Jak prowadzić procesję

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Okularnik z trzeciej ławki wyginał się i zginał, a przytroczony do jego korpusu zestaw głośników chwiał się niebezpiecznie.
- Fristajla!!! - dudnił do mikrofonu Gruby Maciek a głośniki rozsyłały jego dudnienie w przestworza.
Zza narożnika kościoła wyszedł ksiądz wikary i zniesmaczonym tonem poprosił, aby przestali się wygłupiać, bo zaraz startuje procesja, a oni rozpraszają wiernych.
- My ćwiczymy - odparł z godnością Łukaszek.
- Macie chwalić pana a nie robić...
- W Biblii ludzie chwalą pana tańcem i śpiewem. I w USA też. To się chyba gospel nazywa czy jakoś tak.
- To na pewno nie był gospel. Co więcej, nie można też tego nazwać tańcem czy śpiewem, bo...
- Ale ksiądz nie jest dla mnie partnerem do dyskusji - uciął Łukaszek. - Jest ksiądz autorytetem w tej dziedzinie?
- Tańczyć owszem nie tańczę, ale śpiewam!
- Taki śpiew, to wie ksiądz... Hm... - bąknął Gruby Maciek. - Wszyscy mówią... No słuchu ksiądz nie ma, no...
- Co wy robicie? - zza narożnika kościoła wyszedł proboszcz. - Zaraz ruszamy!
- Czemu ich ksiądz wybrał? - wikariusz wskazał trójkę chłopców. - Przecież to najgorszy sort! Nawet ministrantami nie są!
- Człowieka trzeba oceniać po uczynkach - uśmiechnął się proboszcz. - A oni wczoraj uratowali życie człowiekowi.
- Przestali go bić? - zakpił wikariusz.
- Skądże, to poważna sprawa. Uratowali oficera SKW przed samobójstwem!
Wikariusz spojrzał na nich z szacunkiem i zapytał jak to było.
- Elementarne, mój drogi Watsonie - zadudnił Gruby Maciek. - Wiadomo, że jak zaczyna się weekend, a jak długi to obowiązkowo, to wszyscy ważni zaczynają się wieszać.
- Żeby zrobić im sekcję w poniedziałek i niczego nie wykryć - uzupełnił szybko okularnik.
- Poza tym przed weekendem wszyscy kupują piwo i kiełbasy. A jeśli ktoś kupuje tylko sznur to od razu jest podejrzany - wzruszył ramionami Łukaszek.
- Rozumiem - ekscytował się wikariusz. - Poszliście za nim i uratowaliście go w ostatniej chwili jak miał się wieszać!
Chłopcy westchnęli głęboko.
- Na tym też ksiądz się nie zna - rzekł z potępieniem w głosie Łukaszek. - Oczywiście, że nie! To nawet nie był ten facet! Poszliśmy za nim, a on wszedł do tego nowego bloku, do jakiegoś mieszkania...
- ...widzieliśmy, bo drzwi nie domknął - wtrącił okularnik.
- ...i rzucił właścicielowi mieszkania ten sznur na stół i powiedział tylko "masz". I wyszedł. I ten właściciel to był oficer SKW i chciał się wieszać.
- I wy go...
- Oczywiście, że nie. Ten tylo siedział za stołem i patrzył na ten sznur. Ale obok za ścianą brygada remontowała robiła sąsiednie mieszkanie. Daliśmy go znać i oni mieli go na oku. Złapali go po dwudziestej trzeciej, już na stole stał.
- Na, ale my tu gadu gadu, a procesja czeka - proboszcz zaklaskał w dłonie. - Wstajemy! Idziemy!
- Ciężkie te głośniki - poskarżył się okularnik. - Czemu nie niesie ich Łukasz.
- Bo ja niosę krzyż.
- To czemu nie Maciej?
- Bo nie i już - parsknął wściekle Gruby Maciek.
- Uprząż na niego nie pasuje - wysypał go wikariusz. - Za gruby.
Okularnik wybuchnął strasznym śmiechem.
- Procesja jest, zachowujcie się godnie, do cholery - upomniał ich proboszcz.
- Śmiej się, śmiej - wzruszył ramionami Gruby Maciek. - I nieś ten ciężar, nędzna fiucino.
Okularnik zawrzał gniewem i ruszył do ataku. Ale proboszcz powiedział ile kosztują takie głośniki i że obciąży ich finansowo. Więc się nie pobili.
- Skąd ksiądz ma te głośniki skoro takie drogie? - zainteresował się Łukaszek.
Ale proboszcz stwierdził, że jest strasznie późno i muszą już natychmiast ruszać.
I ruszyli.
