Skauting dla chłopców (i dziewcząt)
Harcerstwo to koło ratunkowe dla Twojego dziecka i lekarstwo na chore szkolnictwo.
Pojawiające się ostatnio coraz powszechniej przekonanie, że system szkolnictwa trawi nieuleczalna choroba, skłania do poszukiwania środków zaradczych. Jak słusznie zwróciła mi uwagę Matka trzech córek, zanim powstanie nowym system edukacyjny, trzeba znaleźć jakieś rozwiązania „na teraz”. Jednym z nich ewidentnie jest idea lorda Baden-Powella wyrażona w znanej książce Skauting dla chłopców. Wychowanie dobrego obywatela metodą puszczańską.
Jego przemyślenia są dziś bardziej aktualne, niż kiedykolwiek. Rozdział 10: „Wkrada się do nas zanik poczucia obywatelskości, który był przyczyną upadku Cesarstwa Rzymskiego”. I dalej: „Jedną z przyczyn upadku Rzymu było to, że nieomal trzy czwarte ludności było na żołdzie państwowym i nie odczuwało potrzeby myślenia o sobie ani dzieciach i ponoszenia jakiejkolwiek odpowiedzialności. W konsekwencji naród stał się zbiornikiem bezrobotnych nicponiów. Chodzili do cyrku oglądać na arenie płatnych zawodników, podobnie jak dziś widzimy tłumy, które się zbierają, by przypatrywać się płatnym sportowcom, uprawiającym grę w futbol”.
Odpowiedzią na upadek narodu jest zdaniem Baden-Powella skauting. Jak podaje w innym swym opracowaniu pt. Wskazówki dla skautmistrzów – „Skauting jest grą dla chłopców pod przewodnictwem chłopców, w której starsi bracia stwarzają młodszym zdrowe otoczenie i zachęcają do zdrowych zajęć, ułatwiających wyrobienie w sobie cnót obywatelskich”. I naczej mówiąc jest to wychowanie chłopca w naturalnej grupie „podwórkowej”, gdzie starsi uczą młodszych. Do tego wszystkiego dodaje się jednak jeszcze naturalne środowisko przyrodnicze. Jest to szczególnie ważne, gdyż dzięki temu odrywa się chłopca od książek, komputera i typowej szkolnej „edukacji” na rzecz „wyraju” w terenie, tego, co chłopcy kochają najbardziej – wesołej przygody.
„Ze stanowiska chłopców” - pisze Baden-Powell - „skauting jest to zbratana >banda<, będąca ich naturalną organizacją, czy to dla wspólnych gier i psot, czy dla wałęsania się, dająca im ładne ubranie i ekwipunek, przemawiająca do ich wyobraźni i romantyzmu, i pozwalająca im prowadzić czynne życie na świeżym powietrzu”. Ponieważ kiedyś należałem do harcerstwa, potwierdzam ten punkt widzenia w całej rozciągłości. Instruktorzy harcerscy nie robią niczego, czego by chłopcy ze swej natury nie lubili; nadają tylko tym czynnościom nieco bardziej zorganizowany charakter. Naturalna socjalizacja – jest, atrakcyjne gry podwórkowe, świetlicowe i terenowe – są. Nocne podchody, pływanie w jeziorze, szwendanie się po lasach i łąkach z wyznaczonymi przez drużynowego zadaniami – czy może być coś, co bardziej ucieszy serce chłopca? A do tego te wszystkie dziwne obrzędy, nietypowy ubiór, który co prawda naraża czasem na szykany, ale też bywa powodem do dumy?
