Szkocja a sprawa polska, czyli łapaj złodzieja
Nie jestem demokratą, więc nie mam za złe rodakom, że ich polityczne poglądy nader często kształtowane są przez czarnoksiężników z Hollywood. Fabuła filmu naszpikowanego przystojnymi aktorami ma niezaprzeczalną przewagę nad samodzielnymi procesami myślowymi widzów: nie potrzebuje ich wiedzy i intelektu. Ba, takowymi wręcz pogardza. Stąd na sympatie Polaków wobec zbliżającego się szkockiego referendum niepodległościowego zdecydowanie większy wpływ wywarł Mel Gibson jako bohater filmu „Braveheart – Waleczne, Serce” niż obiektywny interes ich własnego państwa.
Wiem, że tym ostatnim stwierdzeniem zaskoczyłem wielu czytelników. Tak, Polska – jak i inne państwa europejskie – ma swoje interesy w każdym zakątku naszego kontynentu. Interesem strategicznym jest skuteczne osłabianie wpływów niemieckich budujących potęgę zachodniego sąsiada, która to w stopniu najwyższym implikuje zagrożenie dla naszego bytu narodowego i państwowego. Pochodną tej strategii staje się choćby taktyczne wspieranie niektórych działań Londynu (przy całej wiedzy o jego pogardzie dla nas), którego ponadczasową doktryną jest zwalczanie najsilniejszego państwa w Europie, a więc aktualnie Niemiec. Realizacja tejże doktryny przejawia się choćby w kontestowaniu przez Londyn wielu koncepcji mających „integrować” Unię Europejską na modłę Berlina. Ewentualna niepodległość Szkocji oznaczać będzie osłabienie Wielkiej Brytanii i jej antyniemieckiego zaangażowania.
Starożytna zasada Divide et impera jest powszechnie realizowana i we współczesnej Europie. Nie tak dawno siłom swoich wrogów uległy w ten sposób ZSRS, Czechosłowacja i Jugosławia. W kolejce czeka Hiszpania i Belgia, a i Polska nie jest wolna od takich zagrożeń. Liberalna narracja, tak powszechna w europejskich środkach masowego przekazu, z wielką sympatią odnosi się do tzw. autonomizmów, dopatrując się w nich apogeum wolności i samorządności. Jakże fałszywie to brzmi w dobie rosnącej inwigilacji każdego z nas.
I niech nas nie zmylą doniesienia prasy niemieckiej o separatyzmie Bawarczyków. Red herring to abecadło sztuki uprawiania wielkiej polityki. Ci nad Sprewą mają je w małym paluszku. My adorujemy Gibsonów!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 970 odsłon
Komentarze
5/5.
16 Września, 2014 - 20:50
Cała prawda. Też za Brytyjczykami nie przepadam, ale zdecydowanie silna i zjednoczona WB jest b. ważna dla utrzymania odpowiedniego balansu sił na kontynencie. Zwłaszcza teraz, kiedy Francja (Sarkoziego lub Hollande'a - bez znaczenia) w stosunku do Niemiec jest po prostu tak beznadziejna, że aż ręce opadają.