Bujdy założycielskie awantury warszawskiej
A ściśle rzecz biorąc - dwie bujdy, na dobry początek.
Zarzut wysuwany przez amatorów uśmiercania bliźnich i zamieniania ich domów w ruiny brzmi mniej więcej tak:
"Wodzowie z Komendy Głównej nie wiedzieli, jaka jest sytuacja na froncie, a ich krytycy mądrzą się z bezpiecznego dystansu 70 lat".
Jest to nieprawda - wodzowie dobrze wiedzieli, że 1 sierpnia nie przyszedł czas na wzniecanie walki.
Komorowski pozostawił po sobie wspomnienia, udzielił licznych wywiadów, w których przedstawił - kłamliwie, co prawda - stan wiedzy strategów z Komendy Głównej. Oprócz niego wspomnienia opublikowało paru innych statystów (Irabek-Osmecki, Rzepecki etc.). mamy więc materiał, na którym można pracować i obiektywnie oceniać, czy stan wiedzy uprawniał do podjęcia takiej decyzji.
W zeszłym roku Mła miał zaszczyt wysłuchać wspomnień uczestniczki wydarzeń - łączniczki z Legionowa. Opowiadała ona, że aby dostarczyć do sąsiedniej wsi rozkaz o godzinie W, musiała przejść przez dworzec kolejowy w Legionowie. Na dworcu stały eszelony z wieloma wyładowującymi się czołgami, a ona sama była podrywana przez żołnierzy. Czołgi w Legionowie - skoro widziało ten transport całe miasto, to i wiedział o nim wywiad AK. Wnioski z obecności licznych czołgów na przedmościu są więc oczywiste.
I tak w rzeczywistości było - skład decyzyjny KG AK znał dobrze (dzisiaj można określić jako "bardzo dobrze") sytuację na przedmościu, wiedziano, że liczne niemieckie jednostki pancerne szykują się do bitwy. Właśnie dlatego na naradzie porannej 31 lipca decyzję co do momentu wydania rozkazu rozpoczęcia powstania odłożono na 2-3 dni. Taka była wola większości radzących. Mieli rację. "Wiedzieli"
Niestety przed naradą popołudniową łajdak Okulicki wraz z łajdakiem Pełczyńskim mieli czas na obrabianie psychiczne tak zwanego komendanta głównego. Później przybył z fałszywymi informacjami Chruściel i obróbkę prowadzili już we trzech. Nikt nie wie, co się dokładnie wówczas działo, niemniej znany jest tragiczny efekt działań masażystów - Komorowski, nie czekając na resztę sztabu, nie czekając na najświeższe informacje oddziału II, wydaje - wbrew ustaleniom sprzed paru godzin - zbrodniczy rozkaz. I kiedy pół godziny po tym dowiaduje się, że popełnił morderczy błąd, nie jest w stanie wydać rozkazu odwołującego, choć czasu było wystarczająco dużo.
"Warto było"
Są i tacy, którzy uważają, że warto było. Że warto było przejść ten koszmar za te parę dni wolności. Rodzina zginęła, sąsiedzi zginęli, dorobek pokoleń poszedł na marne, lecz wszystko wynagradza te parę dni/godzin wolności.
Trudno polemizować z emocjami uczestników wydarzeń. Im się naprawdę zdaje, że warto było.
Niestety - obiektywnie rzecz biorąc przypomina to zadowolenie prowadzonego do więzienia pedofila, który nie przejmując się perspektywą 15 lat za kratami z uśmiechem na ustach wspomina swój ohydny czyn: Warto było! Minuta uniesienia jest ważniejsza od wieloletniej odsiadki.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2409 odsłon
Komentarze
sam się określasz
14 Sierpnia, 2014 - 03:19
Nazywanie Powstania o tylu ofiarach "awanturą" coś mówi o autorze wpisu.
Mówi: To chyba idiota? Bo tak głupich agentów już nie robią.
Muni
14 Sierpnia, 2014 - 09:59
"Nazywanie Powstania o tylu ofiarach "awanturą" " jest jak najbardziej uprawnione - właśnie te ofiary to wynik awantury. Sam sobie rzecz wyjaśniłeś i sam ze sobą się nie zgodziłeś. Zadziwiający przypadek.
Ci generałowie
14 Sierpnia, 2014 - 18:25
po przesiedzeniu bezpiecznie powstania w jakiejś piwnicy szczęśliwie przeżyli wojnę. Okulicki nawet wybierał się na spotkanie ze Stalinem
ale skończył w kazamatach, Śp. prof Wieczorkiewicz twierdził, że to sowiecki agent był.
Kazek