Łap szczęście za nogi

Obrazek użytkownika Romek M
Blog

Pisać o wolności, miłości czy szczęściu może każdy. Zwykle teksty takie są nudne i pełne ogólników. Opisują subiektywne odczucia autora, które najczęściej nie przenoszą się na czytającego. Moim zdaniem, interesujące mogłyby stać się wówczas, gdyby ktoś przedstawił prostą i skuteczną technikę, opisującą w jaki sposób sam osiąga spokój umysłu i staje się szczęśliwy.   
Ten tekst jest taką próbą.
W pracy przemierzam samochodem dosyć znaczne odległości. Aby urozmaicić sobie trochę jazdę, postanowiłem, że będę się cieszył każdą okrągłą liczbą przejechanych kilometrów. Nie obserwuję jednak wcale licznika. Zawsze jednak gdy zbliża się jakaś liczba z kilkoma zerami, albo taka, która składa się z tych samych cyfr, albo też gdy układają się one w jakiś powtarzający się wzór, nieodmiennie moja uwaga zostaje przekierowana z patrzenia przez szybę, na licznik. Podobne jest gdy kładę się spać. Kiedy stanowczo i z przekonaniem powiem sobie, że muszę obudzić się o konkretnej godzinie, bo to dla mnie ważne, to tak się zazwyczaj dzieje.  
Powie ktoś - a co w tym niezwykłego? Każdy tak ma. Przecież tak działa podświadomość.
Racja. Tyle, że podświadomość można także wykorzystać do znacznie bardziej skomplikowanych operacji. Można, na przykład, wydać jej polecenie, żeby informowała o każdej negatywnej emocji, która dopiero rodzi się w umyśle. Zanim ta jeszcze nabierze mocy. Taką technikę stosował na przykład mój ulubiony autor, który w Próbach pisał: "Czuję zawczasu wietrzyki, które zaczynają mnie trącać i kołysać we wnętrzu, jak pierwsze zwiastuny burzy".
Wydaję więc podświadomości takie polecenie: chcę wiedzieć o każdym mocniejszym uczuciu, które może mną zawładnąć, zaraz gdy tylko zacznie się ono we mnie rodzić. Czy tego naprawdę chcę? Jeśli tak, to nie mogę tego wypowiedzieć jako pełnego wątpliwości życzenia. Musi to być faktyczne polecenie. Obok istotnej treści, powinno posiadać jak najbardziej skuteczną formę. Jaką?
Gdy pragnę, aby w mojej firmie jakaś sytuacja powtórzyła się w przyszłości, bo przyniosła ewidentną korzyść mówię, do współpracowników:  "Wiem zawsze o każdej tego rodzaju okazji." I podobne polecenie powinno się wydać podświadomości: "Wiem o każdym uczuciu, które może mną zawładnąć, w momencie gdy się rodzi".
Bardzo - moim zdaniem - trafnie tłumaczy, dlaczego w takiej, a nie innej formie należy zwracać się do podświadomości - Brian Tracy. Porównuje on podświadomość do aplikacji, którą można uruchomić tylko za pomocą specjalnego języka programowania. Pisze, że "przyjmuje ona tylko pozytywne polecenia ujęte w osobistej formie, w czasie teraźniejszym, jakby cel już został osiągnięty. "
Takie polecenie wydałem. Co dalej? Gdy odbiorę sygnał, że oto nadchodzi emocja, która może mnie dręczyć, to pierwszą rzeczą jaką robię wcale nie jest próba jej zwalczenia, bo to nigdy jeszcze nie przyniosło mi pozytywnych rezultatów. Po pierwsze przyglądam się symptomom jakie ze sobą niesie. Czy to jest ucisk żołądka; ból mięśni przedramienia, taki jaki zwykle towarzyszy przeziębieniu; rozszerzone płatki nosa, czy jeszcze coś innego. Potem próbuję tę emocję - zgodnie z tym czym jest - jak najprecyzyjniej nazwać: złością, irytacją, wstrętem (o dziwo - zdarzało mi się to pomylić) etc. A kiedy ją nazwę, mówię sobie, że nie jest mi przecież do niczego...  
Chyba, że akurat okaże się potrzebna do jakiegoś działania, bo chcę szybko odejść z jakiegoś miejsca (strach), albo pragnę coś komuś stanowczo coś powiedzieć (złość). W tym drugim wypadku, gdy zaczynam odczuwać złość, a nie ogarnie mnie jeszcze wściekłość, mogę swoje zdanie powiedzieć  zarówno dobitnie, jak i w opanowany sposób. Wtedy energia takiej emocji się przydaje.