Łukaszek maszerował na samym początku unosząc wysoko krzyż. Gdzieś dalej był okularnik uginając się pod zestawem głośników. Obok niego Gruby Maciek walczył na mikrofonie ze śpiewnikiem w ręku.
Wszyscy byli zachwyceni, że nie śpiewa wikariusz.
Gdy zatrzymali się przy trzecim ołtarzu Łukaszek zauważył w pobliżu brygadę remontową. Wszyscy eleganccy, pod krawatami, ale jacyś tacy nerwowi. Robotnik Andrzej zgasił papierosa, podszedł do księdza proboszcza i zagadnął ostro:
- Jest problem przy czwartym ołtarzu. Kto to wymyślił, żeby stawiać go przy tym nowym bloku?
- Tam gdzie mieszka ten oficer...? - zapytał Łukaszek.
- No tam. Mieszkańcy bloku zablokowali ulicę w proteście przeciwko deateizacji przestrzeni publicznej. I procesja nie dotrze do ołtarza.
- Pójdziemy inną drogą - rzekł proboszcz.
- Nie ma innej drogi. Już patrzyliśmy.
Procesja wybuchłą głosami oburzenia. Część wiernych dążyła do konfrontacji.
- Jesteśmy katolikami do cholery - zirytował się proboszcz. - Pewnych rzeczy się nie robi. Na przykład bijatyk na własnej procesji.
- Dobra. Już wiem - odezwał się Łukaszek. - Przeprowadzę was.
- Mojżesz się znalazł - zakpił wikariusz.
- Trzymam zakład - Łukaszek podniósł palec. - A teraz tak: ministranci, dziewczynki z kwiatkami do środka, baldachim w dół, Maciek bierzesz krzyż ale go nie podnoś. Macie wyglądać na tłum. I żadnego śpiewania! Idę, jak dam znak możecie ruszać.
- Kłamać nie wolno! - zawołał za nim robotnik Andrzej.
- Wiem, wiem.
Łukaszek przeszedł kawałek dalej ulicą, skręcił w przecznicę i zobaczył ich. Stała niewielka grupa ludzi z transparentami Demokratycznej Obrony Komitetów. Byli ubrani w t-shirty z napisami "Mam prawo chodzić gdzie chcę", "Przestrzeń publiczna jest dla wszystkich" czy "Wolność słowa, wyznania i przemieszczania się".
Łukaszek śmiało podszedł do nich i zapytał czy przepuszczą maraton.
- Ma... Raton? - wyjąkał jakiś facet w szaliku pomimo upału.
- O, to pan, jak szyja? Już nie boli?
Oficer SKW coś zamamrotał i wycofał się gwałtownie z pierwszego szeregu.
- No to jak będzie?
- Przepuścimy, oczywiście, szanujemy biegaczy, eko, zdrowie, fitness.
- To zaraz wracam.
Łukaszek sprowadził swoją procesję. Protestujący rozstąpili się na boki, a jeden z nich zagadał do stojącego obok Łukaszka:
- To na pewno jest maraton? Nikt nie biegnie.
- Zmęczyli się.
- Ale na maratonie biegają...
- Nie na nakazu biegania, jest wolność, każdy sam sobie ustala tempo...
- Tylko, że w ten sposób będą kiepskie wyniki...
- Nie liczy się wynik tylko uczestnictwo!
- I nikt nic nie mówi?
- Bo to maraton milczenia. Wspominają jednego faceta, którego zabili. Żyda zresztą.
- O! - zainteresował się rozmówca Łukaszka. - A kto to zrobił? Polacy?
- Nie, to było na Bliskim Wschodzie.
- Coś takiego! No, wszyscy przeszli. Dobra, zwieramy szyki, blokujemy ulicę znowu! Bo wiesz, mały, ma tu przejść procesja na Boże Ciało. Ale my ich na pewno nie przepuścimy!
- A to blokujcie, blokujcie...

--------------
Jest trzeci tom! ]]>http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html]]>

]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
]]>http://kaktus-i-kamien.blogspot.com]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (12 głosów)

Komentarze

Na głodzie

 

Ponieważ są na antysemickim głodzie,

to się zabijają na Bliskim Wschodzie!

 

PS Ma się rozumieć, że wzajemnie Semici!  

Vote up!
2
Vote down!
0

jan patmo

#1513912

Komentarz niedostępny

Komentarz użytkownika Azazel został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(

Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat (1J.4:1).

#1513937