Jaki jest rzeczywisty bilans czasowy ucznia ?
Kuriozalne stanowisko RPD Marka Michalaka. Nie wątpię, że przyzwyczajone do bylejakośći szkolnictwa tzw. III RP i zaniżonych standardów dzieciaki mogą mieć kłopoty w zderzeniu z rzeczywistością. Ale popatrzmy na zdjęcie towarzyszące artykułowi w Interii - wiele ono mówi o tym czym zajmują się na codzień dziewczęta tam uchwycone, a to chyba nie jest klasa maturalna. To jedno zdjęcie przedstawia inną rzeczywistość niż sugeruje RPD.
https://fakty.interia.pl/polska/news-bolesne-zderzenie-z-vii-klasa-rpd-p...
A co o problemach uczniów sądzą fachowcy ? Prof. Bogusław Śliwerski z Uniwersytetu Łódzkiego, udzielając wywiadu Gościowi Niedzielnemu tak komentuje pytanie dotyczące zjawiska depresji wśród nastolatków i kwestii wychowawczych:
"W ostatnim dwudziestoleciu mamy do czynienia z radykalnym wzrostem aspiracji edukacyjnych rodziców. Odpowiedzialni za ten stan rzeczy są rządzący, którzy obniżyli standardy egzaminowania. Żeby zdać w Polsce maturę, wystarczy 30 proc.punktów. Jeżeli politycy ustalają próg na tak niskim poziomie, automatycznie zwiększają aspiracje rodziców uczniów, którzy w innych warunkach nie zdaliby egzaminu dojrzałości i nawet nie pomyśleliby o rozpoczęciu studiów. Obecnie żyjemy w społeczeństwie wiedzy, potrzeba zdobycia wykształcenia jest rozumiana przez coraz więcej osób. Rodzice oczekują, że ich dzieci osiągną jak najlepsze wyniki, nawet jeśli nie mają ku temu predyspozycji. Stąd biorą się problemy psychiczne części młodych ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z oczekiwaniami bliskich.
/.../
Badania, które prowadzimy, wyraźnie pokazują, ze służąca do tego godzina wychowawcza jest fikcją.
/.../
Wielką porażką polskiego systemu edukacji jest w mojej opinii ocena z zachowania. Ona niejako zwalnia nauczyciela z codziennej aktywności wychowawczej na rzecz wystawiania oceny, a wychowanie młodzieży wymaga przecież nieustannej czujności, troski, zainteresowania dzieckiem, towarzyszenia mu w jego rozwoju."
Ze swojej strony, zwróciłbym szczególną uwagę na bilans czasowy młodzieży. Podejrzewam, że gros swojego czasu przeznacza na przyjemności i rozrywki, gry komputerowe, internet, smartfona, gadki na komórce. Na normalną lekturę książek i systematyczną naukę czasu brak. W efekcie, jak to określił Nicholas Carr, powstaje "płytki umysł". O innych szkodach pisze niemiecki neurobiolog Manfred Spitzer.
Kto jest odpowiedzialny za dzieci ? Chyba nie ulega wątpliwośći, że rodzice. Ale czy rodzice wiedzą co robią ? Oni sami, nie dzieci. Zresztą co robią dzieci też za dobrze nie wiedzą. Komórka w ręku kilkulatka nie jest widokiem rzadkim.
A co robią przeciwnicy reformy MEN ?
https://wpolityce.pl/polityka/412601-apolityczny-jak-polityk
O przeciążeniu dzieci pracą szkolną mówi Tomasz Rożek i chyba trzeba mu wierzyć.
https://www.gosc.pl/doc/5010070.Dlaczego-nasze-dzieci-sa-przepracowane
Jakie jest rozwiązanie ? Moja koncepcja przewiduje położenie nacisku w fazie podstawowej nauczania na muzykę, śpiew, taniec, rysunek, malowanie, pisanie literackie. Chodzi o trening zmysłów czyli urządzeń wejścia/wyjścia, który zwielokrotni mozliwości intelektualne dzieci. Procesor centralny poradzi sobie z resztą problemów. Żadnych komputerów, żadnej informatyki na wczesnym etapie nauki. Mózg musi się nauczyć działać samodzielnie, bez urojonego, szkodliwego wspomagania lub zastępowania.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1757 odsłon
Komentarze
Z tą muzyką, tańcem itp. nie mogę się zgodzić...