Czego właściwie uczy się harcerz w swojej „bandzie”? W toku praktyki harcerstwo wykształciło kilkanaście dziedzin, „przedmiotów” nauczania. Są to: samarytanka (pierwsza pomoc), pomoc bliźnim (opieka nad dziećmi i osobami starszymi), krajoznawstwo (znajomość miejsca zamieszkania), wędrownictwo (wycieczki), obozownictwo (pionierka i kucharstwo), terenoznawstwo (umiejętność poruszania się po terenie, ustalania kierunków, posługiwanie się mapą itp.), łączność, harce (zadania wywiadowcze), przyroda (znajomość przyrody), zaprawa fizyczna (sport), kultura (działalność kulturalna), gospodarstwo harcerskie oraz praca rąk (umiejętności rzemieślnicze). Nie wszystkie z tych dziedzin przeznaczone są dla każdego harcerza, ale nie ma ani jednej, która dla kogoś nie byłaby pociągająca. Mnie osobiście najbardziej zawsze pociągały harce, terenoznawstwo i krajoznawstwo; kolegów z rodzin robotniczych wciągało głównie obozownictwo, gospodarstwo harcerskie, zaprawa fizyczna oraz praca rąk. Koledzy-inteligenci stawiali na kulturę. Wszyscy jednak doskonale bawili się w grupie, chętnie przychodzili na zbiórki, uczestniczyli w grach i marzyli o wyjeździe na obóz letni (rzadziej zimowisko), na który to wyjazd trzeba było sobie zasłużyć, a co więcej – nawet zarobić, bowiem harcerskie akcje zarobkowe (przykładowo: sprzedaż zniczy na 1-2.11) służą na ogół temu właśnie celowi – zmniejszeniu kosztów wakacji dla każdego spośród członków „bandy”.
Aby skłonić chłopców do nabywania nowych umiejętności, zdobycie każdej nowej sprawności, daje przywilej naszycia na rękawie munduru okrągłego małego symbolu – powodu do dumy i zazdrości pozostałych. Im więcej tych sprawności na rekawie, tym większy podziw młodszych harcerzy, którzy marzą o tym, aby mieć co najmniej kilkanaście takich sprawności, na czele z najważniejszą – trzema orlimi piórami, która jest niejako przepustką do harcerskiej elity ducha. Inną ścieżką awansu w harcerstwie są stopnie harcerskie: adept harcerstwa nazywany jest „biszkoptem”, a gdy zasłuży odpowiednio otrzymuje krzyż harcerski i z zachowaniem tajnych obrzędów, które w każdej drużynie są inne, składa przyrzeczenie wierności Bogu, Polsce i postanowieniom prawa harcerskiego. Kolejne stopnie - wywiadowca, ćwik, harcerz orli, harcerz Rzeczypospolitej – mają go utwierdzić w harcerskiej drodze i przygotować do kolejnego, równoległego systemu awansowania: stopni instruktorskich, dających prawo do prowadzenia drużyny, szczepu, hufca czy nawet całej regionalnej chorągwi.
Bliski cel harcerstwa: OBÓZ LETNI
Obóz letni jest marzeniem każdego harcerza przez cały okrągły rok. Spełnia on kilka funkcji jednocześnie. Baden-Powell napisał, że z punktu widzenia rodziców skauting daje zdrowie i rozwój fizyczny dziecka, uczy energii, zaradności i zręczności, rozwija karność, dzielność, rycerskość i patriotyzm. Ale wiadomo, że to są cele dalsze. Dla rodziców najważniejszą cechą harcerstwa jest zapewnienie dzieciom „jakiegoś fajnego zajęcia” w ciągu roku i przede wszystkim tanich wakacji letnich.
Są one tanie z kilku powodów. Po pierwsze harcerze starają się urządzić w ciągu roku kilka akcji zarobkowych (np. akcja znicz, akcje ulotkowe), żeby w ten sposób odciążyć kieszenie rodziców. Po drugie instruktorzy nie biorą za prowadzenie obozu żadnych pieniędzy. Po trzecie miejscem obozu jest zwykle umówione wcześniej miejsce w lesie państwowym, najlepiej nad jakimś jeziorem (w zamian za udostępnienie miejsca leśniczy wymaga czasem pomocy w pracy leśnej). Po czwarte organizacja harcerska z reguły stara się pozyskiwać dotacje z różnych źródeł, dzięki czemu możliwe są pewne dopłaty. Po piąte, harcerze sami stawiają sobie namioty, sami budują prycze i inne urządzenia obozowe, sami gotują i sami kupują żywność dla całej „bandy”, co zawsze wychodzi taniej.
