Piekło wielkich ludzi
Święta Bożego Narodzenie. Święta radosne przypominające te chwile w naszym życiu , gdy rodzi się , powstaje coś co ma w sobie boski pierwiastek wieczności. Większość ludzi gdy doznaje czegoś takiego reaguje naturalnie pozwalając aby światło oświetliło ich drogę ,ciesząc się udziałem i obecnością a nie zastanawiając nad rolą i rangą. Ale nawet w tej historii nie jest tylko stajnia w Betlejem, pokłony medrców i hołd prostych pastuszków. Są przecież obrońcy ustalonego porządku , zdolni do wszystkiego aby utrzymać to co zdobyli, wywalczyli czy wypracowali. Dla czegoś tak przewidywalnie przemijającego i ulotnego , co nawet nie jest jak woda wyciekająca z dziurawej tykwy , co jest tylko jak stos usypany z ziaren piasku , który ZAWSZE pierwszy silny wiatr rozwieje. Ludzie ,którzy w swojej małości i zarozumiałym pragnieniu utrzymania złudnej wielkości jeszcze za życia zstępują w czeluść piekła. Albowiem piekłem nie jest jak ludzie często myślą tylko bólem , cierpieniem i samotnością czyli karą jest też piekłem spełnionego pragnienia.
W tym miejscu muszę napisać coś osobistego. Dawno temu zostało mi mało czasu, policzalnego racjonalnie czasu. Człowiek walczy , albo się miota, chce coś jeszcze przeżyć albo po sobie zostawić albo tylko posprzątać bałagan. Ulega rozpaczy , osamotnieniu albo poczuciu bezsensu albo niezgoda,żal czy bunt. Cóż życie jest pełne tajemnic. Nawet nasza czysto fizyczna konstrukcja. Nigdy nie przyszło mi do głowy że ból fizyczny można po prostu przenieść albo rozproszyć na większym obszarze a jednak tak jest . Może to nieco indywidualna sprawa ale w każdym razie jakiś taki naturalny mechanizm istnieje . Dla mnie najgorsze było zmęczenie. Nieludzkie zmęczenie. Do niektórych swoich stwierdzeń mam pełne przekonanie , do innych mniejsze. Dlatego ,że zdarzył się mały cud. Nie taki jakbym chciał i nie wtedy kiedy mi zależało najbardziej. Proces się zwyczajnie zatrzymał. To już z górą czterdzieści lat. Szmat czasu. Dość by mocno zdziwaczeć. Nabrać z jednej strony nonszalancji i lekkości bytu a z drugiej wyczulenia na drobiazgi, szczegóły,nastroje. I czerpać wielka radość z małego ogródka (pozdrowienia dla pana Woltera) . Przedefiniować głeboko takie pojęcia jak normalność i niezwykłość. Przyzwyczaić się, uodpornić ,nabrać cierpliwości. To tak się lekko pisze ale sporo czasu było zmarnowane ,smutne zatrute. "W poszukiwaniu straconego czasu" - chyba juz nigdy tego do końca nie przeczytam. Znielubilem definitywnie nostalgię. Po prostu przychodzi czas spokojnej radości życia. Gdy zaczyna się naprawdę rozumieć sens słów "czyniący pokój", nie ten łzawo-sentymentalnych religijnych uniesień i błogosławiących dłoni (choć często to jest całkiem na miejscu) . jednak zanim to nastąpi są inne fazy. Zanim skończę wątek osobisty chciałbym prosić o odrobinę wyrozumiałości. Zawsze gdy człowieka spotka coś niezwykłego to ma wielka ochotę się podzielić tym co czuje co poczuł ,aż za bardzo. Bardzo dobrze rozumiem wszystkich nawróconych i cudownie ozdrowionych ,tą pasję misyjną , opowiedzieć jak to jest złapać Boga za nogi. Niestety nie ma co się oszukiwać , to kiepsko wychodzi , za dużo tu tajemnicy. Więc też bym się chciał podzielić dwoma drobiazgami ,które są luźno bo luźno ale nawiązaniem do tytułu. Czasami żałuję że nie skończyłem studiów i paru innych rzeczy z których zrezygnowałem z podobnie racjonalnego powodu - bo leżały poza horyzontem zdarzeń. Z drugiej strony odkryłem , jak trudno jest wrócić do rzeczy niedokończonych gdy bagaż doświadczeń podsuwa inne motywy dla których nie warto. Mam lekką trudność z utrzymaniem myśli na właściwej linii - otóż mam głębokie przekonanie ,że nieprawdziwe są dominujące opinie o złym wyborze czy dyskontynuacji.Obie.,I ta przeceniająca i ta niedoceniająca skutki , i ta sugerujaca powrót i ta odmawiająca mu sensu. To jedna z najdziwniejszych spraw w życiu że istnieje jakaś metafizyczna równoległa kontynuacja, która się przeplata z naszym czysto realnym życiem. Przeplata, czas śmiga w tył i właściwie znów można wybrać ,wybrać inaczej. Zawsze w końcu się ta możliwośc pojawia a nie możemy jej znależć szukając ,rozpamiętując ,próbując się cofnąć. Bardzo uniwersalna reguła życia tycząca nie tylko losu jednego człowieka ale sprawdzalna i w szerszej skali "ożywających idei" , nowego sensu starych znaczeń , zrealizowanych dażeń przodków. Żołnierze Wykleci ,którzy po pół wieku staja się zwycięzcami za sprawą wyboru innego pokolenia. Druga moja drobnostka dotyczy wielkości. Ponieważ dwa razy powiem nieskromnie udało mi się coś wielkiego czyli uratowac komuś życie w trochę pogmatwanych okolicznościach to uderza mnie jak niezręcznie o tym opowiedzieć. Człowiek wie co ma w danej chwili robić , bardzo mocno wie .Ale ta pewność ma dwa składniki i tą czysto ludzką biegłość , doświadczenie ,przygotowanie i jakaś niesamowita pomoc. Czyli inaczej mówiąc nigdy bym tego nie zrobił gdy nie inne drobne sprawy z przeszłości i nigdy nie zrobiłbym sam. Lub jeszcze inaczej gdybym był tylko "doskonały" albo tylko "natchniony" nie udało by się.
Po tym bardzo długim wątku osobistym pora wrócić do tytułu. Poniewaz teraz jaśniejsze będzie dlaczego tak własnie jak w tytule czuje gdy myślę o tym człowieku. Studnię do piekła człowiek wytrwale kopie sam , tak wytrwale aż wszyscy wokół to widzą. Można się uśmiechać ale w sumie pycha Wałęsy jest tragiczna. Potwornośc składa się z drobiazgów. Z maleńkich szans na moment zwrotny. Z odpadających jak fragmenty tynku na starym budynku innych powodów. Nie ma powodu do wstydu, już nikomu się nie sprawi zawodu . I niewiele potrzeba . Idą Święta Bożego Narodzenia. Czyż nie można się nimi cieszyć. I cieszyc każdą nawet drobną dobrą zmianą . I nawet nic nie robić. I nic nie mówić. Uśmiechnąć się nie do pochlebcy i nie do swojaka. Choć pomilczeć. NIE. TYLKO PYCHA. Pycha , która juz żadnej okazji nie może przepuścić. A w piekle już zapewne apartament WIELKIEGO CZŁOWIEKA gotowy. Żadnych tortur, żadnych mąk...tylko wszystko nieskończenie za małe.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1135 odsłon