Kali, Piłat, Sanhedryn i Gówno-Prawda
Od lat czterdziestu prowadzę obserwację uczestniczącą ludów pierwotnych. Od czasów Gierka strojeni jesteśmy w prasłowiańskie gacie. Gacie o których już gęgnął nasz litewski Noblista, prawdopodobnie chłodników ni mioł rod i w ten sposób przymawiał się o coś lepszego na swój stół. Panicz Czesław jednakowoż zgrzeszył mniej od Panicza Wojciecha. Ten to dopiero głęboko na ciemną stronę mocy poszedł. Koniec końców nie sądźmy, a nie będziemy sądzeni. Jedno jest pewne, że Kali(brat mój przyrodni) jest przy obu aniołkiem. Jak wiadomo Kali reprezentował prawdę nie interesowną subiektywnie ale ponadindywidualną - plemienną. Prosta prawda, że złem jest, kiedy ktoś Kalemu ukraść krowę jest w estetycznej w swojej symetrii równowadze ze stwierdzeniem, iż dobrem jest, kiedy Kali komuś ukraść krowę. Bi i ej ju ti aj ef ju el jak mawiał Jim Carey jako Bruce Wszechmogący. Czujecie. Jak chowaliście się Państwo w komunie, to wprawnym nosem czujecie znajomy swąd gówna. Po przejściu przez Morze Czerwone zostanie nam w nozdrzach na pokolenia. Chodzi nie tyle o plemię, plemienne myślenie, czy interes plemienny ale o gęgłanie. Gęgłanie, czyli wpisywanie się w narracje tych, którzy komuś kradną krowę. W nadziei na ochłap, ze strachu, albo z czystej ambicji jak u Wojciecha. Żeby być na wierzchu, żeby przeżyć i być sławnym. Żeby nie być dysonansem, jak raport Pileckiego wobec takich pięknych geszeftów onego czasu toczonych był. Moja Pierwsza Bogdanka na moje różne podrygi przed zawartym jeszcze wtedy Morzem Czerwonym zwykła była mawiać: Ręce i piersi opadają. Kochałem ją za cudowności, od których się w głowie miesza, fakt, że była potomkinią z jednej strony rodu hrabiowskiego a z drugiej poważnego rabińskiego(?) był dla mnie tylko jedną z zasłon lubych cudowności. I nie wiem czy z niezdarności i nieurody mojej czy z onych koligacji szło u niej poduszczenie do takiego wrogiego durnego gęgłania. Zważywszy, że deklarowała nienegocjowalne przywiązanie do luksusu a z drugiej uwielbienie dla męskości w stylu tow reb Millera. Ta wycieczka osobista po to została uczyniona, aby dowieść, ze znam pewne klimaty w sposób dojmująco osobisty. Mam w pamięci Ją naprawdę, jaka jest a jaką zapewne przeze mnie się nie okazała. Taką jak w piosence Metza. I tera establishment nasz i diaspora. Naprawdę jacy jesteście nie wie nikt, ale jak S. Spielberg też se przypomniał to zaiste słuchać hadko i ręce i piersi opadają z jednej i z drugiej strony.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1737 odsłon
Komentarze
Czy załączony obrazek ma symbolizować numer 69?
4 Maja, 2018 - 10:50
???.....tak czy owak, skoro o bogdankach mowa.....to potwierdzam z własnego, świeżego bardzo doświadczenia: Ten typ tak ma!
Pod "cudownościami, od któych się w głowie miesza" są pokłady interesowności niepojętej, filozofii kalego, i czego tam jeszcze ale jeden pokład bardzo szczególny, położony gdzieś między wrodzoną "inteligencją" a, powiedzmy, tożsamością metafizyczną, występuje chyba tylko u tego właśnie typu. Podejmę się zdefiniowania tego pokładu następująco: uporczywość w interpretowaniu i narzucaniu innym rzeczywistości wbrew logice i faktom - nazwijmy go może roboczo wkurwi-hagadą, bo wyzwala ni stąd, ni zowąd bardzo irytujące objawy.
Dla zobrazowania o co mi chodzi przytocze fragment rozmowy:
Ona - Przecież Jezusa ukrzyżowali rzymscy katolicy.
On - ?????? Skąd ci to do głowy przyszło
Ona - Jest napisane w Piśmie (z dużej litery przypuszczalnie)
On - ??? Tam, ewentualnie, jest mowa o rzymskich żołnierzach.
Ona - Wszyscy Rzymianie to katolicy, każdy to wie.
Wbrew "cudownościom" odchodzi od człowieka ciekawość odkrywania głęszych pokładów.