Różnice między Solidarnością Walczącą a Solidarnością związkową
Prezydent słusznie przywołał zasługi Solidarności Walczącej i odznaczył działaczy, ale warto popatrzeć na różnice między SW a S związkową w kontekscie ściśle historycznym, bo ten kontekst wydaje się odchodzić z biegiem lat w zapomnienie.
Coraz więcej czasu dzieli nas od Sierpnia '80 i coraz bardziej zamazany staje się obraz Solidarności. Obraz ten padł po części ofiarą niejasności wokół kwestii współpracy Lecha Wałęsy z SB i konfliktu politycznego jaki rozgorzał na tym tle. Do tego doszły jeszcze pokolenia lemingów, którym Solidarność przez duże i małe “s” kojarzy się negatywnie z socjalizmem. Nie zawsze też publicyści piszący o Solidarności dochowują staranności. I taki przykład braku staranności czy może raczej retorycznej przesady związanej z podkreślaniem zasług bohaterów artykułu znalazłem w artykule Piotra Legutko w Gościu Niedzielnym poświęconym głównie Solidarności Walczącej.
Niezależnie od tego, muszę uznać za bardzo trafne sformułowanie o Solidarności Walczącej – kamień odrzucony stał się kamieniem węgielnym – które Piotr Legutko odniósł do głównych bohaterów artykułu - Kornela i Mateusza Morawieckich. To jest piękna historia sama w sobie.
Autor nie ustrzegł się jednak pewnych rażących błędów, które pewnie wynikły z przyczyn wiekowych albo też z zapału retorycznego. Czas biegnie, obraz wydarzeń się zaciera, więc pewne rzeczy muszę, jako świadek, sprostować.
Legutko bowiem stwierdza wyraźnie, że, w odróżnieniu od SW, związek Solidarność kierował się hasłem “Socjalizm – tak, wypaczenia – nie”. Autorowi pomieszały się epoki, takie hasło mogło pojawić się dwadzieścia lat wcześniej, ale w czasach Solidarności mogło pojawić się wyłącznie jako żart. Ktoś kto wypowiedziałby je na poważnie, nie miałby co robić w związku.
Dalej autor stwierdza, że “... wtedy i przez całą III RP uważane były (działania SW) za radykalne i szkodliwe”. Jeszcze dalej: “elity pierwszej Solidarności zawsze traktowały władze komunistyczne jako partnera.”
Zupełne nieporozumienie. Owszem, uznawano SW za organizację radykalną, ale nie za szkodliwą, co najwyżej za konkurenta, który stawia nierealistyczne cele. Nikt też w Solidarności nie uznawał komunistów za partnerów, co najwyżej za narzuconych partnerów, z którymi, z konieczności, trzeba było negocjować, bo innego praktycznego wyjścia nie widziano i słusznie. Trzeba też sobie uświadomić, że choć nikt nawet nie myślał w związku o oficjalnym stawianiu postulatu niepodległości, to socjalizm wszyscy mieli gdzieś. Wiem co mówię, bo przez całe dziesięciolecie obracałem się w kręgach centrum Solidarności w Gdańsku.
Warto jednak wrócić do kwestii adekwatności przekonania związku Solidarność o nierealistyczności celów SW. Jest rzeczą oczywistą, że świadomość społeczna członków SW znacznie się różniła od świadomości członków związku. Członkowie SW pochodzili ze środowiska elitarnego, z rodzin inteligenckich o tradycji akowskiej. Wiadomo jednak, że samą świadomością się nie wygra, trzeba mieć poparcie społeczne.
W rodzinach przeciętnych członków związku świadomości niepodległościowej brakowało, natomiast obecna była świadomość kosztów rewolty w r. 1970 i dlatego kwestia niepodległości, ze względów geopolitycznych, schodziła na dalszy plan, a cele musiały być bardziej ograniczone. Stąd związek S musiał stosować zupełnie inną strategię – bezustannego nacisku na komunistów i wyszarpywania niewielkich skrawków wolności.
