Domknięty system (cz. I – Rok pogardy)

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Kraj

Przed nami długa noc orwellowszczyzny.

I. Polskie pory roku.

Polacy to taki naród, który lata letargu przedziela okresami zrywów. Letarg przypada z reguły na kolejne „małe stabilizacje”, tudzież „noce” - tym czarniejsze, im silniejszy zryw je poprzedzał. Ta przypadłość może być irytująca – czy to za „króla Sasa”, czy to za Gomułki, czy za Gierka – trąb, bij na alarm, wołaj aż do zdarcia płuc – i nic. Polacy zdają się mieć wszystko w głębokim zwisie, państwo może sobie gnić, dogorywać, a tych „polaczków” - choćby tłuc po łbach – nie wyrwiesz z odrętwienia. Pij i popuszczaj pasa, odwalaj zmianę i na wódkę, załatwiaj talon na pralkę a jak się uda to i na małego fiata...

Aż wreszcie, niespodziewanie, przychodzi taki moment, w którym ten sam oczadziały naród nagle czuje, że coś zaczyna dusić, uwierać, wiercić niczym kolec – i wtedy trach! – robi awanturę: jakieś powstanie, strajk, wychodzi na ulice... I wszystko to pozornie bez głębszej przyczyny: ot - jeden cios w mordę z ręki namiestnika więcej, ot - droższe pęto kiełbasy. Nagle to, z czym żyło się przez lata, staje się nie do zniesienia i – często ku zaskoczeniu samych buntowników – okazuje się, ni z tego ni z owego, że tu chodzi o coś więcej niż brak zagrychy, że nagle Polska, że orzeł, że biało-czerwona...

Zaczyna się patriotyczny karnawał – często krwawy, wśród świstu kul lub głuchego łomotu zomowskich pałek – i tak to trwa czas jakiś, aż wreszcie czyjaś pięść łapie nas za gardło i odbiera dech, czyjś but wdeptuje w ziemię i następuje noc – czy to paskiewiczowska, czy to trwające niemal dekadę mroki jaruzelszczyzny... Cykl się zamyka, ludzie chowają się po domach, uciekają w życie prywatne, popadają w marazm, zniechęcenie. Ponarzekają, owszem, w gronie znajomych przy wódce, zeklną władzę i czasy... ale żeby ruszyć dupę, zrobić coś – o nie, nie ma frajerów – znów można potrząsać, chwytać za klapy, apelować, pokazywać czarno na białym, że wokół syf i stęchlizna... Wzruszenie ramionami, czego pan się czepiasz, oszołom, aktywista się znalazł. I tak do następnego zrywu, niespodziewanego zarówno dla władzy jak i dla samych jego uczestników.

II. Rok pogardy.

W którym miejscu cyklu znajdujemy się obecnie? W letargu. Miniony rok był okresem „domykania systemu”, który to system nazywam „oświeconym (neo)totalitaryzmem”, przed nami zaś czas w którym tenże system będzie trwał – wbrew wszystkiemu.

1) Smoleńska mgła upodlenia.

Ktoś już chyba nazwał rok 2010 „rokiem pogardy” - trudno o trafniejsze określenie. „Podrywanie godnościowych podstaw” prezydentury Lecha Kaczyńskiego trwało przed Smoleńskiem w najlepsze. Przed tymże Smoleńskiem premier polskiego rządu wszedł w zaproponowaną przez Kreml rozgrywkę mającą na celu zdeprecjonowanie Głowy Państwa. Dla doraźnej wizerunkowej korzyści, spotkania z Putinem, Donald Tusk przyjął moskiewską ofertę podziału obchodów katyńskich na dwie osobne uroczystości, zaś podległe mu służby (Kancelaria Premiera z Tomaszem Arabskim i MSZ Radosława Sikorskiego) do ostatniej chwili piętrzyły przed Lechem Kaczyńskim trudności, czego efektem było fatalne przygotowanie prezydenckiej wizyty 10 Kwietnia i w konsekwencji - ułatwienie zamachu.

