałem Prezydenta! Za to co jakiś czas widzimy fotki ściskającego się Prezydenta z różnymi personami z Ukrainy. To już musi szokować niejednego, nieprawdaż?!

Vote up!
9
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1547227

Mam nadzieje ze p. Duda , prezydent nie otrzyma przydomka "" Duda obłuda "
Nie podoba mi sie zachowanie i polityka prezydenta Dudy , konszachty z ludowcami którzy go wyśmiewają po spotkaniu z nim oraz spotkania z kukizowcami nie służą jedyności rządu w Polsce .
Niech się okresli i powie jakie ma zamiary , a przede wszystkim niech przedstawi projekty reformy sadownictwa swoje .
Te nijakie i wiele mówiące postępowanie prezydenta wykorzystuje wroga Polsce opozycja oraz kacykowie unijni wspierani przez rząd niemiecki i francuski .

Vote up!
9
Vote down!
0
#1547275

Było trzech muszkieterów: Donos, Polmos, Bigos

a teraz dołączył czwarty:Vetos

Vote up!
0
Vote down!
0
#1547390

Nie Danuta Kucowna a Zofia spiewala w Kabarecie Starszych Panow "Kaziu zakochaj sie". Wiem ze to nie wazne przy tak powaznych tematach ale.....

Vote up!
5
Vote down!
0

Medardo

Crux Sacra Sit Mihi Lux, Non Draco Sit Mihi Dux Vade Retro Satana, Numquam Suade Mihi Vana Sunt Mala Quae Libas, Ipse Venena Bibas.

#1547290

na to, iż nie tylko ja nabrałem dystansu do pana Andrzeja Dudy. Swego czasu byłem zachwycony jego osobą, przemówieniami, i cieszyłem się, że wreszcie doczekaliśmy się prezydenta, który będzie godnie przez duże "G" i bez kartki, reprezentował Polskę, moją Ojczyznę nie tylko w Europie ale na całym świecie.

Zawetowanie ustaw o sądownictwie odebrałem jak kubeł lodowatej wody.

Jego płomienne przemówienia już nie wzbudzają takiego zaufania jakie miał u mnie wcześniej. Za słowami muszą iść czyny.

Za miesiąc egzamin, przekonamy się z kim tak naprawdę mamy do czynienia. 

Kokosie, obyś się mylił.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1547374