Wolno psu na księżyc szczekać. (Przysłowie o szerokim zastosowaniu)

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

            Oba poniższe teksty umieszczam w stanie, żeby tak rzec, pierwotnym, gdyż pierwszy doszedł do mnie zza Oceanu, gdzie wywołał sensację, czemu dziwić się nie można, jako że w całej mojej długiej praktyce życiowej nie spotkałem jeszcze ani filozofa ani chłopka roztropka – niekiedy te pojęcia się pokrywają – który by życzył źle sportowcom, bo mu się na przykład, kiedyś Stalin czy Gomułka, w dziś Obama nie spodobał. Zawsze wolałem kiedy polscy bokserzy wygrywali z radzieckimi, ale ani jedni, ani drudzy nie wzbudzali we mnie sympatii czy antypatii w stosunku do obu państw i rządów. I chyba tak jest normalnie, może nawet z godnie z logiką, a więc fachowiec w ostatniej dyscyplinie coś temu byłby winien, ale właśnie „byłby, gdyby”… reszta jasna.

            Przy okazji jedna uwaga pod adresem pana K. i jemu podobnych. Nie używać takich, powiem wprost, głupich i świadczących o zamuleniu umysłu pojęć jak „fala brunatnego nacjonalizmu zalewającego nasz kraj”. Co to był brunatny nacjonalizm, tego wielu Polaków doświadczyło w sposób bolesny, a ja nie mam tej wiedzy z książek, proszę mi wierzyć. Dlatego, każdy, kto dziś ten kit chce wcisnąć Polakom i Polsce powinien wiedzieć co mówi i pisze, bo sobie wystawia świadectwo ubóstwa, a Polaków i Polskę obraża. Zaiste, nie wiem, jak człowiek głoszący takie poglądy może uczyć młodzież. Zgoda, że jest wolnomyślicielem, choć nie bardzo wiadomo co to znaczy, ale co to ma do rzeczy w przekazywaniu wiedzy? To jest rzecz subiektywna. Czy człowiek religijny na prawo naginać wszystko do swoich przekonań? Czy zamiast uczyć, powiedzmy, logiki ma katechizować? A głoszenie na każdym kroku swego ateizmu, czymże to jest, jeśli nie katechizacją o swoistej treści? Stwórz, człowieku, własną szkołę i ucz tam czego chcesz. Kto przyjdzie tego słuchać, to volenti non fit iniuria. A swoją drogą, pierwszy raz słyszę, że Uniwersytet Szczeciński, to matecznik klerykałów i wsteczników, bo to, co doczytałem na Internecie na temat perypetii pana K. tamże, na nic innego nie zdaje się nie wskazywać. Albo wskazuje zgoła na coś innego, że mianowicie taka nalepka mu fundowana ma tłumaczyć perypetie pana K.   O poglądach pana K. na piłkę nożną, piłkarzy i ich wpływ na rządy PiSu nie piszę. Panu  K., jako patriocie wspak, nie radzę pokazywać się kibicom (sam nie jestem ich sympatykiem) a co do PiS, znalazłoby się kilka przysłów, n. p. o księżycu i największym przyjacielu człowieka. A swoją drogą wiem teraz skąd KOD bierze swą armię.                     Przy okazji poniższej diatryby  pana K. chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy, co prawda brunatnego reżimu w Polsce nie odkryli, ale o czasach jego panowania mają dokładnie takie pojęcie jak pan K., żeby zaprzestali zachwycać się najnowszą generacją czołgów, śmigłowców i innych śmiercionośnych zabawek i nie przypominali piosenek z refrenem „każdy o wojence marzy…” Kto marzy, niech sobie marzy, ale nie marzy sobie nikt, kto wojnę przeżył. Jest nas już małe grono, a przy tym jedni głusi, inni ślepi, jeszcze inni kombinujący jak tu przejść z wyrka do łazienki. Ale pytajcie kogokolwiek z nich czym jest wojna, a przecież o tej przyszłej, to i oni nie mają pojęcia. Te konkursy piękności narzędzi zbrodni, to już nie głupota, ale grzech ciężki. Ponieważ głupota nie jest grzechem, dlatego też nie grzeszą, ale denerwują ludzi ci, którzy z byle powodu nazywają innych faszystami, czy, jak pan K. brunatnymi nacjonalistami.