Trzeba też patrzeć realistycznie na procesy społeczne, w tym procesy rozwoju świadomości, które rozwijają się stopniowo i mają swoje środowiskowe uwarunkowania. W praktyce okazywało się, że nawet umiarkowana strategia związku była zbyt radykalna jak na gust komunistów. Jednak raz uruchomiony proces odzyskiwania podmiotowości społecznej uzyskował własną niepowstrzymaną dynamikę, niezależną od woli pojedyńczych członków związku.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 965 odsłon
Komentarze
"Socjalizm tak wypaczenia nie
23 Czerwca, 2017 - 03:09
"Socjalizm tak wypaczenia nie" - rzeczywiście nie było to oficjalne hasło Solidarności. Niemiej wpływowe osoby z lewej strony w "S" np. Jacek Kuroń i jego warszawskie środowisko często próbowały narzucać "S" hasło "socjalizm z ludzką twarzą". W gdańskich kręgach "S" istniały przynajmniej dwa obozy. Jeden wałęsowski z Borusewiczem i Lisem drugi to gwiazdozbiór i to właśnie w tym obozie znaleźli się ludzie związani później z Solidarnością Walczącą w Gdańsku. Solidarność Walcząca była ostro atakowana przez Borusewicza i Wałęsę zarówno w stanie wojennym jak i po jego zakończeniu. Nawet w "wolnej" Polsce Andrzej Gwiazda, Ewa Kubasiewicz czy Marek Czachor byli wciąż bezpardonowo atakowani - ponieważ byli i są wyrzutem sumienia dla układowej elitki.
Rzeczywiste cele kierownictwa strajków w 1980 roku
23 Czerwca, 2017 - 05:50
Bardzo szybkie uprzemysłowienie Polski w latach 70-tych u.w. i to nowoczesnymi technologiami ani „wschodowi”, ani „zachodowi” nie było na rękę, każdej ze stron stwarzało niebezpieczną konkurencję. „Służby” zachodnie (głównie CIA) od początku lat 70-tych (częściowego otwarcia na zachód) na potęgę werbujące do swojej agentury głownie wycofaną „od koryta” w latach 1956 - 1968 stalinowską żydokomunę i ich pociotków, dostrzegły „szczelinę” którą można powstrzymać konkurencyjne uprzemysłowienie Polski. Sprzyjały temu usadowione na szczeblach centralnych i niższych resztki stalinowskiej żydokomuny m.inn. w centralach handlowych, wojewódzkich i niższego szczebla. Na szczeblach centralnych kupowano technologie nie najnowocześniejsze płacąc jak za najnowocześniejsze, paraliżowano import towarów mogący zaspokoić zwiększający się popyt w związku z bogaceniem się społeczeństwa, no i oczywiście okradano inwestycje przekraczając je nawet o 100%. Szczeble wojewódzkie i niższe tych central dodatkowo miały zyski z dostarczania deficytowych towarów na tzw. „czarny rynek” zamiast do sklepów – magazyny WSS i PSS były przepełnione. Na specjalne zezwolenie np. na rejs żeglarski pod jakimś „szczytnym patronatem lub zakwalifikowaniu do załogi członka rodziny decydenta otrzymywało się przydział towarów nieosiągalnych w życiu codziennym (szynka, kiełbasa po za kartkowa wysokiej jakości, piwo z importu, itp..) Kiedy odbierałem towar zapytałem magazyniera dlaczego nie dostarczają do sklepów, odpowiedział – „musi być zgoda szefów WSS lub PSS” a oni wolą wydawać na takie jak nasze zapotrzebowanie, a nie do sklepów. W taki sposób towary trafiały na czarny rynek osiągając ceny co najmniej dwukrotnie wyższe, a zyski dzielono między siebie. Braki towarów na oficjalnym rynku i zwyżkujące ceny powodowały niezadowolenia społeczne. Tu weszła w sierpniu 1980 roku żydokomuna przewerbowana przez „Zachód” podsycając niezadowolenie w narodzie by strajkami pozrywać umowy na spłatę produkowanymi towarami kredytów. Każdy strajk powodował brak terminowych produktów wysyłanych „na zachód” co kredytodawcy wykorzystali do żądania natychmiastowej spłaty długów, a następnie w porozumieniu z Moskiewskim namiestnikiem na Polskę W. Jaruzelskim- „Wolskim” uzgodnili likwidację nie tylko nowoczesnego przemysłu ale całości Gospodarki Narodowej. Walnie do tego przyczyniały się kierowane przez żydokomuszą agenturę zakładowe, miejskie czy wojewódzkie organizacje „Solidarności”. Zwykli członkowie nie byli zdolni ogarnąć szykowanych przekrętów, a szubrawcy zydokomusi typu J. Kuronia, B. Gieremka, A. Michnika-Szechtera, T. Mazowieckiego, L. Balcerowicza czy też ustawiany debil TW „Bolek” sterowali bezwolnymi ludzmi nie bardzo wiedzącymi o co chodzi.
Z dzisiejszej perspektywy ZZ„Solidarność” jawi się jako organizacja wręcz przestępcza wobec Narodu Polskiego i Państwa. Mam nadzieję, ze znajdą się historycy którzy dokładniej i precyzyjniej wyjaśnią całość „zasług” w zasadzie żydokomuszych przywódców ZZ „Solidarności” manipulujących bezwolnymi członkami.
Marek Chrapan
antyleming