Dopełnieniem tego kursu stało się przekazanie śledztwa Rosjanom i błyskawiczne przechwycenie BBN-u oraz wejście w „pełnienie obowiązków” prezydenta przez Bronisława Komorowskiego na podstawie „paska” na telewizyjnym ekranie. Motywowana polityczną bieżączką pogarda dla powagi państwa, międzynarodowego prestiżu, instytucji... Skryte za smoleńską mgłą upodlenie Polski.

2) Żałobna wojna domowa.

Podczas pierwszych dni Żałoby Narodowej mieliśmy chwilę względnej ciszy przerywanej tylko z rzadka łajdackimi wypowiedziami Andrzeja Wajdy, Waldemara Kuczyńskiego, czy dopieszczonej medialnie grupki platformerskich krzykaczy, zorganizowanych przez Mateusza Sławińskiego, asystenta w biurze poselskim Róży Marii Gräfin von Thun und Hohenstein, protestujących przeciw wawelskiemu pochówkowi pary prezydenckiej. Cisza ta motywowana była z jednej strony koniecznością zachowania pozorów, z drugiej zaś – przerażeniem na widok tłumów na Krakowskim Przedmieściu udokumentowanych przez „nieodpolitycznioną” wtedy jeszcze państwową telewizję. Śmiem twierdzić, że to m.in. film „Solidarni 2010” spowodował przyśpieszenie rządowego skoku na media „publiczne”. Te tłumy trzeba było jakoś spacyfikować mentalnie, przyszpilić „pedagogiką wstydu” - że mohery, że krzyż, że Europa się śmieje... że „kult Tanatosa”, że „demony polskiego patriotyzmu”... Słowem - wszystkie ręce na pokład! - aby zadeptać w zarodku odżarzające się węgiełki narodowej podmiotowości.

Dlatego też, po pogrzebach ofiar, postkolonialny przemysł pogardy ruszył ze zdwojoną siłą do walki o rząd dusz - wszystko z pozycji poczucia bezgranicznej wyższości nad tubylczym motłochem.

Definitywny kres żałoby oznajmiła Hanna Gronkiewicz-Waltz za pomocą warszawskich służb miejskich, które z niespotykaną pod jej rządami sprawnością natychmiast usunęły z trotuarów Krakowskiego Przedmieścia znicze, pamiątki i zmyły stearynę. W międzyczasie (16.V.2010, Łazienki) było proklamowanie ustami Andrzeja Wajdy „wojny domowej”. Owa „wojna domowa” toczona przez sojusz rządowego „tronu” z medialnym „ołtarzem” (słynni „przyjaciele z TVN-u i drugiej stacji komercyjnej”) przybrała, prócz walki politycznej, postać szeregu większych i mniejszych podłości.

3) Skrócony katalog nieprawości.

Rzućmy okiem: nagonka na Ewę Stankiewicz po emisji „Solidarnych 2010” (co poskutkowało wycofaniem się Romana Gutka z promocji jej fabularnego debiutu „Nie opuszczaj mnie”), połączona z odmową zamieszczania reklam wydania „Rzeczpospolitej” z dołączonym „trefnym” filmem o nocach na Krakowskim Przedmieściu. Rozpętana świeżo po elekcji przez Bronisława Komorowskiego i „Wyborczą” wojna o Krzyż Smoleński przed Pałacem Prezydenckim z antycywilizacyjną demonstracją Dominika Tarasa i conocnymi orgiami barbarzyństwa (z walnym udziałem warszawskich alfonsów ze Zbigniewem S. ps. „Niemiec” na czele) wymierzonymi w modlących się ludzi przy celowej bierności policji i straży miejskiej. „Wyborcza” reklamowała to-to jako „radosny Hyde Park”.

Jedziemy dalej z tym opętańczym szajsem. Pomnik wystawiony bolszewickim najeźdźcom w Ossowie. Groteskowy teatr „pojednania” polsko-rosyjskiego nad demolowanym wrakiem Tupolewa. Wystosowanie do przyjaciół Moskali prośby o zgodę na przeniesienie praskiego pomnika Polsko - Radzieckiego Braterstwa Broni („Czterech Śpiących Trzech Walczących”) by mogła ruszyć budowa drugiej linii metra. Rugowanie z publicznych mediów nie dość entuzjastycznych wobec władzy dziennikarzy i skorelowana z tym analogiczna działalność „niezależnych”, prywatnych mediodajni. Przyrównywanie uczestników comiesięcznych Marszy Pamięci na Krakowskim Przedmieściu do faszystów. Dzielenie Polaków przez premiera rządu Rzeczypospolitej na tych z RFN i NRD. Dzielenie rodzin smoleńskich na słuszne i niesłuszne. Publiczna rehabilitacja Jaruzelskiego przez zaproszenie na polityczny salon Rady Bezpieczeństwa Narodowego...