„Filozof życzy Polsce klęski

]]>MACIEJ PIECZYŃSKI]]>

Twierdzi, że zwycięstwa kadry na Euro „wzmocnią falę brunatnego nacjonalizmu” w Polsce. „Dla dobra wolności i pluralizmu w naszym kraju potrzebujemy sportowego upokorzenia” – pisze dr hab. Wojciech Krysztofiak, nie pierwszy raz szokując swoimi poglądami

Jego wpis na stronie ]]>www.pl.blastingnews.com]]> odbił się szerokim echem. Treść artykułu brzmiała na tyle absurdalnie, że nie tylko na prawicy, oprócz oburzenia, powszechną reakcją było przecieranie oczu ze zdumienia, że takie stwierdzenia naprawdę padły. „Porażki na Euro osłabią PiS” – twierdzi w swoim tekście Wojciech Krysztofiak. I wyjaśnia: „Zwycięstwa [reprezentacji Polski – przyp. red.] wzmocnią falę brunatnego nacjonalizmu zalewającego nasz kraj”. Z rozbrajającą szczerością przyznał też to, czego na głos nie odważyłby się powiedzieć dbający o swój wizerunek polityk lewicowo- -liberalnej strony sporu politycznego w Polsce: „Z antypisowskiego punktu widzenia polskim piłkarzom należy życzyć wszystkich przegranych meczów oraz kompromitacji sportowej”. Krysztofiak, krytykując środowiska kibicowskie za niechęć do uchodźców, stwierdza: „Flagi polskie niejednokrotnie stawały się stadionowym gadżetem symbolizującym przemoc etniczną na tle rasowym”. Filozof konstatuje, że w naszej kadrze na Euro nie występują piłkarze z afrykańskimi korzeniami. Oczywiście ma rację. Na stwierdzeniu faktu jednak nie poprzestaje. „Sportowe sukcesy »białej oraz czystej rasowo i etnicznie« reprezentacji wzmocnią […] poczucie dumy narodowej i nastrój zwycięstwa nad Europą” – dywaguje z widoczną niechęcią i snuje scenariusze męczeństwa: „Na fali narodowej euforii będzie można wzniecić festiwal polowań na wrogów Polski”. – Nie przeszkadza mi to, że reprezentacja Polski w piłce nożnej jest jednolita etnicznie. Fakt ten zadziwia mnie – mówi „Do Rzeczy” Wojciech Krysztofiak. (...)”

USTAWA z dnia 18 marca 2011 r.

o zmianie ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki oraz o zmianie niektórych innych ustaw1)

 

2) w art. 3 ust. 1 i 2 otrzymują brzmienie:

„1. Wyraz „uniwersytet” może być używany w nazwie uczelni, której jednostki organizacyjne posiadają uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora co najmniej w dziesięciu dyscyplinach, w tym co najmniej po dwa uprawnienia w każdej z następujących grup dziedzin nauki:

1) humanistycznych, prawnych, ekonomicznych lub teologicznych;

2) matematycznych, fizycznych, nauk o Ziemi lub technicznych;

3) biologicznych, medycznych, chemicznych, farmaceutycznych, rolniczych lub weterynaryjnych.

2. Wyrazy „uniwersytet techniczny” mogą być używane w nazwie uczelni, której jednostki organizacyjne posiadają uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora co najmniej w dziesięciu dyscyplinach, w tym co najmniej sześć uprawnień w zakresie nauk technicznych  -©Kancelaria Sejmu s. 5/98 2013-02-08

            Wypada pozostać w kręgu nauki, skoro pan K. krętymi drogami nas w nie wprowadził.  Otóż drugi tekst, to fragment ustawy o szkolnictwie wyższym. Przeczytałem całą ustawę, co już samo przez się kwalifikuje się albo do jakiejś ministerialnej nagrody, albo do wysokiego odznaczenia państwowego, albo, i tu chyba trafienie jest w dziesiątkę, do stopnia naukowego wysokiej rangi. Przeczytawszy taką ustawę przynajmniej człowiek od razy zrozumie, dlaczego nasze szkolnictwo wyższe tak permanentnie choruje.  Nie podejmuję się jednak analizować poszczególnych przepisów, bo próbowałem, ale do jednego, niekiedy lapidarnego zdania, trzeba by dać komentarz o objętości kilku arkuszy. Całość, to byłoby coś więcej niż dorobek wymagany na profesurę, choć nie wymagająca aż tak wielkiej kwerendy, gdyż wystarczyłaby prasa, programy TV i relacje z rozpraw sądowych. A więc dajmy spokój i pozwólmy żyć innym.

