Wałęsa-Bolek ma rację-IPN gorsze od sb! Migalski już dorównał Wałęsie.I znów Dolce far niente premiera!

Obrazek użytkownika antysalon
Kraj

Trudno nie zgodzić się z L. Wałęsą, że dla niego IPN okazał się gorszy od esbe.
Wszak to właśnie IPN ujawnił jego podłą zBolkowaną przeszłość z lat 70-ch.
Esbecy do końca grali fair z Wałęsą, zresztą tak jak z każdym TW, utrzymując w tajemnicy fakt ich współpracy.
Stąd też mjr Hodysz był jedynym, który ucierpiał za to, że współpracował z "S".
Tylko o nim Wałęsa miał bardzo złe zdanie.
Pozostali do dziś nie usłyszeli od niego złego słowa o swojej służbie.
Za to mocno się dostało za zdradzieckie knowania płk Kuklińskiemu i mjr Hodyszowi!
Ba!
Wielu byłych esbeków otrzymało propozycje pracy w III RP.
A dzisiejsza wypowiedz Wałęsy wcale mnie nie zdziwiła!

Tak samo już mnie zdziwi M.Migalski, który w dalszym ciągu bardzo się stara zohydzić PiS i samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Migalski doskonale pasuje do duetu z Wałęsą; obaj jednakowo opluskwiają Kaczyńskiego i kierowaną przez niego partię opozycyjną.
Jakkolwiek mogę zrozumieć Wałęsę, to mam nadal kłopot z Migalskim.
Ale chyba jestem już blisko!
To chyba efekt niespełnionych ambicji, efekt odrzucenia, tak jak u Palikota, który zastopowany przez Tuska ruszył już na całego atakując bezpardonowo swego dotychczasowego wspólnika.
Palikota rozumiem; wydał ciężkie pieniądze na Tuska, na jego partię.
Latami współfinansował PO i gołodupców przytuskowych, będących bez grosza.
Utrzymywał też chyba? bidę-samego Tuska dając mu niezłe utrzymanie przez kilka lata sprzed 2007r., wydając nie tylko jego książkę!
Palikot był przekonany, że po wyborach zacznie odgrywać w PO większą rolę, ale przeliczył się w swej naiwności.
Tusk dał mu tylko pohasać w nic nie znaczącej komisji sejmowej i chwilowo poszaleć werbalnie i wyszumieć się w quasi idiotycznych happeningach, a potem był już szlaban.
I mocno napalony biłgorajski poseł cierpiał widząc jak kariery w rządzie oraz w PO robią prymitywy i miernoty a on, skarbnik i dobrodziej samego Tuska nie ma jakiejkolwiek szansy na jakąkolwiek ambitniejszą posadę.
Stąd mocno zawiedziony, cierpiący Palikot miał prawo odreagować tak, jak jesteśmy tego świadkami.
Ale Migalski nie mógł liczyć na nic więcej niż superkanapa, świetna fucha ueroposła.
Szczególnie w sytuacji, gdy lada dzień pozostałby dosłownie bez chleba, bo ileż mógłby wyciągnąć z felietonów internetowych!
Ale okazuje się, że chyba liczył na coś więcej!?
Jego zachowanie jest typowe dla odrzuconego, zawiedzionego kochanka!
Ba! raczej wzgardzonego kochanka!
Bo zachowuje się jak wzgardzony kochanek!
Mogę sobie wyobrazić, że chyba liczył na to, że po kampanii wyborczej Jarosław Kaczyński zrezygnuje, a on z wspólnie z secesjonistami przejmie odmłodzone współprzywództwo w PiS.
I jakże wiele na to wskazuje, a zachowanie Migalskiego jako żywo tę moją tezę podpiera!
I dlatego tak wrednie, po chamsku wręcz atakuje prezesa PiS.

Premier Tusk uwielbia urlopy, wypoczynek.
I go rozumiem!
Dolce far niente!
Zawsze to lubił!
A któż tego nie lubi!
Szusować sobie po doskonale utrzymanych nartostradach, gdy nad Wisłą podatki w górę, woda zalewa po raz kolejny tych samych ludzi, pacjenci psioczą w tasiemcowych kolejkach do lekarzy.
Ulice szaro bure, skwerki upstrzone psimi odchodami, mokro i brzydko.
A w Dolomitach.....
Dolce far niente!
Z dala od tego burdelu, którego jest sprawcą.
Gdy jutro Rosjanie ogłoszą swój "raport" pan premier dopiero będzie przy śniadaniu!, bo po jaką cholerę zrywać się zbyt wcześnie.
Zresztą wiadomo co napiszą Rosjanie.
Tusk już to wiedział, gdy go Arabski z Grasiem ustawiali do cordialnego shake hands'u z Putinem na rozrzuconych ludzkich szczątkach smoleńskiego bagniska.

pzdr

Brak głosów

Komentarze

Też mam problem ze zrozumieniemn motywów działania Migalskiego. Jakiś czas temu napisałem blog, w którym przedztawiam 2 warianty analizy tej postaci. Obie jednakowo prawdopodobne.

