Konwencja antykradzieżowa

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Trzecia a miała zajęcia z matematyki kiedy do klasy wtargnęła pani pedagog prowadząc za sobą dwóch panów.
- Lekcję prowadzę - rzekł z pretensją pan od matematyki.
- Ułamki mogą zaczekać - rzuciła pani pedagog i oblizała gorączkowo usta. - Dzieci... Drogie dzieci... Czy wiecie co się przed chwilą stało?
- Zadzwonił ktoś, że jest bomba i lekcji nie będzie? - spytał z nadzieją okularnik z trzeciej ławki i dostał naganę.
- Pewno Sejm coś uchwalił - powiedziała dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Tak! Tak jest! - ucieszyła się pani pedagog. - Właśnie byli u mnie panowie obserwatorzy z Organizacji Monitorującej Przemoc Wobec Kobiet...
- Panie - wtrącił pierwszy pan.
Pani pedagog urwał się wątek.
- Przecież pan jest panem - wyjąkał Gruby Maciek.
- Płeć, młody człowieku, to nie tylko uwarunkowania biologiczne - pouczył go drugi pan. - To także cechy społeczno-kulturalne, rola w społeczeństwie... Zresztą co ja wam opowiadam, powinni was uczyć tego w szkole.
- Właśnie, że nas nie uczą, bo ciągle przychodzą jacyś tacy na lekcje i odrywają od nauki - westchnął Łukaszek i nie dostał uwagi do dzienniczka tylko dlatego, że już nie było miejsca na wpisy.
- Stała się przed chwilą bardzo ważna sprawa - pani pedagog zatarła dłonie chrzęszcząc biżuterią. - Sejm ratyfikował konwencję antykradzieżową!
- I co ta konwencja? - chciał wiedzieć Gruby Maciek.
- Konwencja potępia kradzież i jej zabrania - oznajmił z namaszczeniem drugi pan.
- Zdaje się, że mamy w tym kraju kodeks karny, który zajmuje się już tą kwestią - zauważył pan od matematyki. - Po co jeszcze jakaś konwencja...
- Ja wiem po co - odezwał się Łukaszek. - Wytłumaczyli mi w domu.
- Pewno znowu mama - rzucił z przekąsem nauczyciel.
- Nie, tym razem dziadek, bo mama jest zachwycona konwencją - Łukaszek sięgnął do plecaka i wyjął kilka zeszytów opatrzonych takimi tytułami jak "mama" czy "babcia". Wybrał zeszyt z nazwą "dziadek", przekartkował go, chrząknął i odczytał:
- Konwencja antykradzieżowa wprowadza tylnymi drzwiami cenzurę internetu.
Panowie spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
- A to dobre - wycierał łzy pierwszy pan.
- Ależ chłopcze, zastanów się sam, co ty mówisz! - zaapelował drugi pan. - Przecież to nie ma najmniejszego sensu! Co ma kradzież do internetu?
- To co jest w tej konwencji? - zapytała dziewczynka.
Pierwszy pan odpowiedział:
- Jest to konwencja zabraniająca kradzieży, czyli bezprawnego zabierania... Nie wolno będzie zabierać pieniędzy, ani telefonu, ani samochodu, ani karty, ani głosu krytycznego wobec władzy na forach.
- Dlaczego nie wolno będzie skrytykować władzy??? - osłupiał pan od matematyki.
- Proszę pana, zabranie głosu to zabranie, a zabranie to kradzież. No chyba mi pan nie powie, że jest pan za kradzieżą!
- Ależ to cenzura internetu!
- No i widzisz co narobiłeś - drugi pan skrytykował pierwszego pana. - A mówiłem ci wcześniej żebyś się nie odzywał.
- O, za pozwoleniem, mam prawo się odzywać! I odczep się ode mnie!
- Weź się zamknij z łaski swojej. Muszę teraz jakoś opanować sytuację!
- Jak ty się do mnie odzywasz! Poniżasz moją godność!
- Takie sceny to w domu możesz urządzać, a nie przy ludziach! Wyjdź!
- Nie wyjdę!
- Wyjdź, mówię!
I obaj panowie zaczęli się przepychać. Pani pedagog, pan od matematyki i uczniowie przyglądali się temu w osłupieniu. Panowie się tarmosili za krawaty, stękali, przepychali i wykręcali sobie palce.
- Ała, ała! - zaczął krzyczeć nagle pierwszy pan. - To boli! Niech ktoś dzwoni na policję! On łamie konwencję europejska o przemocy w stosunku do kobiet!
- Jakich kobiet! - zadrwił drugi pan. - W naszym związku to ja jestem kobietą!
- O, za pozwoleniem! To, że lepiej gotujesz lepiej ode mnie nie czyni cię automatycznie kobietą! Żeby być kobietą, żeby pełnić jej społecznie skonstruowaną rolę trzeba się wykazać jej zachowaniami, działaniami i atrybutami! I puść moje palce ty brutalu!
- Mam atrybuty i to więcej od ciebie! Golę sobie nogi!
- A ja mam większe piersi! I ładniejsze sukienki!
- Lekcję będziemy powtarzać - poinformował pan od matematyki. - Przyjdziecie znowu jutro.
- Nie no, dlaczego - zaczęli jęczeć uczniowie. Przewodnicząca klasy Melissa wysunęła się z ławki, podeszła do pana od matematyki i poszeptała z nim chwilę. Następnie wróciła do ławki i zaczęła szybko się pakować.
- Idziemy do stołówki, tam dokończymy lekcję i nie trzeba będzie przychodzić jeszcze raz... - podała informację dalej.
Pierwszy wymknął się pan od matematyki, za nim Gruby Maciek i następni...
Dwaj panowie nadal się szarpali a pani pedagog stała niezdecydowana.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (15 głosów)

Komentarze

to ja ukradnę głos.

Nie zbadane są wyroki opatrzności i drzwi jakimi postęp nieubłaganie wkrada się w nasze zycie.

Nie ma ucieczki od postępu.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#1464394

Też się obawiam, że nie ma ucieczki, ale pocieszam się, że Polska będzie długo się opierać.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1465060

Tego się nie dało, i nigdy nie da, napisać logicznie !

Aby być kobietą trzeba mieć cechy przypisane... ale nie wolno przypisywać jednostce ludzkiej, cech dawniej tradycyjnie i niesłusznie uznawanych za kobiece ! Mężczyzna jest kobietą, bo wygląda jak kobieta wyzwolona, która nie boi się podjąć wyzwań....

To wszystko było i jest absurdem !

Vote up!
4
Vote down!
0

#1464398

I moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z równouprawnieniem, które często jest tu przywoływane.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1465061

Nie będzie miał łatwego życia Łukaszek.
"Chrzęszcząc biżuterią" - b.dobre - od razu mi się przypomniał "Grzegorz Brzęczyszczykiewicz".

Vote up!
1
Vote down!
0
#1464465

Ano nie będzie. Chociaż kto wie... ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#1465062