Dokąd jedzie ten tramwaj?
Babcia Łukaszka musiała udać się na drugi koniec miasta. Było to konieczne, ponieważ aby pójść do lekarza musiała mieć zaświadczenie z Agencji Rolnej, że nie jest rolnikiem. Zgromadziła już osiem podobnych dokumentów. Został jej tylko ten jeden jedyny - i drzwi do lekarza rodzinnego staną przed nią otworem!
- Dobrze by było, gdyby ktoś pojechał z babcią - zauważył tata Łukaszka wymawiając się jednocześnie pilnym spotkaniem z kolegą z pracy, Kubiakiem.
Dziadek Łukaszka nie wchodził w rachubę - to miał być opiekun, a nie osoba do opieki. Łukaszek...
- Chętnie... - zdążył tylko powiedzieć i reszta rodziny zakrzyczała go, że ma siadać na czterech literach i robić zadania domowe, bo koniec semestru za pasem.
- Może ja? - zaproponowała nieprzekonywującym tonem mama Łukaszka. Babcia Łukaszka spojrzała na nią lodowato i ta propozycja umarła śmiercią naturalną.
Na placu boju pozostała siostra Łukaszka.
- Lepiej jedź sama - poradził zaniepokojony dziadek Łukaszka. - Albo lepiej weź taksówkę...
ostatnie zdanie było wodospadem, który przylał czarę goryczy.
- Taksówkę?! - żadne litery nie są w stanie oddać pogardy jaka zagościła w babcinym głosie. - Dać zarobić prywaciarzowi?!! Nigdy!!! Młoda, szykuj się, jedziemy - rzuciła siostrze Łukaszka.
Pół godziny później podreptały na przystanek tramwajowy. Wraz z nimi czekało kilka osób, starszych wiekiem. Po ostatnich podwyżkach duża część pasażerów zaczęła korzystać z nóg bądź rowerów, więc zniesiono ulgi dla seniorów. Seniorzy niestety nie mieli innego wyboru i tylko dzięki temu komunikacja miejska jeszcze jakoś działała. Dlatego babcia Łukaszka od razu zwróciła uwagę na młodego człowieka, który również czekał na przystanku tramwajowym. Nawiasem mówiąc, siostra Łukaszka także zwróciła na niego uwagę, lecz z zupełnie innego powodu.
- Ale ciacho - szepnęła do babci.
- Te białe rączki, pewno ksiądz albo ginekolog, gdzie mu do pięknych, muskularnych, sękatych rak robotnika - odszepnęła babcia.
Nadjechał tramwaj. Młody mężczyzna podszedł do drzwi na początku wagonu, tuż przy motorniczym, wstąpił na stopień i zapytał dość głośno:
- Dokąd jedzie ten tramwaj? Czy na południe?
- Tak! - odparł z przekonaniem motorniczy.
Babcia będąca już jedną nogą w tramwaju, zawahała się.
- Przecież miałyśmy jechać na północ. Jaka to linia? - zapytała siostry Łukaszka. Siostra sprawdziła - wszystko było w porządku.
- No to co on za głupoty gada?! - zirytowała się babcia.
- On od wyjazdu z pętli tak robi - poinformowała ją jakaś staruszka. - W kółko gada, że jedziemy na południe. A przecież jedziemy na północ!
I jaka fala przetoczył się przez pasażerów tramwaju pomruk: "Północ, północny"...
- Czy jedziemy na południe?!! - spytał młody mężczyzna prowokacyjnie głośno.
- Oczywiście!!! - odpowiedział jeszcze głośniej motorniczy.
Jednak szepty w wagonie nie chciały ucichnąć.
- Musicie tak szeptać, jątrzyć?! - zirytował się młody facet. - I przestańcie z tym "północ"! Jedziemy na południe!
- Na północ! - odparli pasażerowie.
- Na południe!
- Czemu pan tak twierdzi? - spytała babcia Łukaszka.
- Tak mówi motorniczy! On chyba wie najlepiej dokąd prowadzi!
- Niechże pan spojrzy! - staruszka siedząca obok babci Łukaszka wskazała za okno. - Mijamy właśnie teatr. - Przecież tędy się jedzie na północ!
- Nie widzę żadnego teatru! - młody mężczyzna demonstracyjnie odwrócił się plecami do okna.
- Kino! Szewc! Delikatesy! Park! - wyliczali pasażerowie.
- O przepraszam! - odezwał się urażony motorniczy siedzący obok siostry Łukaszka. - Jak się jedzie na południe też po drodze jest park!
- Momencik... - spojrzała na niego osłupiała babcia. - Jeśli pan tu siedzi... To kto pilnuje sterów?!!!
Przez tramwaj przetoczył się wrzask paniki.
- Nie mogłem zdzierżyć tych herezji, jakobyśmy jechali na północ, poczułem się zobligowany do zajęcia głosu, bo któż, jak nie ja, to należy poniekąd do moich obowiązków... - tłumaczył motorniczy pchany przez pasażerów w kierunku swojego stanowiska pracy.
- Uff! - młody mężczyzna wytarł czoło. - Jeszcze kilka minut i będziemy na południu!
- Na północy! - zareplikowała staruszka. - Jak można być tak ślepym, żeby...
I wszyscy zaczęli się wyzywać. A motorniczy cały czas potwierdzał, że jadą na południe.
Kilka minut później motorniczy oznajmił:
- Dotarliśmy! - i zatrzymał tramwaj na pętli z napisem "Północ", po czym wysiadł i nie oglądając się na nikogo oddalił się w kierunku centrum dyspozytorni. Wysiadający pasażerowie nie szczędzili cierpkich uwag młodemu mężczyźnie. Ale ten zdawał się tym nie przejmować. Zacierał z zadowoleniem ręce.
- No i co? Miało być południe, a jest północ - babcia Łukaszka nie mogła sobie odmówić kopnięcia leżącego.
- A tam, niewielka różnica - machnął ręką młody mężczyzna. - To wszystko jest do nadrobienia, naprawdę! Poczekam, może ten tramwaj następnym kursem pojedzie na południe...
- I cały dzień będzie pan jeździł po mieście - wtrąciła się siostra Łukaszka. - Powinien pan od razu wsiąść w autobus i...
- Autobus?! - młody mężczyzna prychnął z pogardą. - Proszę pani, powiem pani dlaczego lubię tramwaje. Otóż są one przewidywalne! Pojadą tylko tam, gdzie są szyny. Jeśli tramwaj zamiast na południe, zawiózł mnie na północ, to gdzie zawiózłby mnie autobus?!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 924 odsłony
Komentarze
@Marcin B.Brixen
13 Września, 2012 - 12:38
Czy to był czerwony tramwaj?
Dlaczego przystanek "niepodległość" zamienił się w pętlę?
Pozdrawiam, przepraszając jednocześnie za niestosowne pytania ;-)
@tł
13 Września, 2012 - 22:34
Tramwaj, nietramwaj, symbol tylko :)