Włochy po wyborach

Obrazek użytkownika Traczew
Świat

No więc mamy sondażowe wyniki wyborów we Włoszech. Wygląda na to że będzie pat, ponieważ żadna z partii, czy koalicji, nie osiągnęła 40% co daje większość w Izbie Deputowanych. Ruch 5 Gwiazd dostał ok 33-35% głosów, Liga Północna 14-16%, Forza Italia Berlusconiego 13-15%, Partia Demokratyczna Renziego 20-21%. Ponieważ Włosi mają ordynację mieszaną wyniki wyborów mogą odbiegać od sondaży bardziej niż w innych krajach. 

Pierwszy wniosek jest optymistyczny. Klęskę poniosła Partia Demokratyczna odpowiedzialna za politykę rządu Renziego i Gentilioniego. Czyli za ostatnie 5 lat. O tej porażce zadecydowała nie tylko nieciekawa sytuacja gosodarcza państwa, ale przede wszystkim polityka imigracyjna, czyli otwarcie kraju na "biednych uchodźców", bez żadnej weryfikacji, kontroli, żadnych hamulców systemowych. Ot "proszę bardzo, przybywajcie i wyżerajcie włoski system socjalny".

Wniosek drugi, także optymistyczny, to taki, że Macron może swe plany "pogłębienia integracji, wspólny budżet strefy euro i wspólnego ministra finansów" powiesić na ścianie w WC i oglądać raz, dwa razy dziennie przez parę minut.

Kolejny wniosek, pesymistyczny, ze mimo klęski "proeuropejskiej PD" zwycięzcy nie będą w stanie "prawdopodobnie" utworzyć rządu. Możliwość koalicji Ruchu 5 Gwiazd, Ligi i FI są małe, choć w sprawach imigracyjnych mają jedno zdanie. To źle, bo możliwe długie negocjacje koalicyjne i nowe wybory za pół roku, co może sytuację odwrócić.

Poza tym widać że Bruksela jeszcze przed wyborami usiłowała działać na rzecz utworzenia we Włoszech rządu "wielkiej koalicji" (na wzór niemiecki) złożonej z PD i partii Berlusconiego. Przyjęto przed 2 tygodniami byłego premiera w Brukseli z wielkimi honorami i "doradzano" utworzenie "silnego rządu reformującego kraj". Juncker i kumple (z Adolfiną za kotarą) sądzili, że wynik wyborczy obu partii będzie lepszy i uda się utrzymać "to co było". Ale klęska PD i niepełny sukces FI uniemożliwia ten manewr. Stary lis, Berlusconi, nie wykluczł takiej możliwości, wskazując nawet Tajaniego (szefa PE) jako możliwego premiera takiego rządu. Cały ten manewr brukselskich mandarynów śmierdzi na milę hipokryzją, bo przecież ta szajka biurokratów, obaliła w 2013 roku ówczesny rząd Berluconiego, który miał solidną większość w parlamencie, ale mandarynów nie chciał słuchać we wszystkim. Zaczęto więc chwiać włoskimi papierami dłużnymi i penertować parlamentarzystów FI i w końcu zdołano pozyskać 40, rząd Berlusconiego stracił większość i władzę przejęła lewica, czyli komuniści i socjaliści dla niepoznaki nazywający się Partią Demokratyczną. Teraz, kiedy konsekwencje polityki UE dla Włoch są powszechnie widoczne, "przeproszono się" z Berlusconim. To komedia oczywiście, ale przecież polityka Brukseli i Berlina od parunastu lat jest farsą więc popyt na błaznów jest duży. 

"Wielka koalicja" jest więc niemożliwa, nie pozwoli na to Liga Północna, któa w wyborczej propagandzie wykluczała jakąkolwiek współpracę z politykami obozu rządzącego, czyli PD. Berlusconi musi się jakoś dogadać z Ligą i mniejszymi partiami i może pozyskać część deputowanych z Ruchu 5 Gwiazd, za jakieś obietnice, np co do spraw imigracyjnych. Ten problem jest jedynym wokół którego mogą efektywnie współpracować zwycięzcy. Ale taki układ polityczny wyklucza Tajaniego jako premiera. Wyobraźmy sobie "rząd Tajaniego" który wywala z kraju "biednych uchodźców" na "zbitą mordę" - a tego włąśnie chce LP i R5G. Nie, to niemożliwe. A więc premier musi być inny. Jednakże gdyby do porozumienia nie doszło, jest możliwy rząd techniczny, wspierany przez prezydenta. Prezydent Sergio Mattarella, zaczynał jako chadek, ale w 2007 roku przeszedł do Partii Demokratycznej, będzie prawdopodobnie utrudniał powstanie rządu "prawicowych populistów" (jak pisze prasa o zwycięzcach), optując za jakąś formą rządu wielkiej koalicji, lub rządu technicznego. Ale sukscsu nie odniese bo jest znienawidzony na prawicy.

Nie wiadomo jak sprawy potoczą się nad Tybrem, należy czekać na końcowe wyniki wyborów.

Dla Polski klęska komunistyczno-socjalistycznej PD jest korzystna. I Renzi i Gentilioni byli wiernymi giermkami Adolfiny i krytykami (dość umiarkowanymi trzeba przyznać) rządu PiSu. Jest wątpliwe, czy rząd prawicowy we Włoszech poparł by politykę Brukseli wobec Polski. Można się jednak spodziewać, że Liga będzie żądać "solidarności" państw V-4 w sprawach imigracyjnych, co zapowiadała. Może więc być tak, że nawet jak powstanie rząd prawicowy we Włoszech, to Adolfina "przekupi" go jakimiś ustępstami w sprawach finansowych, w zamian za wsparcie Rzymu dla jej "europejskiej polityki imigracyjnej". Mało to jednak prawdopodobne. Taka polityka włoska byłaby krótkowzrocznością. Ale naciski na Polskę z Brukseli będą trwały, zwłaszcza teraz, gdy rządzi jeszcze Gentilioni, a nowego rządu Włoch ne widać.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)