Żółte światło wysłane przez sygnalizator podświadomości, które ta włącza, kiedy zauważa, że moje samopoczucie może zacząć pikować, powoduje, że zwalniam i zatrzymuję się. To daje mi czas, nie tylko aby zauważyć symptomy emocji i ją nazwać. Pozwala mi także dostrzec, że każda emocja, oprócz objawów fizycznych - specyficznych dla niej, za każdym razem wywołuje identyczną reakcję psychiczną. Nazywam ją skołtunieniem myśli. Polega to na napływie fatalistycznych obrazów i wyobrażeń, które złą emocję pogłębiają. Jednak na etapie "żółtego światła" myśli te mogę jeszcze kontrolować!  W końcu to tylko myśli. Mogę odwrócić od nich uwagę - skierować ją na coś przyjemnego. Zauważyć przyjemną muzykę dobiegającą zza ściany, uprzytomnić sobie jaki ważny i ekscytujący cel sobie wyznaczyłem, i że szkoda czasu na wściekanie się czy irytowanie. Poza tym, niemal każda rzecz ma swoje dobre i złe strony. Próbuję więc skupić się na kwiecie róży, a nie na jej kolcach. A jeśli to jest kolczatka, nie róża - przenieść wzrok na morze. Walter Michel uczył czterolatków opierania się pysznym piankom, sugerując im aby patrzyły na nią w inny sposób — np. skupiły się na jej kolorze, albo elastyczności. Z kolei pisarz i filantrop Clement Stone zazwyczaj na każdą przeszkodę reagował okrzykiem: "to świetnie!" A następnie szukał dobrej strony tej sytuacji. I, o dziwo, zawsze coś wynajdywał. W ostateczności przyjmował, że jest to dla niego cenna lekcja.
Jednym zdaniem  - kiedy już uświadomię sobie, że wkradają się do mego umysłu złe myśli, zamiast dać się porwać ich strumieniowi, mogę się zatrzymać, zauważyć, że to po prostu zwyczajne myśli i zdecydować, czy chcę nimi kierować, czy też nie.
I to wszystko? Nie! Przecież poleciłem wyraźnie mojej podświadomości, aby informowała mnie o każdym uczuciu, które może mną zawładnąć. A więc i pozytywnym.
Gdy chodziłem do początkowych klas szkoły podstawowej, zrobił na mnie wrażenie taki wierszyk, który zresztą często wpisywałem  do pamiętników moich koleżanek i kolegów. Brzmiał on tak: "idź prosto przez życie, miej kocią minę, łap szczęście za nogi i gnieć jak cytrynę". Wbrew pierwszemu wrażeniu, nie jest on jednak wcale taki głupi. Montaigny, który był przecież filozofem pisze coś podobnego: "Jest pewna gospodarność w korzystaniu zeń (z życia - RM): ja korzystam dwa razy tyle co inni, w użyciu bowiem miara zależy od mniejszej lub większej uwagi, z jaką się doń przykładamy. " Chodzi o to, żeby dwa razy więcej uwagi i czasu poświęcić pozytywnym myślom i emocjom, niż robimy to zazwyczaj.  "Inni odczuwają słodycz zadowolenia i pomyślności; ja czuję je równie jak oni, ale nie tak mimochodem i ukradkiem. Trzeba je rozważać, smakować i przetrawiać, aby oddać słuszny dank temu, kto nam ich użycza. Zażywają innych rozkoszy, tak jak snu, bez świadomości. (...) Ja każdą przyjemność rozważam i rozpamiętuję w sobie: nie zbieram jej po wierzchu, ale zapuszczam się w głąb; i zmuszam mój rozum, (...), aby ją przygarnął."
Chcę aby o dobrych emocjach podświadomość informowała mnie w zupełnie innym celu, niż o tych złych. Ma to robić nie po to, abym je przemienił, ale abym mógł się nimi delektować. Oraz robić to, co sprawia równie wielką przyjemność jak samo smakowanie - dzielić się nimi z innymi.
Nie chodzi o tu o jakieś wielkie sprawy jak awans, czy wygrana w lotka. Mogą to być nawet drobiazgi, jakich pełno w każdej chwili. Gdy zobaczę, że bielizna na moich półkach jest równiutko poukładana, nie przechodzę nad tym do porządku dziennego. To przecież mały akord w wielkiej harmonii wszechświata. Dobro które ktoś mi podarował, wyraz czułości. Mówię więc, że to zauważyłem i dziękuję za to żonie. Okazanie wdzięczności zawsze mnie wzmacnia. Lekka bryza, widok zgrabnej dziewczyny, paź żeglarz, zapach sosny, szum strumyka - tym wszystkim można się delektować. I to jak!
No, a poza tym, kiedy kieruję myśli ku przyjemnym rzeczom, równocześnie nie snuję negatywnych dywagacji. Nie da się. Tylko jedna emocja może panować nad myślami. Zawsze ta silniejsza. Ta, na której się koncentruję. Więc chcę zapanować nad pozytywnymi myślami - utrzymać je i smakować. Bo to wymaga mniej wysiłku niż stopowanie negatywnych i ich zmiana na pozytywne.  
Jeszcze inny wymiar tego delektowania odsłania David Goleman: "Pozytywne emocje rozszerzają zakres uwagi — możemy wtedy rejestrować wszystko - przy pozytywnym nastawieniu zmienia się postrzeganie rzeczywistości". Również zdaniem psycholożki Barbary Fredricson, która bada pozytywne uczucia i ich skutki,  >>świadomość rozszerza się gdy czujemy się dobrze — z normalnej uwagi skierowanej na "ja" zmienia się w bardziej inkluzywną i ciepłą uwagę skierowaną na "my"<<.  O pozytywnych skutkach wzbudzania dobrych emocji można dywagować i cytować różnych autorów w nieskończoność. Ale nie o to chodzi. Sprawa w tym, żeby umieć się w to dobre samopoczucie wprawić i je utrzymać. I na tym się trzeba skupić wydając i powtarzając to polecenie podświadomości jak najczęściej. Dopóty, dopóki nie zacznie działać automatycznie.


