Ale się narobiło: Niemcy i Francja zaliczyły klapsa od Polski.

Obrazek użytkownika Apoloniusz
Świat

Tak już nas – Polaków wytresowano, iż niejako bokiem przeszło zjawisko w istocie niespotykane w najnowszej historii: Polska nie tylko nie podwinęła ogona na tupanie Rosji, ale przeciwnie polski rząd dał po łapach kanclerzowi Niemiec i samemu prezydentowi samej Francji (tej od połajanek o nieskorzystaniu Polski z okazji aby milczeć). Po tym, jak urzędująca pani Kanclerz Niemiec pognała się płaszczyć przed p.o. Cara i później pacnęła plackiem przed Baćką półanalfabetą, a prezydent dumnej Francji wciskał się Putinowi, wszyscy komentatorzy na różne sposoby rozważali oba przypadki deklaracji wiernopoddańczych pierwszych z pierwszych państw Europy przed pogrążającą się w nędzy Rosją. Nikt jakoś nie zauważył co się w istocie wydarzyło.

Polska nie tylko obśmiała Rosję w jej tak zwanej wojnie, nie tylko nie skamłała o wsparcie okolicznych sił militarnych, nie tylko, że nie obnosiła się ze swymi ranami – Polska krzyknęła na faryzeuszy: „ Nic o nas bez nas!”

Pani Kanclerz Niemiec, czy pani słyszy? Nic o Polsce poza naszymi plecami! Panie Makron, czy dotarło do pana, że nie ma pan prawa decydować o nas poza nami? Polska sobie tego nie życzy.

I cóż się stało, czy Francja poderwała swoje siły nuklearne, aby dać Polsce nauczkę, czy bundeswera odpaliła wszystkie pięć swoich czołgów i za moment ruszy na Warszawę?

Otóż nie, do Warszawy, owszem przyjechali „posłowie”, aby blatować polski rząd, przyjechali, aby wytłumaczyć co niewydarzona pani kanclerz miała na myśli, przyjechali z podkulonymi ogonami w istocie, aby zapewnić, iż zachowanie obu głów państwa podobne do przepychanek dzieciarni w piaskownicy, tak naprawdę nic nie zmieni.

Oczywiście, że nic nie zmieni, albowiem Polska nie ma żadnego zamiaru chować głowy w ramiona i padać na kolana przed Kacapami, ani teraz ani w dającej się określić przyszłości.

I to jest wydarzenie godne najwyższej uwagi, to, że po raz pierwszy to my, Polska, daliśmy po łapach Niemcom i Francji, my ten daleki krewny, którego „na salonach” się wstydzono, aby nie narobił obciachu, zwłaszcza, że wedle ich interpretacji nie mamy żadnych praw, a jeśli już to nasze prawa prawo jest o kilka poziomów niżej od ich praw, a nasze obowiązki są większe niż ich.

Panie Wołodia, telefonów już więcej nie będzie.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)