CZY JERZY ZIĘBA ŻYJE W MATRIXIE? „UKRYTE TERAPIE” I MITOLOGIA GNOSTYCKA
Specjalistów od „medycyny alternatywnej” jest na polskim rynku więcej niż barów z wódką w okolicy Uniwersytetu Warszawskiego. Konkurencja jest naprawdę duża. Jak to się stało, że właśnie Jerzy Zięba został ich niekwestionowanym królem? Dlaczego sprzedaje setki tysięcy egzemplarzy swej książki, a sale na jego wykładach zapełniają się jak lodówka przed Bożym Narodzeniem?
Jedni twierdzą, że to dzieło przypadku. Komuś w końcu musiało się udać. Inni powiadają, że to charyzma naszego bohatera, doskonale wypracowany image, a przede wszystkim niemożliwe do podrobienia poczucie humoru.
Z punktu widzenia semiotyki za sukcesem Ukrytych terapii stoi coś więcej. Jerzy Zięba stworzył spójną mitologię, która doskonale łączy współczesne lęki przed obcym i niezrozumiałym światem medycyny oraz klasyczny gnostycki mit o fałszywym świecie i wyzwoleniu przez wiedzę.
W swojej książce Jerzy Zięba bezbłędnie zdiagnozował największą bolączkę polskiego pacjenta. Nie jest nią niedobór witaminy C, lecz brak poczucia sensu. Zaplątani w gąszcz niezrozumiałych procedur i bezdusznych instytucji nie rozumiemy tego, co się z nami dzieje. A bez poczucia zrozumienia – jak w pełni słusznie zauważa Zięba – nie ma prawdziwego leczenia pacjenta. Jest tylko leczenie objawów.
Dawno temu w Nowej Zelandii…
Książka Zięby pełna jest opowieści. Zacznijmy więc od przywołania jednej z nich. To historia pewnego farmera z Nowej Zelandii, który miał w życiu pecha. Nasza opowieść zaczyna się w momencie, w którym niemal zabiła go świńska grypa (a dalej będzie tylko lepiej):
[97] Kiedy lekarze zdecydowali o odłączeniu urządzeń podtrzymujących funkcje życiowe tego człowieka, jeden z członków jego rodziny zaproponował zastosowanie witaminy C, o czym dowiedział się z… Internetu. Lekarz prowadzący oczywiście odmówił, wolał pozwolić pacjentowi umrzeć, ale niesamowita presja rodziny spowodowała podanie tego środka odżywczego w ilości 25g. Po podaniu witaminy C dożylnie, po zaledwie dwóch dniach, stan pacjenta się poprawił. Pacjent zaczął oddychać sam i był na najlepszej drodze do wyzdrowienia, gdyby nie to, że zmienił się lekarz prowadzący, który zabronił dalszego podawania witaminy C. Stan pacjenta ponownie się znacznie pogorszył. Kiedy wznowiono podawanie witaminy C, jak można było już tego oczekiwać, stan pacjenta szybko się polepszał. Polepszył się do takiego stopnia, że lekarze zadecydowali o przeniesieniu pacjenta do szpitala bliższego jego miejscu zamieszkania. Niestety… ten sam lekarz również odmówił podania pacjentowi witaminy C. Stan pacjenta zaczął się gwałtownie pogarszać. W tym przypadku, lekarz został przez prawnika zmuszony do podania witaminy C i… pacjent po kilku tygodniach całkowicie wyzdrowiał. A tak przy okazji… pacjent cierpiał też na nowotwór krwi – białaczkę. Po tej chorobie również nie było już śladu1.
W tej historii, jak w soczewce, skupia się cała mityczna narracja Zięby. Źródłem nieszczęścia człowieka nigdy nie jest choroba, bo nawet najpoważniejsze z nich są jedynie prostym do naprawienia stanem chwilowej nierównowagi w organizmie. Prawdziwym zagrożeniem jest niewiedza, która prowadzi nas do odrzucenia najprostszych i najlepszych rozwiązań. W służbie niewiedzy, paradoksalnie, występują zaś ci, którzy sami nazywają się „wiedzącymi” – mędrcy tego świata czyli lekarze, naukowcy, farmaceuci… Prawdziwe uzdrowienie nie jest więc kwestią leczenia (to okazuje się zwykle banalnie proste i polega na podaniu choremu jednej z powszechnie znanych i dostępnych substancji), lecz poznania – dotarcia do prawdy, która pozostaje ukryta przed naszymi oczyma.