            Mnie interesuje tylko fragment ustawy tu przytoczonej. Co to jest uniwersytet? Trzeba by sięgnąć do średniowiecza, bo uniwersytet, obojętnie w jakiej rzeczywistości, jeśli zrywa z tradycją universitatis studiosorum et docentium lub baccalaureorum, jeśli kto chce, to klapa. Uniwersytet bez tej tradycji schodzi na psy. Komuniści połowę tej tradycji ucięli, gdyż podporządkowali uniwersytety władzy swej, stąd te profesury belwederskie, i pomyśleć, że obecnie jeszcze liczni professores szczycą się, że taki tytuł posiadają, a na pohybel przedwojennym luminarzom nauki mającym tytuły od Senatu uniwersyteckiego. Jakież to pomieszanie z poplątaniem, że aż nie trzeba się dziwić mądralom, którzy wymyślili kryteria określające, co ma być uniwersytetem, a co nie. Cel tej ustawy jest jasny i całkowicie się zgadza z losem, jaki gotowali nauce poprzedni jej administratorzy (jakże inaczej ich nazwać?) Według określonych przez nich kryteriów można wykosić prawie wszystkie uniwersytety i pozostawić te, które będą za brakesitem – brzmi tak samo, ale trochę jest inne, bo oznacza ksywę na hamowanie, a więc wykopsanie z uczelni wszystkiego, co zgadzałoby się z naturą, a sprzeczne było z nowym dekalogiem unijnym. Mądre, co? Przecież o tym się mówi od pewnego czasu. I co teraz? Dobre pytanie. Komuniści manipulowali wyższymi uczelniami, ale mimo nałożonej obroży partyjnej nie deklasowali uniwersytetów. Tego dopiero dokonali demokraci z nowym przymiotnikiem. Proszę zwrócić uwagę na punkty 1-3 cytowanej ustawy. We wprowadzeniu do tej litanii powiedziano wyraźnie: po dwa uprawnienia w każdej z następujących grup dziedzin nauki. Przecież to kompletna bzdura, gdyż tak wiele gałęzi nauki nie zgromadzi większość uczelni mających nazwę uniwersytet i wcale nigdy uniwersytet nie musiał mieć wszystkich wydziałów, a specjalizacja, to była często wizytówka uniwersytetów i tak było od średniowiecza. Jedźmy do Padwy a zobaczmy, jak uczelnia szczyci się absolwentami prawa od kilkuset lat. Wierzę, że ta bezmyślność nie utoruje sobie drogi do praktyki, bo jeśli tak, to biada nam! Już dziś mamy półinteligentów na katedrach, a co potem, Bóg jeden wie. Poza tym, jak to u nas, mędrcy są zawsze za, a nawet przeciw. Bo co zrobić uniwersytetem medycznym, przyrodniczym? To przecież twory ostatnich lat. Swoją drogą zupełnie sprzeczne z ideą uniwersytetu. Ale w końcu ktoś o tym decydował. Czyli groch z kapustą. A może by tak przestać majsterkować przy uniwersytecie, bo, jak to mówią, starego drzewa nie przesadza się, zwłaszcza kiedy ogrodnik słaby.

            Jest jednak i dobra wieść. Oto podobno jest ustawa likwidująca wiele praktyk na uczelniach, będących dotąd źródłem mobbingu i sposobu pozbywania się i nabywania kolesiów. Podobno nie będzie już konkursów, chyba najbardziej ewidentnych przekrętów uświęconych prawem. Oby jeszcze załatwili się z grantami. No,  nie tylko, bo pozostała jeszcze pajdokracja jako sposób na montowanie gremiów wyborczych. Itd.

 

Obyś żył w ciekawych czasach, jak ponoć mawiali kiedyś Chińczycy. Dziś u nas modni, a p. K. psioczy na naszą ksenofobię.

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

„Dla dobra wolności i pluralizmu w Europie , sportowego upokorzenia potrzebują Niemcy.....a nie Polacy”. Natomiast uniwersytety potrzebują lustracji...tylko kto wtedy będzie tam pracował?
Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

Verita

#1515696

Kiedy w 1985 roku powstał Uniwersytet Szczeciński, moją Politechniką miotały zmienne uczucia. Gruchnęła wiadomość, że stała się rzecz straszna : nasza uczelnia ma najmniejsze "upartyjnienie" w Polsce! No koszmar jakiś! Marksiści-Leniniści całym wydziałem przenieśli się na Uniwersytet. Z całej Polski zwalili się naukowcy tak radykalnie czerwoni, że byli niestrawni nawet dla swoich dawnych kolegów. Córka z przykrością wspomina studia filozoficzne, które mało miały wspólnego z tym co nazywamy klasyczną filozofią. (Zrobiła drugi fakultet, pierwszym się nie chwali).

Sola w oku "postępowców" jest Wydział Teologiczny, powstały z dawnego Wyższego Seminarium Duchownego. Na szczęście zajmuje dawną siedzibę, odseparowaną od czerwonej uczelni,  zwaną złośliwie "Malborkiem". 

Vote up!
2
Vote down!
0

#1515717