Sojusz egzotyczny, część 2

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Tata Łukaszka szedł sobie swobodnie przez park koło pętli tramwajowej, gdy nagle stanął jak wryty. Widok, który ukazał się jego oczom zaiste był niezwykły. Niewielka postać w habicie i z kapturem stała tyłem do niego i z furią smagała kosą parkowe krzaki aż kawałki gałązek fruwały w powietrzu. Postać ta miała na sobie jasnozieloną kamizelkę odblaskową z jakimś napisem. Tata Łukaszka podszedł krok bliżej i odczytał napis: "Zieleń Miejska". A kiedy podszedł już bliżej, to postać obejrzała się znienacka. Ku swemu przerażeniu tata Łukaszka rozpoznał w tej postać Śmierć.
Śmierć nie była zachwycona spotkaniem z tatą.
- Czego, Hiobowski?
- Na... Napis... Ten napis... - jąkał się tata Łukaszka.
- A, to - westchnęła Śmierć. - No, musiałam sobie załatwić jakąś... Jak wy to nazywacie? Przykrywkę. Teraz mogę chodzić po mieście z kosą i nikt się nie czepia. To znaczy, czepia się, ale nie ma pretensji. Wręcz przeciwnie, ciągle ktoś chce, żeby mu wykosić a to trawę przed płotem, a to krzaki nad rowem. A ile zarobiłam!
I tu Śmierć sięgnęła do kieszeni habitu i zaprezentowała budzący respekt gąszcz banknotów.
Tata Łukaszka odniósł jednak wrażenie, że Śmierć nie jest jednak do końca tak zadowolona jak usiłuje być. Że coś Śmierć gryzie. Że jest jakoś nie w sosie.
Spytał o to.
- Widać, że żonaty - burknęła Śmierć. - No tak, nie bardzo ja... Mam... Mi... Echhh...
Przerzuciła kilka razy kosę z ręki do ręki i wypaliła:
- Dzisiaj musiałam zabić dziecko.
Tata Łukaszka poczuł falę gorąca napływającą do głowy, ale opanował się i zauważył, że dla Śmierci to przecież, prawda, chleb powszedni, więc...
- Nienarodzone - dodała Śmierć.
Tata Łukaszka zamilkł, bo cóż tu można było dodać. Ale Śmierć zażądała od taty Łukaszka wyjaśnień. No bo to nie ona zabiła.
- Jak to?
- Ano tak to! - i Śmierć zaczęła argumentować, że ona właściwie tylko skróciła agonię biednego stworzenia wobec tego, co uczynili mu ludzie...
- Arrgghh! - i poirytowana Śmierć z rozmachem wbiła kosę w drzewo, po czym zaczęła wykrzykiwać wulgarnie, że jak ludzie sami sobie mogą...
Tata Łukaszka milczał, bo nie czuł się w obowiązku bronić swobody czyichś macic i delikatnie zaczął się wycofywać.
- Taki niesmak czuję, taka jestem podrażniona, ach - Śmierć zaciskała dłonie. - Że aż bym nawet zapaliła. Daj no ćmika.
- Nie palę.
- To bardzo dobrze, umrzesz zdrowszy. To skocz do kiosku i kup mi paczkę papierosów.
- Jeden papieros skraca życie o minutę... - argumentował tata Łukaszka.
- No co ty nie powiesz Hiobowski - Śmierć pokiwała głową z politowaniem. - A tobie skrócą agonię o minutę. Co, chyba dobry układ?
- Dobry, ale...
- Co znowu?
- Za swoje mam kupić?
- No tak, to Poznań - stwierdziła sarkastycznie Śmierć i wyciągnęła z kieszeni habitu banknot. - Tylko żebyś mi resztę oddał! I paragon!
Tata Łukaszka poszedł posłusznie do kiosku i poprosił o papierosy.
- Które? - spytał pan sprzedawca.
- Najgorsze z najtańszych.
Kiedy tata Łukaszka chował paczkę do kieszeni zza narożnika kiosku wyłonił się dziadek Łukaszka. Tata Łukaszka, który kompletnie się tego nie spodziewał, przeżył szok podobny do tego sprzed paru minut. Dziadek Łukaszka spojrzał jego zakup i zaczął krzyczeć:
- Co ja widzę?! Palisz papierosy?!