Co z tym Migalskim?
Wizerunek nr 1
Młody naukowiec o poglądach prawicowych, któremu bliskie są tradycje patriotyczne jest ciałem obcym w zubekizowanym środowisku akademickim. Nic dziwnego, że napotyka „szlabany” na drodze swojej kariery naukowej. Zdając sobie sprawę, że jego szanse na normalną drogę awansu na uczelni są minimalne, postanawia się realizować na gruncie polityki. Naturalną koleją rzeczy zwraca się ku partii bliskiej mu ideowo.
Jako młody i wykształcony (z Polski Zachodniej!) zostaje ochoczo zagospodarowany przez PiS – formację kojarzoną z ludźmi starymi, niewykształconymi (z Polski Wschodniej). Taki człowiek dla PiS-u to skarb – nowa (i młoda) twarz świetnie poprawiająca wizerunek partii. Nic dziwnego, że jego kariera polityczna rozwija się znakomicie, a jej ukoronowaniem jest posłowanie w Europarlamencie.
Jako człowiek oczytany i w świecie bywały dr Migalski jest realistą. Czytał Golicyna i wie, że już w 1984 ustalone były założenia „okrągłego stołu” i „oddania władzy” w Polsce, likwidacji Układu Warszawskiego, upadku muru berlińskiego i powstania zjednoczonej, „socjaldemokratycznej” Europy pod egidą sowieckich służb. Migalski zna także „Archiwum” Mitrochina i informacje o czołowych politykach Europy (Prodi, Schoeder, Lipponen) jako długoletnich agentach KGB.
Wprawdzie następca Prodiego – Barroso zerwał już dawno z partią komunistyczną i teraz jest prawicowym chadekiem, ale czy można mu wierzyć?
Podobnie unijna komisarz d/s Spraw Zagranicznych i Obronności K.Aschton. Kiedyś była skarbnikiem finansowanej przez KGB organizacji walczącej o jednostronne rozbrojenie atomowe Wielkiej Brytanii, lecz już tam nie pracuje.
Jako ornitolog dr Migalski jest wyczulony na świergot ptaków, a ptaki nie tylko na Śląsku ćwierkają, że główną rekomendacją profesora o miłej powierzchowności na posadę Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego jest jego działalność jako TW „Karol” i „Docent”.
Z perspektywy Brukseli nasz eurodeputowany widzi, co jest grane. Z jaką łatwością osadzani są na stanowiskach „odpowiedni” ludzie, jak gładko wygrywają wybory zostając szefami rządów politycy przyjaźni Rosji.
Dr Migalski dawno przestał się dziwić, że można przeforsować gigantyczne projekty wbrew rachunkowi ekonomicznemu (w kapitalizmie!), lecz politycznie korzystne dla Rosji. Wie on także o daremności wszelkich starań o dywersyfikację zaopatrzenia w energię – w radzie nadzorczej rurociągu Nabucco jest osadzony Joschka Fisher jako najlepsza gwarancja, że rurociąg ten nie powstanie.
Jako człowiek inteligentny dr Migalski wie kto naprawde wygrał zimną wojnę.
Równocześnie zdaje sobie sprawę, jak dewastującym jest każdy miesiąc rządów agenturalnej neotargowicy, która po Smoleńsku sprawuje w Polsce władze absolutną.
Migalski wie, że tylko odsunięcie PO od władzy może powstrzymać lawinę nowych aktów prawnych ułatwiających sowietom pełną wasalizację Polski.
Problem w tym, że ilość świadomych Polaków w Polsce od zawsze jest stała – nieco ponad 20%. Taki sam mniej więcej procent ludności odnotował fakt upadku I Rzeczpospolitej w XVIII wieku, więc nie ma co liczyć na powiększenie się grona świadomych obywateli, zwłaszcza, że gigantyczna machina reżimowej propagandy całkowicie panuje nad umysłami (rozumkami?) tubylców.
Nie można też liczyć na żadną koalicję, gdyż pozostałe partie są równie agenturalne, jak PO.
Jedyną szansą pozostaje pozyskanie zniesmaczonego elektoratu Platformy. W tym celu jednak należałoby poczynić drobne koncesje, umizgiwać się do mediów
i w ogóle pokazać sympatyczną twarz liberalnego Europejczyka.

