Powstanie warszawskie w świetle najnowszej publikacji

Obrazek użytkownika xiazeluka
Historia

W tym roku Wydawnictwo Literackie opublikowało pracę profesora Andrzeja Leona Sowy pt. „Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ-AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji". To monumentalne, ponad 800-stronicowe wydawnictwo powinno być lekturą obowiązkową każdego, kto chce się wypowiadać na temat tej nieszczęsnej insurekcji. Oczywiście zbyt wiele od apologetów czynów szaleńczych nie należy oczekiwać, 800 stron tekstu przekracza ich możliwości poznawcze (krótkie notki są przecież przeszkodą nie do pokonania), niemniej wszyscy, którzy chcieliby zapoznać się z genezą i przyczynami wywołania tej zbędnej operacji, aby bez nachalnych, komiksowo-cukierkowych wizji stręczonych przez oficerów politycznych propowstańczej propagandy wyrobić sobie własne, obiektywne zdanie na temat tego epizodu, powinni po tę lekturę sięgnąć. W przeciwieństwie do publicystyki p. Zychowicza „Kto wydał wyrok?” jest solidną, udokumentowaną pracą historyczną, warsztatowo w zasadzie bez zarzutu.

Główne zalety monografii prof. Sowy są następujące: ukazanie przebiegu powstawania koncepcji i planów powstania powszechnego, wskazanie, że najprawdopodobniej towarzysz Stalin mniej więcej 10 dni przed godziną W zrezygnował ze zdobywania Warszawy oraz podważenie kilku głęboko zakorzenionych mitów, uznawanych dotąd za aksjomat. Wadą jest przesadnie pobieżne podsumowanie strat niemieckich oraz kilka innych wniosków, które wydają się być niedostatecznie umocowane źródłowo, głównie dotyczących sytuacji militarnej na centralnym odcinku frontu wschodniego we wrześniu i październiku 1944 r. Oczywiście jest to przestrzeń do dalszej dyskusji, która pozwoliłaby uściślić owe wątpliwe kwestie.

Wracając do zalet – za takowe należy uznać podważenie kilku dotąd bezkrytycznie przyjmowanych wydarzeń. Na przykład:

W literaturze przedmiotu przyjęła się opinia, że rzekomo broń z Warszawy była wysyłana do okręgów wschodnich. Twierdzenie to oparte jest tylko na jednej relacji (ppłk. Jana Szypowskiego :leśnika”, szefa uzbrojenia w KG AK), zgodnie z którą jeszcze w lipcu 1944 roku 900 pistoletów maszynowych zostało […] przekazanych na wschód. Tymczasem […] nic nie wiadomo, aby broń ze stolicy trafiła do jakiegoś konkretnego okręgu AK […] W 1947 roku magazynier AK ujawnił […] skład broni, w którym […] przeleżało 678 stenów i błyskawic z 60 tysiącami naboi. Nie jest wykluczone, że ppłk Szypowski nie mógł się doliczyć tych brakujących pistoletów maszynowych i uległ autosugestii, że przekazał je w ramach „burzy” do okręgów wschodnich.

Str. 412-413.

Powyższe można uznać za drobnostkę. Nie jest natomiast drobnostką rzecz największego znaczenia, a więc teoria, iż towarzysz Stalin ze zdobywania Warszawy zrezygnował na długo przed 1 sierpnia. Otóż po utworzeniu PKWN sowieckiemu dyktatorowi zależało, aby zainstalować swoich pachołków jak najszybciej w jakimś polskim mieście:

Niespodziewanie 21 lipca Stalin przekazał Rokossowskiemu dyrektywę zmieniającą w sposób zasadniczy zadania wojsk 1. Frontu Białoruskiego. Polecał: „nie później niż 26-27 lipca 1944 r. zająć miasto Lublin, do czego użyć w pierwszej kolejności 2. Armii Pancernej Bogdanowa i 7 Gwardyjskiego korpusu Konstantinowa. Wymaga tego sytuacja polityczna i interesy niepodległej demokratycznej Polski”. Stalin zdawał sobie sprawę z wojskowego bezsensu tego rozkazu […] Jest […] oczywiste, że było to równoznaczne z odstąpieniem przez Stalina od planu szybkiego zdobywania Warszawy, bo zmiana istoty całej operacji po to tylko, aby kilka dni wcześniej […]opanować Lublin przed możliwym zajęciem Warszawy nie miałaby żadnego sensu. Z wojskowego punktu widzenia rozkaz rzucenia w celu zdobywania Lublina praktycznie całych sił pancernych lewego skrzydła […] był całkowicie błędny […] powtórzmy raz jeszcze: skoro tego dnia nakazano zdobywać Lublin, by osadzić tam PKWN, to znaczy, że nie zamierzano szybko zajmować Warszawy, gdyż jej opanowanie wymuszałoby na władzach sowieckich umiejscowienie go właśnie tam […] co z jakichś powodów było dla Stalina niewygodne.

Str. 359-360.

Sztabowcy Komendy Głównej AK niestety nie docenili tych okoliczności. Koncepcja prof. Sowy pozwala zrozumieć narastającą od połowy sierpnia niechęć towarzysza Stalina do aktywnych działań 1 FB w rejonie Warszawy.

Na końcu swoich rozważań Autor dokonuje podsumowania:

...szybko okazało się, że plany zdobycia Warszawy w sytuacji, kiedy załoga niemiecka nie zamierza jej opuścić, były całkowicie nierealistyczne. […] ...ani wizja rzezi ludności, ani presja mocarstw zachodnich nie była w stanie skłonić Stalina do przyjścia miastu z pomocą. W ten sposób inicjatorzy walki w Warszawie skazali ją na straszliwą klęskę.

Teza apologetów powstania, że przywódcy podziemia stali tylko przed alternatywą „bić się albo się nie bić”, jest nieprawdziwa, gdyż zasadnicze pytanie brzmiało nie tyle, czy się bić, ile – jak się bić. […]

W trakcie powstania dowództwo Armii Krajowej całkowicie utraciło zdolność racjonalnego planowania i mimo widocznej już klęski wydawało rozkazy, aby podobne operacje jak w stolicy przeprowadzić w pozostałych, niezniszczonych jeszcze miastach[…]

Str. 672-673

...twierdzenie gen. Okulickiego […] „potrzebny był czyn, który by wstrząsnął sumieniem świata” - interpretuję jako przyjęcia założenia, że przeprowadzenie operacji wojskowej w obiekcie pełnym ludności cywilnej zmusi nawet Stalina do pospieszenia Warszawie z pomocą. [...[

Uważam, że wywołanie powstania w Warszawie to czyn jednoznaczny z wzięciem jako zakładników kilkuset tysięcy cywilnych mieszkańców stolicy[podkreślenie Mła]. Branie zakładników po to, by za ich życie uzyskać określone ustępstwa polityczne, jest procederem nagminnie […] stosowanym, ale wzięcie kilkuset tysięcy zakładników to mistrzostwo świata w tej dziedzinie.

Str. 681-682.

Dodać należy, że nikt się tych mieszkańców o zdanie nie pytał, choć hojnie szafowano ich życiem, zdrowiem i majątkiem. Stosunek ludności do powstania na początku był entuzjastyczny, ale – i o tym apologeci powstania – zawsze umiejętnie zapominają – szybko się zmienił na negatywny, a z biegiem czasu na wrogi. Nie jest prawdą, że ludność Warszawy stała z żołnierza ramię w ramię od początku do końca. Prawdą natomiast jest, że żołnierze często do spanikowanych cywilów strzelali, broniąc w ten sposób wejść do kanałów...

Lektura monografii prof. Sowy jest przygnębiająca. Jeśli pojawi się podobnie gruntowna analiza zachowania ludności cywilnej i wojska w okresie 1.8 – 2.10, to już z góry można przewidzieć, że będzie nie tylko przygnębiająca, lecz i przerażająca.

Twoja ocena: Brak Średnia: 2.4 (7 głosów)