W ogóle obóz harcerski jest uwieńczeniem całorocznej pracy harcerskiej. Przez cały rok harcerze uczą się tego wszystkiego, co może im się przydać w czasie obozu. Przed samym obozem grupa starszych harcerzy wyjeżdża zwykle na tzw. kwaterkę, to znaczy przygotowuje wstępnie miejsce obozowania – buduje prymitywną kuchnię1, wykopuje tymczasową piwniczkę, konstruuje pomost kąpielowy. Teren obozowania znajduje się zwykle w lesie lub (rzadziej) na łące. Po kilku dniach pojawia się większość drużyny lub szczepu i zaczyna się pośpieszne rozbijanie namiotów i urządzanie obozu, czyli tzw. pionierka. Pierwszą noc śpi się na karimatach lub materacach; w ciągu następnych dwóch-trzech dni trzeba bowiem przy użyciu wyłącznie ręcznych narzędzi zbudować w namiotach piętrowe prycze do spania, półki zwane traktorami na rzeczy osobiste i inne udogodnienia. Trzeba zbudować krytą dachem jadalnię oraz latrynę. Trzeba też otoczyć obóz szczelną zeribą i zbudować bramę, przy której będzie strażował jeden lub dwóch wartowników, zmieniających się co dwie godziny, dzień i w nocy. Punktem centralnym obozu jest plac apelowy, gdzie znajduje się sztandar państwowy, podnoszony każdego dnia w górę przy śpiewie „Wszystko co nasze Polsce oddamy...” i opuszczany na noc. Przy maszcie zawieszona jest zwykle chusta harcerska – tak zwana obozówka, której należy strzec jak oka w głowie. W dzień i w nocy może się zdarzyć, że harcerze z sąsiednich obozów zakradną się na plac apelowy i ukradną obozówkę. Kradzież chusty oznacza konieczność jej wykupienia za słodycze, co dla wszystkich harcerzy oznacza brak co najmniej jednego podwieczorku (w niektórych drużynach wykupuje się obozówkę za wszystkie podwieczorki obozowe!). Wielki to wstyd dla niefortunnego wartownika i konieczność wytężenia wszystkich sił dla spłacenia długu wobec całej „bandy”.
Podczas obozu dzieje się wiele rzeczy, o których rodzice wiedzieć nie powinni, ponieważ wszystko to należy do metodyki harcerskiej, czyli kontrolowanego ryzyka. Dzieciaki pływają po jeziorze pod nadzorem starszych harcerzy, grają w piłkę, gotują, biegają z mapami po lesie podczas gier terenowych, uczą się wielu miłych sercu każdego chłopca umiejętności takich choćby, jak wspinanie się po drzewach i to nieraz prawie pozbawionych gałęzi, urządzają podchody nocne. Dla rodziców najbardziej kontrowersyjne mogą być trzy elementy. Pierwszym z nich jest odżywianie i ogólne warunki bytowe. Kuchnia harcerska jest z reguły bardzo dobra i obfita, ale zdarza się, że pod koniec obozu niektórych artykułów zaczyna brakować. Biada drużynowemu, jeśli wtedy właśnie rodzice zdecydują się przyjechać w odwiedziny do swoich pociech. Są jeszcze dwa inne kontrowersyjne zajęcia, bez których jednak żaden obóz nie mógłby się odbyć, to znaczy tzw. chatki oraz wędrówki. Na „chatkach” każdy zastęp otrzymuje zadanie opuszczenia obozu na dwa-trzy dni i zbudowania w określonym miejscu w lesie małego szałasu, gdzie cały zastęp będzie nocował, żywił się darami natury i czekał na dalsze rozkazy. Tak więc w tym czasie zastęp znajduje się z dala od drużynowego i zdaniem niektórych rodziców – po prostu głoduje. Nie wiem jak to jest obecnie, ale jeśli harcerze mają ze sobą komórki, to jeśli nie są pewni reakcji rodziców, muszą im zwyczajnie nakłamać, aby ochronić drużynowego przed jakąś chryją. Jeszcze większe kontrowersje może wzbudzić wędrówka, kiedy to zastępy rozjeżdżają się z obozu na 2-3 dni i w poruszając środkami komunikacji (kolej, autobusy) wykonują różne zadania krajoznawcze często w znacznym oddaleniu od obozu (czasem ponad 50 km!). Zdarzają się wtedy różne konfuzje, bo któremuś zastępowemu wpadnie do głowy, aby wraz z zastępem odwiedzić ciocię, która mieszka w Gdańsku, choć Gdańsk położony jest powiedzmy ponad 100 km od obozu i z całą pewnością drużynowy nie byłby szczęśliwy z tego powodu, że jego chłopcy włóczą się nie wiadomo gdzie i po co.
