Uderzyć w czerwonych
Sprawa dr. Marka Migalskiego jest skandalem, który powinien poruszyć całe normalne środowisko naukowe. Jeśli bowiem za protest przeciwko wyborowi agenta SB na szefa instytutu w danej uczelni można komuś zablokować habilitację, to znaczy, że standardy wśród akademików sięgnęły dna. Kompletnego dna.
Te standardy zresztą, co trzeba otwarcie przyznać, nigdy jakoś szczególnie wyśrubowane nie były. Sam fakt, że po 1989 r. nie tylko nie doszło do dekomunizacji ani lustracji w tymże środowisku, to nie wszystko, bo przecież nawet nie próbowano uporać się z zaangażowaniem wielu, jeśli nie większości akademików w ideologię marksistowsko-leninowską, czyli w niszczenie polskiej myśli naukowej, mówiąc dokładnie. Zaangażowanie to przybierało formy zarówno administracyjnej presji na „innowierców” czy też „burżuazyjnych myślicieli”, jak i wieloletniego zatruwania umysłów młodzieży akademickiej. Procesy oczyszczania polskiej świadomości z komunistycznych złogów to zadanie na kolejne dekady, właśnie z tego powodu, że zatruła ją sowiecka pseudonauka i pracujący w gruncie rzeczy dla sowietów, a nie dla polskiej kultury, pseudonaukowcy pozatrudniani wedle podstawowego kryterium „mierny/wierny” (PZPR-owi, oczywiście) na wielu polskich uczelniach.
Mija dwadzieścia lat od „obalenia komunizmu”, a dyktatura proletariatu „naukowego” ma się znakomicie na dziesiątkach placówek. Możemy się zastanawiać, czy młodsze pokolenie jest w stanie przeciwstawić się tej patologii w polskiej nauce, czy przeciwnie, już uczy się doskakiwać do standardów wyznaczonych przez nie tak dawnych specjalistów od Marksa, Engelsa i Lenina (których zbawienny wpływ odnotowywano w każdej dyscyplinie). Niewykluczone bowiem, że młodemu pokoleniu wcale nie zależy na gruntownych zmianach w środowisku naukowym, ponieważ „jest dobrze, jak jest”. Ponadto, skoro karty rozdają w wielu środowiskach czerwoni, to przecież logiczną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest to, że zatrudniają oni adiunktów i asystentów, których podstawowym zadaniem jest zabezpieczenie status quo, czyli „obrona mistrza”, a więc dobierają młodych naukowców pod odpowiednim kątem, zapewniając im następnie pchanie w odpowiednich gremiach i w ten sposób wiążąc ich ze „starą gwardią” czerwoną odpowiednimi sieciami zależności.
W tej sytuacji naukowcy zmierzający do jakiejś poważnej zmiany (nie tyle pokoleniowej, co jakościowej) w polskim środowisku akademickim powinni utworzyć coś w rodzaju międzyuczelnianego komitetu protestacyjnego. Jeśli czerwoni się potrafią tak konsolidować, że za wyrażenie sprzeciwu przeciwko nominacji agenta SB na wysokie stanowisko uczelniane, są w stanie błyskawicznie dokonać „dyplomatycznych retorsji” w postaci poważnego utrudniania zdolnemu naukowcowi dalszej kariery, to powinniśmy sobie uzmysłowić raz na zawsze, że NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO, że żyjemy jedynie formalnie „poza peerelem”, zaś sam peerel z jego czerwonymi sitwami trwa w najlepsze i umacnia się z roku na rok. Jeśli zaś to sobie weźmiemy do serca, to następnym krokiem powinno być poważne kontruderzenie w całą „dyktaturę proletariatu”. „Czerwoni nie przejdą!”, powinniśmy głośno powiedzieć.
http://www.rp.pl/artykul/2,248547_Migalski___persona_non_grata_na_uczelniach_.html
http://www.rp.pl/artykul/243943,248555_Bronislaw_Wildstein__O_czym_nie_wolno__glosno_mowic.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2600 odsłon
Komentarze
są uczelnie i uczelnie, a przynajmniej były
15 Stycznia, 2009 - 16:15
Wielu pracowników naukowych UJ zaangażowanych w działalność podziemną i wydawanie podziemnej prasy twierdzi dziś, że czego jak czego, ale wywalenia z pracy się z pewnościa nie bali. Niektórzy kwitują to takze stwierdzeniem, ze gdyby ktoś próbował ich wyrzucać, to sami by odeszli, żeby nie tkwic w takim środowisku. UJ przyjął na przykład pracowników wyrzuconych przez UŚ po ich internowaniu na początku stanu wojennego.To zresztą było w interesie uczelni, bo pozyskała kilka kompetentnych osób.
Tym większy wstyd dla UJ dzisiaj. Może nie wyrzucali, ale wolą chronić kapusiów, niż przyjąć dobrego pracownika.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
FYM
15 Stycznia, 2009 - 18:29
Dzieje się tak NIE OD DZIŚ, proszę Pana. W PAN, UW, UJ, Uwrc, UG i pewnie wszystkich skomuszałych polskich wyższych uczelniach. Wszędzie agentura i lokajstwo ma się bardzo dobrze. Że Migalski jest zarazem postacią mediów, to zrobiła się afera. Ale proceder upieprzania nielewomyślnych trwa nieprzerwanie.
Pozdrowienia,
FYM, a czego od zaubeczonych, zsobaczonych TW oczekujesz?
15 Stycznia, 2009 - 19:41
Odrobina więcej na moim blogu!
pzdr
antysalon
to jest niesamowite, że w czasie stanu wojennego kapusie...
15 Stycznia, 2009 - 19:50
...siedzieli cicho, jak mysz mod miotła, a teraz nagle nabrali odwagi i godności. III RP! Kiedyś przynajmniej było jasne, kto patriota, kto zdrajca.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
kapusie nie siedzieli cicho
15 Stycznia, 2009 - 21:25
i na dodatek
kiedys wcale nie bylo (tak do konca) wiadomo kto zdrajca
a juz napewno, kto patriota
niepewnosc byla (podobnie jak dzis) zawsze
dobra kobieta
d.kobieto, racja!ja np.myślałem, że Boni to porządny gość!
15 Stycznia, 2009 - 22:09
A on już z esbekami w aliansach był!
pzdr
antysalon
nie o takim "cicho" myślałem
15 Stycznia, 2009 - 23:42
Miałem na myśli, że nie odważali się robić ostentacyjnych świństw ludziom opozycji.
Maleszka na przykład cicho nie siedział, inni, podobni też.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"