Demotfukracja dla wybranych

Obrazek użytkownika xiazeluka
Blog

Populiści z Wiejskiej postanowili zadbać o swój odpowiednio dziewiczy pijar poddawany w wątpliwość przez podatników i uchwalili z budzącą niedowierzanie jednomyślnością zmianę dekoracji… pardon… zmianę konstytucji. Arbitrzy przyzwoitości dopisali do już i tak stanowczo otyłej ustawy zasadniczej kolejny paragraf:

Art. 99, ust. 3

 Wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.

Jak widać dobre samopoczucie posłów jest ważniejsze od demotfukracji, przy innych okazjach wychwalanej jako największą zdobycz ludzkości, coś w rodzaju politycznego Koh-i-noora i antyfaszystowskiego egzorcyzmu w jednym. W sumie nie jest to zaskoczenie, jak potraktowali demokraci wolę ludu pokazał już casus Haidera w 2000 roku, a całkiem niedawno przykład Irlandii. Demokraci w obu przypadkach pouczyli wyborców, że ich decyzje były niewłaściwe. A skoro te decyzje były niewłaściwe, to na pewno – można się domyślić – były niedemokratyczne. Oznacza to, że demokracja, podobnie jak komunistyczne społeczeństwo bezklasowe, potrzebuje kompetentnego nadzorcy w postaci Partii, Wodza lub posłów.

Odbieranie biernego prawa wyborczego tak zwanym przestępcom to kpina z demotfukracji – jeśli lud ma ochotę wybrać na posła kryminalistę, Jolę Rutowicz lub wręcz jej pluszowego rumaka, to należy ów wybór uszanować. Kryminaliści w ławach sejmowych nie pojawiają się wskutek jakiejś pomyłki, nie wyrastają tam jako samosiejki, lecz ich obecność warunkowana jest wolą elektorów, korzystających świadomie ze swoich świętych demotfukratycznych praw. To prosta konsekwencja przyjęcia takiego systemu politycznego – skoro można wybrać do parlamentu Hitlera, to tym bardziej można i jakiegoś Leppera czy jakiegoś innego spod celi…

Zjawisko pojawiania się między posłami skazańców najwyraźniej nie jest jednak rozpoznane przez urzędujących parlamentarzystów, jako że w uzasadnieniu do ustawymożna było przeczytać tak rozbrajające słowa:

Proponowana zmiana Konstytucji RP ma na celu spełnienie społecznych oczekiwań, że w Sejmie i Senacie nie będą zasiadały osoby prawomocnie skazane za przestępstwa umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Obywatele są niemal zgodni, że prawo nie powinno być stanowione przez przestępców. […]. Badania […] wskazują, że aż 85% Polaków uważa, iż posłowie skazani prawomocnymi wyrokami powinni tracić mandat. Przeciwnego zdania było tylko 8% badanych. […] Polakom trudno byłoby pogodzić się z faktem, iż w tworzeniu prawa uczestniczą ci, którzy sami prawo łamią i mają na to certyfikat w postaci prawomocnego wyroku skazującego. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom obywateli Rzeczypospolitej Polskiej wnioskodawcy proponują zmianę w ustawie zasadniczej […]

Z powyższego uzasadnienia wynika, że rzeczywiste poparcie ludu dla przestępców wynosi maksymalnie 8% elektoratu, zatem obawa, iż taki śmieszny okrągły budynek przy ulicy – nomen omen -  Wiejskiej w Warszawie zasiedlą Masa, Kiełbasa i Salceson z ferajną jest raczej słabo umocowana w rzeczywistości. Skoro obywatele są niemal zgodni, iż być tak nie powinno, to przecież przy urnach sprawią, że słowo ciałem się stanie. Skąd więc takie niedemotfukratyczne pomysły? Czytajmy dalej uzasadnienie, a znajdziemy:

Zmiana Konstytucji eliminująca z polskiego parlamentu przestępców pozwoli na poprawę wizerunku organów władzy ustawodawczej.

No! I wszystko jasne. Sejm bez przestępców będzie ładniejszy, doskonalszy i pachnący fiołkami, zdobędzie dzięki temu taki autorytet, że nawet uchwalane seriami podwyżki podatków będą witane przez wyborców z szerokim uśmiechem i poczuciem dumy z tak doskonałego moralnie gremium parlamentarzystów.

To nie koniec dobrych wieści. Oto publikatory obwieściły chórem, że pojawiły się pierwsze ofiary nowego lewa:

Państwowa Komisja Wyborcza skreśliła trzech kandydatów z list wyborczych do europarlamentu - donosi "Dziennik". Jak potwierdziła portalowi tvn24.pl PKW w Bydgoszczy szanse na euromandat stracił jeden kandydat z Samoobrony i dwóch z Porozumienia dla Przyszłości - Centrolewica. Wszyscy zostali wykreśleni, bo byli karani prawomocnym wyrokiem sądu.

Wow! Jeszcze świeżo przyjęta ustawa nie ostygła, jeszcze nawet nie ukazała się drukiem w Dzienniku Ustaw, a tu już rozpoczęły się żniwa. Wygląda na to, że tak zwane prawo obowiązuje w tym kraju na gębę, a rozdysponowywane jest drogą nieformalnych układów kumplowskich. Zgodnie z ustawą z 7 maja br. o zmianie Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, artykuł drugi, nadgorliwcy z Pekawu nie mają władzy do takiej ingerencji na listach wyborczych do eurositwy:

Przepis art. 99 ust. 3 Konstytucji, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, ma zastosowanie do kadencji Sejmu i Senatu następujących po kadencji, w czasie której ustawa weszła w życie.

Nie mają prawa? A po co im prawo, wszak mają narzędzie skuteczniejsze – lewo.

Czyli jednak jednych i drugich coś łączy...

Brak głosów