Wśród licznych przyjemności obozowych wyróżnia się zwłaszcza ognisko obrzędowe, zazwyczaj na plaży przy jeziorze, na którym harcerze śpiewają piosenki, a drużynowy wygłasza gawędy. O ogień dba zawsze wyznaczony strażnik ognia. Ostatnie ognisko obozowe zwane watrą trwa całą noc; zaszczytem jest być strażnikiem watry i zazwyczaj powierzane jest ono harcerzowi, który w oczach wszystkich najlepiej ucieleśnia cnoty harcerskie (na przykład zdobył sprawność „trzech orlich piór”).
Ostatnie dni przed watrą poświęcone są na demolkę urządzeń obozowych. Rozbija się wszystkie drewniane urządzenia obozowe, rozbiera się kuchnię, zasypuje latrynę, pakuje sprzęt, a na koniec namioty i – co bardzo ważne – starannie zaciera się ślady obozowania do tego stopnia, aby nikt nie miał prawa pomyśleć, że w tym miejscu stał jakiś obóz harcerski. Jadąc szczęśliwie do domu harcerze rozmyślają już o zaczynającym się kolejnym sezonie zbiórek i gier terenowych oraz o zimowisku!
Uboczne cele harcerstwa
Oprócz swojej właściwej misji harcerstwo może przy okazji realizować wiele innych zadań, bez żadnego nadzwyczajnego wysiłku. Wielu harcerzy uważa, że zadaniem harcerstwa jest wychowywanie elity. Lepiej by jednak było, żeby harcerstwo istniało także w wymiarze masowym, nawet takim, jaki oferuje ZHP. Istnieją przecież w wielkich miastach całe patologiczne dzielnice, gdzie co prawda nie da się wychować elity, ale można przecież nieco ludzi podnieść w ich poziomie moralnym, a przynajmniej przyzwyczaić ich do tego, że harcerzy nie należy bić i wyśmiewać, bo organizują dla biednych dzieciaków tanie wakacje, a więc są pożyteczni. Dla dzieci lemingów z kolei harcerstwo może być swego rodzaju brodzikiem patriotyzmu, może ich co nieco uodpornić na propagandę massmediów względem obozu patriotycznego, pokazać im świat w barwach nieco bardziej złożonych, niż jednoznaczny przekaz TVN-u i innych mediów głównego ścieku. Chodzi też o „przyzwyczajenie” nieprzejednanych i drapieżnych lewaków do tego, że możliwa jest koegzystencja z „pisiorami” i „moherami”, i że cele tych ostatnich nie są tak jednoznacznie ciemnogrodzkie, jak się im może wydaje.