Kiedy przeczytałem pod tym kątem Ukryte terapie, okazało się, że najczęściej opisywaną w nich czynnością nie jest taka czy inna praktyka (para)medyczna, lecz aktywności poznawcze: dowiadywanie się, zdobywanie informacji, gromadzenie ich, odkrywanie, ujawnianie… Tytuł książki okazuje się w tym kontekście kluczem do jej zrozumienia. Ukryte terapie to historia o uleczeniu przez poznanie
Mit gnostycki. Poszukiwacze vs. wiedzący
Oglądaliście Matrix? To wiecie, o co chodzi w mitach gnostyckich. Nie da się tego lepiej wytłumaczyć. Świat, który znamy, jest tylko iluzją strzeżoną przez potężnych archontów. Służy temu, by więzić nas w nieświadomości. Wiedza o prawdziwej naturze rzeczywistości jest najpilniej strzeżoną tajemnicą, a samo jej poznanie to kluczowy krok na drodze do wyzwolenia. Niestety – wyzwolenie jest trudne i bolesne, bo nasz umysł, od zawsze karmiony kłamstwem, lęka się prawdy i nie chce jej do siebie dopuścić. Mit gnostycki opowiada więc o bohaterze, który dzięki pomocy mistrza i w serii prób inicjacyjnych wyzwala się z niewiedzy ku świadomości. Koniec. (W Matrixie dodali jeszcze czarne płaszcze i strzelanie w zwolnionym tempie – można je tu pominąć bez większej szkody dla spójności wywodu…)
Bardzo podobna opowieść pojawia się pod wieloma długościami i szerokościami geograficznymi, w różnych okresach historycznych. Czasem w ogóle nie ma nic wspólnego z gnostycyzmem jako ruchem religijnym, czasem znów nawiązuje do niego w bardzo odległy sposób2. Tę charakterystyczną strukturę można odnaleźć też w większości klasycznych opowieści spiskowych3.
Jerzy Zięba sam siebie chętnie przedstawia właśnie jako poszukiwacza prawdy. Nie „wiedzącego” (ten epitet, niczym wyśmiewani przez Sokratesa sofiści, przypisują sobie według Zięby zadufani „akademicy”), lecz właśnie „pytającego” czy „szukającego”. W tym Zięba nie jest zresztą pionierski. Raczej do perfekcji opanował strategię, którą z powodzeniem stosuje wiele ruchów pseudonaukowych. „My tylko pytamy”, „przecież na 100% nigdy nic nie wiadomo”, „sami mówiliście, że to tylko teoria”… To wielka siła wielu pseudonaukowych mitologii! Czytelnikowi znacznie łatwiej utożsamić się z pytającym niż z udzielającym odpowiedzi ex cathedra.
W całej tej sytuacji najsmutniejsze jest to, że tam głęboko, na dole, gdzie fedruje się w poszukiwaniu nieznanego, prawdziwa nauka naprawdę jest miejscem pełnym niepewności, ciekawości i fascynujących przygód! (A także zwątpienia, frustracji i zmylonych tropów…) Niestety, tylko niewielu naukowców i popularyzatorów (Richard Feynman!) potrafiło w swoich pracach oddać ten nastrój poszukiwania, zachowując jednocześnie zdolność przekazywania tego, co (jak nam się wydaje) faktycznie wiemy z niezłą pewnością.
Tymczasem w świecie opisywanym przez Jerzego Ziębę nauka to królestwo skostniałej arogancji, której jedynymi prawami są obrona własnej wyższości przed profanami i chęć zysku.
Naturalne vs. naukowe
Jako strukturalista lubię proste opozycje dobre-złe, góra-dół, jasna strona – ciemna strona. Są takie teksty, w których naprawdę trudno je znaleźć. To zwykle słabe mity. Są też takie – jak Ukryte terapie – w których bez trudu odnajdziemy cały szereg czytelnie zarysowanych, wzajemnie przekładalnych opozycji.
Obok opisanej już pary wiedza-niewiedza oraz istotnej dla każdego piszącego o zdrowiu pary zdrowie-choroba, kluczowym przeciwstawieniem jest u Zięby para naturalne – naukowe. Jerzy Zięba powtarza chętnie, że nie lekceważy osiągnięć medycyny konwencjonalnej4 i chciałby „doprowadzić do dialogu między medycyną akademicką i medycyną naturalną”5. Czytelnik Ukrytych terapii szybko odkrywa jednak, że sympatie autora lokują się bardzo wyraźnie po jednej ze stron, podczas gdy druga utożsamiona zostaje z gnostyckim Matrixem.
Przyjrzyjmy się chociażby temu, świetnie pomyślanemu i napisanemu fragmentowi wstępu. Już na pierwszych stronach swojej książki Jerzy Zięba wrzuca czytelnika w znane doskonale z podstawówki imaginarium romantyzmu:
Co pozostanie po Ziębie?
Życzę Jerzemu Ziębie wszystkiego dobrego. Ale wiadomo – łaska tłumu jest kapryśna. Nic nie trwa wiecznie, a już na pewno nie „sława uzdrowiciela”.
Co pozostanie po Jerzym Ziębie w długiej perspektywie? Pamięć o tym, że niemal wszystko da się uleczyć witaminą C? Być może. Bardziej prawdopodobne jednak, że wkrótce masową wyobraźnią zawładnie nowe cudowne panaceum.