Czy u mnie to działa? Skłamałbym, gdybym powiedział, że zawsze i wszędzie. Na pewno jest mi łatwiej panować nad myślami gdy jestem na wakacjach. W ogóle, gdy jestem wypoczęty. Wieczorem jest znacznie gorzej. Poza tym - uczę się dopiero tych nawyków, które opisałem. Nie zawsze też podświadomość włącza mi żółte światło na samym początku. Czasem dopiero gdy przełącza się ono już na czerwone. Muszę więc stale powtarzać to polecenie, które powyżej wytłuściłem, zanim nie stanie się mym nawykiem. Bo nie stało się to jeszcze. Dopiero wyrabiam go sobie. Stare, złe nawyki, wciąż jeszcze dają o sobie znać. Oczywiście nie chciałbym zmieniać starych przekonań, gdybym nie zauważył, że z "systemem ostrzegawczym podświadomości" żyje mi się dużo lepiej. I nie dzieliłbym się tym z wami.
Zanim jednak używanie tej "nowej aplikacji" stanie się automatyczne muszę jeszcze poświęcić, opanowaniu tego, trochę czasu. Brian Tracy pisał: "Stajesz się tym, o czym myślisz przez cały czas. Twoje życie jest odbiciem twego wewnętrznego świata." Choć ja zdecydowanie wolę oryginał tej myśli. Stwierdzenie Jezusa, w rozmowie z Nikodemem, że trzeba narodzić się na nowo. Chrystus tak to tłumaczy faryzeuszowi :  "To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić...” (Ewangelia wg św. Jana 3,7).
 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

Popełniłeś Romku jak zwykle ciekawy wpis, jak go czytałem, to wielokrotnie łapałem się na tym, że przecież często sam tak myślałem, a nawet zachowywałem się  podobnie, starając się wzbudzić w sobie pozytywne emocje, choć nie zawsze mi się to udawało. Począwszy od najprostszych zachowań, kiedy to na moim liczniku samochodowym wyskakuje liczba przejechanych kilometrów z kilkoma zerami, moja uwaga skupia się wtedy na tym liczniku i to radosne wydarzenie zostaje upamiętnione przyklepaniem piątki z tym, kto w tej chwili jest moim pasażerem, lub z pulpitem, kiedy jadę sam. Podobnie mam z nastawieniem budzika w mojej głowie, jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, ale to są proste sprawy. Gorzej jest z próbą zablokowania tych złych emocji, kiedy mój sygnalizator odbiera już nie tyle żółte, co czerwone światło i wtedy ciężko jest mi te emocje kontrolować, a to złe uczucie jest w stanie z łatwością mną zawładnąć i nie ma żadnej siły, żeby uznać te myśli za niewiele znaczące. Jeszcze muszę nad sobą dużo pracować, żeby być w stanie to kontrolować.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1630056

Takie życzenia urodzinowe przesyłamy dzieciom i wnukom:

Idź śmiało przez życie,
Miej dziarską minkę!
Łap szczęście za nogi
I duś jak cytrynkę!

Vote up!
0
Vote down!
0
#1630160