Nie każdy harcerz będzie harcerzem przez całe życie. Ale otarcie się o harcerstwo jak największej liczby młodych Polaków może być szansą na odrodzenie narodu w przyszłości. Wiele elementów pracy harcerskiej przypomina jakby metody szkół jezuickich – zwłaszcza zaś brak podziału na roczniki, tworzenie niemal naturalnej grupy „podwórkowej” i rówieśniczej. Metodę harcerską można więc w znacznym stopniu wprowadzić do szkolnictwa i mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi.
Wady metody harcerskiej
Od kiedy pamiętam harcerze nie cieszyli się wśród rówieśników zbyt wielkim poważaniem. Zaczepki wobec wracających ze zbiórek harcerzy, odzywki typu „harcerz bo się usmarczesz” są świadectwem faktu, że nie wszyscy chcą je akceptować. No bo jakże tu się dobrze bawić bez wódki i szlugów? Jakże zawierać znajomości męsko-damskie bez otwierającego serce kobiety wpływu alkoholu? Jak żyć w brudnym, dorosłym świecie będąc „kwiatkiem”? Wielu ludziom nie mieści się to w głowie. Podejrzewam, że w rozpitej Rosji istnienie prawdziwego harcerstwa jest po prostu niemożliwe.
Innych wątpliwości dostarcza sama postać Baden-Powella. Pojawiają się ostatnio oskarżenia pod adresem Badena-Powella jakoby uczestniczył w zbrodniach wojennych armii brytyjskiej w Afryce. Faktem jest, że był brytyjskim patriotą, który swoją metodą wychowawczą zaraził znaczną część świata zachodniego. Jedną z istotnych motywacji Baden-Powella był brytyjski lęk przed chaosem w środkowej Europie. W wydaniu Skautingu dla chłopców z lat 30. stwierdza on, że „upadek królestw i powstanie nowych narodów [czytaj: państw] stworzyło chaotyczne warunki, z których korzystali różnego rodzaju skrajni doktrynerzy i wywoływali jeszcze większe zamieszanie”. Niewątpliwie czasy królowej Wiktorii były dla Brytyjczyków łatwiejsze, niż dla Polski okres po powstaniu styczniowym. Polska odrodziła się właśnie dzięki upadkowi owych „królestw”, które tak bardzo ceni Baden-Powell i w tym względzie interesy brytyjskie i polskie są wyraźnie sprzeczne. Trendy rewolucyjne i sprzeczności między konserwatywnymi monarchiami przyniosły Polsce wolność. Co za tym idzie harcerstwo polskie nie może być zachowawcze i konserwatywne, ponieważ będzie przeczyło Polskiej Racji Stanu; powinno raczej wychowywać ludzi gotowych do walki za swój kraj, także z fałszywymi przyjaciółmi z Zachodu.
Prawdą jest, że nie wszystkie elementy wychowania harcerskiego można traktować w pełni poważnie. Wielu ludzi poniekąd słusznie traktuje harcerstwo jako „zabawę w wojsko” albo postrzega je jako bezsensowne musztrowanie młodzieży. W tej mierze harcerstwo mogłoby jednak pójść w stronę szkolenia wojskowego, bo obywatele stają się coraz bardziej bezbronni. W przeciwnym razie nauka dyscypliny uczyni z z harcerzy znakomitych wyrobników wielkich zachodnich korporacji, ludzi lojalnych wobec każdej władzy: lalusiów, lizusów itp. Znane są przykłady polityków polskich o rodowodzie harcerskim, którzy nie wnieśli do naszego życia publicznego ani jednego ideału harcerskiego poza zasadą lojalności i dyscypliny organizacyjnej. Ta być może negatywna strona wychowania harcerskiego – korporacyjna lojalność, tworzenie swego rodzaju mafii skupionej na wspieraniu własnych członków zamiast pracy na rzecz społeczeństwa - musi być też brana pod uwagę. Być może dobry obywatel wychowany metodą puszczańską powinien też czasem mieć prawo do sprzeciwu wobec władzy, nie tylko w formie jednorazowego „dnia zielonej małpy”, ale w formie ćwiczenia zasad demokracji (retoryka, dyskusja, wspólne podejmowanie decyzji i przekonywanie przeciwników).