Natomiast głęboko w zbiorowej wyobraźni pozostaną na pewno rany, jakie Ukryte terapie (oraz nieprzeliczone legiony podobnych książek i stron internetowych) zadają zaufaniu „zwykłego pacjenta” do lekarzy, uniwersytetów i „branży medycznej”.
wiecej tu :
https://mitologiawspolczesna.pl/jerzy-zieba-zyje-matrixie-ukryte-terapie...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1784 odsłony
Komentarze
@ Zawiedzony
24 Lutego, 2019 - 11:16
Kwas askorbinowy jest bardzo wygodny, tani i znajduje się w farmakopei (spisie substancji leczniczych). Jest idealny do szybkiego wzbogacenia.
Byłem zdumiony zalecanym dawkowaniem dziennym (58 gramów = 8 łyżeczek) przy równoczesnym wariackim nacisku na zmniejszenie dziennego spożycia cukru we wszystkich produktach razem (!) do odpowiednika 10 łyżeczek.
polecam dokumentalny film
25 Lutego, 2019 - 00:12
"All that sugar"
Bóg - Honor - Ojczyzna!
Mylisz się, Cyborgu ;)
25 Lutego, 2019 - 00:39
Ten kwas askorbinowy z farmakopei jest niewłaściwy!
To działają produkty oferowane przez pana Ziębę. Tylko one (bo "naturalne") - są skuteczne.
No i "wyszła" twoja niewiedza ;)!
Pozdrawiam,
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
zastanawiam sie kto
25 Lutego, 2019 - 02:56
Wam za to placi ? Bo przez grzecznosc nie zakladam, ze to ze zwyklej ludzkiej glupoty...
No i wiek ma sie rozumiec...przy wszelkich okazjach zaznaczacie , zescie sedziwego wieku... jak to mozliwe?
Podobno z latami jakas wiedza, chocby okruchem wiedzy mozna sie nawet zarazic :-)))))
Jak, to mozliwe...?
Czy Wy doprawdy nie znacie obecnych procedur leczniczych ?
Przeciez tu nie o Ziebe sie rozchodzi, tylko o stan polskiej sluzby zdrowia, a ta jest na smyczy kartelu farmauceutycznego. Czy Was to nie przeraza? Ciebie katarzyno ? Zono Neurologa ?
Skad ta nienawisc do Zieby, pytanie retoryczne. Bo pozwolil sobie ruszyc kaste lekarska,cialo, ktore podobnie jak polskie sadownictwo musi pozostac nie ruszone.
Czy nie wstyd Wam ? Tyle tu piszecie na temat domniemanych zmian w Polsce, a zdrowie Polakow Was nie interesuje?
Co Katarzyno ? U Ciebie w domu rowniez rzadzi " brac lekarska" ?
Mam dla Was przykra wiadomosc, wielu polskich lekarzy dolacza do tego " Ziebowego Spisku" i nawet jest kilkanascie profesorow medycyny. Nie wykladowcow akademickich, tylko rzeczywistych profesorow...
Macie pecha...gowno z tego Waszego spisku... Zieba zawsze podkreslal, ze jest jedynie "listonoszem " wiedzy...WIEDZY !
WIEDZY LEKARSKIEJ opartej na badaniach naukowych...
Uczcie sie i czytajcie naukowe periodyki i ksiazki. Jestescie starzy, wezcie wiec odpowiedzialnosc za swoj wiek i nie pokazujcie mlodym Waszych slabosci...
Wasza mentalnosc w prostej linii ukazuje akademika rodem z PRLu, niezaleznie jaka dyscypline studiowal, wiedze ma na kazdy temat i to taka , ze tak powiem "calkowita", typowi profesjonalisci...
Biolodzy i Chemicy maja wiecej wiedzy niz obecni polscy adebci medycyny, czy jest to Wam swiadome ?
Acha, dziwi Was ,czy nawet razi, ze tak sie do Was zwracam?
No niestety, znam Jurka Ziebe osobiscie i mnie rowniez razi, ze jacys ludzie , ktorych nie znam obrabiaja mu dupe i to jako dyletanci w rzeczonym temacie, calkowicie oderwani od polskiej rzeczywistosci medycznej. Powtarzam gowno wiecie w temacie medycyny, a nawet mniej niz to !
Dziwi mnie jedynie Katarzyna, bo Maz podobno neurolog. Zawodu cyborga i zawiedzionego nie znam, ale nie przypuszczam, by byli lekarzami...
chris
@ katarzyna.tarnawska
25 Lutego, 2019 - 16:05
Nie miałem czasu poczytać innych nawiedzonych od "odkwaszania organizmu" . Podobno wszystkim chorobom winne jest zakwaszenie.
Domyślasz się, że moja dusza łaknie filmowego starcia tytanów zakwaszania i odkwaszania. Istnieje wszak ryzyko, że tytani uzgodnią (w imię strzyżenia owieczek) iż "naturalna" vit C organizmu nie zakwasza.
W tym zestawieniu homeopatia, ze swoimi rozcieńczeniami - przynajmniej nie szkodzi (za wyjątkiem portfela)
Szarlatańskie metody pomagają
25 Lutego, 2019 - 18:19
Szarlatańskie metody pomagają tylko i wyłącznie na problemy pochodzące z głowy. A potem tabletka z cukru i kolanka nie bolą! Dobrze że przestały, szkoda że problem pozostał.