I te de, i te pe. Do tego cała medialna agentura opinii zjednoczonych sił III RP, uprawiająca „dziennikarstwo kontr-faktyczne”, skoncentrowana na jednym, jedynym celu: nie dopuścić do nawrotu „wzmożenia moralnego” i zdusić godnościowe podstawy patriotyzmu. Ta antygodnościowa socjotechnika uprawiana przez dziennikarskich „morderców zza biurek” znalazła swą kulminację w mordzie politycznym na działaczu łódzkiego biura Prawa i Sprawiedliwości i, nieco później, w próbie zablokowania patriotycznego marszu w dzień Święta Niepodległości. O ideologiczną oprawę zadbał pawianogrzywy profesor Radosław Markowski wychodząc z postulatem wewnątrzpolskiego apartheidu: „trzeba pracować nad tym, żeby się skutecznie, instytucjonalnie podzielić”. Mamy zatem społeczną eugenikę - wykluczenie poza nawias całych grup nieprzydatnych z punktu widzenia establishmentu, określanych wspólnym mianem „moherów”, tudzież „pisowców”. Ot, czas wielkiego podzielenia – warto by pokusić się o opisanie socjologii obojga narodów.

Pogarda, pogarda, pogarda... Nad którą unosi się cyniczny slogan: „Państwo Polskie zdało egzamin”.

4) Czas orwellowszczyzny.

Rok pogardy został symbolicznie zwieńczony decyzją o likwidacji audycji „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego (zemsta za „Solidarnych 2010”), wyautowaniem „Antysalonu Ziemkiewicza” (zemsta za całokształt) i zapowiedzią przekształcenia apartamentów Lecha i Marii Kaczyńskich na biura dla urzędników Kancelarii Prezydenta. W Pałacu Prezydenckim nie powstanie nawet Izba Pamięci. Nikogo nie było, nic się nie stało. Oto orwellowszczyzna w działaniu. System został domknięty. Nastał czas Oświeconego (Neo)totalitaryzmu.

Ta noc, niestety, jeszcze trochę potrwa. Dlaczego? O tym niebawem.

CDN

Gadający Grzyb

Brak głosów

Komentarze

to jeszcze nie koniec

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#121928

Wiem, niestety.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#121931

No niestety też tak uważam. Wybory parlamentarne 2011 wygra PO, to jest według mnie pewne.
A stawiam taką hipotezę roboczą, że pieprznie po ME 2012 gdy się okaże, że:
Po pierwsze ta imprezka to będzie katastrofa organizacyjna i logistyczna.
Po drugie, że te chłopaki z tej piłki kopanej to leszcze, które nawet jednego meczu nie wygrają.

Wtedy się może karta odwrócić.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#121941

Widzę, ze myślimy podobnie. Ja też stawiam na okres po Euro 2012 - chyba, że wcześniej zawali się system finansowy, ale tego nam nie życzę, bo nie nazywam się Waldemar Kuczyński :))

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#121943

Krzysztof J. Wojtas
System finansowy państwa ma szereg zabezpieczeń. Chodzi o mozliwość funkcjonowania, gdy część instytucji nie działa. To dotyczy także wielkości bezrobocia.
Po prostu podatki są tak nadwymiarowe w stasunku do minimalnych potrzeb, ze mimo perturbacji krach nie nastepuje.

jednak po przekroczeniu barier - następuje gwałtowna zapaść. We wszystkich dziedzinach.

Wygląda na to, ze ta sytuacja pojawi się na wiosnę.
tak przewidują ekonomiści. Trudno wyrokować o skali.
oby jak najmniejsza, ale może być różnie.

Dlatego przewidywania upadku dopiero po EURO - to chyba nadmierny optymizm.