- Mamy demokrację, wolno mu - argumentował pan sprzedawca. Ale jakaś pani, która stała za tatą i kupiła "Wiodący Tytuł Prasowy" zaczęła krzyczeć strasznie krzyczeć. Pani była ubrana jaskrawo, miała krótkie włosy i na głowie wymalowane coś różowego. Krzyczała, że w tym kraju demokracji nie ma, bo na przykład chciałaby poczytać aborcji, ale nie poczyta, bo całą prasą drukowaną w Polsce rządzi Narodowe Stowarzyszenie Niewidomych. I w związku z tym ona czuje się w obowiązku zaprotestować. Szarpnęła drzwi od kiosku, wtargnęła do środka, krzyknęła "wychodzę" i wyszła. Tata, dziadek i sprzedawca patrzyli jeszcze przez chwilę jak pani się oddala pomiędzy parkowe drzewa.
- Ty palisz! - pierwszy oprzytomniał dziadek Łukaszka.
- Dla znajomej kupuję - tata Łukaszka zrobił błąd i zamiast iść w zaparte zaczął się tłumaczyć.
- A dlaczego ona nie może sama kupić, co? Pewno nieletnia! Żonę pewno zdradzasz! Z nieletnią! Ty pedofilu!
- A co dziadek tu robi? - spróbował tata z flanki.
Dziadek Łukaszka poprosił aby nie traktować go jak idioty zmieniając temat, po czym wyjaśnił, że podjął wyzwanie rzucone mu przez mamę Łukaszka. Otóż w parku ma stoczyć dysputę z jakimś facetem i zamierza rozsmarować go jak dżem na chlebie.
- Strasznie długo cię nie było - zauważyła Śmierć, kiedy tata Łukaszka wręczył jej papierosy. Sprawdziła skrupulatnie resztę i paragon, schowała je do kieszeni. Rozpakowała papierosy, wsadziła jednego pomiędzy zęby, po czym spojrzała na tatę Łukaszka.
- A ognia masz?
Kiedy tata Łukaszka drugi raz stał przy kiosku podszedł do niego jakiś obcy facet i zapytał o nazwisko.
- Mam chyba prawo kupować zapalniczkę? - obruszył się tata. - Co pan, z kontroli przeciwpożarowej?
- Nie, szukam po prostu pana Hiobowskiego.
- To ja, ale nie wiem o co chodzi?
- Już panu mówię. Chodzi o wyzwanie, mam z panem podjąć debatę...
- Nie ze mną - przerwał mu tata Łukaszka. - Tylko z kimś innym. Jeśli pan pójdzie tą drogą, to zaraz go pan dogoni.
- Rozumiem - pokiwał głową facet. - Boi się pan i wyznaczył pan zastępstwo.
- Nie proszę pana, to z nim ma pan toczyć dysputę. To on jest Hiobowski.
- Jak to, przecież Hiobowski to pan.
- Tak.
- A on?
- On też.
- Też? - roześmiał się facet. - Panie, co pan mi tu wciska za ciemnotę? No niechże pan spojrzy na to z racjonalnego punktu widzenia. Prawdopodobieństwo, że w parku w dużym mieście znajdą się dwie osoby o takim samym nazwisku i to o tak rzadkim nazwisku, jest proszę pana bardzo małe. Jest tak małe, że łatwiej jest trafić w totka. Z odległości dziesięciu kilometrów.
- Przepraszam, jest pan ateistą?
- Tak, a skąd pan wie?
Tata Łukaszka odparł, że to przecież widać po czym oddalił się tam, skąd przyszedł.
- Mam zapalniczkę - poinformował włażąc między parkowe krzaki i zatrzymał się zdumiony.
Nie było tam nikogo.
Urażony rozmówca taty Łukaszka poszedł alejką parkową i zobaczył dziadka Łukaszka siedzącego na ławce.
- Przepraszam, czy można usiąść?
- Proszę - dziadek Łukaszka wskazał ławkę.
- Dziękuję... Niech mi pan wybaczy śmiałość, ale wygląda pan na normalnego człowieka. A mam wrażenie, że ten świat, a ten park zwłaszcza składa się z chamów i idiotów.
Dziadek Łukaszka spojrzał na niego z sympatią.
- Ba, żeby tylko, panie! I z pedofili!
Facet spojrzał na dziadka Łukaszka z sympatią.

--------------
Przede wszystkim: jest trzeci tom! ]]>http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html]]>

]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
]]>http://kaktus-i-kamien.blogspot.com]]> - NOWY ODCINEK

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (7 głosów)