Kolejną wadą harcerstwa jest tworzenie swoistego getta, niby-świata, w którym nie ma miejsca na wiele „niepasujących” do idei elementów życia. Nie jest moim zdaniem właściwe, jeśli harcerstwo zamienia się w jeszcze jedną katolicką wspólnotę religijną, choć nie mam nic przeciwko modlitwom i normalnemu życiu religijnemu (msze niedzielne itp), które należą do obyczaju harcerskiego. Ze swej strony mogę powiedzieć, że wśród harcerek nie znalazłem kobiety swojego życia; głównie dlatego, że harcerki są moim zdaniem zbyt władcze, skromne i wstydliwe. Co innego wstydliwość zewnętrzna, która w każdym przypadku jest dobra i słuszna, a co innego wstydliwość wewnętrzna, która może nastręczyć wielu problemów i rozczarowań w życiu osobistym. Dążenie ku ideałowi czystości może młodzież uchronić przed wieloma niebezpieczeństwami, ale po stokroć wolę podejście dawnych Chińczyków, którzy zachowując przyzwoitość zewnętrzną, potrafili wytworzyć kapitalną sztukę miłości w życiu prywatnym...
Podsumowanie
A jednak pozytywy wychowania harcerskiego przeważają nad negatywami. Czytałem niedawno, że coraz mniej panów kończy swą edukację studiami wyższymi, natomiast znacząco rośnie odsetek pań z wyższym wykształceniem. Rodzi to społeczną nierównowagę – wiele pań nie może znaleźć męża na swoim poziomie intelektualnym. Sytuację tę tłumaczy się faktem, iż system nauczania coraz bardziej jest „szkołą dla dziewcząt”, a coraz mniej przystosowany jest do psychiki chłopców. Mężczyźni z natury rzeczy mają znacznie większą łatwość improwizacji i chętniej uczą się „w biegu”; typowa ławka szkolna jest dla chłopca zabójcza. Harcerstwo wydaje się być idealną odpowiedzią na to męskie zapotrzebowanie. Harcerstwo żeńskie też ma do odegrania ważną rolę, ale o tym nie będę pisał, bo niewiele na ten temat wiem. Z moich obserwacji gdy jeszcze byłem harcerzem wynika, że harcerki niewątpliwie częściej zajmowały się gromadami zuchów (młodszych od harcerzy), bowiem harcerze zazwyczaj nie mają do tego serca ani głowy. No i poza wszystkim innym trzeba stwierdzić, że dziewczyna, która nie pije, nie pali (nie jest „popielniczką” - jak to mówią harcerze), nie maluje się przesadnie, chętnie chodzi na wycieczki i w dodatku jeszcze umie gotować, jest samodzielna i zaradna – jest niewątpliwie bardziej atrakcyjną partnerką dla każdego rozsądnego mężczyzny, aniżeli umalowana jak Rosjanka naćpana lafirynda z pięcioma kolczykami i tatuażem w każdym widocznym miejscu. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest wewnętrznie oziębła, o czym pisałem wyżej...
Harcerstwo to bez dwóch zdań koło ratunkowe dla Twojego dziecka. Metoda harcerska może też się okazać źródłem ozdrowienia polskiego systemu szkolnictwa w przyszłości, pod warunkiem, że zostanie zaadaptowane przemyślnie i z rozwagą, z uwzględnieniem wpajania zasad demokracji oraz uzmysłowieniem dziecku o szczególnie trudnej pozycji Polski w świecie, która ma na Zachodzie fałszywych przyjaciół i dobrych wujków, a na wschodzie przyjaciół naszych fałszywych przyjaciół.
Jakub Brodacki
1Słyszałem, ze obecnie sanepid „ściga” gotowanie na kuchniach polowych budowanych z cegieł, co uważam za przejaw skrajnej głupoty i niezrozumienia idei harcerstwa.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 862 odsłony