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#121985

Ekonomiści przestrzegają przed wiosną ale:
-Polska otworzyła sobie dodatkowy przedział pożyczkowy w MFW
-Rząd IIIRP może zwiększyć próg zadłużenie ponad 55% (co z pewnością nastąpi)
-Niemcy nie pozwolą na upadek rządu Tuska, gdyż skomplikowałoby to sytuację w Polsce i groziłoby efektem domina (dodatkowe kredyty, uspokojenie nastrojów)
-Strefa Euro jest sztucznie utrzymywana pakietami stymulacyjnymi przez następne 6-8 miesięcy (październik 2012)
Wnioski jakie się nasuwają:
postępująca zapaść w gospodarce polskiej nastąpi w drugim półroczu tego roku i będzie się nakręcać przez następne 6-9 miesięcy.
Po wyczerpaniu wszystkich desek ratunku "prawdziwa" zapaść ekonomiczna nastąpi tuż przed Euro 2012 na wiosnę 2012.
Taka jest moja prognoza.
Oczywiście wobec krachu strefy Euro, sytuacja ekonomiczna IIIRP może się zmienić w ciągu 2-3 tygodni. W każdym razie, krach nastąpi wcześniej czy później.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#121989

Zgoda, z jednym zastrzeżeniem - krach raczej po Euro2012. Ekonomia to nauka nie do końca ścisła - wiele tu zależy od ludzkich zachowań (stąd dopieszczanie konsumenckiego oraz inwestorskiego "optymizmu" jako czynnika stymulującego gospodarkę - czysty irracjonalizm).
Jedyny plus, to coraz bardziej prawdopodobny rozpad strefy euro, która od początku nie była projektem ekonomicznym tylko politycznym, jak to onegdaj w przypływie szczerości wyznał Romano Prodi, były(?) agent KGB zresztą.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#122005

Krzysztof J. Wojtas
Możliwe, ze tak będzie.
Jednak chyba za bardzo łączona jest państwowość - czyli to, na ile może zadłużyć się rząd, ze stanem społeczeństwa.

Wydaje się, że przepływy wewnątrz są dużo wieksze, niż to, co przechodzi przez struktury państwa.
Chodzi mi np. o kwoty na utrzymanie mieszkań, komunikację (mamy przykład, gdy część tylko ludzi starała się przejść na komunikację zbiorową - i jakie to dało efekty), i wiele innych dziedzin.

Właśnie to może prowadzić do krachu.
Gdyby krach dotyczył wielu dziedzin ( a bardzo dużo jest w stanie zapaści - jak kolej), skala może byc niewyobrażalna.

Obym był złym prorokiem.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#122010

Owszem, państwo gnije, z tym że, jak napisałem w pierwszym podrozdziale tekstu, taki stan może się utrzymywać długo... aż nagle nastąpi (metaforycznie) podwyżka ceny na kiełbasę, jakaś głupota, która przepełni czarę.
Ale to musi potrwać. Może się również okazać, że państwo nie jest w gorszej kondycji niż do tej pory, a ludzi i tak zacznie coś uwierać. Te społeczne reakcje wymykają się racjonalnej analizie. Ale nastąpią. Ja obstawiam czas po Euro2012. Dlaczego? Nie dość, że nie będzie chleba, to jeszcze skończą się igrzyska.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#122033

Krzysztof J. Wojtas
Trudno powiedzieć, jaki jest faktyczny stan państwa. Czyba mało jest ludzi, którzy mają pogląd oparty o jakąś rzetelną wiedzę.
Odrębna kwestia, to jak zachowa się społeczeństwo w przypadku rozpadu struktur.
Czy, i w jakim zakresie, ma szanse przetrwać?
Tu chodzi o np. zanik dostaw gazu do miast, ograniczenie ogrzewania, zaniki w dostawach pradu. Także dystrybucja żywności i umiejętność (i możliwość) jej przetwarzania.

W 1928 roku w USA kryzys spowodował głód, który miał miejsce dopiero w 1932 roku. A wtedy wszystkie społeczeństwa były "bliżej ziemi" i produkcji żywności. Teraz sytuacja byłaby znacznie trudniejsza.
Dlatego wcale mi do tego się nie pali. Ale i nie mamy na to żadnego wpływu.