Doktor politolog sądzi, że Kaczyński wciąż działa tak jak w 1990 roku, gdy istniały jakieś szanse na uzyskanie niepodległości wykorzystując pierestrojkowe zamieszanie i dezorientację tajnych służb. Prezes jest człowiekiem starej daty – nie ma karty kredytowej (ani długu w banku) i może nie zdawać sobie sprawy z obecnej sytuacji geopolitycznej.
Znając jednak przywiązanie Kaczyńskiego do pryncypiów i imponderabiliów
dr Migalski wie, że próba przekonania prezesa nie przyniesie rezultatów, a jedynym wyjściem aby skłonić go do zmiany retoryki i wizerunku jest list otwarty.
Przesłanie będzie szeroko nagłośnione w opanowanych przez sowieciarzy mediach, a Kaczyński nie chcąc jeszcze bardziej psuć sobie reputacji przyjmie postawę typu „zgoda buduje”.
Jako ornitolog –politolog Marek Migalski wie, (choć tego akurat na studiach politologicznych nie uczono), że najskuteczniejszym narzędziem działania sowieckich służb jest agentura. Wprawdzie w dobrym towarzystwie należy się naśmiewać z „teorii spiskowch”, ale działania spiskowe od zawsze były głównym źródłem sukcesów sowieckiej polityki. Dlatego jasnym jest, że w szeregach PiS-u muszą istnieć utajeni dywersanci. Czy akcja eurodeputowanego Marka nie spowoduje ich aktywacji? Czy nie zaszkodzi partii?
Dr Migalski zdaje sobie sprawę, że będzie uważany za kolejną „wrzutkę” – kukułcze jajo, jak wielu pseudopisowców na przestrzeni ostatnich lat, lecz czy istnieje jakaś alternatywa by nie zostać wieczną opozycją zmierzającą niechybnie ku śmietnikowi historii?

Wizerunek nr.2
Inwestycja w młodego naukowca przyniosła spodziewane rezultaty. Choć początkowo szukaliśmy raczej absolwenta KUL-u, czy wielodzietnego katolika, wiemy, że jakiś etymolog, czy ornitolog też może być przydatny.
W ramach działań uwiarygodniających obiekt na początek został zadaniowany ujawnieniem powiązań starego profesora z SB (takich ci u nas dostatek).
Działania legendujące przyniosły pożądany skutek – M uzyskał zaufanie PiS-u i partia zaproponowała mu kandydowanie do europarlamentu.
Kanałami wydziału III –go, dzięki publikacjom i wywiadom w Gazecie Wyborczej i Polityce, M uzyskał sporą popularność i stał się rozpoznawalną twarzą PiSu. Dzięki akcji smoleńskiej naukowiec przesunął się kilka pól do przodu na zwolnione miejsca w hierarchi partyjnej.
Jeszcze przed wyborami prezydenckimi uruchomiliśmy w TVN i tej drugiej stacji działania krytykująco – ośmieszające M, gdyż nic tak nie uwiarygadnia osoby wśród Polaków jak krytyka wiodących mediów.
Choć sytuacja międzynarodowa kształtuje się dla nas korzysnie, zagrożenia istnieją. Obama może nie zostać wybrany na następną kadencję, a polska prezydencja w UE, podczas której planuje się dokonanie zmian o znaczeniu globalnym, zbliża się wielkimi krokami. Tymczasem jedyna partia opozycyjna w naszej części świata wciąż nie została zneutralizowana. Akcja smoleńska jednak nie osiągnęłą zaplanowanych celów (ten drugi nie wsiadł do samolotu), a reakcja Polaków kompletnie nas zaskoczyła. Znowu musieliśmy powołać sztab kryzysowy i spać w butach.
Dlatego zintensyfikowaliśmy działania dezintegracyjne. Tym razem wybrano formę listu otwartego.
Obiekt wypełnił swoje zadanie wzorowo, jego akcja wywołała ferment w szeregach PiS-u i umocniła wizerunek JK jako kłótliwego awanturnika.
Nie będziemy jednak przerzucać M do Platformy jak kilku jego poprzedników, bo jest on rozwojowy. Partię tę prawdopodobnie wkrótce wycofamy ze sceny politycznej, więc nie chcemy go spalić. M może być jeszcze przydatny.

Który wizerunek dr Migalskiego jest bardziej prawdopodobny?

Vote up!
0
Vote down!
0

Leopold

#123508

Aczkolwiek nachodzą mnie różne myśli.
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#123564

obuli, odziali, nakarmili, na czele postawili, z niejednej opresji wybawili. Być może nawet i o kryminalnym charakterze.
Wdzięczność się należy jak panu zgrabny aport.

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#123632