18 Września, 2018 - 22:24
Możliwe, że młodsze dzieci (a i młodzieży by nie zaszkodziło) powinny mieć mniej dostępu do gier komputerowych i serwisów społecznościowych, ale już od najmłodszych lat powinny mieć kontakt z matematyką. Nie bez powodów jest ona nazywana Królową Nauk. Uczy logicznego myślenia i poprawia kompetencje w innych dziedzinach, w tym humanistycznych.
Inną sprawą jest sposób jej nauczania. Bo jeśli w pierwszej klasie podstawówki jest to nieszczęsne zadanie z 8 kulami śnieżnymi i pytaniem, ile można z nich ulepić bałwanów (jaka jest europejska norma na bałwana :-), to stopień abstrakcji takich matematycznych kwiatków może każde, najzdolniejsze nawet dziecko doprowadzić do antymatematycznej fobii. Z przerażeniem też zobaczyłem zadania generowane w starszych klasach, które z logiką matematyki niewiele miały wspólnego i zapewne niejednego dorosłego doprowadziły by do depresji. Już zupełnie rozbiło mnie zadanko z klasy 4 podstawówki, tak fatalnie sformułowane, że nauczycielka w ostateczności powiedziała dzieciom, że są dwa różne możliwe rozwiązania i oba dobre! I nie chodziło tu o dwa pierwiastki równania kwadratowego, ale o fatalnie zdefiniowany czas pracy 3 projektantów, z której to definicji nie wynikało, czy każdy pracował po 12 godzin, czy wszyscy pracowali razem 12 osobogodzin. Ot, każdy mógł to sobie założyć według własnego uznania.
M-)
Matematyka to już wiedza i
19 Września, 2018 - 14:19
Matematyka to już wiedza i operacje w umyśle, czyli w centralnym procesorze. A chodzi o coś zupełnie innego i bardziej pierwotnego, o kontrolę nad zmysłami, nad koordynacją urządzeń wejścia/wyjścia i umiejętności, które rozwijają także koordynację rozmaitych części ciała, a w tym bierze udział także przecież mózg. Jak już się dziecko nauczy widzieć, słuchać, dotykać, manipulować ciałem mózg będzie na tyle rozbudzony i rozwinięty, że da sobie radę z matematyką, która jednak jest abstrakcją. A najważniejsze są, na tym etapie, zdolności koordynacji manulanej, wzrokowej, słuchowej.
Chodzę na wywiadówki i widzę
19 Września, 2018 - 12:55
Większość rodziców jest na tak niskim poziomie intelektualnym, że praktycznie dla ich dzieci istnieje tylko jedna nadzieja że wyjdą na ludzi: NAUCZYCIEL! Ale nauczycieli już prawie nie ma. Pewien mądry klecha powiedział mi kiedyś że prawdziwi nauczyciele to Ci którzy pamiętają wojnę. Reszta to... I chyba miał rację... Nie powiedział "przeżyli" powiedział "pamiętają"
LechG
Dlatego trzeba zrezygnować z
19 Września, 2018 - 14:25
Dlatego trzeba zrezygnować z wywiadówek i robić co parę tygodni lekcje dla rodziców i zadawać im pracę domową w internecie. O takich obowiążkowych szkoleniach dla rodziców trzeba mówić zamiast o tym pieprzonym wychowaniu seksualnym. A jak rodzice to zaniedbają, to zagrozić przeniesieniem dzieci do szkół specjalnych.
Tu jest pies pogrzebany, w tym impoossybilizmie na styku szkoła - rodzice.