To szczęśliwego Nowego roku;-)))

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#122052

Mnie również się do tego nie pali. Jak napisałem wyżej, nie jestem W. Kuczyńskim, który za rządów PiS i prezydentury Lecha Kaczyńskiego (wiem, że nie są to Twoi idole ale chodzi mi o przykład) deklarował publicznie, iż "życzy Polsce jak najgorzej".

Co do przerywania dostaw i braków - przerabialiśmy to za komuny - nic nowego.

"Odrębna kwestia, to jak zachowa się społeczeństwo w przypadku rozpadu struktur."

Część wyjedzie na saksy, część rzuci się innym do gardeł a część zacznie się integrować w obliczu zagrożenia - i ci ostatni zwyciężą. Kto wie, może właśnie oni stworzą podglebie społeczne dla hołubionej przez Ciebie idei cywilizacyjnego Imperium?

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#122057

Odnoszę wrażenie, że dziś potrzeba odrodzenia, państwa podziemnego, stała się potrzebą chwili??? Może, to tylko moje halucynacje, ale nie dają mi spokojnie spać!!! Jeśli chodzi o prognozy na ten rok., to jestem optymistą. Myślę, że ktoś kreśli już scenariusz na zwycięstwo w wyborach, wystarczy przecież mały impuls, patriotyczna opozycja powinna już to zrozumieć??? Pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#122011

Dzięki za nutkę optymizmu, ale "patriotyczna opozycja" nie ma scenariusza mogącego doprowadzić do wygranej (poza totalnym krachem). Ja go, w każdym razie, nie widzę.
Józef Mackiewicz napisał: "Optymizm nie zastąpi nam Polski".

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#122029

przestać uważać tych, którzy nami teraz rządzą za ludzi ważnych, poważnych, takich do których dociera rozsądek.

To są zwyczajne flimony - dobre tylko w propagandzie. Sami uważają siebie za mądrych  eleganckich i szykownych - potrafią to rozdziawionym wyborcom wmówić i tyle.

Trzeba zacząć z nich szydzić i drwić - pokazywać ich  flimonowatość.

Śmiech, szyderstwo, drwina - najlepszą metodą dotarcia do naszego gnuśnego "ludu wybierającego parlament"

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#122046

Śmiech, szyderstwo, drwina - najlepszą metodą dotarcia do naszego gnuśnego "ludu wybierającego parlament"

Staram się - niebawem kolejna porcja "Pod-Grzybków".

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#122053

Telewizje - strzeliste katedry
sięgające wieżami do nieba,
rosną wyżej i wyżej bez przerwy.
Ludzie pragną ich bardziej niż chleba.

Dziś platformy cyfrowe na niebie
rozpostarły srebrzyste swe skrzydła.
Dróg szukają codziennie do Ciebie.
Chcą by ludziom prostota obrzydła.

Sam Hollywood - snów Twoich stolica -
wielki ekran nad światem rozpina.
Każdy rząd telewidzów zachwyca.
Zbliża się ta ostatnia godzina!

Wielki show. Czas na stawkę najwyższą!
Nieśmiertelność lub Bramy Otchłani!
Sprawiedliwi sumienia swe czyszczą.
Oszukani - już znaczą się sami!

Wielki tłum się przy wejściach tratuje
pokazując zaszczyty - znamiona.
Piramidę dusz ludzkich buduje
program - demon, co umiał przekonać.

Czy potrafisz się jeszcze zatrzymać?
Czy ten pęd Cię ślepotą zagarnie?
Dzisiaj ten się tryumfem rozdyma,
co przed Bogiem niósł światła latarnię!

Świat się płaszczem iluzji otulił.
Pędzi gdzieś ku granicy istnienia.
Zmienił Tobie w "Wieczór Trzech Króli"
Narodzenie i Dzień Objawienia!

"Ojcze Nasz!..." - Twoja prośba wystarczy!
"Ojcze Nasz!..." - Bóg na pewno wysłucha!
Twój znak krzyża jest lepszy od tarczy!
Skóra kłamstwa jest cienka i krucha!

Wielki rząd, wielki show marionetek
i rachunki kłamstwami obrosłe,
razem z całym masońskim sekretem -
zetrą słowa modlitwy prostej:

"Ojcze Nasz!..." - Bóg na pewno wysłucha!

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Gajowniczek

#122091